Pierwsza myśl: to nie jest „Kwietniowa czarownica”. Wydaje mi się, że Axelsson nie napisze już nic równie doskonałego. „Daleko od Niflheimu” to zresztą jej pierwsza powieść, więc ma prawo nie być doskonała. Druga myśl:
Daleko od Niflheimu (
Axelsson Majgull)
uznałabym za powieść doskonałą i oceniła na 6, gdybym wcześniej nie czytała „Kwietniowej czarownicy”. Ale czytałam...
Czy potrafię polubić Cecylię? Czasami wydaje mi się tak bliska! Miała schizofrenogenną matkę, która zrobiła z niej ciężką neurotyczkę, z moczeniem się, lękiem, wstydem i wszystkim, co uzewnętrznia neurozę. Miała ojca, który dorobił się własną pracą. Oboje rodzice osiągnęli sukces własną pracą, ale nie umieli przy tym zachować pokory, nie ustrzegli się nowobogactwa i pogardliwego stosunku do tych, którym się nie udało.
Czy jestem potworem? Nie poruszyła mnie historia Dolores, ona nie była dla mnie postacią istotną. Była rekwizytem, jak wszyscy inni – posłużyli tylko do przedstawienia historii Cecylii – a ta właśnie historia mnie dotknęła do żywego, siedzi w środku i boli. Cecylia to neurotyczka, tak bardzo jest neurotyczna, że na stresy reaguje problemami ze wzrokiem bez fizycznych przyczyn. Axelsson odrobiła zadanie domowe – nie wymieniając nawet słowa „neuroza”, opisuje ją tak, że nie ma się wątpliwości, objawy mówią same za siebie.
I taka Cecylia chciała adoptować Dolores... A może nie chciała? Może to tylko była myśl, że „tak trzeba”? Przecież to wszystko tylko dom dla lalek...
U Axelsson dużo inności. Odrzucenie, gruba szyba oddzielająca inność od normalności (pozornej). W jej obu książkach dziwnie chłodne są relacje między rodzeństwem i dziwnie patologiczni rodzice, a jedno i drugie odbija się potem na losach bohaterów. I stygmaty: niepełnosprawność, neuroza, bieda, cygańskie pochodzenie... to, co buduje mury milczenia, odrzucenia i niezrozumienia.
A Marita...? Cała książka to w zasadzie list do Marity. Potrzeba afiliacji u Cecylii była tak ogromna, że za przyjaciółkę uważała (chciała uważać?) dziewczynkę, która z niej szydziła w tak okrutny i poniżający sposób. Ogrom tej potrzeby widać, jeśli sobie człowiek uświadomi, że ona w dorosłym życiu, mając już nastoletnią córkę i będąc po rozwodzie, wciąż Maritę wspomina. Gorzej: ona na nią czeka! Niecierpliwie!
I co będzie z Cecylią, kiedy już nie ma ojca i nie ma matki, która spychała ją w neurozę? Odbije się od dna? Axelsson chyba sugeruje coś innego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.