Dodany: 04.10.2010 01:12|Autor: agnes_adv

W nierealnym świecie


Pierwsze moje spotkanie z tą książką było absolutnie nieudane – wydawała mi się nieciekawa. Jednak czytając entuzjastyczne recenzje na różnych blogach postanowiłam dać jej drugą szansę i włączyłam ją do swoich lektur wyzwaniowych, mimo iż nie było tej pozycji na mojej oryginalnej liście. Od pierwszej strony spotkało mnie pozytywne zaskoczenie – negatywne odczucia, które miałam czytając ją po raz pierwszy, zniknęły i wciągnął mnie klimat Whistle Stop. Okazało się, że jest to doskonała lektura na wakacje pod gruszą, kiedy bez od internetu i telewizji żyjemy po trosze w nierealnym świecie, odcięci od ogólnoświatowych klęsk i kataklizmów.

Główną bohaterką jest Evelyn Couch – kobieta dochodząca pięćdziesiątki, która pewnego dnia spostrzegła, że ma dość swojego życia i samej siebie. Życie, które dotychczas wiodła, wydaje jej się puste, donikąd nieprowadzące, niedostarczające jej ani satysfakcji, ani spełnienia. W momencie, w którym ją poznajemy, cierpi na bezsenność i zajada swoje zmartwienia słodyczami, jest cały czas zła i często płacze. Pewnego dnia podczas odwiedzin u swojej teściowej w domu spokojnej starości Rose Terrace poznaje Ninny Threadgoode, jedną z rezydentek, która zdecydowanie różni się od innych mieszkańców domu. Pozytywnie nastawiona, wiecznie młoda starsza pani woli mówić niż słuchać i nie pytając Evelyn o zdanie zaczyna jej opowiadać przeróżne historie ze swojego obecnego życia oraz dawnych czasów. I tak przed oczami Evelyn – początkowo niechętnej - ale również naszymi powoli rodzi się obraz małej, kolejowej miejscowości, której życie kręci się wokół kawiarni prowadzonej przez Idgie i Ruth oraz rodziny Threadgoodów. Podróż w czasy młodości Ninny stopniowo pomaga Evelyn, której towarzyszymy w życiowej przemianie.

Chociaż wątek Evelyn wydaje się wątkiem głównym opowieści, rolę pierwszoplanową gra tutaj Whistle Stop i jego mieszkańcy. Poznajemy ich w trakcie opowiadań Ninny, często najpierw dowiadując się o wydarzeniach późniejsze, a potem o wcześniejszych. Co dla mnie jest dziwne – polubiłam wszystkich bez wyjątku mieszkańców miasteczka. Czy sprawił to sposób opowiadania, sentyment bijący ze słów Ninny – nie wiem. Może mieszkańcy Whistle Stop byli co do jednego dobrymi ludźmi? Na pewno nie byli ludźmi nudnymi. Choć Whistle Stop to małe miasteczko, pełne jest ciekawych postaci i ciągle coś się w nim dzieje. Małe rzeczy urastają do rangi wielkich i takie same stają się dla czytelnika.

Oczywiście w Whistle Stop nie wszystko jest piękne i dobre. Mamy tu uprzedzenia rasowe, śmierć i choroby oraz zwykłe ludzkie dramaty, ale jakimś sposobem nawet Ku Klux Klan wydaje się bohaterem pozytywnym. Jest coś takiego w tej książce, że każde zło obraca się na dobro, każdy bandyta i złoczyńca ma tak naprawdę dobre serce, tragedie i straty nie bolą tak, jak bolałyby gdzie indziej. Zwykli ludzie okazują się bohaterami, kalectwo zamiast dyskwalifikować - daje przewagę, dzieci kochają rodziców i odwrotnie, rodziny są szczęśliwe i nawet na Wielki Kryzys znajduje się lekarstwo.

Jest coś niesamowicie urokliwego w tym miasteczku, jego mieszkańcach i toczącym się tam życiu. Upadek i zmiany w Whistle Stop napawają smutkiem, przywołują wspomnienia z dzieciństwa i tęsknotę za dawno nieodwiedzanymi miejscami, pierwszymi przyjaźniami, beztroskimi wakacjami.

Nie śmiałam się przy tej książce w głos, łzy nie stawały mi w oczach, ale przez całą lekturę uśmiech nie schodził mi z warg. I tego mi właśnie było trzeba, więc jeśli ktoś potrzebuje odskoczni od codzienności, nostalgicznej wycieczki w przeszłość i odrobiny nierealności, to zdecydowanie powinien sięgnąć po „Smażone, zielone pomidory”.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1947
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: