Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Wróciłam właśnie dzisiaj z biblioteki z "Paryżem" pod pachą. Jak przeczytam, to się ustosunkuję, w sensie takim, czy rzeczywiście najlepsza to spośród książek Vila-Matasa, czy też jednak "Eksploratorzy" pozostaną w moim rankingu numerem jeden. Tak czy inaczej coś czuję, że "Bartleby" straci miejsce na podium. Borges i Sebald, hmm...no tak, zważywszy skłonność do mistyfikacji i "zacierania granic". Jednak chyba bardziej Borges. Opowieść Sebalda t...
Aj, jestem nad morzem i mam ze sobą bardzo skomplikowane urządzenie zwane ipadem, w którym to urządzeniu polskie znaki raz wskakuja a raz nie, nie będę wiec się rozpisywać i zasmiecac Biblionetki niechlujna pisanina. Na razie powiem krótko: czytać Vila-Matasa warto, zwłaszcza opowiadania. Po powrocie spróbuje wypowiedzieć się nieco obszerniej ;-)
No właśnie, miałam z Vila-Matasem podobny problem. Jego pomysły są genialne. Tak więc najpierw zachwyt, zwłaszcza że gładka fraza i ironiczny ton przyjemność potęgują, a potem taka niepokojąca myśl, że niewiele się za tym pomysłem kryje. Ja w ogóle lubię "mistyfikatorów", zwłaszcza hiszpańskojęzycznych, chociaż ostatnio przeczytałam "Grobowiec dla Borysa Dawidowicza" i też mi się podobało, co akurat nie za bardzo ma się do Vila-Matasa, tak się ty...
Czyli po "Szwaczkę" do biblioteki, nie do księgarni. Rozumiem, że to raczej wakacyjna lektura. Na moje wyczucie caatinga i sertao może oznaczać to samo, jedno odnosi się do formacji roślinnej, drugie do terytorium. Z tego co wyczytałam jakaś różnica miedzy jaguncos i cangaceiros jest: jaguncos są bardziej najemnikami, cangaceiros - społecznymi wyrzutkami, bandytami. Przy czym termin jagoncos rozciąga się też na obie grupy jako na ludzi zbrojnych ...
Mówisz, żeby się nie poddawać? No, dobra, dam Alberto szansę (kolejną). A fantastykę czytuję, nawet chętnie, na ogół fazami. Przy okazji, dzisiaj byłam w księgarni i rzuciła mi się w oczy książka pewnej młodej brazylijskiej pisarki, Pontes Peebles Frances de. Szwaczka to jej debiut. Na okładce wypisali, że ją chwali Allende i Marquez (jak ja to lubię; jeśli chodzi o mnie, wydawca osiąga tym sposobem efekt odwrotny do zamierzonego, czyli że się o...
Spieszę donieść, że ten nowy Alberto (Teatr hrabiego Erosa) jednak bardzo średni się okazał. Jakoś się zniechęciłam. Miałam w planach Niech Bóg sprawi, żeby istniał Bóg, ale chyba odpuszczę.
Chodziło mi o to, że są tacy jak Posadas Carmen de, która urodziła się w Urugwaju, ale jako nastolatka wyjechała do Europy. Pisze po hiszpańsku. Co pisze nie wiem, jej "Małe niegodziwości" wyszły w serii Salsa, więc je mam na półce, nie czytałam. A wśród wynotowanych i nieprzeczytanych znalazłam dwóch Argentyńczyków, bez znaczka priorytet, czyli że nie spodziewam się rewelacji: Santis Pablo de (1963) Martinez Guillermo (1962) Może czyta...
Hmm, człowiek na kilka dni znika z sieci, a tu takie ciekawe rzeczy się wypisują. Skoro wszyscy tak zachwalają "Gwiazdę daleką", to zrobię wyłom w starannie przygotowanych planach i przeczytam ją ponadprogramowo, po co ma zbierać kurz na półce. Oczywiście jak skończę to, co czytam teraz, a czytam ni mniej ni więcej tylko Teatr hrabiego Erosa. Po Eliseo Alberto sięgnęłam ponownie przez tę czytatkę, wcześniejsze doświadczenie czytelnicze pt. "W pon...
Bardzo przydatna czytatka :) Jako człowiek tonący w stertach karteczek z wynotowanymi nazwiskami i tytułami, które to karteczki i tak ostatecznie lądują w koszu podczas akcji sprzątanie, z radością witam takie porządkujące teksty. Na mojej półce czekają w kolejce "Kamczatka" i "Ogrody Kensington", w planach na kwiecień. Na "Dzikich detektywach" poległam :( Przeczytałam 140 stron, czyli pierwszą część, i uznałam, że muszę odpocząć, a teraz jakoś n...
Przyszło mi do głowy, że to jest gra słów, zamierzona dwuznaczność nieprzetłumaczalna na język polski. Ale i tak pozostaje jeszcze tajemniczy Hugo.
Cudne historie opowiadasz ;))) Ta żona rozłożyła mnie na łopatki :D Proszę o więcej ;)
Też sobie pomyślałam, że redaktor z korektorem zaniedbani zostali, ale mi jakoś weny nie starczyło. Może ktoś się jednak pokusi ;)
Widzisz, dzięki Tobie nieszczęsny tłumacz zamiast być posądzany o brak kompetencji zyskał ludzką twarz. Wystarczy trochę empatii i facet wydaje się sympatyczny :) PS. Kot wlazł na półkę z literaturą czeską, zjadł "Czułego barbarzyńcę" Hrabala, nadgryzł "Palacza zwłok" Ladislava Fuksa, potem wskoczył na najwyższy słupek ogrodzenia i udawał Greka, a właściwie sfinksa. W każdym razie przyjmowanie antycznych póz jest dla niego typowe. Nieruchomiej...
Piękne :)
W zdaniu poprzednim baron przydeptuje stopę pana Bradshawa, zatem odcisk wydaje mi się w tym miejscu właściwszym wyborem. Na to przynajmniej wskazywałby kontekst i sytuacja, w której znaleźli się bohaterowie. Poza tym w książce nie występuje żaden Hugo. Tak czy inaczej zdanie jest niezrozumiałe. Pachnie mi to jednak Freudem albo zmęczeniem :)
Ależ to jest strasznie słodka historia :) Nie ma się czego wstydzić :) Puszczam zatem wodze wyobraźni... Było to tak... Jest czwarta nad ranem. Tłumacz, nazwijmy go Z., siedzi nad tłumaczeniem "Pana Norrisa" kolejną noc z rzędu, sam nie pamięta już którą. Z. jest zmęczony. Zastanawia się, jaki sens ma ta wymiana - cudzych słów na własne. Ludzie i tak będą myśleć, że są to słowa Isherwooda, a przecież to nie są słowa Isherwooda, to są słowa Z. ...
No to ja się uśmiechnę, o tak :-)
Szkoda Misiabelu, że ta historia jest baaardzo długa, bo się zaciekawiłam, jak to działa :)
Nie wierzę, koniec świata :))) No to nasz tłumacz rzeczywiście poszalał, bardziej niż się spodziewałam :) Wielkie dzięki za ten link. Moja ciekawość została zaspokojona. Swoją drogą redaktor bezsprzecznie był zmęczony, przynajmniej w tym samym stopniu, co tłumacz. Skoro dwóch czytelników niezależnie od siebie wyłapało, że coś tu nie gra, redaktor w stanie względnego wypoczęcia też powinien.
"Pożegnania z Berlinem" nie czytałam, ale zamierzam, zwłaszcza że polecasz. Czytałam za to "Samotność" i byłam zachwycona, przepiękna książka. Szkoda, że "Pana Norrisa" nie czytałaś po angielsku, bo coś mi w tym polskim tłumaczeniu nie pasuje i chętnie skonfrontowałabym to z oryginałem. Na stronie 129 polskiego wydania (Świat Książki, Warszawa 2008) znajduje się wielce tajemnicze zdanie, które nijak ma się do reszty, jakby wyjęte z innej bajki...
Może przesadziłam, jest trochę lepiej, niż w "Requiem dla snu", nie tak drastycznie, nie tak efektownie, bardziej normalnie, ale równie samotnie. Ja też lubię czasami takie książki. Tak jak wytrwale oglądam kolejne dzieła Aronofskiego, mimo że męczą.
Ja też sięgnęłam po tę książkę na fali pochłaniania literatury skandynawskiej (ta fala, jak to fala, powraca regularnie). Książka jest dobra, nie powinna rozczarować. Jest też piekielnie pesymistyczna i niestety prawdziwa. Świat nie jest fajny, życie nie jest fajne i ludzie nie są fajni. Można tak tę sprawę ująć. Ale to nie jest chyba cała prawda o świecie, życiu i ludziach. Niedawno czytałam "Niech wieje dobry wiatr" Lindy Olsson. Trudno nazwać ...
Bardzo dobra recenzja. Chętnie przeczytam książkę. Mam tylko jedną uwagę. W zdaniu "w interesujący sposób odmalowała obraz Polski epoki odrodzenia i wczesnego romantyzmu" wkradł się chochlik, powinno być "epoki oświecenia i wczesnego romantyzmu" :)
Jeśli opasłe tomiszcze ma oznaczać, że zaniedbasz pisanie recenzji, to jestem zdecydowanie przeciwna. :) Grubym tomiskom mówimy nie!
Matematyka Niny Gluckstein to absolutnie godna polecenia lektura. Książka doskonała pod względem formalnym, konstrukcyjna perełka. Piekielnie inteligentna, trafiająca w sedno opowieść o miłości, jedna z piękniejszych, jakie czytałam. Niezwykle rzadko przyznaję książkom szóstki, jeśli przyznaję, to znaczy, że w mojej ocenie są naprawdę nadzwyczajne lub mają dla mnie wartość sentymentalną. "Matematyka" to ten pierwszy przypadek. W schowku w ciasnoc...
:-)
Misiabelu droga, miło cię znowu widzieć (czytać?):) Dziękuję jak zwykle za ciepłe słowa. :) Prawda, że wspaniała recenzja? Ja również Liraelowy blog przekopuję wzdłuż i wszerz, a im głębiej kopię, tym bardziej się uzależniam. :) Co do schowka, to jak na Biblionetkowe standardy, z moim nie jest jeszcze tak źle. Co to jest 200 książek? Niektórzy szaleńcy mają po tysiąc pozycji zaschowkowanych, myślę jednak, że dawno porzucili nadzieję - tego się ...
Jak Ty to robisz, Lirael? Recenzja za recenzją i wszystkie świetne, w dodatku apetyczne. Nie będę już słodzić, bo mi się przegrzejesz, a ciepło jak wiadomo rozleniwia, zapytam więc tylko: sypiasz w ogóle? :) Książka oczywiście do schowka. Nie wiem, czy jest się z czego cieszyć, bo kiedy patrzę na schowkowe rozmiary, to wpadam w panikę.
Nie wiem, jak to się stało, Lirael, nie zamierzałam wcale wspominać. Teraz? W środku zimy? Kiedy tyle spraw na głowie i ani śladu po wiewiórkach, które jeszcze przed chwilą, jak mi się zdawało, buszowały po przydomowym świerku, pamiętającym czasy, gdy mierzyłam 100 cm? Samo tak jakoś wyszło, nie mogłam się powstrzymać. To Twoja wina, a raczej oferty prześwietnego BLPW, że w tak niesprzyjających okolicznościach przyrody cisną się przed oczy obra...
Zacznę może tak...kiedy kąpię moją małą córeczkę, często sobie liczymy - po polsku i po angielsku. Niedawno na pytanie, po jakiemu chcesz liczyć, odpowiedziała: "po hiśpańsku". Nie mam pojęcia, skąd się jej to wzięło.:) Na szczęście nie sprawiłam jej zawodu. Była naprawdę wniebowzięta. Co do systemu oświatowego, całkowicie się z tobą zgadzam. Z samego założenia jest on anachroniczny. Po pierwsze nauczyciele są przedstawicielami pokolenia odcho...
"W przypadku "Serenissimy" ta narośl (...) jest naprawdę ogromna, czasem tak wielka, że nie pozwala nam patrzeć samodzielnie." O to właśnie chodzi, nie tylko w przypadku Wenecji. Żyjąc w świecie liter i obrazków, zaczynasz się w końcu zastanawiać, czy ja to naprawdę widziałam, czy tylko gdzieś przeczytałam i teraz dokonuję projekcji. To, co widzisz, przywodzi na myśl to, co przeczytałaś, a powinno być chyba odwrotnie. Próbowałam kiedyś w ten spo...
Znowu przepiękna recenzja, Lirael :) Wyśmienicie oddałaś nastrój tej podróży. Te wszystkie stare studnie, nieistniejące tawerny, zatopione wyspy, eh :) "Inną Wenecją" zostałam obdarowana swojego czasu i przeczytałam jednym tchem. Urocza lektura. Genialne wyczucie szczegółu, który staje się punktem wyjścia, początkiem poznania, pozwala na odrzucenie kulturowej narośli, w którą uzbrojony przyjeżdżasz, a która uniemożliwia prawdziwe zobaczenie tego,...
Pięknie napisane. Wracam ja sobie z białowieskich lasów, gdzie przez dwa tygodnie nic tylko śnieg, las, żubry i zero zasięgu i myślę sobie, bajka się skończyła. Zaglądam do Biblionetki, czytam i ... bajka. Obowiązkowo do schowka z dopiskiem priorytet. A chodziłam wokół tego w księgarni kilka razy i w ręku trzymałam. I bardzo proszę, mając dobro wspólne biblionetkowe na uwadze, recenzować częściej. :-)
Film dokumentalny "Kambodżański oprawca", reż. Jean Baronnet, Francja 2004 (wojna kambodżańska przez pryzmat relacji Francois Bizot - Douch, czy jak się go pisze)
Tak jest. Schowek pęka w szwach, ale od jednej malutkiej książeczki chyba nie pęknie ;)
Uf, no to mi ulżyło, bo ja skakałam z radości, usłyszawszy tegoroczny (jeszcze) werdykt :) Pokochałam laureata mając siedemnaście wiosen za "Rozmowę w katedrze", czyli miłością niewinną i szczerą. Herta też zasłużyła. Zabawne, tuż przed przyznaniem nagrody można ją było kupić w taniej książce po piątaku za sztukę, co też uczyniłam. Le Clezio to koszmar zwyczajnie. Czytałam tylko "Uranię", za resztę na razie podziękuję. Lessing - nie wiem, może źl...
"Tzn. po ostatnich kilku nagrodach w ogóle przestałam oczekiwać czegokolwiek po laureatach tej nagrody" Nobel 2010 też zaliczasz do tej grupy?
Widzisz, najwyraźniej nie można opierać się na opinii jednej osoby. Po przeczytaniu recenzji byłam pewna, że to dno jakieś kompletne (mam na myśli "Doskonały smak Orientu"). Stało tam jak byk, że brak zrozumienia dla miejscowych, spojrzenie z wyżyn człowieka Zachodu i styl fatalny, czyli żeby się nie zbliżać, bo szkoda czasu.
Szkoda, że uciekasz. Nie miałam pojęcia o politycznym podtekście Nobla dla Pearl Buck, nie przyszło mi to jakoś do głowy. Te książki można czytać ze względu na tło właśnie, ale wartość literacka niestety taka sobie, co do tego wszystkie się zgadzamy. Dla mnie nawet jako czytadła się nie sprawdziły, tzn. wynudziłam się zwyczajnie. "W stronę życia" kończyłam ładnych parę tygodni i skończyłam tylko dlatego, że lubię skończyć to, co zaczęłam. Może mi...
Ja za czysto podróżniczymi relacjami też nie przepadam. "Himalaje" Palina przeczytałam, bo mnie region interesował. Ale Thurbona bardzo warto. W dużej mierze to reportaż skupiający się na ludziach, oparty o ładnie zarysowane tło historyczne. Taka podróż-pretekst do ogólniejszych refleksji. Do tego bardzo elegancko opisana. No i narrator nie tak eksponowany, jak w przypadku Terzaniego, raczej lekko wycofany głos z tła. "Szlakiem jedwabiu" ląduje w...
Ja też tak mam z Pearl Buck, nie rozumiem tego Nobla. Przeczytałam dwie pozycje i dałam sobie spokój. Jeśli ktoś napisał siedemdziesiąt książek przez czterdzieści lat, to nie mogą być dobre, przynajmniej nie wszystkie. Kłodkowskiego nie czytałam. Podobał ci się? Bo spotkałam się gdzieś z niezbyt pochlebnymi opiniami, że niechlujstwo językowe i europocentryzm.
Prawda, Terzani może zirytować. Ale jeśli nie zwracać uwagi na te wszystkie nawiedzone komentarze (które przeważają na początku książki, potem jest coraz lepiej), to pozostanie wielce ciekawa relacja. Trzeba go przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza, pogodzić się z tym, że Terzani tak już ma i tyle. Ja jestem przyzwyczajona. Kiedy czytam np. "Żywot Karola Wielkiego" Einharda albo powiedzmy kronikę Galla, to odsiewam istotne, a do reszty się u...
Jeśli uwzględnić pozycje anglojęzyczne (z wyłączeniem przewodników turystycznych oczywiście), to będzie tego całkiem sporo. Uwierzysz, że znalazłam około 80 tytułów? Niektóre brzmią bardzo interesująco. Większość dostępna niestety tylko na Amazonie. Nawet Pearl S. Buck popełniła powieść, której akcja toczy się w Birmie w czasie japońskiej inwazji podczas II Wojny Światowej (Pearl S. Buck, "The Promise" - niestety nie przetłumaczona na polski). Ma...
Można by dodać jeszcze Gdy zabili naszego ojca - powieść autobiograficzną ocalałej z Pół Śmierci Loung Ung oraz "When Broken Glass Floats: Growing Up under the Khmer Rouge" - pamiętniki Chanrithy Him. PS. Już to raz pisałam, ale mój post znikł. Nie wiem, co się stało.
Nie wiem, czy literatura anglojęzyczna wchodzi w grę. Jeśli tak, to mamy Aung San Su Kyi "Letters from Birma", Thant Myint-U "The River of Lost Footsteps. A Personal History of Birma", Prem Sharma "Mandalay's Child" i Pascal Khoo Thwe "From the Land of Green Ghosts: A Burmese Odyssey".
Ha! No to ja się zabieram za "Rok potopu", oczywiście jak tylko skończę "Powiedział mi wróżbita" Terzaniego i "Wody głębokie jak niebo" Brzezińskiej. Co do kompleksików - mam kompleksik konkursowy, jak pewnie zauważyłaś, ale nie tracę nadziei, że przyjdzie dzień, gdy wszystko stanie się jasne (albo przynajmniej w połowie). I cieszę się, że Sylwię Chutnik doceniasz, robi wrażenie, prawda?
W "Powiedział mi wróżbita" (Terzani, właśnie czytam) jest rozdział "Żegnaj, Birmo!", s.56. Poza tym Michael Palin w "Himalajach" pisał o plemionach Naga na pograniczu indyjsko-birmańskim, chociaż on tak bardziej z pozycji białego sahiba relacjonuje i za cepelią się rozgląda. A w jednej z internetowych księgarni wyczytałam, że jest taki rosyjski pisarz i orientalista, Kir Bułyczow, który uprawia fantastykę i pół życia spędził w Birmie, którą cały...
Porzuć nieśmiałość i sięgnij po panią A., a przynajmniej postaw przy niej wykrzyknik lub wciągnij na listę "powinnam się zapoznać w pierwszej kolejności". Czyta się lekko i przyjemnie, a przy okazji jest o czym pomyśleć i czym się pozachwycać. Ja się przymierzam do dalszego ciągu. Na półce czekają już "Opowieści podręcznej" (też pamiętam ekranizację), "Moralny nieład", "Rok potopu" i "Zbójecka narzeczona". A tak przy okazji, co rozumiesz przez...
Znakomita recenzja znakomitej książki. Czytając (recenzję oczywiście) co chwila myślałam: ależ tak, właśnie tak, mam bardzo podobne odczucia. Osadzenie hiper fantastycznej fabuły, relacjonowanej powściągliwie i chłodno, w hiper realistycznej scenerii daje piorunujący efekt, zwłaszcza w opowiadaniu "Znikają", moim zdaniem najlepszym w tym zbiorze (sama chciałabym mieć takiego tuboliska, co gdy się go głaszcze, to świeci, a jak go zostawić samego, ...
"A on najpierw był pisarzem czy inżynierem?" - Wiesz, ja nie jestem żaden duży ekspert od Życia i Twórczości, dlatego pytam. Pytam jako zwykła miłośniczka, która o Płatonowie w ogóle nie słyszała, póki przypadkiem nie wpadł jej w ręce jakiś tomik w antykwariacie czy taniej książce, nie pamiętam już, ale to było prawdziwe odkrycie i zachwyt (inna sprawa, że kiedyś jakoś łatwiej się zachwycałam). Masz rację co do tego, że Płatonow był synem proleta...
Ja pojęłam, że Płatonow i Pielewin to nie są odnośniki do Drużnikowa, już choćby dlatego, że Płatonowa nie sposób odnieść ani do nikogo przed, ani do nikogo po, on jest autonomiczny (wg określenia Brodskiego). Ja gust czytelniczy chwaliłam i nawykła do generalizowania hipotez wywnioskowałam, że Drużnikow mógłby mi przypaść do gustu. Jak mi się zdaje słusznie wywnioskowałam, co stwierdzam po przejrzeniu "nauki czytania", mając też w pamięci wielce...
Ja opinii Brodskiego wcześniej nie znałam. Wiedzę tę zawdzięczam Pilchowi. Ale nie byłabym sobą, gdybym dała za wygraną, więc zaczęłam wertować eseje Brodskiego (z tych dostępnych w domu), no i wyszperałam właśnie taki jeden esej, czy odczyt raczej, pt. "Katastrofy powietrzne", literaturze rosyjskiej rzecz jasna poświęcony, w którym o Płatonowie dobrych dziesięć stron zachwytów można przeczytać, jak również to, że jest nieprzetłumaczalny (jeśli t...
Oj, jaka ciekawa, fajna czytatka. Cieszę się ilekroć słyszę/czytam, że ktoś lubi Płatonowa. Już samo to starczy za rekomendację dla Drużnikowa. Do tego jeszcze Pielewin... :) W świetle tego, co piszesz rzecz wydaje się interesująca: historia Związku Sowieckiego na kilkunastu stronach (co?), studium władzy autorytarnej (jak ja to lubię), a zwłaszcza końcowa brawura brzmi zachęcająco. W sumie, mimo nierównego poziomu dzieła, wrzucam do schowka. Moż...
Właściwie już teraz mogłabym małą zarejestrować, bo robię regularnie za audiobooka. Właśnie skończyłyśmy czytać "Kometę nad Doliną Muminków" i sądzę, że byłaby szóstka. Bardzo się nam obu podobało:-) Na pewno zajrzę do konkursów i przyszykuję się do boju ;-) Dzięki :)
A widzisz, ja się wzięłam i zalogowałam jako użytkownik, ale czasu mi nie starczyło na otrzaskanie się z tutejszymi zwyczajami, bo zaraz potem zostałam mamą i przez dwa lata miałam inne problemy na głowie, typu kolka, wysypka na pleckach, takie różne wielkie sprawy :), czyli że wracam po dwuletniej przerwie w życiorysie. Wcześniej zdążyłam tylko trochę książek ocenić, to wszystko. Dlatego twierdzę, że nowa jestem. A z tymi tańcami, to jak to dzia...
Oj, nie lubię:) Preferuję taniec bez gwiazd, jeśli mam być szczera, bardziej spontaniczny, że tak powiem :) Tak w ogóle taniec to ostatnimi czasy nad wyraz popularny temat na forum Biblionetki się zrobił, jakiś szał taneczny ogarnął biblionetkowiczów. Ja się jeszcze nie łapię w tych konkursach, bo nowa jestem, ale jak się połapię, to może i zatańczę :) Pozdrowienia dla brata :))
Książeczka niewielka, przyznaję to, więc lektura Ci zajmie minutek max pięć. Nie odkładaj do jutra, wszak gminna wieść niesie, pędź do biblioteki drogi marginesie :)
Może trochę późno, ale też się przyłączam. Wybieram wersję hiper lajtową: dwie pre wersalki miesięcznie (jak czasu starczy to trzy) przez cały 2011 rok. A właściwie to zaczynam już w grudniu od Portret Doriana Graya i Spowiedź dziecięcia wieku. Bardzo, bardzo pożyteczna akcja. Wreszcie może przeczytam to, do czego od dawien dawna się przymierzałam, ale z jakichś tajemniczych powodów mi nie wychodziło. Jak wszystko dobrze pójdzie, to za rok będę o...
Skoro do schowka dodana, jak najszybciej winna być przeczytana.
No, ta książka akurat na lekturę obowiązkową się nie nadaje, bo sporo w niej wyrażeń niecenzuralnych, ale sama idea edukacji w kierunku zwiększenia wrażliwości społecznej jest jak najbardziej słuszna. Literatura i filmy znakomicie się w tej roli sprawdzają. W Wielkiej Brytanii wiele jest takich zakrojonych na szeroką skalę akcji, wspieranych przez tamtejszych celebrytów i, co równie ważne, telewizję publiczną. U nas celebryci głównie tańczą na l...
Polecam gorąco Andrieja Płatonowa. To absolutnie wybitny, wielki pisarz, na miarę największych, a stosunkowo mało znany. Przy czym najwybitniejsza jego autorstwa jest moim zdaniem "Szczęśliwa Moskwa". W każdym razie Płatonowa zawsze warto. Z nowszych rzeczy "Kyś" Tatiany Tołstoj wydał mi się ze wszech miar wdzięczną lekturą. Natomiast "Generation P." Pielewina to głośna powieść, chociaż moim zdaniem lekko przereklamowana, co nie zmienia faktu, że...
Jak zwykle lejesz miód na moje serce :-) To strasznie miłe, że się komuś ta moja pisanina podoba :-) Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki za zachętę. A "Dzidzia" rzeczywiście nie jest lekturą, którą można czytać bez względu na "określone względy", to książka zdecydowanie przygnębiająca i dość trudno się z tego przygnębienia potem otrząsnąć, lepiej odłożyć sprawę, gdy okoliczności będą bardziej sprzyjające. Sama miałam taki okres w życiu, że cz...
To nie jest łatwa książka. Tak jak napisałam, to książka, która wstrząsa i boli. Myślę, że taki właśnie autorce przyświecał cel, żeby nami potrząsnąć solidnie i zmusić do zastanowienia. Wszystkie te dosadne określenia biją w nas, społeczeństwo, nie w Dzidzię. Dzidzia, okaleczona fizycznie, upośledzona w wyniku porażenia mózgowego, nie potrafiąca komunikować się z otoczeniem, jest jedyną sprawiedliwą w tym świecie, jedynym człowiekiem budzącym sym...
Wiesz, wydaje mi się że tak, ale nie dam sobie głowy uciąć, musiałabym przekartkować całą książkę. Z pewnością w tekście padają bardzo drastyczne, dosadne określenia, takie jak "śliniąca się debilka" na przykład, i dlatego ta powieść jest wstrząsająca, w gruncie rzeczy oskarża nas, społeczeństwo o to, że w społecznym odbiorze Dzidzia tym właśnie jest. Dzidzia jest bardziej alegorią niż postacią. Określeniem "potworek" nie chciałam nikogo urazić, ...
"Księżycowego Pałacu" nie czytałam, ale już zdobyty i czeka na swoją kolejkę (najpierw muszę zmęczyć "Dzikich detektywów"). Cieszę się, że proza Austera przypadła Ci do gustu. Jego książki można akurat czytać w ciemno. Zawsze trzyma klasę.
Dziękuję :-)
Wprowadziłam autora. Jak przyporządkować mu książkę z katalogu? Nie chcę narobić jakichś głupot;).
Oj, dzisiaj miałam kompletnie zwariowany dzień, dopiero teraz mogłam usiąść i spokojnie zajrzeć do Biblionetki (jest za piętnaście dwunasta, w nocy oczywiście). Może jutro zajmę się tymi autorami, ale ich jest co najmniej ze dwudziestu, więc nie wiem, czy jest sens wprowadzać wszystkich. PS. Gdyby książka nie wróciła do biblioteki, daj znać, coś się wymyśli. :-)
A widzisz, "Dziejów kultury latynoamerykańskiej" nie wrzucisz do schowka, bo ich nie ma w katalogu. To jest kolejny tom z serii PWN-owskiej "Dzieje Kultur", pierwsze wydanie z 2009 roku, pod redakcją Marcina Gawryckiego, zrecenzowane przez wielce szanowanego przeze mnie profesora Marcina Kulę. Praca jest zbiorowa, a autorów zbyt wielu, by ich wszystkich wypisać. Próbowałam wprowadzić tę pozycję do katalogu, ale nie umiem sobie poradzić z tym właś...
Samotność to w ogóle wielki literacki temat, bo i realnie problem jest wielki, dotyka w mniejszym lub większym stopniu każdego, bez względu na szerokość geograficzną. Większość utworów literackich jest choćby po części o samotności właśnie. Jednak samotność amerykańska ma w sobie coś podwójnie tragicznego, bo jest "zbiorowa", determinuje życie jednostki i zbiorowości. Samotność Europejczyka wydaje się być bardziej indywidualna. Myślę, że masz rac...
Ja też miałam to skojarzenie "Generał" - "Jesień patriarchy". Ponieważ obie książki stoją pod ręką na półce, wzięłam wczoraj "Generała" i zaczęłam go trochę kartkować (nie, żebym czytała). Zdaje się, że rzeczywiście mógłby mi teraz bardziej przypaść do gustu. Więcej mam zainteresowania dla tych "wewnętrznych rozważań", zwłaszcza poświęconych naturze władzy, bo to akurat moja działka (przy czym chodzi o władzę w rozumieniu szerszym, nie ulokowaną ...
Jasne, nie ma co na siłę udziwniać (mam na myśli tłumaczenie). Czyli, że czytać, dzięki :)
Tadeusza Łepkowskiego czytałam "Historię Meksyku" (dawno temu, na studiach) i wierzę, że biografia Bolivara jest dobra. A Marquez, z tego co pamiętam, odbrązowił generała na potęgę. W pamięci utkwił mi obraz człowieka wypalonego, zmęczonego życiem, borykającego się z jakimiś poważnymi kłopotami zdrowotnymi. Ten aspekt fizyczny był mocno podkreślony. Co do rozmów o książkach, to niech żyją ludzie czytający, pełna zgoda. Rozmów "na żywo" nic nie...
Wiem, co znaczy męczyć się nad "niestandardową" angielszczyzną :). Ostatnio próbowałam przebrnąć przez zdania w dialekcie Yorkshire i łatwe to nie było muszę przyznać. Nie dysponowałam niestety polskim przekładem, więc pewności nie mam, czy dobrze wszystko pojęłam. "Młyn nad Flossą" odpoczywa u mnie na półce w górze "pożyczonych", ale jakoś nie mogę się za niego zabrać. Ta "Madzia" i "Tomek" mi nie leżą chyba. To co napisałaś brzmi zachęcająco...
Rzeczywiście, konfrontowanie wiedzy historycznej z fikcją literacką bywa zajmujące, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z utalentowanym pisarzem, wtedy fakty obrastają ciałem. Zresztą, aby odtworzyć jakiś wycinek przeszłości, oczywiście po bożemu, w oparciu o solidną bazę źródłową, też niezbędna jest wyobraźnia (jak bardzo by historycy się nie spinali chcąc uczynić z historii naukę w sensie pozytywistycznym). A czyjego autorstwa jest ta biografia? ...
Ja tego "Generała" czytałam okropnie dawno temu i naprawdę niewiele pamiętam, pozostało jednak wspomnienie nudy towarzyszącej czytaniu. Wydaje mi się, że generał ciągle dogorywał w hamaku, zażywał kąpieli i popijał coś z tykwy, przemierzając niezmierzone kilometry amerykańskiej ziemi. Mało frapujące to było. Może rzeczywiście uzupełnione o monografię poświęconą Bolivarowi wyda się ciekawsze, nie mniej w moich powtórkach z Marqueza póki co "Genera...
Marqueza wielbię ci ja równie gorąco, jestem w stanie wybaczyć mu nawet takiego "Generała w labiryncie", który lekko gniotowaty mi się wydał. Ale jak tu nie wybaczyć facetowi, skoro napisał "Sto lat samotności" i "Jesień patriarchy", no i te dwie strony "Szarańczy" oczywiście? Pisząc o upodleniu doktora, miałam na myśli upodlenie fizyczne. Ot, taki brak precyzji w wysławianiu się (dość często się z tym borykam niestety, za dużo słów ciśnie mi ...
Futbolowa gorączka - bardzo zabawne, inteligentnie spisane studium futbolowej obsesji, której ofiarą padł również sam pisarz; rzecz nie tylko dla fanów piłki nożnej (ja czytałam i się uśmiałam, choć kibicem nie jestem).
Cieszę się, że spodobała Ci się moja czytatka. Przystępując do lektury nie miałam zielonego pojęcia o świecie Aborygenów, poza znajomością zupełnie podstawowych faktów z lekcji geografii, czyli wiedziałam tyle, co w miarę rozgarnięty uczeń podstawówki. Dla mnie była więc to lektura frapująca. Jeżeli interesujesz się Aborygenami, to nie wiem, czy ten walor książki nie odpadnie, trudno mi to ocenić. Na szczęście pozostają jeszcze niewątpliwe walory...
Sprawdzanie odebrałam jako żart, ale na wszelki wypadek wolałam sprawę wyjaśnić. ;-) Marquez wcale nie wydał mi się zagmatwany. Swego czasu czytałam go na okrągło, niektóre tytuły po wielokroć. Rushdie, jak dla mnie, też zagmatwany nie jest, ale nie czytałam wszystkiego, więc może najtrudniejsze przede mną. Fuentesa, przyznaję ze wstydem, nie znam. Zdaje się, że ktoś mnie kiedyś skutecznie wystraszył. Ja mam tak, że jak już zacznę czytać, to mus...
Zrobione, udało się :-) Wielkie dzięki ;-))))
Nie umiem tego zrobić :-(
Cieszę się, że moją czytatką zachęciłam kogoś do Austera, bo to naprawdę dobry pisarz. Zazwyczaj wszyscy rozpływają się nad jego "Trylogią nowojorską", a on napisał przecież wiele innych interesujących książek. No dobra, a teraz wyjdę na sieciowego analfabetę - nie umiem podpiąć tej czytatki. Robi mi się z niej recenzja, a chciałabym, żeby wyszła powiązana czytatka (będę się upierać, że są to raczej wrażenia z lektury). Co mam zrobić? Założę ...
"W poniedziałek..." nie było jakąś katastrofą, więc mam w planach jeszcze "Niech Bóg sprawi...", a "Grabarza" odradzam, rzecz napisana bez polotu. "Ooooo - zawołała carmaniola i poleciała sprawdzać, czy w Twoich ocenach jest Rushdie, Morrison i Fuentes. ;-)" Miałam na myśli realizm magiczny w klasycznym rozumieniu :-) Rushdie i Morrison są jakby trochę bardziej na peryferiach gatunku (tak mi się przynajmniej zdaje), ale zgadzam się, coś j...
Aktorka grająca ciotkę Harry'ego Pottera, Fiona Shaw, sama ma dość ciekawe podejście do fikcji, twierdzi mianowicie, że aktorstwo, wszystkie role zagrane przez nią na przestrzeni lat, są dla niej stopniowym procesem stawania się nią samą :-) Bardzo lubię klimat balansowania na pograniczu fikcji i prawdy historycznej, o ile ktoś czyni to inteligentnie, jak choćby Enrique Vila-Matas w "Krótkiej historii literatury przenośnej", uroczej książce ...
:-))))))
Kubusia i Muminki kocham, fantastyka - cóż, moja słabość z dawien dawna. Realizm magiczny? - nie. Może dlatego, że największe dzieła gatunku mam już za sobą. Z pozycji, które czytałam ostatnio, żadna mi nie przypadła do gustu. Nie porwał mnie ani Eliseo Alberto ("W poniedziałek wieczność wreszcie się zaczyna"), ani Peter Grandbois ("Grabarz"), a Skarmetą ("Wesele poety") to naprawdę miałam ochotę rzucić (ale nie rzuciłam). Zerknę na forum, może...
Pani Allende coraz bardziej mi się podoba :) Historia to nie "święta krowa". Można się nią bawić. Przypomina mi się rozdział "Stambułu" Pamuka, w którym autor z zachwytem opisuje "Encyklopedię stambulską" autorstwa Resata Ekrama Kocu, stanowiącą zbiór ciekawostek historycznych niekoniecznie mających wiele wspólnego z prawdą dziejową, rozpalających za to do czerwoności wyobraźnię dziecka. Wyobraźni zdecydowane "tak" :-)
Zacznę może od tego, że książkami również nie rzucam, jeśli już, to tylko siłą własnej wyobraźni. W realu stoją sobie spokojnie na półkach i żadna krzywda im się nie dzieje, nawet tym najsłabszym:-) Zdanie o parapecie to czysta retoryka. Jeśli chodzi o "Dom dusz", podejrzewam, że nie przypadł mi do gustu właśnie ze względu na wcześniej obejrzany film. Obraz Bille'a Augusta bardzo mi się podobał, moje oczekiwania wobec literackiego pierwowzor...
O, zacietrzewienie hobbysty jest faktycznie znacznie gorsze, znam paru ;-) Nie jestem wielbicielką, ani znawczynią twórczości Allende (poza "Ines" czytałam jeszcze "Dom dusz", który mnie nie zachwycił, delikatnie mówiąc), więc nie mam pojęcia, cóż takiego nasza autorka powypisywała na kartach swych dość licznych powieści. Muszę nadrobić zaległości, o ile skrzywienie zawodowe nie każe mi rzucić tomiskiem o parapet ;-) Nie jestem też specjalis...
Pisząc o rzetelności historycznej miałam na myśli tak zwane tło, prawdopodobieństwo opisywanych wydarzeń, dbałość o szczegół społeczno-obyczajowy, nie warstwę faktograficzną. To jest przecież powieść, nikt nie wymaga od powieściopisarza wierności wobec faktów. Pani Allende nie popełniła solidnie udokumentowanej źródłowo monografii poświęconej Inez Suarez (z noty bibliograficznej wynika, że nie odróżnia źródeł od opracowań:), tylko czytadło ubrane...
Wielkie dzięki za miłe słowa :) Dlaczego w Czytatniku, nie w recenzjach? Cóż, nie byłam przekonana, czy tekst jest na tyle wyczerpujący, by nazwać go recenzją. Jeśli uważasz, że tak, cieszę się. Pewnie coś jeszcze napiszę, o ile czas pozwoli.
Zachęciła mnie Twoja czytatka do lektury, sięgnęłam więc po e-booka i zanim się obejrzałam miałam już za sobą paręset stron. Faktycznie nie można się oderwać. Świetnie nakreślone portrety kobiet, tych "normalnych", noszących w sobie demona, i tych pustych, czyli kobiet-potworów, które demonów są pozbawione. Jestem w trakcie czytania, więc to tylko parę wrażeń na gorąco.
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)