Dodany: 29.10.2008 11:11|Autor: Vilja
Ogród Letni - najsłabsza część "Trylogii"
Kiedy przeczytałam Jeźdżca Miedzianego, byłam oczarowana, zapłakana i roześmiana. Kiedy przeczytałam Tatianę i Aleksandra, moje odczucia były bardzo podobne. Natomiast kiedy otworzyłam Ogród Letni, byłam trochę zawiedziona. Po dwóch poprzednich częściach spodziewałam się, że bohaterowie znowu porwą mnie ze sobą, a ja zapomnę, gdzie jestem. Niestety dla mnie ta powieść była sztucznym przedłużaniem losów Barringtonów. Głównym problemem tej książki jest zbyt częste i robione w zbyt oczywisty sposób przemycanie osobistych uwag i spostrzeżeń autorki. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to jest normalne, ale zdecydowaną przesadą była dla mnie choćby pewna rozmowa między członkami rodziny, kiedy to chyba przez dwadzieścia stron dyskutowano na tematy polityczne związane z wojną w Wietnamie, wymiana uwag o sprzęcie wojennym itp. Było to moim zdaniem kompletnie niepotrzebne, bo nienaturalne przerwanie ciągu wydarzeń. Osobiście wytrwałam tylko do trzeciej strony tej wspaniałej dysputy. Później próbowałam znowu wczuć się, ale nie pamiętam nawet, czy przeczytałam powieść do końca.
Innym śmiesznym momentem była rozmowa Aleksandra z kolegą z pracy (zresztą też o treści niezwiązanej z fabułą), kiedy panowie dyskutowali, jakie to straszne, gdy kobieta nosi rajstopy.
Podsumowując, Ogród Letni to według mnie zdecydowanie najsłabsza część "trylogii". Tego nie czyta się już jednym tchem. Przez to trzeba przebrnąć.