1. A Kind Man,
Hill Susan - /5/
Książka z 2011, w Polsce nie została wydana, a pierwsza rzecz, jaka mi przychodzi do głowy na jej określenie, to prosta historia. Bo taka na początku się wydaje. Malutkie fabryczne miasteczko gdzieś w Yorkshire w pierwszej połowie XX wieku, może w międzywojniu. Opowieść o prostych ludziach, którzy żyją prostym życiem o ustalonych kolejach losu: najpierw dorastanie, wybieranie kogoś na współmałżonka, a potem wychowywanie dzieci. Ludzie pracują tu ciężko i żyją skromnie, nie mają też wielkich oczekiwań ponad to, na co sami mogą zarobić. Mimo obezwładniającego, odbierającego godność kryzysu, mieszkańcy starają się zachować szacunek dla siebie samych oraz znajomych i sąsiadów. Bezpretensjonalne, proste i trudne życie oraz jego proste przyjemności. Nieprzegadane, piękne i plastyczne opisy przyrody.
Spokojna, pozbawiona moralizatorstwa proza Hill, zostawiająca czytelnikowi interpretację tego, czego doświadcza Tom, tytułowy dobry człowiek. Przeczytałam pewnie z dziesięć recenzji w rozmaitych czasopismach i wygląda na to, że ich autorzy tez nie mają pomysłu na odczytanie przekazu, na tyle jest niejasny i może to jest właśnie siłą tej książki. Ktoś upatrywał jakichś śladów w teologicznych studiach pisarki, no może, ale sama nie wpadłabym na to. Czyta się doskonale i teraz żałuję, że nie zgarnęłam z półki drugiej jej książki.
2.
Opowieść podręcznej (
Atwood Margaret)
- /4,5/
Od pierwszego wydania minęło ponad 30 lat, więc o książce napisano już chyba wszystko. Mimo upływu czasu i pewnych odwołań do wydarzeń z tamtego okresu, powieść, o dziwo, nie straciła na aktualności, a kto wie, czy pewne wątki nie stały się mniej nierealne, niż w połowie lat osiemdziesiątych: "A doszło do tego, kiedy zawiesili konstytucję. Powiedzieli, że to czasowe. Nawet nie było żadnych demonstracji. Ludzie siedzieli po domach i gapili się w telewizory, czekali na jakieś wskazówki. Nie było nawet żadnego konkretnego wroga, przeciw któremu można by się było obrócić" - jakby mi coś to przypominało i to coś bardzo nieodległego. Piekło kobiet wymyślone przez Atwood też nie jest czymś całkiem nierzeczywistym, chociaż obecnie przejawia się w innej postaci. Duszący oddech kościoła i religia państwowa, jedynie słuszne tradycyjne wartości narzucone wszystkim, bliskowschodnia legenda ożywiona po kilku tysiącach lat i traktowana jako drogowskaz. Ciężkie, ohydne, męczące.
Nie jest to najlżejsza lektura i to nie tylko ze względu na treść. Męczyło mnie też powtarzające się, nagłe przeskakiwanie w czasie i przestrzeni, jałowe rozmyślania rozwlekające wątłą akcję jeszcze bardziej. Przez tę powieść się brnie tak, jak podręczne brną przez miasto w swoich ciężkich szatach.
3.
Dygot (
Małecki Jakub [pisarz])
- /4,5/
U Małeckiego najbardziej podoba mi się język i to właśnie kilka soczystych cytatów skłoniło mnie do szukania tej książki, którą najlepiej się czyta za jednym zamachem, wtapiając się w potoczystą opowieść. Jakieś załamanie następuje w połowie, gdy pojawiają się fragmenty jakby żywcem przepisane z tych grubych kalendarzy, w których codziennie wyrywa się po jednej kartce: kto się urodził, umarł, co wynaleziono. Pojawiają się też liczne kłopoty z chronologią, np.: "Nie interesowało go, że Hermaszewski poleciał w kosmos, a Wojtyła został papieżem. Całymi dniami stał przy oknie i gasnącym wzrokiem obserwował życie osiedla", a zaraz dalej: "Ostatecznie stracił wzrok w 1975 roku". Bęc!, jak mawia młodzież.
Chyba wolałam "Ślady", także ze względu na ich konstrukcję, ale i tak ciekawam co z Małeckiego wyrośnie.
4.
Kucając (
Stasiuk Andrzej)
- /6/ - pierwsza szóstka od dawna. Stasiuk czasami pisze tak, jak i ja widzę i odczuwam świat, ale nie potrafię tego oddać w mowie ni piśmie. Recenzja
„Staje o świcie naprzeciw świata i nie ma pojęcia, że ktoś oprócz niego jeszcze jest”[1]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.