Dodany: 18.12.2010 17:55|Autor: lirael
W krainie tubolisków i murkotków
Jeżeli kiedyś nadepniecie na węża, czego zdecydowanie nie polecam, nie zdziwcie się, jeśli gad znienacka zamieni się w kobietę, która lapidarnie oświadczy, że jest waszą matką i zamieszka z Wami na stałe. W każdym razie to właśnie przytrafiło się Hiwako, bohaterce opowiadania Hiromi Kawakami. Zresztą wszystkie postacie ze zbioru opowiadań "Nadepnęłam na węża" narażone są na mnóstwo tajemniczych niespodzianek. Czytelnik też.
Ambicją autorki nie jest pouczanie i wygłaszanie sentencji, nie zaprasza też nas do dyskusji o tematyce społecznej czy psychologicznej. "Nadepnęłam na węża" to brawurowy popis nieskrępowanej wyobraźni pisarki, fajerwerki szalonych skojarzeń i rollercoaster poetyckich wizji. W gładkiej powierzchni codzienności autorka umieszcza liczne drzwi prowadzące do świata marzeń, lęków, snów. Robi to w sposób zaskakujący, zapraszając czytelnika do swoistej gry.
Rozpoczynając lekturę odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z realistyczną opowieścią na serio, gdy nagle... bęc! Pisarka płata nam psikusa, wprowadzając postać lub wydarzenie całkowicie fantastyczne. Efekt daje to niesamowity, bo fakty relacjonowane są zdawkowym tonem "jak gdyby nigdy nic", pozbawionym ozdobników. Dobrym przykładem jest chociażby fragment poświęcony osiedlu Blask z opowiadania "Znikają". Zaczyna się niewinnie, by niepostrzeżenie wyprowadzić czytelnika na cudne manowce: "Jest to ogromne skupisko wieżowców, wokół którego kursuje autobus wjeżdżający również w niektóre uliczki osiedlowe. Gdy się z niego wysiądzie i idzie między budynkami, wiejący wiatr targa człowiekiem, zrywa mu czapkę z głowy, momentalnie wyrywa z rąk bagaże i unosi je w powietrze, skąd już nigdy nie wracają. Na pętli autobusu jest ogromny napis: Bagaże proszę wkładać do plecaka, nie należy nosić czapek, szalików, klipsów ani innych ozdób, dzieci należy trzymać mocno. W razie wypadku samorząd osiedla nie ponosi żadnej odpowiedzialności"[1].
Hiromi Kawakami jest absolwentką biologii i fascynacja światem przyrody wyczuwa się u niej natychmiast. Nietrudno się domyślić, że stworzenia wypełniające jej opowiadania nie są zwyczajne. Światowy bestiariusz literacki dzięki tej autorce wzbogacił się chociażby o tuboliski: "Są to obdarzone magiczną mocą fantastyczne lisy, jakie nosili w bambusowych tubach dawni szamani"[2], a również o murkotki: "Murkotek to małe wąsate żyjątko, które ma nogi, ramiona i kark porośnięte sierścią, żyje wtopione w kamienne fundamenty i filary domu"[3].
Trzy utwory wchodzące w skład zbioru to paraboliczne opowieści, które pozostawiają wielki margines interpretacyjnej dowolności. Na przykład węża możemy odczytać w kategoriach religijnych, mitologicznych, jako symbol dwoistości ludzkiej natury. W przypadku twórczości Hiromi Kawakami nie istnieje jedna prawidłowa odpowiedź na pytanie, co autorka chciała powiedzieć. Chwilami odnosiłam wrażenie, że pisarce stworzony w opowiadaniach świat wymyka się spod kontroli i sama mogłaby mieć problem z udzieleniem odpowiedzi. Moim zdaniem, dwa pierwsze opowiadania, "Nadepnęłam na węża" i "Znikają", są najlepsze. "Zapiski z pewnej niezwykłej nocy", za długie, najmniej realistyczne, najbardziej transowe i wizjonerskie, zirytowały i znużyły mnie. Uważam, że pomysł na literaturę, jaki realizuje w swojej twórczości Kawakami, zdecydowanie lepiej sprawdza się w krótkich formach. Niemniej jednak z zainteresowaniem sięgnę po powieść "Manazuru", która ma się ukazać w Polsce.
Przypuszczam, że "Nadepnęłam na węża" wywołuje krańcowe reakcje czytelników. Obawiam się, że abstrakcyjne poczucie humoru, oniryczna kompozycja, nieprzewidywalność mogą zirytować miłośników form bardziej tradycyjnych. Jeśli ktoś ocalił w sobie dziecko i zamiłowanie do baśni, w których nic nie jest takie, jak wydawało się na początku, powinien jednak dać japońskiej pisarce szansę.
Książka została przetłumaczona bezpośrednio z języka, w jakim powstała, co w przypadku przekładów z literatury japońskiej nie jest takie oczywiste. Barbara Słomka bardzo dobrze wywiązała się z niełatwego zadania. Słowa dźwięczą jak kryształowe dzwoneczki. Tłumaczka świetnie oddała ascetyczny styl pisarki. Koresponduje z nim subtelna, skromna okładka.
Moja przygoda z literaturą japońską trwa od niedawna. Nie przepadam za uogólnieniami, ale wydaje mi się, że są to książki specyficzne, nie zawsze łatwe w odbiorze, ale na pewno zostają w czytelniku na długo po przeczytaniu ostatniej strony.
---
[1] Hiromi Kawakami, "Nadepnęłam na węża", tłum. Barbara Słomka, wyd. Karakter, 2010, s. 67.
[2] Tamże, s. 74.
[3] Tamże, s. 83.
[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.