Dodany: 14.05.2011
|
Autor: Rachel3
Uwaga! W tekscie zdradzam ważne dla treści szczegóły i elementy fabuły.
W Alagaësii żyli wspaniali Smoczy Jeźdźcy. Władali magią (Jedi używali Mocy), doskonale walczyli mieczami, każdy Jeździec posiadał swój własny, zrobiony specjalnie dla niego (u Jedi było podobnie - tylko że były to miecze świetlne i każdy sam robił sobie swój). Dosiadali wspaniałych stworzeń - smoków (co powiecie na śmigacze i statki kosmiczne?). Byli strażnikami pokoju w czasach dobrobytu krainy (skąd my to znamy?). A potem jeden z nich zdradził.
Galabtorix, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, wraz z dwunastką kumpli (Palpatine miał gorzej, musiał sobie poradzić z tylko jednym sojusznikiem) wybił cały zakon i posłał go do legend i baśni (ktoś coś kojarzy z "Zemsty Sithów" i "Nowej nadziei"?). Objął panowanie w Alagaësii, tworząc Imperium (coś dzwoni? To dobrze). Wprowadził okrutne i krwawe rządy (jakżeby inaczej). Oczywiście powstała rebelia, która jednak musiała się ukrywać i zbierać siły przed decydującym starciem (następny dzwonek).
I wtedy narodził się Eragon. Oczywiście nie wiedział z kogo, został wychowany przez wuja wraz z kuzynem (u Luke'a była jeszcze ciotka). Znalazł jajo, obiekt pożądania Galbatorixa (Luke nabył roboty - również intensywnie poszukiwane przez Imperium). Następnie spotkał Broma (Obi- Wana/Bena), który wiedział co nieco o dawnych, wspaniałych czasach i zaproponował mu naukę (choć Brom zrobił to nieco później niż Obi-Wan) Po czym przez jajo, czy raczej to, co się z niego wykluło jego dom wraz z wujkiem został puszczony z dymem przez sługusy Imperatora, przy czym sam Eragon szczęśliwie akurat był gdzie indziej (Luke miał gorzej - u niego nikt nie ocalał). Eragon/Luke przysiągł zemstę na sprawcach i opuścił rodzinne strony, by dołączyć do Rebelii.
A to dopiero początek. W dużym skrócie:
- Brom/Ben zginął, ratując życie Eragona/Luke'a, nie przekazując mu wcześniej kompletnej wiedzy na temat Smoczych Jeźdźców/Jedi.
- Eragon/Luke wraz z nowo poznanym przyjacielem Murtaghem/Hanem Solo uratował ważną figurę Rebeliantów Aryę/Leję, która była torturowana (nawet obu im coś wstrzykiwano!).
- Główny pomagier Imperatora okazał się ojcem Eragona/Luke'a (tu akurat prostuje to "Brisingr". Ogólnie "Brisingr" sporo rzeczy prostuje, ale to i tak za mało i spóźnione).
- Po śmierci pierwszego mentora Eragon/Luke trafia do drugiego, potężniejszego i starszego - Oremusa/Yody.
- Ten drugi mistrz również umiera, by przypadkiem nie zaćmić sławy głównego bohatera (choć w "Gwiezdnych Wojnach" nie jest to aż tak widoczne - w końcu Yoda umarł ze starości, nie jego wina...).
To oczywiście nie wszystko, założę się, że wiele podobieństw jeszcze pominęłam. Ale wystarczy. I właśnie dlatego tak mną rzuca, kiedy ktoś mówi o "oryginalności i wspaniałych pomysłach" Christophera Paoliniego. To po prostu "Gwiezdne Wojny" z drobnymi przeróbkami ubrane w tolkienowską szatę... i tyle.