Dodany: 09.12.2005
|
Autor: margot.
"Trans-Atlantyk", wydany po raz pierwszy na emigracji (1953), dość szybko doczekał się krajowej edycji. Do księgarń powieść wyklętego przez komunistyczne władze Gombrowicza trafiła już cztery lata po paryskiej premierze, na fali Października. Peerelowscy włodarze liczyli może, iż odbiorcy odczytają utwór jako krytykę Polski sanacyjnej, tym cenniejszą, że napisaną przez autora uznanego już przed wojną, potomka szlacheckiego rodu i emigranta. Paradoksalnie, interpretacja "Trans-Atlantyku" jako satyry na II Rzeczpospolitą i apologię narodowej zdrady zrobiła sporą karierę w konserwatywnych kręgach polskiej emigracji na Zachodzie i ściągnęła na pisarza lawinę obelg.
Dziś nikt nie widzi w "Trans-Atlantyku" pamfletu na międzywojnie. Napisana stylizowanym barokowym językiem, parodiująca "Pana Tadeusza" powieść uznawana jest w Polsce za rozrachunek z tradycją narodową; w świecie czyta się ją jako uniwersalny manifest wolności, kierowany przeciwko wszelkim systemom opresji, z jaką spotykają się w społeczeństwie outsiderzy i "odmieńcy".
W powieści system taki tworzą przedstawiciele polskiej emigracji, których u progu II wojny światowej bohater - pisarz z kraju - spotyka w Buenos Aires. Ich karykaturalne spory, układy, spiski, rauty, polowania kojarzą sarmacki obyczaj z patriotycznym terrorem romantyków. Bohater-literat zostaje uwikłany w gierki argentyńskiego milionera, który dybie na wdzięki niewinnego młodzieńca Ignaca, syna majora Wojska Polskiego, wzorowego żołnierza, obywatela i patrioty. Lawiruje między stronami, nie mogąc się zdecydować, czyją ostatecznie wziąć stronę: "Ojczyzny" czy "Synczyzny". Finał intrygi będzie naprawdę zaskakujący.
Witold Gombrowicz, jeden z najbardziej cenionych w świecie polskich pisarzy, przez lata żył w osamotnieniu. Jego bezpardonowe polemiki z tradycją narodową przysporzyły mu wrogów w konserwatywnych środowiskach polskiej emigracji. Za antykomunistyczne poglądy, współpracę z paryską "Kulturą" i Wolną Europą latami nie wydawano mu książek w PRL - pierwsza krajowa edycja zbiorowa dzieł pisarza ukazała się dopiero w 1986 r.
Urodził się w 1904 r. w Małoszycach pod Opatowem w wywodzącej się ze Żmudzi rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec był ziemianinem i przemysłowcem. W 1911 r. zamieszkał wraz z rodzicami w Warszawie, gdzie ukończył studia prawnicze, potem w intencji dalszych studiów spędził kilka miesięcy we Francji. Karierę prawniczą porzucił dla literatury. Pisywał recenzje w warszawskiej prasie, brylował w ulubionej przez literatów kawiarni Ziemiańska. Debiutował zbiorem opowiadań "Pamiętnik z okresu dojrzewania" (1933). Rozgłos przyniosła mu powieść "Ferdydurke" (1937), w której sformułował swój literacki program. W 1938 r. opublikował sztukę "Iwona, księżniczka Burgunda". W końcu lipca 1939 popłynął do Argentyny, gdzie zastała go wojna. Decyzję o pozostaniu w Buenos Aires przypłacił zrazu skrajną nędzą. Dopiero w 1947 opublikował po hiszpańsku "Ferdydurke", a w rok po niej dramat "Ślub" (wyd. polskie 1953). W latach 1953-1969 publikował w "Kulturze" "Dziennik", wydał też powieści "Pornografia" (1960) i "Kosmos" (1965) oraz dramat "Operetka" (1966). W 1963 wyjechał na rok do Berlina dzięki stypendium Fundacji Forda. Potem mieszkał w Royaumont pod Paryżem i Vence koło Nicei, gdzie zmarł w wieku 65 lat. W Royaumont poznał swoją przyszłą żonę, Ritę, francuskojęzyczną Kanadyjkę, która opiekuje się do dziś jego spuścizną.
"A tu Pyckal, Baron mnie do ucha: - A huź, huzia! Tyż i Radca z drugiej strony: - Huź, huzia, bierz go, huzia! Powiadam: - Ja nie pies. Szepnął Radca: - Bierz go, bo wstyd, bo to ich Najsławniejszy Pisarz i nie może być, żeby tu z nim Celebrowali gdy Wielki Pisarz Polski Geniusz jest na sali! Ugryź go, g...rzu, geniuszu ugryź, bo jak nie, my ciebie ugryziemy!... Jakoż za mną cała moja czereda stoi... Poznałem, że innej rady nie ma, tylko ja jego ugryźć muszę, bo mnie Swojacy spokoju nie dadzą; a już, jeślibym ja tego Bawołu ugryzł, sam bym Lwem na placu ostał. Ale jak ugryźć, gdy bestia jak z książki marcypani, marcypani, że aż mgliło, i coraz inteligentniej jest inteligentnym, subtelniej subtelnym...
Odezwałem się tedy do sąsiada, a dosyć głośno, żeby to mnie słyszał.
- Nie lubię ja gdy Masło zbyt Maślane, Kluski zbyt Kluskowe, Jagły zbyt Jaglane, a Krupy zbyt Krupne".
[Mediasat Poland, 2004; Kolekcja "Gazety Wyborczej"]