Po co, pisząc wstęp, wymyślać nowe zdania, kiedy tu tyle gotowych zdań, a każde zdanie dużego formatu. Przykład: "Artysta tak skręcał samolotem, że Polak leżał na szybie od drzwi, mając pod sobą tylko Sudety". Albo: "Oglądają wenezuelskie seriale, a potem wyglądają przez okno i wzywają policję, żeby coś się działo". Można by wybrać po jednym zdaniu z każdego reportażu i ułożyć je w dwadzieścia pięć zdań reporterskich z lat 1994-2013, a Ty, Drogi Czytelniku, zgadywałbyś z przyjemnością, które zdanie jest czyje. Zadanie łatwe, bo wiele z nich należy już do klasyki: "Mama odpowiedziała: »To nie mój pies, ale moje łóżko«". (Kto to?) Albo: "Wypowiadam ci wojnę, pieprzony oprychu spod bloku". (A to kto?) Jest wiele zdań początkowych i tyle samo końcowych. Początkowe są takie: "Hatice zasłania ręką usta, jakby bała się, że słowa się z niej wysypią" (Szabłowski, s. 345). A końcowe inne: "Nad męskim, elegancko wypastowanym czarnym półbutem i szarą skarpetką w romby na muskularnej owłosionej łydce połyskiwała biała kryształkowa pończocha" (Surmiak-Domańska, s. 342). Są zdania smutne: "Otóż raz na jakiś czas, tydzień, dwa, czasem raz na miesiąc, Ela wyczekuje momentu, kiedy nikogo nie będzie w domu, szykuje sobie chusteczki higieniczne i zaczyna płakać" (Morawska, s. 284). I zdania czeskie: "W tej sytuacji pewnego popołudnia grupa posłów centroprawicowych, korzystając z immunitetów, pomalowała czołg znów na różowo" (Szczygieł, s. 32). Są zdania starsze i całkiem młode. Najmłodsze jest z tego roku: "Dupa jestem, nie »oligarcha«. I frajer – mówi siedemdziesięcioczteroletni Gudzowaty" (Matys, s. 152).
Najstarsze zdanie tej książki ma 19 lat, brzmi tak: "Otóż najważniejszą w kapitalizmie rzeczą, umożliwiającą prowadzenie punktu skupu złomu, jest wiarygodność punktu skupu złomu" (Kalicki, s. 268). Zdanie to jest tak stare, że pamięta początki "Magazynu Gazety Wyborczej", wtedy dodawało się: kolorowego, co podkreślało jego fullkolorową wyjątkowość wśród biało-szarych gazet. Pierwszy numer "Magazynu" z Józefem Czapskim na okładce ukazał się 5 marca 1993. W maju 2002 "Magazyn" zmienił nazwę na "Duży Format". Do dzisiaj ukazało się ponad 1000 numerów "Dużego Formatu/Magazynu". Oczywiście, są też zdania starsze niż to o kapitalizmie skupu złomu, choćby takie sprzed 25 lat: "My, niżej podpisani klienci ze zwykłej kolejki, składamy skargę na kierowniczkę, która odmówiła naszej prośbie o zmianę zasad obsługi kolejki uprzywilejowanej" (Sroczyński, s. 138). Ale tych zdań liczyć nie będę, bo są na prawach cytatu, i to jeszcze z PRL-u. Nie chcę zdań reporterskich rozmieniać na drobne, ale uderza w nich czasem nawet jedno słowo, na przykład "niepraca". Wymyśliła je Henryka Malinkiewicz, tkaczka z Żyrardowa, czując się pewnie skrzywdzona nie tylko prawami rynku, ale także językiem ojczystym, który w "bezrobociu" drugi raz pozbawia ją prawa do pracy. Są nawet zdania o pisaniu zdań: "Penisy są ruchome i jeśli wyślemy SMS-a z jakimś zdaniem na numer podany obok pomnika, to w kilka minut wysikają to zdanie" (Szczygieł, s. 33). Są zdania o miłości: "Choćby nie wiem, jak się w dzień pokłócili, w nocy śpią przytuleni do siebie na łyżeczkę" (Grzebałkowska s. 385). O sądach: "W sprawie Doroty sąd kazał się zwrócić do sądu w Ostródzie. Sąd w Ostródzie do sądu w Biskupcu. Sąd w Biskupcu odpisał, że Dorota została przysposobiona" (Tochman, s. 73). O zwolnieniach grupowych: "Gdy niosłam wymówienie szefowi marketingu, schował się w szafie" (Fostakowska, s. 105). O czasie wolnym: "Chciałbym odpocząć od osiedla" (Ostałowska, s. 54). O podróżach: "Wycieczka trwała 130 godzin, z tego 85 spędziliśmy w autokarze" (Talko, s. 195). O rodzinie: "Przez całą zimę ani razu nie przyszli do mamy, bo nie mogli zostawiać śladów na śniegu" (Tochman, s. 69). O sprawkach szatańskich: "Jadwiga T. z grupy modlitewnej, która od kilku lat towarzyszy księdzu Janowi Szymborskiemu w egzorcyzmach, widziała: rzucanie krucyfiksem, straszną mimikę twarzy, plucie, charczenie, tarzanie się, falowanie sukienki na kobiecie w bezruchu" (Grochowska, s. 175). I o sprawach ostatecznych: "Poza Jezusem wśród modeli do składania ma też: Ewę, Adama, Rock Stara oraz Martwą Zgwałconą Kobietę instant" (Szczygieł, s. 31).
Jest wiele zdań, których tu brakuje, między innymi: "Kto kocha całą ludzkość, a ignoruje tego jedynego, wyjątkowego, niepowtarzalnego człowieka - ten nie powinien czytać tych reportaży, bowiem te reportaże są zawsze po stronie tego, co jednostkowe i konkretne; są wyzwolone od doktryn, uogólnień, terroru Wielkich Liczb". Tak 20 lat temu Adam Michnik pisał we wstępie do "Kraju Raju", pierwszej antologii reporterów "Gazety". Lista autorów "Kraju Raju" podobna do "Made in Poland". Wtedy reportaże do "Kraju Raju" wybierała Małgorzata Szejnert. To ona napisała kiedyś inne brakujące tu zdanie: "Reportaż jest właściwie nonsensem". Bo ślamazarny, zawsze spóźniony, przegrywa z telewizją i internetem. Jest też drogi i zajmuje dużo miejsca. A mimo to "Gazeta" przez tyle lat pielęgnuje ten jawny nonsens, znajdując w tym niezwykłe poparcie czytelników. "Widocznie - zauważa reporterka - reportaż mówi więcej niż informacja, nawet obrazkowa, i inaczej niż publicystyka. Może zaspokaja potrzebę obcowania z bohaterami (bo obcowanie z ideami stało się męczące lub jałowe), potrzebę współczesnej fabuły, potrzebę współuczestnictwa w wydarzeniach za pośrednictwem bohatera, jakim w reportażu jest autor". Lekcje tego "nonsensu" my, reporterzy "Dużego Formatu" braliśmy od Małgorzaty Szejnert z pierwszej ręki, bo przez wiele lat kierowała działem reportażu "Gazety Wyborczej". Pół zdania pożyczyłem też od poety Jarosława Mikołajewskiego. Poeta miał co innego na myśli, mówiąc o "przywileju soczewki", ale pasuje to wyjątkowo do reportażu. Bo obowiązkiem reportera i jego przywilejem jest zatrzymać się i zobaczyć sprawę w dużym zbliżeniu. W reporterskim zdaniu widać świat w soczewce. Wszystko nabiera wtedy sensu. To przywilej, który wyróżnia reportaż spośród gatunków dziennikarstwa i pozwala temu wynalazkowi sprzed prawie stu lat (umówmy się, że liczymy od Egona E. Kischa) trwać i konkurować dziś z nowoczesnymi, szybkimi mediami. Reporter, a z nim czytelnik, kolejny raz przekonują się, że "jest ciekawiej, niż myślisz". Na koniec zdanie od redakcji. Wybierając teksty do "Made in Poland", poprosiliśmy o pomoc autorów, reporterów "Dużego Formatu", więc są oni współautorami tej antologii.
Włodzimierz Nowak
[Agora SA, 2013]