Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Moje zdanie ewoluuje, bo te notatki są też urocze, poetyckie, a nawet chwilami słodkie :). ( ta historia o rzepach!). Przygniotło mnie to przemijanie, bo wtedy miałam pogrzeb. Może nawet kupię tę książkę, co zdarza mi się rzadko. Kupuję tylko klejnoty!
Jeżeli większość książki to pitolenie o przemijaniu i śmierci, to ja podziękuję. Jak widać średniowieczny mnich wart jeden drugiego, czy to wschodni czy zachodni. Życie po tej lekturze wydaje się NUDNE. Mimo paru ciekawych myśli czy np. podejścia do zwierząt ze współczuciem (żeby dzikich nie trzymać w niewoli). Albo taka myśl, że woli człowieka nic nie złamie ( coś w tym guście) i żeby nawet sługom nie kazać robić nic wbrew woli. Tak, są świeże...
Na pewno cenne są porady żeby doceniać przyrodę wokół siebie, np. parki, i poznać swoją okolicę, nie tylko tę osławioną "dzicz". Gratuluję też znajomości wschodnich autorów ( i książek o zen), bo zawsze lubię z tych dziedzin poznać coś nowego. Natomiast męcząca jest ta szczegółowość, nazwy każdego szczyciku, mięśnie CZTEROGŁOWE :) uda, nazwy sprzętu, roślin itd. Zdaje się że autor chciał w ten sposób dokładnie odwzorować rzeczywistość ( to m...
Zimowanie mi się podobało, ale tutaj, wprawdzie już pod koniec książki, wymiękłam. Te podróże są przedstawione dość nudno, jak ktoś zauważył już, za dużo narzekania, a mnie już rozłożyła obserwacja, jacy to autystycy są wspaniali, bo Autorka dostrzega kwiaty przy drodze i chce znać ich nazwy, i drzew, i ptaków. Przykro mi ją rozczarować, ale ja mam tak samo, i wiele osób. Ja tak mam, bo mam umysł BADACZA, i POETKI, a nie dlatego, że jestem autys...
Czytałam parę książek Mindella, i fragmenty były dla mnie inspirujące. Niestety autor na starość postanowił znać się na wszystkim, i tę książkę bardzo ciężko się czyta. Oto Arnold Mindell rozwiązuje wszystkie problemy świata - nowe jego ulubione słowo - "globalne" (zamiast zajmować się pojedynczymi osobami). Tajemnic już nie ma, bo mamy Arnolda Mindella :)! Zamiast inspirujące, jest to nudne i wyjaławiające.
Stek banałów. Odradzam. Lepsze rady znajdzie się na pierwszej lepszej stronie anglojęzycznej, wystarczy dobrze sformułować pytanie w wyszukiwarce. I ten podział na: pracę - dom. Ja naprawdę mam jeszcze inne zainteresowania poza prasowaniem i gotowaniem obiadów. Do tego zdjęcia takie, jakie trzaska się co tydzień, z wyjątkiem wiewiórki :)
Czytam po latach, fragmenty są ciekawe (choć trochę taki miszmasz), ale zdecydowanie panu Kani tłumaczenie się nie udało. Chyba zna się na traktatach tybetańskich, a nie na języku mówionym, a może, jak ktoś gdzieś napisał, tłumaczył na kolanie. Przykłady: słowo "menda" (??), jakim nazwał ludzi wykorzystujących innych, dla mnie zwyczajnie niesmaczne ( mam nadzieję, że to słowo odejdzie do lamusa razem z boomerami). Albo "przygoda wzięła w łeb", te...
Przeczytałam całkiem fajne romansidło Karen Robards "Po tej stronie nieba". Akcja rozgrywa się chyba w XVII wieku czy XVIII, w Ameryce.
Wesołe przygody Robin Hooda, autor chyba Pyle. Nie pamiętam wprawdzie, czy to jest ta wersja, którą lubię, ale chyba tak. Średniowieczna wesołość, chleb z serem czy pieczeń zjadana w gospodzie albo przy pylistej drodze, zielony las... Działa na wyobraźnię.
Polecam też film "Ślicznotka" (ale ten z 2013 r., bo jest też wcześniejszy). Film delikatny, bardzo ładny wizualnie, o dziewczynie mocno związanej z siostrą bliźniaczką. Elementy romansu, filmu obyczajowego, dramatu, ale też komedii, bo tak bywa opisywany.
Przeczytałam "Perswazje" na pewien klub książki i nie poszłam na spotkanie, bo książka za bardzo mi się podobała! Nie chciałam zepsuć wspomnień z lektury dyskusją. Delikatna, przenikliwa, subtelna, a do tego przypominała mi różne momenty z mojego życia - spotkania i spacery z rodziną np. Są tu głębokie uwagi o życiu, charakterach.
Cieszę się, że Ci się podobał! Na mnie też zrobił duże wrażenie.
Ja oglądałam z polecanych przez Filmweb "Dzikie łowy" Taiki Waititi i "Rodzina od zaraz". Oba mówią o rodzinie zastępczej i oba mi się bardzo podobały. W pierwszym jest też wątek literacki:) Obejrzałam też już wiekową komedię "Bogowie muszą być szaleni". Staroświecka, ale piękne krajobrazy Afryki i ciepły klimat.
Dopiszę komentarz do swojego tekstu, bo przykro mi, że użyłam z rozpędu za ostrego słowa na początku, za co przepraszam i Panią Olgę (choć pewnie tego nie przeczyta) i czytających mój post. Nawet prosiłam admina o usunięcie tekstu, żeby go poprawić, ale nic to nie dało! Był Poniedziałek Wielkanocny i niestety zamknięcie w domu bardzo doskwierało, napisałam w rozjątrzeniu, a dopiero potem ochłonęłam... Może też wymagam od Olgi Tokarczuk więcej niż...
Rzeczywiście nie :) właśnie tak sobie dziś myślę, że zdumiewa mnie, jakie książki dostają nagrody. I dlaczego jeżeli ktoś pisze o nieszczęściach i różnych żałośliwych przypadkach, to wszyscy nad tym cmokają? Nie rozumiem tego.
I autor i postać to jakiś lamus. Opisywać co się działo z jego "siusiakiem"? Żałosne. Miałam te wypociny przejrzeć na jakąś dyskusję, ale nie, dziękuję bardzo. Żeby chociaż poczucie humoru, jak te głupie komedie z Sethem Rogenem, ale nie, na poważnie. Niestrawne.
Ale trudno wyczarować magię bez zachwytu.
Zastanawia mnie, czemu za biografię Marii Kownackiej zabrała się autorka, która przyznała w wywiadzie, że nie cierpiała Plastusia i bała się go. Skoro nie rozumie i nie lubi postaci Kownackiej, małe są też szanse, że zrozumie pisarkę. Chyba że chodzi o odreagowanie się, ale to mało chlubny cel. Susan Sontag nigdy nie pisała o tekstach, które jej się nie podobały, i to dobry wzór. Do tego co może młoda kobieta powiedzieć o pisarce, która przeżyła ...
Ten cały Varga nie jest, choć by chciał i się podszywa, jednym z TYCH urwisów od Nizurskiego, i tyle. Absolutnie nie. A gorącym językiem można i zaleca się pisać. Bronisz Vargi, a to on używa żenującego, sztucznego i wulgarnego języka, żeby udawać twardziela, a mi parę zwykłych, lekko ostrych słówek zarzucasz! Coś tu nie gra.
PS. Artykuł Bieńczyka o tej biografii to oczywiście puste wodolejstwo, ale po co ja to dodaję, przecież to oczywiste:). Całuski :)
Kolejny przyczynek do tematu.Bieńczyk w natarciu. W artykule "Edmund Maksymalny" w Tygodniku Powszechnym, poświęconym biografii Vargi, pisze o Niziurskim: "Pozostaje on pisarzem istotnym dla parunastu roczników FACETÓW już starszych". Dla facetów tylko? Co za seksistowskie nadymanie się, patrz dalej: Bieńczyk liczy, że w trumnie czeka na niego i jego kółko: " ze świeczkami w dłoniach Karol May, Alfred Szklarski". No, niedoczekanie wasze, narcysty...
Bardzo nie lubię, jak do książek, które lubiłam w dzieciństwie, przyczepiają się współczesne, pożal się Boże, sławy, jak Bieńczyk do Winnetou czy jakiś Varga do Niziurskiego. O tych autorzynach się zapomni, a prawdziwe sławy, legendy, pozostaną. Ci pismacy chcą sobie dodać blasku, ujechać trochę na sławie prawdziwych legend. Nie poczuwam się z nimi do żadnej wspólnoty. Wara od moich ulubionych książek!
Próbowałam, ale jakieś to dla mnie przebrzmiałe... bezkrwiste... O ile pamiętam,Wirginia Woolf zaleca, by pisarze poznawali życie, nie tylko spędzali czas w bibliotekach, a jej eseje właśnie dla mnie pachną stęchlizną biblioteczną. Lubię jednak esej "O chorowaniu", który już wcześniej znałam. To prawda, że w chorobie dobrze się czyta Szekspira, bo wtedy jest w nas odwaga do zmierzenia się z Wielkością:). Potwierdzam: pamiętam, jak przyjemnie m...
Kobieca powieść, nieco w duchu poprawności politycznej. Miło czytać, jak kobiety wzajemnie się wspierają, niezależnie od wieku. Tam nikt nikomu nie wytyka, że jest "za stary" albo "za młody". Zmęczyła mnie natomiast pewna cecha tych bohaterek, cecha, dodajmy, uważana za bardzo kobiecą. Są one PRAKTYCZNE aż do bólu. Nie ma tu miejsca na poezję i oddech. Rozumiem, że życie składa się z praktycznych rzeczy, ale z własnego doświadczenia wiem, że jest...
Pani terapeutka Borysenko miała gorszy czas, pisząc tę książkę. Znałam ją z rozsądnej "Księgi życia kobiety", a tutaj natknęłam się na ezoteryzmy, reinkarnacje itp., i podobne, nie bójmy się tego słowa, głupoty. Stanowczo odradzam. Czasem w tym miszmaszu można znaleźć mądrą myśl, ale to nie czyni tej książki wartą uwagi.
Cieszę się, że tak myślisz, bo dziwiłam się sama sobie, czy jestem jakimś wyjątkiem, skoro ci krytycy tak książkę chwalą. Co oni w niej widzą? Nie rozumiem i nie chcę rozumieć.:)
Przecież jest to bardzo dobra książka i anarchistyczna (hurra!)
Książka ciekawa, kobiece czytadło o naiwnej prowincjuszce w wielkim mieście, nieco sprowadzanej na złą drogę. Są niesmaczne lekko momenty - po co te opisy seksu? i męczą też te relacje o upadku rozbalangowanej Mariki, a częściowo też Sary... trochę mi to przypominało chwilami artykuły z pisemek dla pań, w stylu "wzięte z życia". Książka w sumie jest moralizująca, pokazuje, przed czym należy się strzec... może trochę zbyt nachalnie, myślałam, że b...
To, co opisałaś, dobrze świadczy i o książce, i o Twoim mężu, który ma wyobraźnię:)
Początek zapowiadał się ciekawie, reszta po prostu niezwykle nudna. Przestałam czytać, drugiego tomu już nie pożyczę. Zawsze uważałam, że rozwlekły, drobiazgowy styl przynależy osobom ok. 60-70-ego roku życia, jak to obserwuję u rodziny i znajomych. Myślałam, że koleś rocznik '68 zaprezentuje coś innego. Niestety, babcine bajania, rodem chyba z XIX-wiecznych powieści, mają się nadal świetnie. Szkoda.
Jak dla mnie, ta książka to wytwarzanie pustki. Przykrej pustki. Długo musiałam się otrząsać z niemiłego nastroju po jej czytaniu. Lekarstwa? Np. buddyjskie "niech będzie życie jakie jest, śmierci też nie chcę innej". Natomiast Bieńczyk wielbi ucieczkę. Albo ten kawałek o jabłku Olgi, którego smaku ona nigdy już nie zapomni, i wszystko przy tym zblednie - jakież to tanie, jakież, w złym sensie, "literackie"! Jakby to, co dobre, kryło się tylko ...
Nie rozumiem jednego: skąd u pisarzy takie upodobanie do epatowania okrucieństwem? U Akunina też to jest, i dlatego nie chce mi się go czytać, choć kilka książek połknęłam. Jakby chcieli pokazać: zobaczcie, co ja nie wymyślę lub nie wynajdę. Nie podoba mi się to, wcale.
"Rtęć" Amélie Nothomb. Młoda, piękna kobieta, starszy mężczyzna. Gabriel Garcia Marquez, "Rzecz o mych smutnych dziwkach". Starszy mężczyzna, młoda dziewczyna.
Zapomniałam dodać: to oczywiście geniusz, bo dla niego nie było żadnych przeszkód. Wizja - to wizja. Nie wydziwiał, robił, co zobaczył, co wyprorokował.
Rimbaud nie zawracał z żadnej ścieżki bluźnierstwa. Napisał manifest, taki biznes-plan,:) wyraźnie określił, co chce robić: pojedzie do Afryki, wróci okaleczony. "Będę zbawiony". Pojechał, spełnił. Został zbawiony. Prawdziwy facet, który żył własnym życiem. Niezwykły i zwykły jednocześnie. Zupełnie normalny człowiek, w prawdziwym sensie słowa "normalność".
Dziękuję!
Zajrzałam do tej książki w Czułym Barbarzyńcy i... natrafiłam na dysertację o "Winnetou", z odniesieniami krytyczno-literacko-filozoficznymi. Pomyślałam sobie: kogo to obchodzi? ach, to dobre samopoczucie twórców, którym się wydaje, że świat potrzebuje ich wyznań o dzieciństwie, piłce nożnej, tzw. pokoleniowych przeżyciach. żeby chociaż to opisać ciekawie jak Pilch, ale Bieńczyk to nudziarz. Przysięgam, że gdybym nie czytała "Winnetou", nigdy nie...
Lubiłam Topora, ale dla mnie humor Kereta jest zbyt czarny, mimo że niektóre opowiadania podobały mi się. Dziwna sprawa - odrzucała mnie groźna groteska, a jednak przeczytałam wszystkie. Moźe na tym polega mistrzostwo Kereta. Jednak po kolejną jego książkę już nie sięgnę.
Mnie zaś książka wydała się przyjemna, lekka, bez pretensji. Rzadko czytam powieść w całości, musi mnie naprawdę wciągnąć, a tu przerzuciłam tylko ostatnie rozdziały:)). Owszem, za mało "Japonii w Japonii", pokazania inności tej kultury. Opisy relacji miłosnej jednak mi się podobały, bo są dyskretne. A bliskość drugiej osoby chyba zawsze zaskakuje, jakby przeżywało się ją po raz pierwszy! Przyczepiłabym się za to do makabrycznego zajęcia młodej s...
Byłam na spotkaniu z autorką. Zadałam jej pytanie o te szczepienia:). Podobno nie ma szczepionki na malarię - tak się wytłumaczyła. Mówiła też, że niczego ze swojego życia nie żałuje, że poszła za sercem i to był dobry wybór, oraz że w plemieniu byłego męża traktują ją z szacunkiem, gdy tam przyjeżdża, modlą się za nią, itp. (dodam, że książki nie czytałam, oglądałam za to film).
Dodam jeszcze, że po kilku latach od przeczytania powieści pamiętam ją i dość często wspominam, a to już coś znaczy. Trudno się czytało, ale pomysł, nastrój pozostały. Starożytna Grecja całkiem inna niż u historyków, nawet religii... bogowie, których się widuje, ale się ich nie zna... Latro zapomina przeszłość, w każdym dniu żyje na nowo, musi "odpominać" przyjaciół, fakty... pozostaje mu tylko to, co zanotował, zapisał. Przedzieranie się przez k...
Właśnie tę "regułę horroru klasy B" nazywam logiką - logiką pewnego gatunku czy opowieści. Ale potwierdzam, to jest tak słabe, że nie doczytałam do końca.
Ja mam takie wrażenie po lekturze, jakby autorka gotowała się do dalszego ciągu - wiele wątków jest otwartych. Czytało się przyjemnie, szczególnie drugą połowę, kiedy okazało się, że sekutnice z miasteczka jednak nie mają środków, by wyrządzić siostrom krzywdę. Lubię taką literaturę kobiecą, skupioną na smakach, zapachach, uczuciach. nie przeszkadza mi też, gdy wątki nie pozostają zamknięte, pozwalają na domysły.
Jak dla mnie, dobra lektura na poprawę nastroju... mimo wątku kryminalnego. Taki moskiewski "Seks w wielkim mieście", tylko bardziej zakorzeniony w niełatwych realiach, mniej lekki. Przeczytałam, mimo początkowych oporów, jednym tchem i wyszłam z domu bardzo zadowolona. :) Także za przyczyną zacytowanego na końcu wiersza Gumiłowa: "Jak konkwistador w szmelcowanej zbroi,/kiedy się w drogę radosną wybierze,/idę - to otchłań się z nagła rozewrze,/to...
Przejrzałam, nie przeczytam raczej... bo wymądrzanie pani Czerni o dzieciach... jak to Nowosielski może inne by obrazy malował, gdyby był SPEŁNIONY... Co oni wszyscy z tym SPEŁNIENIEM? Byłby MOŻE spełniony jako ojciec, ale przecież niekoniecznie jako malarz!! Poza tym spełnienie dla każdego oznacza CO INNEGO.
Takie czarne wiersze zen... albo czarne haiku. Litery, litery, wiersze, a pod spodem czarno, światła miasta i płynie... Jack Daniels?
Książka o wiele słabsza od "Karuzeli z herosami", a może te panie są mniej interesującymi rozmówczyniami? Może Tomasz Raczek nie umie im zadawać pytań? Może ciekawią mnie mniej niż "herosi"? Więcej tu banałów, schemat życia tych gwiazd wydaje się też bardziej powtarzalny.
Dość ciekawa książka, portrety znanych mężczyzn, przy czym nie tzw. celebrytów, lecz ludzi, którzy naprawdę czegoś dokonali, choć gwiazdy kina też są. Interesujące, rożne spojrzenia na świat, życie. Tomasz Raczek zachowuje bardzo chłodny ton, to może lekki minus?, pytania rzeczowe - jestem przyzwyczajona do wywiadów przeprowadzanych przez kobiety, są inne.
Wbrew notce z okładki, nie zauważyłam w tej historii pustki... zbyt wiele tu humoru, i jednak przyjaźni, i tęsknoty za mężem i synkiem, i w końcu jednak okazuje się, że członkowie tej rodziny, w której "każdy żyje sam dla siebie", potrzebują się nawzajem... a samotność (o której wspomina się też w notce na okładce) też nie okazuje się aż tak dotkliwa... i jest z niej wyjście.
Doskonale się czyta, krwiste, trafne uwagi o Europie, tylko skąd takie ZAKOŃCZENIE? Takie rozwiązanie czy marzenie przekreśla postać dorosłego, łakomego życia narratora-pisarza... chyba że tzw. twardzi faceci rzeczywiście w głębi serca marzą o bezpiecznym powrocie do dzieciństwa...
A mnie bohater książki i jego perypetie pozostawiły obojętną... a wręcz niechętną, i ta niechęć do bohatera wcale nie przeszła wraz z czytaniem.
Czasem od książki może odstraszyć jedno zdanie. Oto ono: "I mogę mu pokazać jego życie za 10, 20, 30 i więcej lat, jego życie bez tego celu....poprowadzę go (trener NLP klienta) w tę wersję jego przyszłości, bez tego celu. Prowadzić go coraz dalej w tę koszmarną przyszłość. Tak daleko, aż smród tego (przepraszam) g... ( w książce całe słowo) będzie nie do zniesienia. Aż nie będzie mógł w nim, w nim wytrzymać. I w końcu znajdzie motywację..." Ja...
Zgoda, Janey jest pusta, nie potrafi kochać, zresztą jest opisywana dość bezlitośnie, jak i cały jej świat i jego bezsens - pod koniec wydawało się, że klapa bohaterki jest zupełna. I mimo to happy end... To dziwne, ale kiedy odłożyłam książkę (przyznam, że końcówkę czytałam po łebkach, tylko sam finał dokładniej) poczułam ochotę na głupotę :). Zanurzyć się w morzu głupoty... jak Janey:). Potem zastanowiłam się, co przez to rozumiem. Głupota? inn...
Owszem, sporo informacji, i niektóre ciekawe, zabawne, ale ja wolę Kraków bez tła literackiego, z jakim zapoznaje Autorka. Kraków w oczach pisarzy nie wygląda zbyt ciekawie (z wyjątkami,np. Alfred Döblin), a i oni sami nie wydają się interesujący - sądząc z tych fragmentów książek. Lektura męcząca, wizja miasta staje się "poszatkowana", bez jakiejś całościowej wizji. Cieszę się tylko, że poznałam dwa wiersze - Polkowskiego o Leninie, więźniu guła...
Ja uważam, że jest w porządku; zakończenie nie jest otwarte, bo jednak wiadomo, że NIE SKOCZĄ, a chyba o to chodzi? Pod koniec książki podsumowujące myśli pojawiły się w wyznaniach JJ-a - że ci, którzy chcą skończyć ze sobą, tak naprawdę kochają życie, tylko im się ono pop...oliło, że nawet jeśli nie zostanie gwiazdą rocka, a na pewno nie zostanie, to ma prawo przeżyć te następne 70 lat - czyli że życie nie musi być okupione wielkimi sukcesami. M...
Jakie bezpruderyjne opisy seksu? :) Tam prawie nie ma opisów seksu! I nie ma tam wcale żadnej specjalnie oryginalnej filozofii. A jednak lubię Erikę Jong. Może dlatego, że tak otwarcie pisze o swojej żydowskości, że pokazuje bohaterkę, która potrafi zakochać się w facecie, który się nie myje:), która na początku kariery pisarskiej nie potrafiła nawet napisać listów do wydawców i schodziło jej na tym dwa lata... Może dlatego, że opisuje grono psyc...
W czytaniu książek nie wiadomo co zrobić z faktem, że czasem coś podoba się bardziej po pewnym czasie...:) Nie dałabym rady przeczytać "Chłopaków Anansiego" jeszcze raz, ale cieszę się jednak, że tę książkę poznałam. I Neila Gaimana! On mnie czasem męczy, nudzi, dziwi swoją niby-kiczowatą wyobraźnią, ale jednak go lubię. Sama nie wiem, za co:). Za romantyzm? Nastrój taniej grozy? I zaangażowanie, przekonanie, do tego co robi? Za to, że wydaje się...
Tak, cieszę się, że to od tej książki zaczęłam czytanie Pratchetta!
Przeczytałam kiedyś kilka zdań z tej książki i od razu ożyłam! Energia, moc. Fallaci pisze o Ameryce, swoim "mężu i kochanku", o torturowanych żołnierzach w Afganistanie, z obciętymi rękami, nogami, o naszej kulturze, do której Kościół wniósł ucisk, ale i to, co dobre, o Grecji, Rzymie. Pisze o muzyce, której zabrania islam. O wolności, którą cieszymy się w naszej kulturze. Ta "chrześcijańska ateistka" sprawiła, że szłam ulicą i z przyjemnością p...
Czyżbym wyrosła już z tradycyjnej fantasy? Po prologu książki już wiedziałam, że to nie dla mnie. Ktoś tam wymordował całą swoją rodzinę w szale, choć jest po stronie Dobra - tak? Podjudzony przez Złego? Dobrze zrozumiałam (bo potem już przeglądałam). Nie wzbudziło to ani mojej sympatii, ani mną nie wstrząsnęło. Potem już tylko wędrówki młodych bohaterów, monotonne krainy... jedyne co zapamiętałam, to Drogę Liścia (sfrunąć z wiatrem, poddawać się...
Jedyny plus tej książki to dobre zakończenie. Po tak kolczastej lekturze zaskoczenie, zwłaszcza dla mnie, kolekcjonerki ciekawych, udanych zakończeń. Wręcz nie pasuje do całości! Uwaga, bo cytuję je: [/"Nie przyjechała powiedzieć mu - odchodzę albo będziemy razem. Chciała powiedzieć, że jest szczęśliwa, nigdy wcześniej nie była w takim stanie. Ani wesoła, ani smutna, po prostu szczęśliwa. na świecie odczytywano listę obecności i ona tam była, ...
Tak! Ten język pasuje do jakiegoś socjologiczno-psychologicznego opisu czy tam dyskursu, a nie do powieści! I do tego te jakieś makabryczne porównania, że poród to wydostawanie się życia ze szkieletu, albo z groszkiem wyrosłym w uchu pacjenta, chłopczyka, który to groszek bohaterka ZOSTAWIA SOBIE NA PAMIĄTKĘ SIŁY ŻYCIA!!!!! Boże! Po tych idiotyzmach cały czas siedziałam w trakcie lektury jak na szpilkach, że znowu się natknę na coś takiego. To ta...
Nie dałam rady skończyć książki... odbierałam ją jako drętwą, nie wciągała mnie. Staranna logika widoczna w każdym zdaniu, szczegółowość, odstraszały mnie... Szkoda, bo "Żołnierz Arete" swoją nudą mnie przyciągał, ale w tym wypadku nie dałam rady.
A ja zapamiętałam "fiołkowe oczy" - jako ciągle powtarzaną charakterystykę Ariany. I tyle. No dobrze, była krucha na pozór, ale kryła w sobie siłę... (czasem wydaje mi się, że takie ogólne opisy mają pomóc w wejściu czytelniczki w skórę postaci, jak aktorce w rolę! A że mało konkretów, to tym łatwiej!) Przeszkadzało mi też, że autorka tak szybko przeskakuje od pokolenia do pokolenia... Ariana w Stanach wydawała mi się taka samotna, nie wierzyłam...
Zdało mi się,że słyszałem Głos wołający:„Nie zaśniesz już więcej!” Makbet zabija sen,niewinny sen, Który zwikłane węzły trosk rozplata, Grzebie codzienne nędze;sen,tę kąpiel Znużonej pracy,cierpiących serc balsam. Odżywiciela natury,głównego Posiłkodawcę na uczcie żywota. W. Szekspir, "Makbet", przeł. J. Paszkowski
Robert Bly, "Sen o popołudniu z nieznajomą kobietą" Przed samym świtem obudziłem się i wyszedłem na próg. Kogut obwieścił, że jest sierpem księżyca. Wiatrak jak chwiejna drabina prowadził do szarych chmur. Z sąsiedniej zagrody dobiegał warkot sieczkarni. Nad wyziębionymi nocą chrapami szkap unosiła się para. Parę minut temu śniło mi się, że zatrzymaliśmy wóz, ażeby wypić kawę. Siedzieliśmy przy kominku, starając się nie stłuc kr...
Chyba tak, dzięki!
Jurij Andruchowycz świetnie pisze, Oksana Zabużko jest, choć jej nie czytałam, podobnie jak "Ahatanhel" Natalki Śniadanko, gdzie powieściowe miasto wzoruje się na Lwowie... A z polskich o Lwowie to np. romansowa trylogia lwowska Marii Nurowskiej - "Imię twoje", "Powrót do Lwowa", "Dwie miłości"... Jest też historyczna powieść "Oksana" Włodzimierza Odojewskiego. A z poezji oczywiście "Jechać do Lwowa" Zagajewskiego...
Dodam jeszcze, że to jest dość nowe, sprzed paru lat co najwyżej.
No dobrze, kawa, i co, może jeszcze węgorze na przekąskę? :) Skoro lektura nie sprawiła mi przyjemności, na pewno nie sprawiłby jej też kontakt z autorem. To sprawa klimatu, zainteresowań, naturalizmu, który jest obecny w powieści, a który mi zupełnie nie odpowiada. Mniej liczy się dla mnie w tym wypadku historia osobista Grassa.
Elfy nie są piekielnie inteligentne, ani mądre, tylko umieją czytać w myślach i rzucać czary i iluzje! Oraz wywoływać w ludziach wstyd, i poczucie, że są gorsi, słabsi, i nic nie warci, gorzej niż zwierzę, gorzej niż nic. I są okrutne... naprawdę bałam się przy czytaniu tej książki :), kiedy miały przejść do Lancre... całe szczęście, że dało się z nimi w miarę łatwo poradzić! :)
Sprawnie napisana książka, odważnie i szybko docierające do sedna charakterystyki sytuacji, postaci. W drugiej połowie znużyła mnie jednak ilość nieszczęść i niepowodzeń dotykających bohaterki.
Kolejna nieudana powieść o malarce, jaką przeczytałam. Ciekawy jest tylko początek i lata młodzieńcze bohaterki, potem zaczyna się odrobiony w pocie czoła opis kolejnych lat, z galerią historycznych postaci, jednakowo bezbarwnych. Równie bezbarwne wydaje się malarstwo, nie wiadomo, co Lisinkę w nim tak pociąga; podobnie rzecz ma się z miłością i małżeństwem; mąż bohaterki wydaje się tak nieatrakcyjny, trudny, wydany na pastwę emocjonalnych wstrzą...
Romasidło, ale ma to coś... szczególnie w osobie głównej bohaterki, opisach Kornwalii, morza, "pięknej biedy"... Kochanek to "dziecię piekieł", co autorka ciągle powtarza, "diaboliczny", "upadły anioł"... ale ocala go pasja do maszyn parowych i rudowłosej Jesselyn. To, co mi zostało po tej lekturze, to wspomnienie morza, fal, zapach ryb, ciągle ponawiane opisy rudych włosów Jessy - jak ostatnie rude liście jesienne, jak cynamon, jak glina... a t...
Mnie też ta książka mniej się podobała od "Fryzjera...", bohater jest bardziej odpychający, i mimo zabawnego stylu... w tej historii brak życia, przypomina mi nie tyle grzebanie w odpadkach, co w jakichś spopielałych literackich pomysłach, koniec nie dość że przygnębiający, to wydaje mi się sztuczny, "zrobiony" tak po to, by było ku nauce, jak to straszne społeczeństwo działa... To "dziełko" wywołuje u mnie jedynie znużenie.
Chociaż "Złodziej czasu" dla mnie też był zbyt abstrakcyjny, to z kolei "Potworny regiment" zbyt... przyziemny, przez to, że to książka o wojnie. Nie lubię tej tematyki, nawet u Pratchetta, dla mnie książka była za ciężka i w sumie smutna (Łazer w końcu skończyła pomagając chyba generałom, i była szczęśliwa, że nie była bita... wbrew temu, jak walczyły "małe chłopaczki", żal mi ich było, a to nie sprzyja śmiechowi.) Potem przeczytałam "Równoumagi...
O ile pamiętam, rękawiczki bez palców :)
Sięgnęłam po to ostatnio, i znów, jak ostatnio często, nie podoba mi się AGRESYWNOŚĆ argumentacji książki z założenia mającej wnosić spokój i zadowolenie. Odłożyłam tekst zmęczona przekonywaniami autora, jak to źle nas urobiono i wychowano. To ja już wolę sięgnąć po sam wiersz jakiegoś taoisty, a nie wyszukiwać cytaty z Chińczyków w tym polemicznym tekście. Te cytaty to jedyne oazy spokoju w ogniu polemicznej werwy autora.
Przeglądałam w księgarni, i zastanawiałam się, czy nie kupić ze względu na poglądy jakiegoś Zachodniego Starca, aż tu trafiłam na dialog o kobietach - mężczyzna pyta kobiety, czy po seksie zawsze czuje ona, że należała do kochanka, czy może być inaczej, a kobieta odpowiada "Zawsze". No sorry, chyba należymy do jakiegoś innego gatunku, zresztą w ogóle poglądy tamtej epoki na kobiety są katastrofalne, chętnie czytałam Bierdiajewa "Sens twórczości",...
Mimo wszelkich m. in. wspomnianych w recenzji zalet, znużona jestem duchem polemicznym Chestertona. On nie opisuje, on przekonuje - do katolicyzmu, do św. Franciszka, do Średniowiecza, a ja wolę czysty opis, przez który sama mogę ukształtować swoje sympatie. Męczy mnie też powtarzająca się krytyka współczesności u Chestertona, np. wiedzy czerpanej z gazet, i przez to zawsze niecałkowitej. Owszem, rozumiem go, ale wolę podejście pozytywne - co jes...
Cenię sobie "Złodzieja czasu" za to, że pokazuje co się dzieje z wcielonymi Ideami... ale jak dla mnie poziom abstrakcji już za wysoki, aż dech zapiera. Wolę jednak, jak coś trochę ściąga na ziemię (czy na Dysk), jak w cyklu o Straży Miejskiej. Tu Audytorów na ziemię czy do ciała ściąga smak, ale jak dla mnie to jeszcze za małou...
Mnie też się mniej podobała niż "dorosłe" części cyklu, mniej tutaj humoru i tego zawadiacko- inteligentnego podejścia do świata, i co najważniejsze, mniej dystansu wobec bohaterki - Pratchett oszczędza Akwilę przed (własną) kpiną, co spotykało zawsze wszystkie postaci, i może dlatego tym bardziej je się lubiło. Brakuje mi tego tutaj i dlatego w świecie tej książki było mi niewygodnie!
Ja szybko zapominam treść książek, ale pamiętam o "Widnokręgu", gdy mi się czasem nic robić nie chce, nawet najprostszych czynności... :) Myśliwski akceptuje także i to. Normalka... :)
Nie czytałam wszystkich Pratchettów, ale też na razie na czoło wysuwają się wiedźmy i strażnicy... a "Na glinianych nogach" jest wg mnie świetne, jedna z najlepszych do tej pory, jakie czytałam, oprócz "Carpe jugulum". Śmiałam się i wzruszałam, i zastanawiałam, czego więcej trzeba?
Mnie też bardziej podobał się film niż książka, może z wyjątkiem tego, że w książce wiedźmy się nie zabija... bo jak przecież wiadomo, ich zabić nie można:). Natomiast proza Gaimana jest dla mnie trochę dziwna, miesza poetyckość z nieustannym sikaniem wszystkich bohaterów, gdzie się da; baśniowe postacie z opisem seksu... nie za bardzo rozumiem, dla kogo to pisane; i do tego jest w tej książce pewna gorycz (samotna gwiazda pod koniec), jakby szcz...
Ja nawet tej książki nie doczytałam do końca, przerzuciłam tylko kartki, bo rzeczywiście wprowadzała mnie w nastrój rozdrażnienia. Jak można tak pisać? Jakieś utopijne krainy, resztki rewolucyjnych snów, które mnie osobiście przyprawiają tylko o ziewanie.
Ja tylko nie mogę wybaczyć Pratchettowi tych trzech aktorów-wiedźm zamkniętych w lochu... Byłabym w stanie napisać parodię parodii, byle ich uwolnić! :)
Nie, nie zniechęcam się! Przeczytam chętnie inne jego książki, a tym bardziej, jeśli polecasz!
Śmieszna jest ta książka :) rzeczywiście trudno się czyta i nudno, chwilami się naprawdę męczyłam, ale brnęłam. I co? Skończyłam, dalej nic nie wiadomo, ale znalazłam parę skarbów, np. Pałac Pamięci. Latro wydaje się pozbawiony uczuć, książka też jest taka, pewnie dlatego tak męczy. Podobało mi się jednak, że Latro pisze językiem, którego nikt poza nim nie rozumie... jego język widać w tekście, a mówi helleńskim, czyli językiem wyuczonym. To są n...
Właśnie zapomniałam dodać o tej sprzeczności... że Tolkien wahał się między towarzyskością a ponurymi nastrojami, które zwykle przelewał na papier dziennika... Czyli znów pod równowagą się kotłowało...
DZIĘKI za zachętę!
Było to bezkrwiste, jak budyń; niebo: świadkowie Jehowy plus lekki haj,poza tym nie podobała mi się ta "sympatyczność" tej starszej pani i te jej niby zaskakujące pytania na temat stworzeń, zwierzątek, etc... na milę się wyczuwało kreację literacką takiej "otwartej umysłem, zaciekawionej światem" postaci, wybaczcie, ale pytanie "co było pierwsze jajko czy kura" jako dowód umysłu "ostrego jak brzytwa"?? ?:))...
Książka słaba, i dość smętna. Problemy pięćdziesięciolatek, i właściwie żadnego rozwiązania. Zdrady, dziwne zachowania, zagrożenie dla dziecka w postaci pedofila i to homoseksualnego (ten wątek akurat przypominał mi gazetki typu "Z życia wzięte", zresztą całość też jest nieco taka - zobaczcie, zobaczcie, co się może stać z ustabilizowaną parą klasy średniej). Dość nudne. Postaci w ogóle nie wyodrębnione, każda podobna. Zero emocji. Po p...
:)) Ta książka rzeczywiście jest monotonna, ostatnie strony to już przerzucałam, ale ma coś wciągającego... czasem przyjemnie jest się ponudzić... to jak opowieść sklerotycznej babci, czy raczej dziadka...:)) Mi się akurat podobały te wizje bogów i zmienione nazwy, trzeba wnioskować, kim jest który bóg... Ale tła, otoczenia rzeczywiście nie ma, chociaż ma to niby swoje uzasadnienie, bo przecież tę książkę pisze zwykły żołnierz... gdzie by on tam ...
Dzięki... ale może miałaś inny zbiorek tych autorów? Bo ja nie pamiętam legendy o wampirze i tej kobiecie, chociaż nie czytałam ostatnio wszystkich... Taka ciemnozielona książka z mnichem w kapturze na okładce, i z gałązką oliwną?
Bardzo śmieszne! Mimo, że nie pasjonuję się motoryzacją, śmiałam się w głos. Trochę zamieszania wprowadzają odniesienia do różnych osób popularnych w Anglii, no i - dla mnie - szczegóły samochodowe, ale i tak warto! To ten typ humoru, który lubię - ironia, przesada, i mimo wszystko sympatia do ludzi, a do tego szeroki wachlarz doświadczeń i porównań!!
Bohun trafił w sedno z tym narcyzmem, bo mi też od razu przyszedł na myśl Łysiak przy lekturze Cejrowskiego. Fajnie, ładnie, ciekawie... ale... na pierwszym miejscu JA!!! Może po to się jeździ w dzikie miejsca, bo dla Indianek jest się wtedy number one?:)) I śnią o nas, noc w noc?? :)) (Cejrowski kojarzy mi się z chłopakiem, który w szkole nie miał powodzenia, potem odkrył pasję albo cechę, która mu to zwraca z nawiązką, no i lecimy na całego!!) ...
Znałam książkę z dawnych czasów, a ostatnio udało mi się ją kupić na targu. Przypomniałaś mi, że był ktoś taki jak Żabiński! Pamiętam... Droeschera bardzo lubiłam dawniej, tylko Lorenza chyba nie czytałam. Ta książka o której piszę może przez tą anonimowość zwierzęcych bohaterów jest dość smutna... ( i nie tylko zwierzęcych, bo gajowy to gajowy i tyle, bez imienia...). Niedźwiadka z Tatr też mi żal.
Pożyczyłam książkę, przeczytałam parę stron, przejrzałam i... oddałam. Nie chcę się karmić studiami nad samotnością, beznadziejnością i utratą marzeń. Może to być przenikliwe, utalentowane, trudno - rezygnuję!!!
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)