Przedstawiam
KONKURS nr 73 pt.
"IMIĘ", który przygotowała
Czajka:
Witam Was, kochani, nieustająco poddawani torturom, tym razy tortury są imienne i świąteczne.
Imię jakie jest każdy widzi, a nie, przepraszam, to o koniu było. Imię każdy ma i jak napisze to widzi. A jak zamaskuje, to na ogół nie widzi, ale zawsze jest nadzieja, że i tak zgadnie. Bo konkurs jest łatwy, chociaż w niektórych miejscach krótki, a nawet bardzo krótki, wręcz torturujący. Czasem imię jest lubiane, czasem nie jest, czasem zauważane, a czasem wręcz przeciwnie - o tym wszystkim napisano w książkach, a ja pracowicie Wam przepisałam jako zagadkę.
Rozwiązania zagadki proszę przesyłać na adres [...] w formie:
1. numer fragmentu (niepunktowany)
2. tytuł książki (1 pkt)
3. imię i nazwisko autora (1 pkt)
4. odpowiedź na pytanie dodatkowe bez punktu i bez pytania, ale można podawać, jeżeli kto chce.
Na końcu listu proszę (bardzo proszę) podać swój nick biblionetkowy i ewentualnie przepis na ulubione danie świąteczne z ulubionym imieniem.
Za wszystkie 25 fragmentów można zdobyć maksymalnie 50 punktów. W odpowiedzi na każdy nadesłany mail będę w ciągu tak krótkiego czasu, jak to możliwe, wysyłać potwierdzenie z informacją o zdobytej ilości punktów. Brak takiego potwierdzenia proszę reklamować na forum. Oczywiście, jak dotąd, można wysyłać odpowiedzi w kilku mailach aż do
29 grudnia (poniedziałek),
do godziny 24:00.
Wyniki wraz z Listą Laureatów zostaną ogłoszone na forum zaraz i niedługo po zakończeniu konkursu.
Nagrodą jest tradycyjnie satysfakcja!
Życzę dobrej zabawy.
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
Uwaga druga
Organizator zastrzega sobie prawo do wykorzystania odpowiedzi nadesłanych przez uczestników niniejszego konkursu i upublicznienia ich podczas ogłoszenia wyników.
Uwaga trzecia
Nie mam już specjalnych uwag.
FRAGMENTY KONKURSOWE
1.
Ale ty, gościu, chytrymi wykręty się nie wymiguj,
Jeśli cię o coś zapytam! Przystojniej będzie być szczerym!
Więc rzeknij mi swoje miano, którym cię w domu wołają
Ojciec i matka, a inni w tym grodzie, a takoż sąsiady!
Bo nie masz, kto by wśród ludzi był bez nazwiska: niech będzie
Zacny czy nędzny, lecz każdy, skoro na świat li przychodzi,
Od rodzicieli odbiera imię. Więc nazwij mi ziemię,
Która cię rodzi i nazwij imię twojego narodu
I miasta, by moje nawy, co własnym sterują rozumem,
Same mogły cię odwieźć.
2.
Jak się nazywa ten kwiat w doniczce na oknie?
— To pelargonia.
— O, nie o tę nazwę mi chodzi. Mam na myśli imię, któreście wy jej dali. Czy pani jej nie przezwała inaczej? Może bym więc ja mogła to zrobić? Nazwę ją Jutrzenką! Niech mi pani pozwoli nazywać ją tak, dopóki będę tutaj.
— Ależ dobrze, jeśli ci to sprawia przyjemność. Powiedz jednak, czy ma sens nadawanie imion kwiatom?
— Owszem, ja lubię dawać pieszczotliwe nazwy wszystkiemu, nawet kwiatom. Uważam, że wtedy są bardziej zbliżone do ludzi. Skąd wiemy, czy pelargonii nie jest przykro, że ją nazywają tylko pelargonią? Pani także nie chciałaby zawsze nazywać się tylko kobietą. Ja będę mówiła: Jutrzenka.
3.
Ciekaw jestem - powiedział - jak nazwałby cię ojciec, gdybyś przyszła na świat w lutym - poprawił się w fotelu i z lekką kpiną patrzył na swoją damę do towarzystwa.
4.
Bóg przyprowadził do człowieka wszystkie zwierzęta, by dowiedzieć się, jak ów je nazwie, i jakkolwiek człowiek nazwał istotę żyjącą, takie, a nie inne miało być jej imię. I aczkolwiek pierwszy człowiek był dość roztropny, by w swoim edeńskim języku nazwać wszelką rzecz i wszelkie zwierzę według jego natury, nie zmienia to faktu, że miał suwerenną władzę wynajdywania takich imion, które w zgodzie z jego rozeznaniem najlepiej do owej natury pasowały. Albowiem jest wiadome, że rozmaite są imiona, jakich ludzie używają, by wskazać pojęcia, jednakie zaś dla wszystkich są jeno pojęcia, owe znaki rzeczy. Słowo nomen bierze się zatem niechybnie od nomos, czyli prawo, gdyż właśnie nomina zostały przez ludzi dane ad placitum, to jest przez swobodną i zbiorową umowę.
5.
Byłem mocno przekonany, że szukać należy dwóch królów z dynastii Achemenidów. Uważałem, że starożytni historycy greccy, szczegółowo opowiadający o współczesnych im wydarzeniach, są źródłem najbardziej wiarygodnym. Zacząłem tedy przeglądać listę tych królów sprawdzając, które imiona najbardziej dają się przystosować do znaków klinowych w inskrypcjach. Nie mogły to być imiona Cyrusa (Kyrosa) i Kambizesa, gdyż dwa imiona powtarzające się w inskrypcjach nie miały jednakowej litery początkowej. Nie mógł to w ogóle być ani żaden Cyrus, ani Artakserkses, w zestawieniu bowiem z zespołami znaków pierwsze imię było za krótkie, drugie natomiast za długie. Pozostały mi więc tylko imiona Dariusza i Kserksesa. Dawały się one tak łatwo dopasować do grup znaków klinowych, że nie mogłem mieć żadnej wątpliwości, iż o nich właśnie chodzi. W dodatku inskrypcja dotycząca syna wymieniała także tytuł królewski ojca, natomiast przy drugim imieniu następującym po imieniu ojca brak było tego tytułu. Spostrzeżenie to potwierdzały wszystkie napisy z Persepolis we wszystkich rodzajach pisma.
6.
Jak gdyby to imię
Z śmiertelnej paszczy działa wystrzelone
Miało ją zabić, tak jak jej krewnego
Zabiła ręka tego, co je nosi.
O! powiedz, powiedz mi, ojcze, przez litość,
W którym zakątku tej nędznej budowy
Mieszka me imię; powiedz, abym zburzył
To nienawistne siedlisko.
7.
Upiorna Dzidzia, wyznam to publicznie, żeby mnie nikt nie mógł szantażować, wlokła się za mną całe lata. Nienawidziłam tego imienia, z którego nieco później zrobiono Dzidkę, i musiałam ostro protestować, bo w końcu rodzina odczepiła się od wstrętnej nazwy. Naprawdę miałam na imię Iksa, Iksy też nie lubiłam. Wymyśliła ją moja matka, bo w czasie ciąży czytała Zarzycką i Panna Iksa wzbudziła jej zachwyt, a w dodatku Zarzycką znała osobiście i od niej wiem, że w końcu panna Iksa poślubiła Mietka. Na całe szczęście tych imion mi dołożono, razem wziąwszy od chrztu i bierzmowania posiadam trzy, Iksa, Barbara, Igreka. Najbardziej przypadło mi do gustu to ostatnie i przy pierwszej okazji przerzuciłam się na Igrekę, nastąpiło to jednak już znacznie później.
8.
Wiedziałem dobrze, że oprócz dużych planet, takich jak Ziemia, Jowisz, Mars, Wenus, którym nadano imiona, są setki innych, tak małych, że z wielkim trudem można je zobaczyć przy pomocy teleskopu. Kiedy astronom odkrywa którąś z nich, daje jej zamiast imienia numer. Nazywa ją na przykład gwiazdą 3251.
9.
– Niech tamowacz krwi idzie pierwszy – powiedział. – Śpieszy mu się więcej niż nam, gdyż matka jego gotuje już dla niego grochówkę w Kraju na Zachodzie.
Tamowacz krwi pożegnał się z nami, nakreślił święty znak Amona i ukląkł pokornie na podłodze przed skórzanymi zwojami. Kat zamachnął się mieczem robiąc nim łuk na d głową skazańca, aż zaświszczało w powietrzu, ale zatrzymał cios tak, że ostrze miecza tylko całkiem leciutko dotknęło szyi tamowacza. Mimo to padł on na ziemię i sądziliśmy, że stracił przytomność ze strachu, bo na jego karku nie widać było najmniejszej rany. Gdy przyszła kolej na mnie, ukląkłem bez obawy. Kat zaśmiał się do mnie i dotknął mieczem mego karku nie troszcząc się o to, by mnie straszyć. Ptahor zaś uważał, że jest tak niski, iż nie potrzebuje klękać, kat wywinął mieczem także i nad jego karkiem. W ten sposób ponieśliśmy śmierć, wyrok został wykonany i otrzymaliśmy nowe imiona, wyryte na ciężkich złotych pierścieniach. Na pierścieniu Ptahora napisane było "Ten, Który Jest Podobny Do Pawiana", na moim zaś "Ten, Który Jest Samotny".
10.
Dlaczego jednak w takim razie nie powiedziała ani jednego słowa o Tobie, podczas gdy ja bez przerwy patrzyłem na jej usta, żeby z nich pierwsze słowo od razu przechwycić. Czy już nie pisujecie do siebie? Czy może nie wie ona nic nowego o Tobie? Ale czy to możliwe! A jeśli nie wie nic nowego, dlaczego nie opowie czegoś starego. A jeśli nie chce nic o Tobie opowiedzieć, dlaczego nie wymieni przynajmniej Twojego imienia, jak to bywało jednak od czasu do czasu przy okazji jej poprzednich przyjazdów. Ale nie, tego ona nie robi, lecz każe mi tępo wyczekiwać, i mówimy o rzeczach bezprzykładnie obojętnych, jak Wrocław, kaszel, muzyka, szale, broszki, fryzury, podróże do Włoch, saneczkowanie, torebki naszywane perełkami, koszule frakowe, guziki do mankietów, Herbert Schottländer, francuszczyzna, kąpieliska, prysznice, kucharki, Harden, koniunktura gospodarcza, podróżowanie w nocy, Hotel Palace, Szklarska Poręba, kapelusze, Uniwersytet Wrocławski, krewni, krótko mówiąc o wszystkim możliwym, ale jedyną rzeczą, która właśnie teraz ma niestety pewien niewielki związek z Tobą, jest kilka słów o piramidonie i aspirynie, obecni nie rozumieją dobrze, dlaczego tak długo się zatrzymuję przy tym przedmiocie i z predylekcją te dwa słowa obracam na języku. Ale w końcu to mi nie może wystarczyć jako wynik całego popołudnia, bo w mojej głowie przez całe godziny szumi potrzeba mówienia o Felice.
11.
Wszystko przez to, uważała zawsze, że jej matka miała braki w sztuce pisania. Kochająca matka poprawnie napisałaby: Margaret. A wtedy córka byłaby Peggy albo Maggie - solidne, krzepkie imiona, na których można polegać. Z Magrat niewiele daje się osiągnąć. Brzmi jak nazwa czegoś, co żyje w jamie na brzegu rzeki i ciągle jest zalewane wodą.
Myślała wprawdzie, czyby nie zmienić imienia, lecz w głębi serca wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Nawet gdyby stała się z wierzchu Chloe albo Isobel, i tak pod spodem pozostanie Magrat. Ale miło byłoby spróbować. Miło byłoby nie być Magrat - choćby przez kilka godzin.
Takie właśnie myśli popychają człowieka na drogę Odnalezienia Własnego Ja. A jedną z pierwszych rzeczy, jakich Magrat się nauczyła, to że ktoś, kto Odnalazł Własne Ja, nie powinien o tym wspominać (…). (…) uważała, że emancypacja to kobiece dolegliwości, o których nie należy mówić w obecności mężczyzn.
12.
Dziś rano powiedziałam mu jak się nazywam, spodziewając się że go to zainteresuje. Lecz jego to nic nie obchodzi. Dziwne. Gdyby wyjawił mi swoje imię, wzbudziłoby to moje zainteresowanie. Zabrzmiałoby w moich uszach milej niż jakikolwiek inny dźwięk.
Nie lubi dużo mówić. Być może dlatego, iż nie jest zbyt inteligentny, a będąc czuły na tym punkcie, stara się to ukryć. Szkoda, że tak myśli, gdyż sama inteligencja jest niczym, prawdziwy skarb kryje się w sercu, Chciałabym, aby zrozumiał, że kochające dobre serce jest bogactwem, dostatecznym bogactwem, bez którego intelekt staje się ubogi. Chociaż jest tak małomówny, ma całkiem pokaźny zasób słów. Dziś rano użył zdumiewająco trafnego słowa. Oczywiście sam to zauważył, gdyż później dwukrotnie wplótł je mimochodem w rozmowę. Talent ten nie jest wrodzony, świadczy jednak o pewnej bystrości. Ziarno to zakiełkuje na pewno, jeśli będzie odpowiednio pielęgnowane.
Skąd on je wziął? Nie przypuszczam, abym kiedyś tego słowa użyła.
Moje imię nie wzbudziło w nim zainteresowania. Starałam się ukryć rozczarowanie, lecz nie wiem jak mi się to udało. Odeszłam i usiadłam na omszałym brzegu jeziora, zanurzając nogi w wodzie.
13.
- Słucham? Czy dobrze usłyszałem? Powiedziała pani Mojżesz?
- Tak, powiedziałam Mojżesz, a co?
Facet wstał. Wstał jak pod wrażeniem czegoś bardzo mocnego.
Mojżesz to jest imię żydowskie, proszę pani. Jestem tego absolutnie pewny, proszę pani. Mojżesz nie jest dobrym muzułmańskim imieniem. Oczywiście to się zdarza, ale nie w mojej rodzinie. Powierzyłem pani Mahometa, nie powierzyłem pani Mojżesza. Nie mogę mieć syna Żyda, proszę pani, zdrowie mi na to nie pozwala.
14.
Wymowa twoja płynie wartko jak Nil pod Memfisem, lecz jeżeli naprawdę jesteś taki mądry, to napisz mi dwoma sposobami: Amon. Pisarz wydobył kałamarz, pędzel i w niedługim czasie na drzwiach lepianki napisał dwoma sposobami: Amon, tak wyraźnie, że nawet nieme stworzenia zatrzymywały się, aby złożyć hołd Panu. Bożek był kontent i dodał: - Jeżeli jesteś równie biegły w rachunkach jak w piśmiennictwie, to wyrachuj mi następującą sprawę handlową. Gdy za jedną kuropatwę dają mi cztery kurze jaja, to za siedm kuropatw ile powinni dać kurzych jaj? Pisarz zebrał kamyki, układał je w rozmaite szeregi i nim słońce zaszło, odpowiedział, że za siedm kuropatw należy się - dwadzieścia ośm jaj kurzych. Wszechmocny Amon aż uśmiechnął się, że widzi przed sobą mędrca tak niepospolitej miary, więc rzekł: - Poznaję, żeś mówił prawdę o swojej mądrości. Jeżeli zaś okażesz się równie wytrwałym w cnocie, uczynię tak, że będziesz do końca życia szczęśliwym, a po śmierci synowie twoi umieszczą twój cień w pięknym grobowcu. A teraz powiedz: jakiego chcesz bogactwa, którego byś nie tylko nie strwonił, ale jeszcze pomnożył? Pisarz upadł do nóg miłosiernemu bóstwu i odparł: - Gdybym choć posiadał tę lepiankę i ze cztery miary gruntu, byłbym bogaty.
15.
Zresztą, drogi kuzynie, muszę ci powiedzieć – aby w przyszłości nie było żadnych nieporozumień – że waszych imion nie znoszę. U nas mają wartość tylko imiona starogreckie. Ty sam z racji swojego urzędu – wielki kaznodziejo przed obliczem Boga – musisz się nazywać Demostenesem. Twoja żona – moja droga kuzynka, jako królowa i pani domu, będzie nosiła imię Hekabe. To wasza córka, tak? A zatem Nauzykaa. A młody człowiek, który chce mnie tytułować panem doktorem, musi zostać Astianaksem. No, a co ty robisz na plebanii?
- Służę u pastora przy koniach.
- Pięknie. W więc będziesz się zwał Bellerofontem. A ty, tak ładnie zarumieniona dziewczyno? Pewnie będziesz nas wzywać, gdy nadejdzie czas, aby "ręce wyciągnąć do smacznie przygotowanego posiłku". Podejdź bliżej, niech cię obejrzę. No, ona będzie się nazywać Kirke. Czy wszystko jasne?
Ludziom pastora zakręciło się w głowach. Nowo mianowany Bellerofont szybko umknął do koni – te przynajmniej są nieme i nazywają się Jaś i Elza, a nie jakoś dziwnie, żeby żadna chrześcijańska dusza nie mogła spamiętać.
16.
To jej córka miała mieć chłopca albo dziewczynkę. Iksa zrobiła listę imion odpowiednich dla obu płci. Pierwsze na liście było Winnetou, dla chłopca, i Nszo Czi, jego siostry, dla dziewczynki. Albo jakby ktoś chciał imię katolickie, to Ligia, bohaterka jej ulubionego Quo vadis, którą uratował niewolnik Ursus. To akurat imię nie było odpowiednie, bo tak nazywały się traktory.
Iksa (…) zastanawiała się, jak zdobyć niewolnika, który ewentualnie uratowałby ją przed bykiem, czasem pasącym się na ich polanie po drugiej stronie szosy, ale Dziadek powiedział, że niewolnictwo zlikwidowano kilka lat temu. Co za pech. Miała nadzieję, że dorośli pukną się w głowę i przywrócą ten wygodny wynalazek, który znalazła z książki Chata wuja Toma o Murzynie, co go sprzedali daleko od rodziny. Ona by się tak łatwo nie dała, bo kochała swoją Babcię, Dziadka, mamusię i wszystkie ciocie, nawet te nieprawdziwe.
17.
Zaraz też poszedł obejrzeć swego podjazdka, i choć ten miał więcej guzów, niż real ćwierciaków, i więcej skaz niż szkapa Gonelli, która tantum pelis et ossa fuit [Była to tylko skóra i kości], jednak jemu się zdawało, że koniowi temu ani Bucefał Aleksandra, ani Babieka Cyda nie dorównywały. Cztery dni przeszły mu na obmyślaniu, jakie by mu imię nadać.
18.
Zmieniłam sobie imię.
W spisie słuchaczek figuruję wciąż jeszcze jako "Agata", ale wszędzie poza tym nazywam się "Aga". Niech pan powie, czy to nie okropne być zmuszonej samej nadać sobie jedyne zdrobniałe imię, jakie miało się kiedykolwiek? Co prawda, Agę wymyśliłam niezupełnie ja sama. Nazywał mnie tak Fredek Perkins, zanim jeszcze nauczył się mówić wyraźnie.
Szkoda, że pani Lippet nie stara się wpadać na lepsze pomysły przy wyszukiwaniu imion i nazwisk dla maleństw. Nazwiska bierze wprost z książki telefonicznej – znajdzie pan "Abbott" zaraz na pierwszej stronicy – a imiona skąd się da. Agatę znalazła na jakimś nagrobku. Nigdy nie mogłam jej znieść, lubię za to Agę. Takie miłe imię. Powinna je nosić osoba, jaką ja nie jestem – słodkie, małe, niebieskookie stworzonko, pieszczone i psute przez całą rodzinę, przechodzące przez życie bez żadnych trosk. Prawda, jak byłoby miło być taką? Mogę mieć wszelkie wady, nikt jednak nie może mi zarzucić, że byłam psuta przez rodzinę! Bardzo to jednak zabawne udawać, że byłam. Na przyszłość, proszę, niech pan mnie nazywa zawsze Agą, zgoda?
19.
Tak przesunęło się koło mnie owo imię Iksy, niby talizman pozwalający mi może odnaleźć kiedyś tę, z której uczyniło żywą osobę, a która chwilę przedtem była jedynie niejasnym obrazem. Tak przesunęło się, rzucone ponad jaśminy i lewkonie, cierpkie i świeże jak krople tryskające z zielonego węża nasycając, iryzując sferę czystego powietrza – którą przeszyło (a także wyodrębniało) – tajemnicą życia tej, którą oznaczało dla istot szczęśliwych, żyjących i podróżujących z Iksą; roztaczając pod różowym głogiem, na wysokości mego ramienia, tak bolesną dla mnie kwintesencję ich poufałości z nią, z obcością jej życia, do którego ja nie mogłem mieć wstępu.
20.
Iks
Jak się nazywasz?
Igrek
Zbyt błahe pytanie,
Na kogoś, co tak Słowem gardzić umie,
Który pozorów wartości wciąż przeczy
I wgląda tylko w istotę wszechrzeczy.
Iks
U was bo, moi mościwi panowie,
Treść i istota zwykle w nazwie leży,
I dość jest jawną, kiedy się was zowie
Mianem gmatwaczy, łgarzy i szalbierzy.
Któż tedy jesteś?
21.
Adwokat Stanisław Święcicki dzwonił nie tylko w interesach prawnych do K. Ułożyli sobie z dziewczynkami swoistą grę w "zielone" na tematy Trylogii. Chytrze dzwonił na samej granicy limitu czasu, koło dziesiątej wieczorem, kiedy suponował, że partnerki będą śpiące i łatwiej dadzą się zbić z pantałyku:
— A z jakiego sukna miał mundur pan Podbipięta?
— Ha-ha! Nic pan nie ma trudniejszego? Naturalnie, że ze świebodzińskiego.
Po czym: szep-szep-szep... w piżamkach przy telefonie; podtaczają pod pana Stanisława za dnia naszykowaną machinę oblężniczą:
— A jak miał na imię Bohun?
I tu był triumf niezapomniany... Z tamtej strony telefonu słychać było bezradne postękiwania, wreszcie adwokackie wyłgiwanie się, że o tym w Trylogii nic nie ma.
— Jak to? A przecież Krzywonos mówi: "Jurku, mój przyjacielu". Na drugi dzień mecenas Święcicki zjawia się z wielkim zającem z czekolady.
— Jako że — powiada — w dawnej Polszcze, gdy kto nie dopisał w wyprawie wojennej, tedy mu kazano skórę zajęczą nosić.
Musiał wiec trzy razy, dla dokładniejszego pohańbienia, obnieść tego zająca naokoło pokoju, po czym go otwieramy i z zającowego brzuszka sypią się cukierki.
22.
Właściwie, to ja jestem Iks Igrek, ale że święty Iks smoka tylko roztratował, a święty Igrek całemu komunikowi niebieskiemu przewodzi i tyle już nad piekielnymi chorągwiami odniósł wiktoryj, przeto jego wolę mieć za patrona.
23.
Wreszcie klapnęła na kuchenny stołek z tajemniczym listem w dłoni.
Kim jesteś?
Skąd mogła wiedzieć? Oczywiście była Iksą Amundsen, ale kto to taki? Na razie jeszcze dokładnie tego nie wiedziała.
A gdyby nazywała się zupełnie inaczej? Na przykład Anna Knutsen? Czy wówczas byłaby zupełnie kimś innym?
Nagle przypomniało jej się, że tata z początku chciał, by miała na imię Synnøve. Iksa spróbowała wyobrazić sobie, że wyciąga rękę i przedstawia się jako Synnøve Amundsen, ale nie, to nie było to. Przez cały czas przedstawiała się zupełnie inna dziewczynka.
24.
– Nie sądzę – odparł nieznajomy – abyś pani miała poświęcać się tymże samym naukom, gdyż kobiety zwykle nie mogą zrozumieć pierwszych ich początków; ponieważ jednak przyjęliście mnie z taką gościnnością, uwiadomienie was zatem o wszystkim, co się mnie tyczy, jest moim najświętszym obowiązkiem. Zacznę więc od oznajmienia, że nazywam się...
że nazywam się...
To mówiąc zaczął szukać po kieszeniach tabliczek.
– Zauważyłam wprawdzie – rzekła Rebeka – że zdradzasz senor niejaką skłonność do roztargnienia, ale nie uwierzę, iż mógłbyś być do tego stopnia roztargniony, żeby zapomnieć swego własnego nazwiska.
– Masz pani słuszność – odpowiedział geometra – z natury wcale nie jestem roztargniony, ale ojciec mój pewnego dnia przez roztargnienie podpisawszy nazwisko brata zamiast swego, od razu stracił żonę. majątek i stanowisko. Aby więc nie wpaść w podobny błąd, wypisałem moje nazwisko na tych oto tabliczkach i odtąd, ile razy mam podpisać się, wiernie je przepisuję.
Ale kiedy my żądamy – rzekła Rebeka – abyś nam senor powiedział, nie zaś podpisał swoje nazwisko.
25.
Było to bardzo dawno temu i kiedy pożegnaliśmy się ze sobą, po prostu wzięliśmy sobie to imię, bośmy nie myśleli, aby się ono mogło jeszcze kiedy w życiu łabędziowi przydać.
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu