Dodany: 05.09.2010 23:53|Autor: epikur

Książka: Ludowy akt miłości
Meek James

2 osoby polecają ten tekst.

Oj, działo się


Przez cały czas czytania tej książki zastanawiałem się, jak ją ocenić. Dosłownie i w przenośni. Ostatecznie obie oceny, ta biblionetkowa, wymierna, i ta odwołująca się do moich literackich gustów, niewymierna, wypadły pozytywnie. Chociaż przy lekturze powieści Jamesa Meeka miałem bardzo różne odczucia.

Rzecz dzieje się na Syberii w roku 1919. Uwielbiam takie klimaty, zarówno jeżeli chodzi o czas, jak i miejsce rozgrywania się akcji. Uwielbiam wręcz przedzierać się - dzięki autorom książek - przez te surowe i niebezpieczne krainy, gdzieś tam już w azjatyckich stronach...

Mógłbym godzinami czytać o tej lodowej krainie, gdzie swój ciężki i pracowity żywot wiodą jej dzielni i przeważnie biedni mieszkańcy. Syberia kojarzy się także z zesłaniami, gułagami, obozami dla straceńców. I bohaterowie Meeka nie przebywają tutaj z własnej woli. Niektórzy, jak jeden z głównych bohaterów, Samarin, przybywają do miasteczka nie wiedząc dobrze, czego chcą, w jakiejś rewolucyjnej malignie tamtych czasów. Inni, jak Anna Pietrowna, szukają zapomnienia. Znajduje się tu także oddział czechosłowackich żołnierzy, którzy nie mając własnej ojczyzny, pałętają się po zakamarkach świata, gdzie diabeł mówi dobranoc, tęskniąc i marząc o mitycznej ojczyźnie.

Niebanalna jest fabuła tej powieści. I to mnie też zniechęcało przy lekturze "Ludowego aktu miłości". Nie przeczę, cenię bardziej pragmatyczne podejście do literatury, nie lubię fantazjowania i bajdurzenia. W pewnym momencie przesyt tych elementów przyprawiał mnie o zawrót głowy. Czytanie o sektach kastratów, którzy pozbywali się przyrodzeń dla uniknięcia siedzącego w nich zła czy też o wielomiesięcznej podróży (podróżą tą była tak naprawdę ucieczka z obozu karnego...) jednego z bohaterów przez ziemie nieposkromionej Syberii ze wspólnikiem w roli... żywego prowiantu trochę mnie mierziło.

Jednak kiedy przeczytałem komentarz autora do książki i dowiedziałem się, że zarówno taka sekta, jak i podobne przypadki kanibalizmu były potwierdzone, aktualność tej pozycji bardziej wzrosła. I moje pozytywne odczucia.

James Meek spędził część życia w Rosji (lata 91-99). Między innymi dzięki temu właśnie książka nabiera większej realności. Właśnie co do postaci autora miałem też pewne zastrzeżenia. Zastrzeżenia co do oddania realiów. Inaczej czyta się pisarza żyjącego w tamtych czasach i na tamtych terenach, a inaczej młodego brytyjskiego autora próbującego oddać klimat tamtych lat. Mimo wszystko Meekowi udało się przedstawić w sposób, który mnie usatysfakcjonował, aurę tamtej epoki.

Wspominałem też o czechosłowackim legionie, który stacjonował w Rosji. Mam duży szacunek dla autora za to, że dzięki tej książce możemy sobie uświadomić, iż istniały kiedyś narody bez państwa, wśród nich także i Polska, zmuszone tułać się po całym świecie i walczyć. Walczyć nie wiedząc tak naprawdę, o co i nie wiedząc, czy ta walka ma jakiś sens. Meek poświęcił tym żołnierzom bardzo dużo uwagi i nakreślił bardzo ciekawe, charakterystyczne postaci.

Moje podejście do czytania nie wyraża się głównie w odbiorze treści. Treść, zakończenie książki, nie są dla mnie najważniejsze, ale wolę nawet krztynę realności od fantazjowania. I tutaj dostałem więcej niż tę symboliczną krztynę, chociaż nie byłem pewny co do całkowitego realizmu książki.

Brawa dla tego pana, dziękuję, że mogłem oddać się "Ludowemu aktowi miłości".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1072
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: