Wybrawszy się na wczasy do Grecji, kolebki naszej cywilizacji, można oczywiście poprzestać na rozkoszowaniu się słońcem, wodą i lokalnymi potrawami. Popstrykać zdjęcia zabytków, malowniczych uliczek, osiołków i drzewek oliwnych. Ale można też patrzeć i notować swoje wrażenia w taki sposób, by osoba, która z nami nie była, mogła w wyobraźni zobaczyć wszystko to, co widział autor zapisków: „ogarnąć wzrokiem zaklęte w kamieniu emocje, poczuć pod stopami ślady biegających wąskimi uliczkami, błyszczących brązem dzieci, otrzeć się o cienie dźwigające na zlanych potem ramionach dzbany wina i wody, kosze z owocami i rybami…”[1], wpatrzeć się w „sosny wyrastające wprost z białej skały. I kępy zeschniętej, szarobrązowej trawy siedzące jak jakieś dzikie ptaszyska w załomach cegieł i kamieni. I wyschłe pnie, całkiem białe, jak kości jakichś prehistorycznych zwierząt”[2], poczuć zapach chałwy, miodu i aromatycznych ziół, smak schłodzonej retsiny i rozgrzanych słońcem winogron…
Cała recenzja: Na wyspę i w głąb siebie
Autor książki, Jerzy Lengauer, napisał wiele biblionetkowych recenzji. Od 2007 roku jest bardzo aktywnym użytkownikiem BiblioNETki. Tym bardziej więc zachęcamy was do przyjrzenia się „Niepoprawnie subiektywnemu dziennikowi podróży”, a autorowi życzymy niegasnącej weny twórczej i dalszych sukcesów. :)