Dodany: 02.07.2004 15:53|Autor: deyna

The perfect thrust


O Don Jaime wiemy tylko tyle, że fechtunek uważa za sztukę. Wierzy w niego i doskonale zna jego piękno, pokusy i odpowiedzialność, jaką z sobą niesie. I tego stara się nauczyć swoich podopiecznych, nawet jeśli dla nich to tylko, choć modny i piękny, sport. O talencie wielu z nich nie ma najwyższego mniemania, ale uczy. Na dobrą sprawę głównie po to, by przeżyć, by związać ze sobą przysłowiowe końce, móc pić kawę w ulubionej Cafe Progreso, utrzymać swoje mieszkanie. Pamięta lepsze czasy, ale nie gorzknieje rozpamiętując. Nie rozpamiętuje, choć pamięta.

Pewnego dnia w uporządkowane życie, które prowadzi Don Jaime Astarloa, wkracza kobieta. Piękna, młoda, z lekką blizną w kąciku ust. Równie tajemnicza jak zaskakująca, równie uwodzicielska jak skromna. Niewiele brakuje Fechmistrzowi, by się w niej zakochać. Tak naprawdę nic.

Z pojawieniem się Adeli de Otero w życiu Don Jaime wiąże się seria wypadków opisanych w książce. Czytamy o przekonaniach i uprzedzeniach. O polityce i wojnie. O słabościach i namiętnościach. O zaufaniu i zdradzie.

Czytałam tę książkę, kolejną ksiązkę Péreza–Revertego i czekałam na pierwsze morderstwo. Nie zawiodłam się. Wytypowałam podejrzanego. Bez pudła. I poczułam się mocno, bardzo mocno zawiedziona. Bo to mnie właśnie w książkach, które dotąd czytałam, urzekało najbardziej: nieprzewidywalność. Świadomość, że w każdym rozdziale może okazać się, że nie masz racji.

Nie ma tego. Nie ma zaskoczenia. Podejrzewani o słabości okazują się zdrajcami, silni są nieustępliwi, polityka jest brudna, a każdy zdaje się mieć swoją cenę, więc naprawdę nic nowego. Doskonale logiczne. I rozbrajająco przewidywalne.

Staram się obronić przed samą sobą książkę autora „Szachownicy flamandzkiej” czy „Klubu Dumas”. Tu mamy Madryt roku 1868, ale nie jesteśmy tak delikatnie otaczani historią jak w „Szachownicy...” czy detalami opisu miasta jak w „Ostatniej Bitwie Templariusza”. Są za to doskonałe opisy fechtunku. I, jeśli się zastanowić, jest coś jeszcze. „Perfect thrust” (czytałam książkę po angielsku, nie odważę się na tłumaczenie). Którego najlepszy z fechtmistrzów szuka. I który z pewnością znajdzie. Jeśli tylko będzie miał ku temu okazję.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4853
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: