Dodany: 18.04.2012 11:42|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

1 osoba poleca ten tekst.

Solstad "Jedenasta powieść, osiemnasta książka", Pankowski "Rudolf"


No to mam za swoje. Dopiero co narzekałem, że Skandynawowie opisują macierzyste krainy jakby były Sodomią i Gomorrią, znaczy się siedliskiem biblijnych plag i krainą sycylijskich orków zarazem, a teraz muszę omówić książkę, na której stronach nie ma nic poza codziennością. Liczy stron 130 (ledwie? na szczęście?) i naprawdę nie ma niczego, czym by się wyróżniała.

Ona sama, jej bohaterowie, jej miasta. Pomysł z okładki - dobrowolne umieszczenie się na wózku inwalidzkim - to bardziej edytorska zachęta niż powieściowa rzeczywistość. I okazuje się równie smutnym, przynoszącym następstwa o znaczeniu technicznym, a nie emocjonalnym, epizodem jak ciąg poprzednich z życia głównego bohatera.

Który marzy w taki to sposób: "chciałby teraz przeczytać (...) powieść dowodzącą, że życie jest niemożliwe, ale bez śladu humoru, ani czarnego, ani jakiegokolwiek innego" (s. 48). Jeśli Dag Solstad (fenomenalne nazwisko na okładkę, cholera, może trza się było urodzić kilkanaście równoleżników wyżej? Mamo? Tato?) planował stworzenie dziełka spełniającego postulaty swego bohatera, to mu się nie udało. I dobrze, bo to by było niemożliwe... do przeczytania. No pewnie, nie jest to humor rodem z Benny Hilla, nawet nie z Monty Pythona, raczej ze skandynawskiej czarnej komedii, oczywiście. Czyli tak naprawdę nie ma się z czego śmiać, a człowiek się jednak śmieje. Czasem. Nie wiedząc z czego, dlaczego i po co?

Jestem w kropce. Bo dałem książce czwórkę. Znacznie mniej sugestywnym często ofiarując dużo wyższe oceny. A w czasie pisanie tego tekstu książeczka wydaje się ciekawsza i ważniejsza. Choć wiem, że długimi stronami naprawdę nic się na niej nie działo. Trzydzieści stron np. poświęcono reportażykowi ze wspólnego mieszkania z dawno niewidzianym synem. Przyznaję, prawie dałem się uwieść.

Nie mogliby oni, tam na północy, napisać jakiejś normalnej książki?

Jedenasta powieść, osiemnasta książka (Solstad Dag)

Obrazoburcza?
ekhm
Obrzydliwa?
miejscami czasem często
Nowatorska?
jednak tak oczywiście
Złośliwa?
uroczo

Dlaczego nikt mi o niej nie powiedział?

"Rudolf" Pankowskiego jest znakomity. Ta malutka książeczka to przede wszystkim dowód, że język polski giąć można i należy. Nawet, gdy Pankowski osiąga efekt na granicy przyswajalności, to jednak zostaje w głowie melodyjność frazy. I, co ważne, kilku magików się w prozie lat ostatnich objawiło (Rudnicki, Witkowski, Masłowska) jednak oni operują głównie w granicach języka mówionego, a u Pankowskiego cięty, niszczony i odtwarzany jest również język literacki, opisowy.

Można "Rudolfa" traktować jako rozliczenie z polskością, oczywiście. Pankowski robi to jednak w tak cwany sposób, że siła rażenia tego "ataku" zależy od czytającego. Wprost nie grzmi, ani nie pokazuje palcem. To ja, czytelnik, mogę sobie wybrać czy dany podrozdzialik to delikatna kpina z narodowych oczekiwań mitów fobii, czy uderzenie w samo sedno "polskości".

Osobny temat to homoseksualizm (czy homoseksualność nie brzmi lepiej?) tytułowego bohatera. Wolę spuścić zasłonę milczenia, choć i tu...

Rudolf (Pankowski Marian)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 874
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: