Przedstawiam
KONKURS nr 80
pt.
BROŃ SIĘ!!! czyli BROŃ BIAŁA w LITERATURZE,
który przygotowała
Annvina:
Gdzie zaczyna się historia broni białej? Podejrzewam, że z chwilą, gdy któryś z bardziej rozgarniętych praludzi chwycił kawałek gałęzi i odkrył, że można nią uderzyć – dzikie zwierzę ... lub swojego współplemieńca. Od tego czasu minęło bagatelka ponad milion lat – tyle liczy historia białej broni. Maczugi, włócznie, topory, maczety, puginały, florety, buzdygany, noże, szable, szpady, sztylety, rapiery, kordelasy, bułaty, miecze...
Produkowane dziś działa czy karabiny mają być skuteczne i śmiercionośne, najlepiej, żeby były jeszcze niewidzialne, dawniej miecz czy szabla bywała dziełem sztuki, podobnie jak sztuką była umiejętność posługiwania się taką bronią.
Zapraszam na pokaz najpiękniejszych, najgroźniejszych, najsłynniejszych, najbardziej magicznych, a także najzwyklejszych mieczy, szabli, noży...
Tak, jak urozmaicona jest broń biała, tak ja starałam się urozmaicić konkursowe fragmenty. Część z nich to pewnie „oczywiste oczywistości”, część jest dość rzadka i mało znana. Jest to mój debiut, więc pokornie proszę o wyrozumiałość
Wszystkie pozycje znajdują się w katalogu Biblionetki, nie wszystkie mam ocenione.
Do zdobycia 44 punkty – po jednym za autora i tytuł oraz 5 punktów dodatkowych; razem 49.
Kiedyś broni nadawało się imię, jako wiernemu i niezawodnemu przyjacielowi, 5 z tych mieczy i szabel posiada własne imię, nie zdradzam jednak, w których fragmentach one występują. Za każde imię broni będzie przyznany punkt dodatkowy.
Odpowiedzi proszę przysyłać na adres [...]
do
14 kwietnia (wtorek),
do godz. 24:00.
W mailu z odpowiedzią proszę podawać - KONKURS, nick biblionetkowy.
Mataczenia mile widziane, oczywiście w granicach przyzwoitości.
Pierwszy fragment, najkrótszy i najłatwiejszy na zachętę, a dalej sami zobaczcie :-)
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
FRAGMENTY KONKURSOWE
1.
(...) dwa nagie miecze.
2.
Miecz zgrzyta, nie pryska ani się nie łamie. Odskakuje ku niebu. Kiedy hrabia widzi, że go nie złamie, żałuje go w duszy bardzo łagodnie: " (...) jakiś ty piękny i święty! Twoja złota gałka pełna jest relikwij: ząb świętego Piotra, krew świętego Bazylego i włosy wielebnego świętego Dionizego, strzęp szaty Najświętszej Panny. Nie godzi się, by poganie cię posiedli; chrześcijanie powinni pełnić twoją służbę. Obyś nigdy nie dostał się w ręce tchórza!”
3.
Piramidy, czy wy macie
Takie trumny, sarkofagi,
Aby miecz położyć nagi,
Naszą zemstę w tym bułacie
Pogrześć i nabalsamować,
I na późne czasy schować?
- Wejdź z tym mieczem w nasze bramy,
Mamy takie trumny, mamy.
4.
Był wśród nich nóż z białą rękojeścią, używany do przygotowywania magicznych składników. Był też nóż z czarną rękojeścią, wykorzystywany przy magicznych rytuałach. X wyryła w rękojeściach tyle run, że wciąż groziło im złamanie. Oba noże z pewnością były potężne, ale... X z żalem potrząsnęła głową, przeszła do kuchni i chwyciła nóż do chleba. Coś jej mówiło, że w takich czasach solidny, ostry nóż do chleba jest prawdopodobnie najlepszym przyjacielem każdej dziewczyny.
5.
Dla Irańczyków szyityzm był zawsze tym, czym dla naszych konspiratorów w dobie powstańczej szabla przechowywana za belką na strychu. Jeżeli życie było w miarę znośne, a siły jeszcze nie zorganizowane, szabla leżała w ukryciu owinięta w naoliwione szmaty. Ale kiedy rozległ się sygnał bojowy, kiedy przychodziła pora, żeby stawać w potrzebie, słyszało się skrzypienie schodów prowadzących na strych, a potem tętent koni i świst ostrza przecinającego powietrze.
6.
Z wielką niechęcią x spojrzał na tajemniczy przedmiot, po czym przysunął go ku sobie. Nóż wyglądał zwyczajnie. Był metalowy, a jego dwudziestocentymetrowe ostrze wydawało się zaśniedziałe z obu stron. Za ostrzem znajdował się jelec z tego samego metali i rękojeść z drewna różanego. Kiedy chłopiec przypatrzył się jej dokładniej, dostrzegł, że jest inkrustowana złotem tworzącym wzory, które rozpoznał dopiero, gdy odwrócił nóż – po jednej stronie znajdował się anioł ze złożonymi skrzydłami, po drugiej anioł z podniesionymi skrzydłami. Wzory były nieco wypukłe, dzięki czemu rękojeść lepiej leżała w dłoni. X trzymał przez chwilę nóż w ręku, a wtedy poczuł, że jest lekki, mocny i świetnie wyważony. Ostrze jedynie wyglądało na pokryte patyną, w rzeczywistości bowiem na powierzchni metalu igrały intensywne kolory – sine purpury, morskie błękity, ziemiste brązy, chmurne szarości, głębokie zielenie, jakie mają liście starych drzew, oraz barwa cienia padającego przy wejściu do grobowca podczas zmierzchu zapadającego na cmentarzu; ogólnie rzecz biorąc, kolor ostrza można by nazwać „cienistym”. Krawędzie nieco się od siebie różniły. Jedna była błyszcząca, jasnostalowa, o barwie cienia, niezwykle ostra. X aż zmrużył oczy patrząc na nią, tak wydawała się groźna. Druga krawędź również była ostra, ale miała srebrną barwę.
7.
Cała różnica polegała na tym, że samuraje nosili dwa miecze: dłuższy i krótszy, który trzymali przy pościeli i którym mogli się w nocy bronić. Właśnie takie miecze mieli najprawdopodobniej mężczyźni, którzy szli za dziewczyną. Ich rękojeści zrobiono ze skóry rekina i najlepszego jedwabiu, gardę ze srebra i złota, a pochwy były pomalowane na niebiesko, czerwono i złoto. Aż dreszcz przebiegł mu po plecach, kiedy przypomniał sobie słowa starego samuraja, znanego z bezwzględności i okrucieństwa. Utrzymywał on, że nikogo nie zabił, a jedynie uwolnił dusze tych, którym trzeba było uciąć głowy.
8.
Wierzę w miecz. Jak widzisz noszę dwa. Każdy(...) ma dwa miecze. Nieżyczliwi mawiają, że ten srebrny jest na potwory, a ten z żelaza na ludzi. To oczywiście nieprawda. Są potwory, które można ugodzić wyłącznie srebrnym ostrzem, ale istnieją i takie, dla których zabójcze jest żelazo. Nie, X, nie każde żelazo, ale wyłącznie to, które pochodzi z meteorytu. Pytasz, co to meteoryt? To spadająca gwiazda. Widziałaś pewnie nieraz spadającą gwiazdę, krótką świetlistą smugę na nocnym niebie. Widząc ją wypowiadałaś zapewne jakieś życzenie, może był to dla ciebie kolejny powód, by wierzyć w bogów. Dla meteoryt jest tylko kawałkiem metalu, który spadając zarywa się w ziemię. Metalu, z którego można zrobić miecz. Możesz, oczywiście, że możesz, wziąć mój miecz do ręki. Widzisz jaki jest lekki? Nawet ty unosisz go bez trudu. Nie! Nie dotykaj ostrza, skaleczysz się. Jest ostrzejsze niż brzytwa musi takie być.
9.
Chłopak popatrzył na miecz. Srebrzystą pochwę zdobiły złote faliste linie. Stalowa plecionka gardy lśniła groźnie. Wokół rękojeści misternie wił się srebrzysty prążek. Przepleciona zeń złocista nić tworzyła słowo „PRAWDA”. To na pewno miecz króla pomyślał X. Nigdy nie widział tak wspaniałego oręża. (...) X jak w transie, zacisnął palce na rękojeści miecza i wysunął go z pochwy. Ostrze zadźwięczało metalicznie. Nigdy nie słyszałem, żeby miecz tak dźwięczał, pomyślał chłopak. Zacisnął dłoń na rękojeści. Wyczuł, jak w ciało wpija mu się, umieszczone po obu stronach uchwytu słowo „PRAWDA”. O dziwo, miecz był jak wykuty dla niego i świetnie wyważony. Pewna część „ja” X nareszcie znalazła dopełnienie.
10.
Chłopiec ów niesie też miecz wręczony mu w tajemniczych okolicznościach. Aż dziw zatem, że jest w tym mieczu coś nieoczekiwanego: nie jest magiczny. Nie ma imienia. Kiedy się nim macha, człowieka nie wypełnia poczucie mocy, tylko wyrastają mu bąble na dłoniach. Można by uwierzyć, że miecz ten był używany tak często, aż zatracił inne swe cechy i stał się kwintesencją miecza: długim kawałkiem metalu z bardzo ostrymi krawędziami. I nie ma wypisanego na klindze przeznaczenia. Jest właściwie unikatem.
11.
- Powiedzże mi waszmość, proszę ci, bom ciekaw, czemu też taki katowski miecz pod pachą nosisz?
- Nie katowski to, mości namiestniku, ale krzyżacki, a noszę, bo zdobyczny i dawno w rodzie. Już pod Chojnicami służył w litewskim ręku - tak i noszę.
- Ale to sroga machina i ciężka być musi okrutnie - chyba do obu rąk?
- Można do obu, można do jednej.
- Pokażże wasze!
Litwin wydobył i podał, ale panu X ręka zwisła od razu. Ni się złożyć, ni cięcia wymierzyć swobodnie. Na dwie ręce poradził, ale jeszcze było za ciężko. Więc pan X zawstydził się trochę (...)
12.
Był to rapier sążnistej długości, szeroki na całą piędź, a sieczny na dwa boki. Widocznie miecz teutoński z norymberskiej stali ukuty, wszyscy milcząc na broń spoglądali.
13.
Miecze rozpatrywane jako całość (...) opowiadają o tym, co człowiek może zdobyć dzięki nauce i zdobywaniu wiedzy, jakie stanowiska osiągnie, w jakiego rodzaju pracy czeka go sukces, a gdzie poniesie porażkę. Po raz pierwszy pojawiają się, gdy dziecko idzie do szkoły i towarzyszą każdemu dociekliwemu pytaniu „dlaczego?” (...) Mówią o walce, jaką człowiek musi prowadzić ze sobą, jeśli chce zrealizować swoje cele zewnętrzne, jak tez i o walce, którą jednostka musi prowadzić z zewnętrznymi czynnikami utrudniającymi jej realizację postawionych celów, z tym, co można nazwać opozycją, czy ostra rywalizacją.
14.
Na barkach zawiesił miecz, w którym złote ćwieki błyszczały, a pochwa w krąg miecza była nabita gwoźdźmi srebrnymi. Miecz zwisał na pozłocistym rzemieniu. Potem wziął tarczę wojenną, piękną, kunsztownej roboty, która słoniła w krąg męża. Dziesięć ją wkoło spiżowych kół otaczało i guzów bieliło się na niej dwadzieścia z cyny, a tylko środkowy był z ciemnobłękitnej stali.
15.
Od drzwi zbliżał się ten, o którym przed dziesięciu laty śpiewano w całym królestwie pieśni wyciskające z oczu dworskich dam łzy wzruszenia. Był wyższy od X i wszystkich pozostałych, ciemnowłosy, odziany bez przepychu, w obrzeżony futrem myśliwski płaszcz, spod którego wystawał kaftan z dobrego sukna. Przy boku miał miecz, raczej od parady, niewiele dłuższy od łuczniczego noża, o rękojeści, w której iskrzył się w blasku płomieni wielki czerwony kamień. Jeśli nie liczyć srebrnej, prostej klamry pasa, był to jedyny klejnot w stroju księcia. O kilka kroków za Y szedł milczący przyboczny z dłonią na rękojeści miecza.
16.
Czarodziej wyciągnął z pochwy miecz, który znów błysnął własnym blaskiem w ciemnościach. Przedtem, czując w pobliżu gobliny, rozpłomienił się wściekle, teraz, uszczęśliwiony zabójstwem najgorszego władcy podziemia, lśnił błękitnym światłem. Bez trudu rozciął goblinowe łańcuchy i uwolnił z nich więźniów niemal błyskawicznie. Miecz ten, jak zapewne pamiętacie, zwał się X, Młot na Wroga. Gobliny nazywały go po prostu Zabijaczem i nienawidziły (...)
17.
X odwraca się na pięcie i rusza ku drzwiom. Stopy rozstawia szeroko, ramionami tnie powietrze. Ale przed drzwiami staje jak wryty: dostrzega Y. Młody człowiek, oparty dotąd swobodnie o ścianę, dobywa rapier i bada elastyczność klingi, jak to zwykli szermierze przed pojedynkiem czynić. Kanclerz cofa się więc ku księciu, pobladłszy, nie odrywając wzroku od stali (...) - Wyście chcieli coś rzec, mości kanclerzu - Y postępuje naprzód śmigając rapierem jak biczem.
18.
Przymocował jelec i rękojeść. Strażnik obserwował go żując w zadumie kanapkę. X skończył pracę. Szabla jest gotowa. Wykonał ja z materiału, który bardzo przypomina bułat. Naostrzył. Zahartował. Jego broń to kwintesencja dwóch tysięcy siedmiuset lat epoki żelaza. W kawałku metalu zaklął wiedzę dziesiątków pokoleń płatnerzy. Trzeba jeszcze przeprowadzić próbę. Rzucił w powietrze kawałek szmatki i jednym ruchem przeciął ją w powietrzu na pół. Dobra brzytwa jest w stanie uciąć luźno zwisający włos. Sprawdził. Tak, jak przypuszczał, jego szabla tez jest w stanie tego dokonać. Ostatnia próba. Z betonowego filaru sterczał odgięty kawałek zbrojenia. Alchemik zadał cios i ucięta końcówka upadła na ziemię. Na głowni nie pozostał żaden ślad. Uśmiechnął się szeroko, jego oczy zalśniły drapieżnie. Przydałoby się wypróbować broń w walce. Tylko gdzie szukać odpowiedniego przeciwnika? Ciec, widząc taki popis umiejętności szermierczych zastygł z kęsem chleba w ustach. Chciałby zakląć z uznaniem, ale złote litery na głowni ostrzegają: Pilnuj gęby, bo wytnę zęby. Nad Krakowem powoli wstawał świt.
19.
Widziałem ostatnią walkę na stokach O, gdzie zginął G, a E padł na swój złamany miecz, ale S został pokonany, I zaś ułamkiem ojcowskiego miecza odciął (...)Z klęski na polach G, gdzie zginął I, tylko trzech ludzi powróciło po długiej wędrówce przez góry. Jednym z nich był O ze świty I; zebrał on odłamki (...) miecza i oddał je spadkobiercy I, V, który był wówczas dzieckiem jeszcze i dlatego został w R. Lecz X był pęknięty, światło jego zgasło i po dziś dzień nie przekuto go na nowo.
20.
W pierwszej chwili X wziął go za pogrzebacz, ale kiedy ojciec wrócił z nim do stołu, zobaczył, że to bojowy tasak. Krótka, nieco zakrzywiona głownia rozszerzająca się ku sztychowi nosiła szramy świadczące, iż używano jej w bitwie. Głowica miała kształt dysku, a rękojeść opleciona była srebrnym drutem, aby chwyt był pewniejszy. Była to ciężka broń, przeznaczona do walki pieszej. X z zainteresowaniem patrzył, jak ojciec kładzie ją na deskach.
21.
Zaczynajmy! - rzekł X, nieco zniecierpliwiony przechwałkami dziewczyny. Zaczęli. Y przycięła okrutnie, skacząc przy tym jak konik polny. X zaś stał w miejscu, czyniąc, wedle swego zwyczaju, malusieńkie ruchy szablą i nie bardzo nawet zważając na atak.
- No, trzymaj waćpanna szablę, bo wytrącę!
- Zobaczymy!
- A ot !
I szabelka, wyfrunąwszy jako ptak z rąk Y, upadła z brzękiem aż koło pieca.
22.
- Ujęła rękojeść. - Ha, piękny to miecz i przystojny śmiałemu baronowi! Wydobyła z bogatej pochwy zakrwawione żelazo, aby je obetrzeć. Ale widzi, iż brzeszczot jest szeroko wyszczerbiony. Zważa kształt ubytku; czy to nie ten, który złamał się na głowie X? Waha się ogląda jeszcze, chce się upewnić w wątpliwości. Biegnie do komnaty, w której chowała ułomek stali dobyty niegdyś z czaszki X. Przykłada ułomek do szczerby-ledwie uświadczyłbyś ślad skruszenia.
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu