Dochować wiary...
Kiedy po raz pierwszy w życiu przeczytałam "Rillę...", miałam około 10 lat i przyznam, że niespecjalnie się nią przejęłam. Właściwie to nawet mi się nie spodobała, bo była taka "inna" od pozostałych tomów cyklu - poważniejsza, smutniejsza... Minęło kilka lat, w czasie których książka, całkowicie zapomniana, pokrywała się coraz grubszą warstwą kurzu. Przypomniałam sobie o niej zupełnie niedawno.
Wręcz "połknęłam" pierwszych siedem tomów, zachwycona prozą Lucy Maud Montgomery. Obecnie mam "już" siedemnaście lat i być może z tego powodu moja opinia o ostatnim, ósmym, tak diametralnie się zmieniła. Z całą pewnością "Rilla ze Złotego Brzegu" zasługuje na miano najlepszej książki z cyklu o rudowłosej Ani Shirley i jej rodzince. Jej poważniejszy ton, wciągająca fabuła sprawiły, iż ja również inaczej spojrzałam na czasy I wojny światowej. Zrozumiałam, jak ciężkie i smutne było wtedy życie, gdy w każdej chwili cały świat pojedynczych ludzi mógł lec w gruzach. Tak po prostu...
Przyznam też, że nigdy jeszcze tak nie płakałam nad książką jak wtedy, gdy nadeszły wieści po Courcelette...
Gorąco polecam wszystkim!!!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.