Dodany: 16.01.2007 17:36|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Ci ze "Smutnego Banasia"


Osoba poszukująca swego miejsca w życiu, przedzierająca się przez uciążliwości i absurdy codzienności, to żelazny temat pewnego podgatunku współczesnej prozy obyczajowej, tworzonego przede wszystkim dla kobiet i przede wszystkim z kobiecej perspektywy. Niełatwo przekształcić ten wątek na tyle twórczo, by powstały produkt nie wykazywał pewnych analogii do opublikowanych już utworów, a jednocześnie nosił znamiona prawdopodobieństwa.

Toteż i w „Przyjaciołach” można dopatrzyć się jakiegoś pokrewieństwa z popularną „owocową trylogią” Izabeli Sowy; to samo miasto, nader podobne środowisko (młodzi ludzie studiujący i krótko po studiach), podobny styl i podobne poczucie humoru. Tu jednak zdecydowanie mniej jest przejaskrawień, mniej groteskowych „znaczących” nazwisk, a więcej momentów pełnych autentycznej powagi i refleksji, jak choćby te, w których bohaterka (będąca pewnie w znacznej mierze alter ego autorki) opowiada o swoim stosunku do religii, o chorobie koleżanki, o realizacji zawodowych marzeń.

Te ostatnie czynią z Marty postać zaiste nietuzinkową, trudno dziś bowiem spotkać osobę, która, przerwawszy studia medyczne i wypróbowawszy po drodze kilka innych profesji, wraca na uczelnię po ładnych paru latach i pragnie dokończyć lekarską edukację – nie po to, by zaczepić się w firmie farmaceutycznej albo szukać dobrej pracy za granicą, lecz by z całą świadomością stwierdzić, że tu właśnie, w tych mizernych realiach polskiej służby zdrowia „jest nasze miejsce, na tych biednych oddziałach”*; że medycyna jest „trudna, pełna fascynujących zagadek i wyzwań, ale przede wszystkim głęboko ludzka”*.

Nie znaczy to jednak, by nasza bohaterka była jakąś „spadłą z księżyca” ascetką-idealistką, oj, co to, to nie! Marta lubi się pośmiać, powygłupiać i zabawić, zdarza jej się zabalować w klubie do rana, rzucić niesalonowym słówkiem i opowiedzieć niecenzuralną historyjkę. Próżno też szukać posągowych postaci wśród jej przyjaciół i znajomych, o których – tak jak o sobie – opowiada ze swoistą mieszaniną ironii i ciepłego sentymentu. Bo bywalcy i pracownicy lokaliku „Smutny Banaś”, z pozoru sprawiający wrażenie lekkoduchów i przerośniętych dzieciaków, to w gruncie rzeczy ludzie dobrzy i ofiarni, co wychodzi na jaw w obliczu choroby Gośki czy nieplanowanej ciąży Paulinki. A że czasem patrzą na życie z przymrużeniem oka, że niekoniecznie działają według coraz powszechniejszego szablonu, wedle którego każdy dzień niepoświęcony robieniu kariery trzeba uważać za stracony…? No, cóż… dla jednych to wada, dla innych zaleta… a ja osobiście pewnie lepiej czułabym się w towarzystwie paczki przyjaciół Marty, niż wśród doborowej ekipy ludzi sukcesu, dystyngowanie rozprawiających o swoich perypetiach z projektantami wnętrz tudzież o zaletach ośrodków SPA w kraju i za granicą.

Więc polubiłam to towarzystwo i tę książkę, doskonale zdając sobie sprawę, że należy ona nie do tego gatunku literatury, który zwykliśmy stawiać na piedestale, lecz do tego, który, jak to powiedział Stendhal, jest „zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu”**. Zwierciadło nie upiększa, nie interpretuje, nie przekształca twórczo rzeczywistości; odbija ją tylko taką, jaka jest: śmieszna czy smutna, intrygująca czy rozpaczliwie pospolita, subtelna czy brutalna – a siła jego tkwi w tym, że czasem w zupełnie oczywistym obrazie pozwoli nam dostrzec jakiś szczegół, jakąś prawdę, na które do tej pory nie zwróciliśmy uwagi albo zdążyliśmy już o nich zapomnieć. Na przykład, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, albo, że jeszcze są ludzie, którzy wolą być niż mieć…


_ _ _
* Marta Madera, "Przyjaciele", wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2006.
** Za P. Bratkowskim, "Newsweek", 27.05.04.


(Recenzję pierwotnie opublikowałam w serwisie książkowym wp.pl)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2509
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: magrat_g 16.04.2008 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Osoba poszukująca swego m... | dot59Opiekun BiblioNETki
A więc może będzie lepiej :-) Nabyłam zachęcona pozytywnymi komentarzami i ocenami, ale póki co, po 20 stronach jestem zniechęcona. Od razu właśnie zauważyłam pokrewieństwo z powieściami Sowy i, co gorsza, Grocholi. Styl wydaje mi się bez wdzięku, krótkie zdanka, chyba żeby się czytelnik nie zmęczył. Ale dam jeszcze szansę i się odezwę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: