Klin kontra Lekarstwo na miłość
Jak porównujecie książkę i film? Niedawno obejrzałem go z internetu i zachwyciłem się - całkiem zgrabna kryminalna komedia. Fabuła nieco różni się od książki - reżyser zrezygnował z wątku szpiegowskiego i z dłuższego fragmentu o pewnej telefonicznej pomyłce Joanny, przez co wypadło kilka świetnych dialogów. W zamian za to dał nam całkiem sprawnie funkcjonującą szajkę fałszerzy pieniędzy i parę smakowitych scen.
W jednej z nich Joanna przyjmując u siebie po północy poznanego omyłkowo całkiem jej obcego człowieka, idzie na chwilę do kuchni po wazon do kwiatów, i tam zastanawia się "Przecież nie mam nawet pojęcia kim on jest, to może być na przykład złodziej albo zboczeniec" - po czym wracając do salonu zatrzymuje się w progu, on uśmiecha się do niej, ona do niego, i myśli "w razie czego będę się broniła".
Zasługą reżysera jest też bardziej logiczne wyjaśnienie zawiłości intrygi.