Dodany: 02.12.2003 13:49|Autor: dagunia1
Madame i on. Opowieść o pierwszej miłości
Madame, czy można prosić do tańca? I do czytania? Do czytania, co jest dostojne jak walc, ale szybkie, szaleńcze nieledwie, można się łatwo zadyszeć, może zabraknąć oddechu - i czyta madame, czyta, wreszcie zamyka książkę już skończoną i mówi: jak ja kocham tak tańczyć. Niewielu pisze tak, jak Libera. Pisać - i bawić się tekstem, żywą materią słowa, przebierać, komponować zgoła muzykę, którą czytelnik słyszy i która go wiedzie przez ten tekst. "Madame" Libery jest zjawiskiem wielkiej miary w naszej literaturze. To taniec. Tańczmy więc.
Powieść Antoniego Libery wygrała przed kilku laty konkurs Wydawnictwa ZNAK, konkurs, dodajmy, cieszący się sporym poważaniem, więc i wygrana nobilituje w sposób znaczny. Już tylko to powinno skłaniać do lektury "Madame".
Faktycznie jednak książka potrafi obronić się sama: to dzieło, które nie wpisuje się w żadną konwencję literacką i we wszystkie zarazem, jest romansem, powieścią nieledwie szpiegowską, osadzoną w konkretnych realiach historycznych. Melodia wątków tworzy komentarz do polskiej rzeczywistości lat 60-tych. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że realia funkcjonują tu w roli odrębnego bohatera. Ale - zaraz, a główny bohater?
Oto on, dziewiętnastoletni uczeń liceum. Dziecko, zaryzykujmy, nie swoich czasów, tak jakby czasoprzestrzeń tej powieści nie mogła w sobie pomieścić fenomenu głównego bohatera, bo przecież jego inteligencja, zainteresowania, niesamowite oczytanie, wszystko to tworzy pewną całość, która źle się wpisuje w trudne lata 60-te. Zbyt ciasne dla tego chłopca. Więc - walka bohatera, który usiłuje rozbić schemat zwyczajnej młodzieńczości w PRL-u. Dopóki się nie zakocha. Więc - miłość, ale miłość specyficzna, bo więcej tu fascynacji dojrzałą kobietą niż bałwochwalczego oddania. Romans - czy naprawdę romans? Czy tylko gra wyobraźni chłopca, rozpalona marzeniami o nauczycielce francuskiego? Piękna i tajemnicza, zdawałoby się, nie do zdobycia, czytelnik wie dobrze, że to się nie uda - i czyta, z wiarą naiwną, że może jednak ona. Dostrzeże? Pokocha? Czy mogłaby pokochać ucznia?
Wokół miłości narrator, wciąż ten sam chłopiec, rozsnuwa akompaniament wątków pobocznych: przedstawia postacie, których losy stanowią komentarz do historii XX wieku. Komunizm staje się tłem dla życiorysów. Życie, skomplikowane już przez wszechobecną ideologię, dodatkowo ubarwiają wydarzenia o randze międzynarodowej. Gdyby "Madame" nie posiadała tego faktograficznego zaplecza, byłaby inną książką; inną, znaczy nudną i konwencjonalną. Opowiastka o miłości ucznia do nauczycielki nie stanowi żadnego novum w literaturze. Ale - taka miłość? Takie realia?
W melodię akompaniamentu wpisuje się także znakomicie zaprojektowana intertekstualność. Narrator daje popis swojego oczytania. Oto snuje osobne motywy na pograniczu literatury i prawdopodobieństwa, grzesząc tu i ówdzie mitomanią, jednakowoż nie naruszając intonacji fabuły. I jeszcze libretto, najważniejsze chyba, bo toczące się w innym języku. Dlaczego francuski, a nie polski? Zupełnie, jakby już sama zmiana kodu języka oferowała bohaterom inne realia, jakby język francuski przeistaczał Polskę trudną i siermiężną we Francję, gdzie wszystko jest możliwe. Język romansu. Grasejujący szczebiot, który dodatkowo podgrzewa i tak już gorącą atmosferę tej powieści. Bo "Madame" jest prawie że duszna od uczuć, namiętności, zagrywek i kalkulacji głównego bohatera. Pewnie dla zyskania obiektywizmu zastosowano w powieści triki manifestacji narracyjnej: kilkakrotnie chłopiec oddaje głos komuś z zewnątrz, chce ochłonąć i spojrzeć na samego siebie z perspektywy. Pod względem technicznym chwyt ten jawi się raczej zgrzytliwie i miesza szyki czytelnikowi, tym niemniej... litości, spróbujmy zrozumieć chłopca. Pierwszą miłość, świeżą jeszcze i naiwną. Szaloną w klimacie epoki. Nierozumiejącą, pędzącą ślepo naprzód. I wreszcie - Madame. Która tylko raz jeden jedyny tańczyła ze swoim uczniem. Ale za to jak.
(Dagmara Pędrak)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.