„Łuny w Bieszczadach” osnułem na własnych przeżyciach i obserwacjach, które poczyniłem jako dowódca 34 pułku Strzelców Budziszyńskich 8 Drezdeńskiej Dywizji Piechoty w Bieszczadach, gdzie w latach 1945-1947 toczyły się walki przeciw leśnym ugrupowaniom eksternistycznym, przede wszystkim UPA.
Wybrałem formę powieści, a nie na przykład historycznej monografii, aby móc lepiej osądzić tamten czas i ludzi, aby dysponować tą swobodą wypowiedzi, jaką daje tylko powieść. Bodźcem do jej napisania był dla mnie dramat ludzki. Dramat walczących w Bieszczadach i często ginących tam żołnierzy, którzy wyszli cało z wojny, ale już po jej zakończeniu musieli często oddawać życie, dramat mieszkańców tych stron i dramat historyczny, jakim była śmierć generała Świerczewskiego pod Jabłonkami, 28 marca 1947 r., śmierć, na którą patrzyłem osobiście, walcząc w tej zasadzce pod Jego rozkazami.
W mojej intencji książka ta jest wypowiedzią przeciw nienawiści, okrucieństwu i bestialstwu. Opowiada ona wprawdzie o walkach w Bieszczadach, ale odnosi się również do innych terenów; tych, na których działo się podobnie i ginęli ludzie. Napisałem o tym, aby nie zapomniano tych, którzy w niezmiernym trudzie bili się o likwidację ostatnich pozostałości wojny jeszcze w dwa lata po jej zakończeniu. Możemy o tym mówić dziś tym bardziej, że czasy te należą do niepowrotnej przeszłości.
W sumie jest to rodzaj wspomnienia o minionym czasie i ludziach tego czasu. Wspomnienia jakie przekazuję tym, którzy w owych sprawach brali udział lub na nie patrzyli, oraz tym młodym, dla których są one już, na szczęście, tylko legendą.
Jan Gerhard
[Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1969]