Dodany: 18.01.2014 22:41|Autor: alva

Czytatnik: Przez pęknięty kryształ

1 osoba poleca ten tekst.

Szufladkowanie czytelników


Rozważania cokolwiek filozoficzne - bo złość i uraza już mi przeszły.

Zdarzyło mi się nie tak dawno temu spędzić czas w towarzystwie osób, które namiętnie i maniacko wręcz, powiedziałabym, czytają. "Fajnie - pomyślałam przed spotkaniem - to tak jak ja". Nikogo z tego towarzystwa nie znałam (poza moim partnerem). No i popełniłam, w ocenie tegoż towarzystwa, błąd.
Otóż przyznałam się, że lubię czytać fantastykę. To jeszcze nie był błąd, fantastykę czytało tam wiele osób. Ale, o zgrozo, stwierdziłam, że książki Olgi Gromyko lubię tak samo, jak książki Sapkowskiego.
Dalej wyglądało to mniej więcej tak:

"Co? Jak możesz lubić Sapkowskiego, skoro lubisz tę Gromyko? Sapkowski to rzecz z zupełnie innej półki, wysokiej półki, tam nie wystarczy czytać, tam trzeba myśleć, żeby zrozumieć, o czym on pisze!" (podtekst był jasny: a skoro lubisz Gromyko, to znaczy, że za głupia jesteś, żeby zrozumieć Sagę o wiedźminie)
"Ty się lepiej nie przyznawaj do takich sympatii, nie chcesz chyba uchodzić za płytką i głupią panienkę, podniecającą się paranormalami?"
"A jesteś pewna, że lubisz ASa? Może tak tylko powiedziałaś (żeby się dowartościować - podtekst), gdzie tam trzeciorzędnej ałtoreczce do ASa..."

I dalej w ten deseń.

Wyszłam wstrząśnięta i obrażona do głębi duszy. Pierwszy raz spotkałam się z tak jaskrawo wyrażonym, w stosunku do mnie, snobizmem czytelniczym.

Szufladkowanie książek i autorów znam. Choć nie pochwalam. Ale szufladkowanie czytelników..?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 20909
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 90
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.01.2014 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Hyhy... mnie zawsze śmieszy, gdy ktoś twierdzi coś w stylu "jeśli lubisz Manna, to po prostu NIE MOŻE ci się podobać Schmitt" , albo jeszcze gorzej, "jeżeli czytasz Schmitta, to NIE POTRAFISZ zrozumieć Manna" (oczywiście można tu podstawić dowolne nazwiska). A niby dlaczego, skoro ja w jednym widzę inne wartości, a w drugim inne?
Co innego powiedzieć: "a ja nie czytam tej twojej ulubionej autorki/autora, bo to i to mi się u niej/niego nie podoba" albo "a ja w ogóle nie trawię książek o wampirach/wojnie/arystokratach itd.". Tylko że ludzie zamiast wyrazić swoje zdanie, wolą "przerzucić odpowiedzialność" na drugiego: mnie się nie podoba, a ty miej poczucie winy z tego tytułu...

Głupie i uciążliwe, nie wiem, czy stać by mnie było na wyjście, bo mało asertywna jestem, ale nawet gdyby nie, to bym się nie paliła do ponownego spotkania z tym towarzystwem. Oj, nie...
Użytkownik: alva 19.01.2014 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Hyhy... mnie zawsze śmies... | dot59Opiekun BiblioNETki
Doskonale rozumiem, że komuś może nie podobać się książka, którą ja uwielbiam. Często zdarzały mi się sytuacje, w których ktoś wylewał wiadro pomyj na to, co ja uważałam za absolutnie doskonałe, i było mi w takich chwilach nieprzyjemnie i przykro, ale nigdy nie miałam poczucia, że tym wiadrem pomyj obrywam również ja, na równi z książką. Tutaj tak było.

Wyszłam, bo wstrząs był zbyt duży i zwyczajnie nie miałam sił na walczenie z wiatrakami. Stać mnie było tylko na uwagę (przy okazji mieszania z błotem paranormali), że u Sapkowskiego też występuje wampir, który nie pije krwi... Naprawdę, lepiej bym milczała:(

Towarzystwu (i partnerowi przy okazji, bo to było jego towarzystwo - a spotkanie czymś w rodzaju mojego "wyjścia w świat") powiedziałam stanowcze NIE. Jakoś moje zdrowie psychiczne jest dla mnie ważniejsze od podtrzymywania dobrych stosunków (i w ogóle jakichkolwiek) z ludźmi, którzy to zdrowie zdecydowanie niszczą.
Użytkownik: misiak297 19.01.2014 00:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
O rany, a czy uwielbienie dla tzw. literatury wysokiej, musi oznaczać, że nie sięgamy po popularną, albo zwyczajnie: taką ciut niższego sortu?

Ech, też bym się wkurzył.
Użytkownik: alva 19.01.2014 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, a czy uwielbienie... | misiak297
Literaturę dzieliłam zawsze według dwóch systemów: pierwszy to "podoba mi się"/"nie podoba mi się", a drugi - "dobrze/źle napisane". W takim podziale nie ma mowy o literaturze wysokiej czy niskiej. Dobitnie mi wykazano, że ten podział nie ma racji bytu, jeśli nie pochwalam tego, co chwalą wrony, między które weszłam i mam krakać jak one.
Użytkownik: Admin 19.01.2014 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, a czy uwielbienie... | misiak297
Jest wątek na forum romansoholiczek gdzie dziewczyny pytają kto ma jaki login w BiblioNETce i jest dyskusja, że wstydzą się przyznać ;) (gdzieś mi przemknęło)
Użytkownik: misiak297 19.01.2014 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest wątek na forum roman... | Admin
Tak, kojarzę:)

Chociaż wiecie co, tak sobie myślę. Czy i my jesteśmy całkiem uczciwi, wypowiadając się w tym wątku? Chodzi mi tylko o to, czy nikomu z nas nie zdarzyło się szufladkować kogoś na podstawie tego, co czyta?
Użytkownik: alva 19.01.2014 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, kojarzę:) Chocia... | misiak297
Mogę się przyznać, że owszem, szufladkowałam. Na podstawie wiedzy, że dana osoba czyta TYLKO jeden rodzaj książek, a inne są "be". (Tutaj dochodzi jeszcze jeden aspekt, mianowicie podejście "nigdy tego nie czytałam, ale już nie lubię".) Ale nigdy tej opinii nie wypowiadałam, a już tym bardziej nie w taki sposób.
Użytkownik: Lwiica 19.01.2014 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, kojarzę:) Chocia... | misiak297
Kiedyś zdarzało mi się bardzo często. Ale u mnie zmieniło się to, gdy zaczęłam bardziej udzielać się w Biblionetce. Zderzyłam się z ogromną różnorodnością czytelników i zaczęłam inaczej to wszystko postrzegać :)
Użytkownik: Szeba 19.01.2014 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, kojarzę:) Chocia... | misiak297
Samo szufladkowanie nie musi być czymś złym, może porządkować rzeczywistość na szybko, o ile potem się jeszcze te szufladki i przegródki weryfikuje. Niedobre jest na podstawie szufladek, czy czegokolwiek wywyższanie się, traktowanie kogoś z góry, jako gorszego.
Użytkownik: Eida 20.01.2014 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, kojarzę:) Chocia... | misiak297
Swego czasu zdarzyło mi się trafić na Biblionetce na wypowiedzi (akurat nie pod moim adresem) w stylu: "Co można powiedzieć o osobie która książce X wystawiła 1" itd.
Użytkownik: agatatera 20.01.2014 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Swego czasu zdarzyło mi s... | Eida
Bywały, bywały. Takie i podobne w stylu.
Użytkownik: alva 20.01.2014 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Swego czasu zdarzyło mi s... | Eida
Pamiętam. I pamiętam, jak mnie to nieprzyjemnie zaskoczyło, bo już gdzie jak gdzie, ale w Biblionetce...
Użytkownik: joanna.syrenka 21.01.2014 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, kojarzę:) Chocia... | misiak297
Heh, też się właśnie nad tym zastanawiam, Misiaczku. Bo czyż nie zdarzyło nam się pomyśleć coś mało pochlebnego o kimś, kto ocenił na 6 naszą "ulubioną ałtorkę"? :P
Użytkownik: misiak297 21.01.2014 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Heh, też się właśnie nad ... | joanna.syrenka
Myślę, że akurat nikt z nas nie jest bez winy, choć pewnie mało kto zachował się tak, jak znajomi autorki czytatki. Jedno pomyśleć, a drugie zrobić komuś przykrość z tego powodu.
Użytkownik: ketyow 21.01.2014 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, kojarzę:) Chocia... | misiak297
Na dobrą sprawę to algorytm polecania działa dzięki odpowiedniemu szufladkowaniu użytkowników :-) Na szczęście nie ocenia czy to dobrze, że czytamy co czytamy ;-)
Użytkownik: alva 19.01.2014 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest wątek na forum roman... | Admin
Też się kiedyś wstydziłam:)
Użytkownik: Zbojnica 19.01.2014 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, a czy uwielbienie... | misiak297
Misiaku a czy na Twojej polonistyce nie zdarzało się, że piętnowane były osoby czytajace jawnie taka np.fantastykę? O romansach nawet nie wspomnę. Bo mi się parę razy oberwało, że zamiast Dostojewskiego, Derridy czy "Beniowskiego" w okienku czytałam właśnie Sapkowskiego. Ten ostracyzm przerażał mnie tym bardziej, że wychodził od ludzi, którzy powinni być bardziej niż inni świadomi literatury i sztuczności wszelkich podziałów.
Użytkownik: misiak297 20.01.2014 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku a czy na Twojej p... | Zbojnica
Wiesz, co... szczerze to u nas na polonistyce paradoksalnie było mało osób z prawdziwą pasją czytania, więc i piętnowanie było rzadkie. Nie przypominam sobie takich sytuacji.
Użytkownik: joanna.syrenka 20.01.2014 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, co... szczerze to ... | misiak297
Heh, myślałam, że to tylko na mojej uczelni. Polonistyka zabija wręcz miłość do książek - za to takie miejsca i spotkania jak biblioNETkowe skutecznie potrafią z powrotem rozbudzić uczucie :)
Użytkownik: Valaya 19.01.2014 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Ha, ha, a "Wiedźmin" to literatura wysoka? Również nie lubię szufladkowania, czytam to, na co akurat mam ochotę. Fantastyki nie czytam, bo mi się już przejadła nieco i tyle (ale Martin cały czas czeka...).
Użytkownik: alva 19.01.2014 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, ha, a "Wiedźmin" to l... | Valaya
Mnie się też od czasu do czasu coś przejada albo zwyczajnie nie podoba i tyle, ale nigdy nie próbowałabym przez pryzmat własnych upodobań oceniać innych.
No i co to w ogóle jest literatura wysoka? I niska, jeśli już przy tym jesteśmy. To, że coś jest czytane przez wielu ludzi, masowo wręcz, nie musi automatycznie oznaczać, że jest złe. Tołstoja w jego czasie też "wszyscy" czytali:/
Użytkownik: porcelanka 19.01.2014 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Ja wielokrotnie słyszałam – jak możesz czytać wielkie dzieła literatury i przeciętne czytadła jednocześnie? Przecież to się kłóci ze sobą! Kiedyś ktoś zażądał nawet ode mnie porzucenia fantastyki, bo to źle wpływa na umysł i osobowość;) O ile pierwsze uwagi nauczyłam się ignorować, to ta ostatnia mocno wpłynęła na moje postrzeganie osoby ją wypowiadającej. Nawet nie z powodu zamiłowania do tego gatunku literackiego, który lubię czytać, choć znawczynią nie jestem. Odrzuciło mnie właśnie szufladkowanie – jeśli podoba ci się to a nie tamto, to jesteś taka a nie inna.

Pewnie, że zdarzyło mi się pomyśleć, ktoś czyta coś zupełnie innego niż ja, pewnie nie znajdziemy nici porozumienia – ale to nie znaczy wcale, że po doborze lektur można kogoś jednoznacznie ocenić;)
Użytkownik: alva 20.01.2014 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja wielokrotnie słyszałam... | porcelanka
Narzekanie odnośnie mojego czytania "bajek" słyszę bardzo często, od rodziny, no a rodzinie, w dodatku nieczytającej, mogę dużo wybaczyć. Natomiast nie mam pojęcia, na jakiej podstawie ktokolwiek inny miałby prawo żądać ode mnie czegokolwiek w tym stylu. Nawet mój szef w byłym miejscu pracy się na to nie odważył, po tym, jak potencjalny wówczas kontrahent pochwalił go za zatrudnianie oczytanych pracowników:)
Użytkownik: mckenzie 19.01.2014 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Szufladkowanie ludzi jest dla mnie niezrozumiałe. Ludzie, którzy szpanują "na książki" pokazują, że są płytcy. Najlepiej! powinno się wprowadzić przepisy mówiące kto jakie książki może czytać i jeśli ktoś z "elit" przeczytałby coś dla "plebsu" automatycznie byłby degradowany i wykluczony z towarzystwa. Wracając do Sapkowskiego, jeśliby nie został doceniony to pewnie takie snobki kręciłyby na niego nosem, a że jest ceniony to czytają, bo chcą pokazać jacy są obyci.
Użytkownik: Szeba 19.01.2014 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Aż się prosi, żeby ktoś - też najlepiej w silnej i dobrze się znającej grupie - potraktował tych delikwentów podobnym pejczykiem ;)
Ale wiesz co? Ja jako specjalistka od teorii spiskowych ;) podejrzewałabym choć przez moment, że to był tylko pretekst, tak samo dobry jak każdy inny, a chcieli ci po prostu zrobić przykrość, tak, czy siak, albo nie wiem - test?

Jest kilka rozwiązań, sposobów poradzenia sobie w sytuacji, w każdym razie nie powinnaś się za bardzo przejmować takimi starymi jak świat zagrywkami poniżej pasa. Dobra książka pod pachę i głowa do góry :) I żeby cię czasem do Sapkowskiego nie zrazili...
Użytkownik: alva 20.01.2014 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż się prosi, żeby ktoś -... | Szeba
Trochę się tam poodgryzałam, ale po szczególnie kąśliwej uwadze zorientowałam się, że zniżam się do poziomu rozmówców i wcale nie jestem lepsza od nich, więc się przymknęłam. Zresztą, ja jedna, a ich wielu - co ja mogę?

Tak, teoria spiskowa w takim ujęciu też mi przyszła do głowy, ale nie potrafię zrozumieć, co miałoby być celem sprawienia mi przykrości czy też przetestowania. Atak grupy na nową osobę w tejże grupie mógłby być podyktowany tylko ewentualnym zagrożeniem, ale ja jestem nieszkodliwa;)
Poza tym, może nieco naiwnie, ale zakładam, że osoby oczytane równają się osobom kulturalnym i dobrze wychowanym. Rozczarowanie było ogromne:(
Użytkownik: Checkpoint 20.01.2014 07:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Wydaje mi się, że nigdy nie przytrafiła mi się podobna sytuacja. Jedynie na zajęciach - rozmowa zeszła na temat fantastyki i wykładowca atakował ten gatunek literatury ale to było nieszkodliwe i ciężko to nazwać szufladkowaniem, bowiem było widać, że chciał, abyśmy bronili swoich racji, argumentowali i uzasadniali dlaczego to akurat czytamy. Pytał i usilnie podtrzymywał rozmowę ale wszyscy milczeli, tylko od czasu do czasu padały nieśmiałe i absurdalne stwierdzenia... W końcu zrezygnował. :)
Użytkownik: alva 20.01.2014 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi się, że nigdy n... | Checkpoint
Dyskusje są w porządku, sama też potrafię wcielać się w adwokata diabła i atakować książkę, która mi się podoba, tylko po to, żeby móc podyskutować z rozmówcą. Ale atakuję książkę, a nie czytającego ją człowieka.
Użytkownik: Eida 20.01.2014 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Ja też kiedyś byłam świadkiem takiej sytuacji.

Kiedy uczyłam w pewnej szkole językowej, często wymienialiśmy się i polecaliśmy sobie książki. Któregoś razu staliśmy na korytarzu, rozmawialiśmy przerzucając się tytułami i polecając sobie nowości i "starości". Do rozmowy dołączył też nasz szef. W pewnym momencie, jedna z lektorek spytała, czy czytaliśmy jakąś nową powieść Coelho (nie pamiętam tytułu) i że, jakby co, może pożyczyć, na co szef odparował krótko: "Takiego gówna nie czytam".

Pamiętam jak mi było wstyd za niego w tamtej chwili i pamiętam zażenowanie tej dziewczyny. Nie odezwała się do końca rozmowy, a sama dyskusja też toczyła się już raczej drętwo :(

Ja również nie przepadam za Coelho, ale tak bym tego nie ujęła. Po co w ten sposób gasić czyjś entuzjazm?
Użytkownik: Marylek 20.01.2014 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też kiedyś byłam świad... | Eida
To było pierwsze, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu tej czytatki: brak kultury opisywanych ludzi. Mnóstwo dobrych rad w stosunku do nowo poznawanej osoby, a pod spodem - zwyczajne prostactwo i żenujący nietakt.
Użytkownik: alva 20.01.2014 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: To było pierwsze, co przy... | Marylek
No widzisz, Marylku, a ja naiwna jestem (choć pora by już z tego wyrosnąć) i dla mnie oczytanie jest równe kulturze zachowania. Na dodatek wychodzę z założenia, że osoby czytające zawsze będą miały o czym porozmawiać - nawet jeśli czytają zupełnie odmienne gatunki literackie, bo przecież odmienność stanowi najlepszą podstawę do dyskusji. Pamiętam, jak z moją współlokatorką kłóciłyśmy się zażarcie na temat przeczytanej książki, bo jednej się ona podobała, a drugiej nie. Nigdy jednak nie przeszłyśmy na osobiste wycieczki pod adresem drugiej osoby. Potrafiłyśmy spierać się do późnej nocy (która niepostrzeżenie zamieniała się w ranek), a potem spokojnie iść na zajęcia, rozmawiać na wszelkie inne tematy i nadal pożyczać sobie nawzajem książki, które nas zafascynowały. A tutaj... ech.
Użytkownik: Marylek 20.01.2014 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: No widzisz, Marylku, a ja... | alva
No właśnie.

"Jak możesz lubić .... "[tu wstaw dowolne nazwisko]
"Ty się lepiej nie przyznawaj do..."
"nie chcesz chyba uchodzić za..."
"A jesteś pewna, że lubisz [X]? Może tak tylko powiedziałaś"

Aż się chce zapytać: Jak tam można?! Jak można się tak zachowywać i nie być własnym zachowaniem zażenowanym? Jak można być tak zadufanym w sobie, tak pewnym własnej nieomylności. I przede wszystkim, jak można POZWALAĆ SOBIE na traktowanie kogokolwiek w sposób tak protekcjonalny, nieważne, czy nowo poznaną osobę czy starego kumpla?

Oj, uciekałabym od takiego towarzystwa gdzie pieprz rośnie!

Czym innym jest rozmowa o książkach, gusta mamy różne i to jest piękne, to własnie różnorodność jest ciekawa; czym innym natomiast prywatne wycieczki, uszczypliwość, ocenianie drugiej osoby, uwagi, które powodują, że czuje się źle w grupie.

A tak zupełnie na marginesie opisywanej sytuacji, ale za to bardziej merytorycznie o książkach: cokolwiek czytamy, może nas wzbogacić. Nie chodzi o gatunek, ale o oddźwięk, jaki książka w nas wywołuje. O to, co pozostawia. Refleksję, emocje, radość, ból, śmiech czy łzy. Czytanie literatury pięknej rozwija empatię. Czytanie ogólnie uczy, tu już nie tylko beletrystyka, ale i literatura faktu, i popularnonaukowe, to stymulacja dla mózgu. Jednak jesteśmy ludźmi, nie maszynami, potrzebujemy tez odreagowania stresu, rozrywki, czytanie to świetna rozrywka! Jeśli mam "doła" nie biorę się za Styrona czy Axelsson, bo mi się pogorszy. Biorę się za Chmielewską Gromyko, za jakiś wciągający kryminał. Dla własnego zdrowia. Bo nie czytać nie potrafię. I teraz: gdy ktoś mi mówi, że mam czytać tylko literaturę "wysoką", to tak, jakby mówił, że mam się odżywiać wyłącznie kawiorem - nie dość, że niewykonalne, to po prostu głupie i szkodliwe.

A swoją drogą - "Sapkowski to rzecz z zupełnie innej półki, wysokiej półki, tam nie wystarczy czytać, tam trzeba myśleć, żeby zrozumieć, o czym on pisze!" - to jest dowcip sam w sobie! Sapkowski jest świetny, ale w swojej klasie. Saga o Wiedźminie - czysta rozrywka, choć z ambicjami, napisana dobrym językiem. Dla miłośników gatunku - obowiązkowo. Ale to tylko Sapkowski! Ponoć z większymi jeszcze ambicjami jest Trylogia husycka, ale nie czytałam.
Użytkownik: misiak297 20.01.2014 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. "Jak może... | Marylek
A ja tak a propos drugiej części Twojej wypowiedzi, chciałem stanąć trochę w kontrze i użyć ciężkiego działa - "Drogi ślepców" Dryjera. A potem sobie przypomniałem, że do dziś śmieję się z "klęcznika, który uwierał go w plecy, ale nie protestował":)
Użytkownik: Marylek 20.01.2014 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja tak a propos drugiej... | misiak297
No widzisz! Nie dość, że czysta radość, to jeszcze się czegoś nauczyłeś (o obyczajach klęczników). ;)
Użytkownik: misiak297 20.01.2014 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: No widzisz! Nie dość, że ... | Marylek
A swoją drogą a propos fajnych dyskusji o książkach. Spójrz na tę naszą o Munro. Tobie się nie podobało, mnie urzekło. Zdania nie zmienimy, ale każdy szanuje zdanie drugiej osoby:) No i chyba właśnie o to chodzi.
Użytkownik: Marylek 20.01.2014 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: A swoją drogą a propos fa... | misiak297
Otóż to. Bo rozmawiamy o książkach, a nie o wzajemnych zaletach intelektu. :)
Użytkownik: alva 20.01.2014 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. "Jak może... | Marylek
Z towarzystwa uciekłam, lubię swoje komórki nerwowe i nie chcę ich tracić:)

Tekst o Sapkowskim mnie też rozłożył, ale z opóźnieniem, bo ton wypowiedzi przebił w pierwszym momencie treść, a potem za bardzo się rozzłościłam, żeby docenić - niezamierzony - humor!
A propos Trylogii husyckiej - nie wiem, czy jest bardziej ambitna, mnie ona podeszła nawet bardziej niż Saga o wiedźminie, ale to dlatego, że w owym czasie studiowałam historię. No i na egzamin z historii średniowiecza, wciąż przepełniona lekturą po same uszy, wybrałam sobie, jako temat lektur dodatkowych, właśnie wojny husyckie. Egzaminator, niczego nie podejrzewając, zaczął od pytania właśnie o przebieg herezji husyckiej. I nie zadał żadnego innego, bo zwyczajnie nie dałam mu dojść do słowa:)

Notabene, właśnie Sapkowski (aż mi go szkoda, chyba cały czas ma czkawkę:)) pisał w "Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini", że literatura przede wszystkim uczy. Każda literatura. I fantastyka jest w tym tak samo dobra, jak każda inna.
Użytkownik: Marylek 20.01.2014 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Z towarzystwa uciekłam, l... | alva
Jasne, że każda. To od czytelnika zależy, co dla siebie "wyciągnie" z danej książki.
Użytkownik: Agnieszka-M4 20.01.2014 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Jeśli mogę wtrącić dwa słowa :) Ci, którzy mają takie zamiłowanie do szufladkowania ludzi na podstawie książek, które czytają, nie biorą chyba pod uwagę kilku spraw, które niekoniecznie muszą być związane z "poziomem" literatury. Np. jest kilka takich książek, do których mam wyjątkowy sentyment (książki, które czytałam w dzieciństwie albo które dostałam od osób dla mnie ważnych). Lubię do nich wracać i nie ma to żadnego związku z ich "poziomem" literackim. Druga rzecz - moim zdaniem mózg też czasami musi odpocząć :) Higiena zdrowia psychicznego tego wymaga :D Uwielbiam książki o tematyce religijnej, teologicznej, mistykę, ale nie potrafiłabym czytać ich non stop. Dlatego przeplatam je od czasu do czasu książkami, które nie wymagają aż tak dużego zaangażowania intelektualnego. Wszystko jest dla ludzi...
A tak naprawdę... o gustach się nie dyskutuje i tyle :)
Użytkownik: ktrya 20.01.2014 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Ja ten problem szufladkowania doświadczyłam także w blogosferze. Przyznaję się bez bicia, że kiedyś pomyślałam o jednej blogerce recenzującej same romanse, że nie dość, że czytanie ogranicza do jednego gatunku, to jeszcze romansów. Potem zaakceptowałam, że w sumie każdy ma jakieś swoje "koniki".

Natomiast ostatnio regularnie na uczelni ktoś próbuje przekonywać, że nie można na blogu pisać równocześnie o powieściach historycznych, fantastycznych i obyczajowych, że należy decydować się na jeden gatunek, który rzeczywiście lubimy czytać. O ile byłabym skłonna zrozumieć cel wypowiedzi, jeśli chodziło by o "specjalizowanie" bloga, o tyle zarzut, że nie można lubić czytać książki z różnych gatunków, mnie osłabł.

Co do obecności fantastyki na polonistyce, odpowiadając na wyżej zadane pytanie, obecnie cieszy się ona pewną renomą. Jest sporo opcji i konferencji jej poświęconych. Jak zdążyłam zaobserwować, to właściwie każdy rodzaj i gatunek jest akceptowany. No może nie miałabym jedynie odwagi czytać na wydziale jakiegoś kobiecego czytadła. Ale z literatury popularnej i fantastyka, i horrory, i kryminały cieszą się nie tylko akceptacją, ale pewnym uznaniem, jednak głównie poza lekturami, studenci czytają literaturę non-fiction i tzw. "z wyższej półki", tzn. tytuły nagrodzone (Nobel, Nike itp.).
Użytkownik: ketyow 20.01.2014 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja ten problem szufladkow... | ktrya
Co prawda na moim kierunku studiów byli (prawie) sami faceci i chyba żadnemu z nich nie przyszłoby do głowy, żeby czytać cokolwiek innego niż fantastykę, ale jak już wspomnę podstawówkę i szkołę średnią, to odwiecznym problemem moich polonistek było "taki zdolny chłopak, tylko jak mu wybić z głowy to puste science-fiction i przekonać do "wyższej" literatury?" :-)
Użytkownik: ktrya 20.01.2014 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Co prawda na moim kierunk... | ketyow
Wiesz, teraz problemem jest to, żeby młodzież cokolwiek czytała.
Użytkownik: ketyow 20.01.2014 14:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, teraz problemem je... | ktrya
Jak napisałem tu jakiś czas temu o tym, że popuściłbym w szkole z lekturami zwanymi kanonem i zastąpił część z nich fantastyką, to oburzenia nie było granic :-) Ale zgadzam się, jak się kogoś przymusza do czytania literatury "wyższej", "ambitnej" (choć SF też potrafi być naprawdę ambitne, przewidujące i uczące) czy jak zwał tak zwał, to potem takie efekty czytelnicze mamy, że nikt czytać nie chce wcale. Gdybym nie wyniósł czytania z domu, to też bym teraz nie czytał, bo po szkolnych przygodach z tą "lepszą" literaturą, uważałbym po prostu, że jest to śmiertelnie nudna czynność.
Użytkownik: ktrya 20.01.2014 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak napisałem tu jakiś cz... | ketyow
Wierzę, że SF potrafi być ambitne, bo czytanie tego rodzaju literatury czasem mnie bardziej męczyło niż lektury szkolne, na które byłam niezdrowo otwarta. Więc może po prostu kanon lektur powinien być bardziej urozmaicony, aby każdy znalazł coś dla siebie. Najlepiej zrobić taki dobór współczesnej literatury (nawet tej popularnej), która nawiązuje do klasyki. Wtedy być może ludzie będą chętnie sięgać po jedno i drugie.
Użytkownik: alva 20.01.2014 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Co prawda na moim kierunk... | ketyow
O, w liceum też tak miałam. Pisaliśmy wypracowanie na temat naszych ulubionych książek i moja polonistka była w strasznej kropce, jaką ocenę mi postawić, bo jak to tak, tak się zachwycać jakąś tam fantastyką, to niepoważne dla osiemnastolatki, no ale ty o niej tak napisałaś, że aż się chce ją przeczytać... No dobrze, to masz tę szóstkę (z przeogromnym niezadowoleniem).
Użytkownik: elwen 20.01.2014 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Doświadczyłam jeszcze ciekawszej sytuacji, a mianowicie snobizmu, dyskryminacji czy jak to nazwać na tle... seriali.

Podczas odwiedzin u znajomej z liceum i studiów, z którą znamy się od dwudziestu prawie lat, przy przysłowiowej kawie zaczęła się, ot, pogawędka o serialach: co się oglądało kiedyś, co by się znów obejrzało, co teraz leci, co kto ogląda, i tak dalej. Słuchałam ze szczerym zainteresowaniem (magia wspomnień!), nie komentowałam. Mama znajomej chwaliła "Rodzinę Borgiów" , zgodziła się ze znajomą, że "Gra o tron" jest świetna (o jedno i drugie się otarłam, choć do bycia fanką mi daleko, a do nadrabiania zaległości niespieszno), w końcu pyta mnie, czy ja też coś oglądam i co. Mówię szczerze, że "Dawno, dawno temu". O, o czym to? Mówię w skrócie: zła królowa rzuca klątwę na baśniowe królestwo i przenosi jego mieszkańców do naszego świata, ale tak, że nie pamiętają, kim są...

Reakcja mamy znajomej, przy tzw. wszystkich, podobna do tej z wypowiedzi wyjściowej dla niniejszej dyskusji: "Wiesz... nie szkoda ci czasu na TAKIE COŚ?".

Szczerze mówiąc, zbyt mnie zatkało, żeby się obrazić. Odzyskawszy mowę powiedziałam, że nie, absolutnie nie szkoda. Bo nie szkoda.

Na chwilę obecną żałuję tylko, że nie zdążyłam powiedzieć, że równocześnie oglądam namiętnie serial o kilkusetletnim kosmicie podróżującym po wszechświecie latającą budką policyjną...

Jestem po trzydziestce, czytam bardzo dużo bardzo różnych rzeczy, na punkt widzenia "fantastyka/romanse/fanfiction/to-co-czytasz to żadna literatura i nie powinnaś się tym chwalić" jestem dość odporna, ale z czymś takim na serio u dorosłej osoby zetknęłam się pierwszy raz.
Użytkownik: alva 20.01.2014 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Doświadczyłam jeszcze cie... | elwen
Klasyczny przykład "Nie oglądałam, ale i tak wiem lepiej od ciebie, co to jest". I to właśnie dziwi i oburza, że tak mówią dorośli i wykształceni ludzie, którzy powinni chyba mieć większe życiowe doświadczenie i nie oceniać po pozorach:(
A poza tym, jeśli coś mi sprawia przyjemność i nie jest szkodliwe dla otoczenia, to dlaczego nie miałabym temu poświęcać SWOJEGO czasu? (to tak przy okazji tego, że obecnie z zapałem dziergam na drutach szalik i znajomi strasznie się dziwią, aczkolwiek nie krytykują, bo dla nich robótki na drutach czy szydełku to atrybut babci, a mnie do babci jeszcze baaardzo daleko:))
Użytkownik: Eida 20.01.2014 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Klasyczny przykład "Nie o... | alva
Z tymi drutami to wcale Ci się nie dziwię! ;-)
Wszystkim moim znajomym to się kojarzy podobnie jak Twoim, a mnie się to tak podoba! Tylko że mama nie potrafi, na babcie już nie mogę liczyć i nie ma mnie kto nauczyć :( A niestety wszelkiej maści kursy online, czy książkowe są dla mnie do niczego, bo się gubię, albo nie widzę dobrze tego, co jest na obrazkach...
Użytkownik: joanna.syrenka 20.01.2014 15:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tymi drutami to wcale C... | Eida
Sporo Biblionetkowiczek szydełkuje i robi na drutach - można zrobić "pododdział druciarski" np. na spotkaniach ogólnopolskich :-))
Użytkownik: Czajka 20.01.2014 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Sporo Biblionetkowiczek s... | joanna.syrenka
My w Łodzi mamy taki pododział! Raz zostałam na zajęciach w podgrupach i się nauczałam dziergania chusty, bo znowu jestem dziergająca. :D
Dziergam i słucham audiobooków do tego, nie ma lepszego tła do Nocy i dni nad robótkę.
Użytkownik: Valaya 20.01.2014 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: My w Łodzi mamy taki podo... | Czajka
Przy myciu garów też fajnie słucha się audiobooków. "No kurczę, jeszcze jeden rozdział, a tu wszystko już pomyte... O, te kafelki jakieś takie zachlapane, przejadę ścierą z 500 razy, akurat będzie".
Użytkownik: Gusia_78 20.01.2014 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy myciu garów też fajn... | Valaya
A myślałam, że tylko ja tak mam:-) Pozdrawiam
Użytkownik: Eida 21.01.2014 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy myciu garów też fajn... | Valaya
O, tak. Audiobooki świetnie się sprawdzają przy tego typu monotonnych pracach domowych. Dzięki audiobookom odrobinę mniej nienawidzę prasowania ;-)
Użytkownik: nutinka 20.01.2014 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tymi drutami to wcale C... | Eida
W Toruniu mamy cykliczne spotkania robótkowe, na których uczymy się nawzajem nowych technik. Może w Twojej okolicy też jest coś takiego, sprawdź tutaj: http://spotkaniarobotkowe.blogspot.com/. To takie pocieszenie z powodu braku spotkań biblionetkowych. ;)
Użytkownik: alva 21.01.2014 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tymi drutami to wcale C... | Eida
Moja mama potrafi udziergać tylko szalik, fakt, że perfekcyjnie. Za to babcia na drutach potrafiła zrobić wszystko. Szkoda, że za mała byłam, żeby się tym zainteresować. Teraz jestem skazana właśnie na kursy, ale i tak dopóki sama nie przerobię kilkanaście razy jakiegoś wzoru czy sposobu, to nie załapię, o co chodzi, na podstawie samego tylko obrazka:(
Użytkownik: Marylek 20.01.2014 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Klasyczny przykład "Nie o... | alva
No, to już jest zupełnie niepojęte - ingerowanie w to, co kto robi ze swoim wolnym czasem. Są ludzie mający zawsze rację i wiedzący lepiej, to ogromnie męczące.

Przypomniało mi to, jak kiedyś jeden, na szczęście daleki znajomy, zobaczywszy mnie czytającą skomentował: - O, książkę czytasz! A musisz?
Użytkownik: aleutka 20.01.2014 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Klasyczny przykład "Nie o... | alva
Och, to powszechne jest. Takie bardzo protekcjonalno-wyrozumiale podejscie do dziewiarek. Bo oczywiscie siedzenie przed telewizorem i ogladanie BEZ robienia na drutach jest o wiele bardziej produktywne. I dlaczego nauczenie sie czegos od babci ma byc w jakis sposob uwlaczajace? Jest sie elementem prastarej tradycji, uczestniczy w dziedzinie, ktora kobiety (w wiekszosci) podniosly do rangi sztuki. Jesli ktos ma na mysli nie wiem, staroswiecki fason, zawsze mysle wtedy o tych recznie dzierganych sukienkach high fashion. Zwlaszcza Tilda Swinton wyglada tu jak babcia, o:

http://www.todayandtomorrow.net/2009/02/23/tilda-swinton-x-sandra-backlund/
Użytkownik: zagadka 20.01.2014 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, to powszechne jest. ... | aleutka
A ja mam jakoś zupełnie inne odczucia co do tego jak moi znajomi odbierają dzierganie. Nie zauważyłam, żeby traktowali mnie z tego powodu jakoś protekcjonalnie, wręcz przeciwnie, spotykam się raczej z bardzo miłymi reakcjami i szczerym zainteresowaniem. A są to ludzie na ostatnich latach studiów lub tuż po.

Szufladkowanie ludzi na podstawie czegokolwiek nie najlepiej świadczy o danej osobie. Wydaje mi się, że to jest jeden z głównych wyznaczników poziomu intelektualnego i kultury osobistej człowieka.
Użytkownik: aleutka 22.01.2014 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam jakoś zupełnie i... | zagadka
Nigdy nie mowilam, ze wszyscy tak robia. Ale statystycznie rzecz biorac, zwlaszcza dziergajac "publicznie" (np w pociagu lub autobusie) masz szanse natknac sie na komentarze, ktore po pewnym czasie zaczynaja bawic. Stephanie Pearl McPhee, autorka jednego z najbardziej poczytnych blogow dziewiarskich i kilku ksiazek o tej tematyce podaje rozbrajace przyklady. (Korone dzierza bezdyskusyjnie wszelkie uwagi w stylu "milo by bylo miec tyle czasu" "nie wie pani, ze skarpetki mozna kupic w Walmarcie za poltora dolara?" (Nie, komentuje Stephanie, przezylam na tym swiecie ponad czterdziesci lat i przeoczylam istnienie supermarketow) albo - smietanka - "powinna pani znalezc sobie jakies hobby").

Jezeli mamy wchodzic w rozwazania socjologiczne to bardzo pouczajacy byl dla mnie komentarz Debbie Stoller. Kiedy mowila znajomym (takze zdeklarowanym feministkom) o dzierganiu natrafiala na mur - w najlepszym razie obojetnosc, w najgorszym wrogosc i krytyka. Mialam wrazenie, mowila Debbie, ze gdybym oznajmila, ze zajelam sie nie wiem, stolarka, modelarstwem albo innym tradycyjnie "meskim" zajeciem, zaslugiwaloby to na szacunek, ale dzierganie? To jakies fidrygalki, panie dzieju. Tradycyjnie "kobiece" zajecia zawsze byly umniejszane, degradowane. W polszczyznie nawet bardzo skomplikowany azurowy szal, wykonany z chirurgiczna precyzja z wloczki tak cieniutkiej, ze mozna gotowy produkt przeciagnac przez slubna obraczke zasluguje zaledwie na miano robotki.
Użytkownik: ka.ja 22.01.2014 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie mowilam, ze wsz... | aleutka
Wszystko zależy od środowiska. Wśród moich znajomych czytanie zasługuje na troskę, czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku, za to szydełkowanie i robienie na drutach wzbudza szczery podziw. Bawi mnie to szczególnie ze względu na to, że dwie moje nieczytate koleżanki od dawna zarzekają się, że napiszą książki biograficzne, szydełkować zaś nawet nie próbują.
Użytkownik: alva 22.01.2014 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie mowilam, ze wsz... | aleutka
"milo by bylo miec tyle czasu" - w moim przypadku wygląda to jako "nie masz dzieci i nie pracujesz, nic dziwnego, że masz czas na takie duperele". Szczególnie mnie to rozśmieszyło, kiedy robiłam konfiturę z jarzębiny i faktycznie, było to czasochłonne zajęcie. Tyle że sprawdzony przepis dostałam od matki czworga dzieci, w dodatku pracującej zawodowo:)
Coś w tym jest, że tradycyjnie kobiece zajęcia są nie to że deprecjonowane, ale traktowane, jakby to powiedzieć - jako coś, co się rozumie samo przez się. Kobieta ma rodzić dzieci i robić przetwory na zimę. To nie hobby, to obowiązek. A co godnego podziwu jest w obowiązku? Moja mama co roku robi tak coś koło 300 słoików przetworów - a i tak, co roku, słyszy: "Ale po co to pani, nie lepiej iść i kupić gotowe?" Brak tylko wymownego popukania się palcem w czoło:(
Użytkownik: alva 21.01.2014 14:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, to powszechne jest. ... | aleutka
Mnie osobiście ogromną satysfakcję sprawia zrobienie czegoś pożytecznego własnymi rękami, nieważne, czy będzie to szalik, krajka czy suszone pomidory w oliwie:) Umiem też uprząść wełnę, aczkolwiek to akurat mało przydatna umiejętność.
Przypomniał mi się fragment autobiografii Chmielewskiej, w którym pisała, że nauczyła się dziergać proste rzeczy bez patrzenia na druty, dzięki czemu mogła jednocześnie dziergać i czytać:)
Użytkownik: Aquilla 20.01.2014 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Doświadczyłam jeszcze cie... | elwen
Ja też ostatnio usłyszałam ciekawą opinię, tym razem o filmach.

Mam ostatnio manię na stare kino, a byłam na Hobbicie ze znajomymi i znajomymi znajomych. Przed seansem zażartowałam, że reszta będzie podziwiać efekty specjalne, a ja po ostatnich seansach muszę się przyzwyczaić do tego, że film jest kolorowy.

Reakcja znajomych - ogólne zdziwienie i niedowierzanie, co ja oglądam, ale jedna uwaga mnie dobiła. Facet z troskliwą miną spytał: "Ale czemu właściwie Ty to sobie robisz?"
Użytkownik: Lwiica 21.01.2014 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też ostatnio usłyszała... | Aquilla
Skąd ja to znam. Koleżanka kiedyś mi wyznała, że nie ogląda filmów starszych niż 10 lat wstecz, bo one nie mają efektów specjalnych :)
Użytkownik: Malina015 21.01.2014 00:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Skąd ja to znam. Koleżank... | Lwiica
Smutne jest dokąd dąży ten świat. Obecnie filmy zawierają praktycznie tylko efekty specjalne, gdzieś zgubiono fabułę, emocje, przesłanie.
Użytkownik: misiak297 21.01.2014 00:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutne jest dokąd dąży te... | Malina015
E, nie przeginajmy w drugą stronę! Jest sporo świetnych współczesnych filmów, gdzie efektów specjalnych w ogóle brak, a liczy się fabuła, emocje i przesłanie. Przykład pierwszy z brzegu. Ostatnio obejrzany przeze mnie film "Daleko od niej" z 2006 roku (ekranizacja opowiadania Alice Munro). Wydaje mi się, że wystarczy wiedzieć, czego szukać, a ryzyko filmowego rozczarowania znacznie maleje.
Użytkownik: Lwiica 21.01.2014 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: E, nie przeginajmy w drug... | misiak297
Owszem są także inne filmy, nie nastawione tylko na efekty specjalne, ale one coraz częściej mam wrażenie giną w gąszczu tych pierwszych. Ciężko mi czasami przeglądając repertuary wielkich kin znaleźć ciekawy film. Pieniądze jakie wkłada się w promocje wielkich hitów przygniatają te mniejsze (mam wrażenie, że zwłaszcza europejskie) produkcje.
Użytkownik: Eida 21.01.2014 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem są także inne film... | Lwiica
Skąd ja to znam :(
Użytkownik: misiak297 21.01.2014 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem są także inne film... | Lwiica
Z tym jak najbardziej się zgodzę.
Użytkownik: bobogumizelka 22.01.2014 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutne jest dokąd dąży te... | Malina015
Czy przypadkiem znowu nie szufladkujemy? Jeśli film ma efekty specjalne, to musi być słaby, pozbawiony fabuły i przesłania ... ?
Użytkownik: Eida 22.01.2014 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przypadkiem znowu nie... | bobogumizelka
Jasne, że nie musi.
Ale smutna prawda jest taka, że kiedy się spojrzy na repertuar multipleksów (bo w wielu miastach kina studyjne, niestety, poupadały), to zdecydowana większość filmów to hollywoodzka papka. Choć, oczywiście, czasem i tam można trafić na coś wartościowego.
Użytkownik: Malina015 22.01.2014 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że nie musi. Ale ... | Eida
To prawda, mocno uogólniłam. Jednak oceniłam filmy, nie ludzi, którzy je oglądają. Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu podatni na marketing, a często najbardziej rozpropagowane filmy, to właśnie "holywoodzka papka".
Użytkownik: Aquilla 21.01.2014 00:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Skąd ja to znam. Koleżank... | Lwiica
W sumie ciekawa opinia - Gwiezdne Wojny nie mają efektów specjalnych.
Użytkownik: misiak297 21.01.2014 00:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też ostatnio usłyszała... | Aquilla
Rany... Jak ja czegoś takiego nie lubię.

Uwielbiam za to stare kino (również polskie). Można znaleźć prawdziwe perełki.

Moja siostra ma tak samo jak Twoi znajomi. Jakby programowo jest uprzedzona do filmów, które liczą sobie choćby dziesięć lat...
Użytkownik: Marylek 21.01.2014 06:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Rany... Jak ja czegoś tak... | misiak297
To owocuje brakiem ciągłości kulturowej, brakiem wspólnych kodów. To bardzo smutne.
Użytkownik: alva 21.01.2014 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też ostatnio usłyszała... | Aquilla
Moja kuzynka, młodsza ode mnie zaledwie o trzy lata, spytała z niedowierzaniem "To ty takie starocie oglądasz?". Oczernionym filmem był "Powrót do przyszłości"...
Na plus zaliczyłabym facetowi, że okazał troskę:)
Użytkownik: imogena 21.01.2014 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Towarzystwo, o którym piszesz, wykazało się zwyczajnym chamstwem. Zdziwiłabyś się, jakie to rzeczy ludzie potrafią wynajdywać, żeby podzielić świat na garstkę "swoich", czyli niesamowicie głębokich i górnolotnych - i całą resztę - oczywiście bezmyślnych prostaków, jakżeby inaczej. Tu akurat poszło o książki, w innym, równie doborowym towarzystwie mogłoby pójść o cokolwiek innego. Owszem, szczególnie przykre, kiedy w ten sposób zachowują się miłośnicy literatury - w końcu wydawałoby się, że człowiek oczytany to człowiek ponadprzeciętnie rozwiniętych: wyobraźni, empatii, kulturze osobistej... Gdybym miała zgadywać przyczyny takich zachowań, stawiałabym na najzwyklejsze w świecie kompleksy. Kto wie, może w głębi swoich dusz czują się za mało oczytani? :-)

Jeśli chodzi o mnie, przypominam sobie dwie sytuacje związane z byciem zaszufladkowaną. Obie na szczęście zdecydowanie bardziej zabawne niż przykre. Pierwsza: kilka lat temu, kiedy prowadziłam blog (taki zwykły, ogólnotematyczny) i w którejś notce przyznałam, że z niecierpliwością czekam na ostatnią część Harry'ego Pottera. Ależ zamieszanie wywołałam! A to ktoś myślał, że żartuję, a to ktoś był oburzony, że "idę za tłumem", a to ktoś zniesmaczony, że czytam "takie rzeczy". A ja tymczasem po prostu cykl o Harrym bardzo lubiłam i lubię nadal. Żeby było jeszcze zabawniej, rzecz działa się w czasach, kiedy proporcje czytanej przeze mnie literatury popularnej i tzw. wysokiej były zdecydowanie na korzyść tej pierwszej. No ale przecież lubienie Gombrowicza obliguje...

Druga sytuacja: koleżanka z zajęć sportowych zauważyła u mnie w plecaku książkę Deana Koontza. Spytała o czym to, uśmiechnęła się ironicznie i stwierdziła, że z pisarzy na "K" to ona tylko Kunderę. Ja jej na to, że Kunderę owszem, kilka lat temu i wymieniłam jej dwa tytuły, które przeczytałam. Koleżanka na jakieś pięć minut zapomniała, jak się równo i spokojnie oddycha - co chwila wstrzymywała oddech i gwałtownie wypuszczała powietrze. Może miała jakąś świętą zasadę, że nie wolno w życiu przeczytać więcej niż jednego autora na "K"? ;-)

Użytkownik: agatatera 21.01.2014 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Towarzystwo, o którym pis... | imogena
"wydawałoby się, że człowiek oczytany to człowiek ponadprzeciętnie rozwiniętych: wyobraźni, empatii, kulturze osobistej..." - może kiedyś tak było, jednak od lat nie mam już złudzeń, że obecnie oczytanie znaczy cokolwiek. Z różnych przyczyn. Przekonanie oparte na dziesiątkach, jak nie setkach przykładów.
Użytkownik: imogena 21.01.2014 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "wydawałoby się, że człow... | agatatera
No może z tą kulturą osobistą to trochę przesadziłam, bo faktycznie różnie bywa, ale empatia i wyobraźnia powinny się w miarę czytania rozwijać, są nawet podobno jakieś badania na to :-)

Użytkownik: agatatera 21.01.2014 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: No może z tą kulturą osob... | imogena
Może i powinna, ale wcale nie jestem przekonana, że tak jest. Tak samo, jak wcale nie uważam, że rozwija bezbłędne pisanie, dobry styl wypowiadania się i wzbogaca słownictwo. Jestem aktywnym użytkownikiem internetowych i "realnych" grup moli książkowych i kompletnie tego nie widzę. A ludzie są w różnym wieku, na różnym poziomie wykształcenia etc.
Użytkownik: Czajka 22.01.2014 06:34 napisał(a):
Odpowiedź na: "wydawałoby się, że człow... | agatatera
Nigdy tak nie było moim zdaniem, oczytanie nie przekłada się na dobroć człowieka w ogólności, tak samo jak nieoczytanie na jego niedobroć.
Ale czytam ten wątek i tak myślę sobie, że szufladkowanie nie jest złe. Jest prostym mechanizmem oceny, który pozwala nam wyrabiać sobie jakieś pojęcie i reagować zgodnie z owym. Idziemy na przykład późną nocą ciemną uliczką i widzimy młodzieńca w kapturze na ogolonej głowie, z blizną na policzku i petem w zębach. Oczywiście nie powinniśmy go wsadzać w szufladkę z napisem - Niebezpieczeństwo, ale wsadzamy, moglibyśmy nawiązać rozmowę i wtedy podjąć próbę oceny, ale przyspieszamy kroku, przechodzimy na drugą stronę ulicy i naprawdę, moim zdaniem, w wielu przypadkach mamy rację.

Zło zaczyna się wtedy, kiedy wsadzamy kogoś w szufladkę i już go stamtąd nie wyjmujemy, mimo licznych późniejszych znaków. Jeżeli czyta HP to głupi i może nie wiem jak mądrze mówić i tak nie zmieniamy zdania.
W ogóle, już nieraz to tu chyba mówiłam, fascynujące jest, jakie emocje budzi temat czytania. Może właśnie dlatego, że tak prosto przekłada się na poczucie wartości.
Nie wyobrażam sobie, żeby autorka wątku poczuła się aż tak bardzo poruszona, gdyby ktoś się zdziwił, że je ekologiczne warzywa na parze i zagryza chipsami. Wiadomo przecież, że warzywa na parze to samo zdrowie, uroda i dieta, a chipsy to zło wcielone.
Dla mnie jest zrozumiałe, że pewne połączenia są dla nas dziwne. Na przykład nie wyobrażam sobie, żeby miłośnik opery słuchał disco polo. Sztuka polega na tym, żeby się zdziwić nie obrażając interlokutora. No i oczywiście cały czas pozostaje problem klasyfikacji dobra i zła w chipsach i literaturze, ale z tym akurat ludzie się zmagają od początku świata, więc pewnie łatwo się rozstrzygnie czy ten Sapkowski to już dobro czy nie.
Użytkownik: Eida 22.01.2014 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy tak nie było moim z... | Czajka
Masz rację, skłonność do szufladkowania to może być pewnego rodzaju atawizm, bez którego gatunek ludzki, być może, nie mógłby przetrwać. Mimo wszystko trudno czasem zaakceptować fakt, że odbywa się to w sposób, wydawałoby się, bezrefleksyjny.
Użytkownik: alva 22.01.2014 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy tak nie było moim z... | Czajka
Za to dziwą się, że do pierogów z kapustą i grzybami najbardziej pasuje mi czerwone wino:)
Ale właśnie o to mi chodziło - zdziwienie jest jak najbardziej naturalne, ale skreślanie kogoś tylko dlatego, że jest innego zdania, że hołduje innym wartościom - dodam: nieszkodliwym dla otoczenia - szufladkowanie bez dopuszczenia myśli o weryfikacji, o przeniesieniu do innej szufladki bądź stworzeniu nowej, traktowanie go z wyższością i obrażanie - jest dla mnie nie do przyjęcia. I owszem, gdyby ktoś stwierdził, że tylko nieokrzesany idiota pije wino do pierogów - obraziłabym się tak samo. Bo tu nie chodzi o niezrozumienie, ale o reakcję.
Użytkownik: alva 21.01.2014 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Towarzystwo, o którym pis... | imogena
Hehe, sama się snobowałam, że "ja Harry'ego Pottera nie czytam" (i nos dumnie zadarty do góry). A potem na wakacje przyjechała do mnie siostrzenica, z dwiema pierwszymi częściami serii. I była nimi tak zachwycona, opowiadała z takim zapałem, że się złamałam. Ona czytała w dzień, ja nocami. Na ostatnią część czekałam z równą niecierpliwością. Sytuacja nauczyła mnie pokory - teraz krytykuję tylko to, co sama przeczytałam:)

Z Kunderą też miałam śmieszną sytuację. Znajomy ze studiów zapytał, czy czytałam, ja zaczęłam odpowiadać, że przymierzam się... zakończenie miało brzmieć - do innych jego książek, bo Nieznośną lekkość bytu akurat skończyłam. Kolega nie dosłuchał do końca i zaczął mi o tejże lekkości nieznośnej opowiadać. Nie mam pojęcia, co on czytał, ale to, co mi streścił, lekkością na pewno nie było :P

Sytuacje się zdarzają różne, i oczywiście lepiej, żeby były śmieszne, ale to, co opisałam w czytatce, było po prostu przykre, i dlatego tak mnie wzburzyło.
Użytkownik: imogena 21.01.2014 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Towarzystwo, o którym pis... | imogena
Właśnie się poniewczasie (i po kolacji) zorientowałam, że zjadłam "o" w pierwszym akapicie i wyszło jakoś po polskiemu. Powinno być: "człowiek o ponadprzeciętnie rozwiniętych (...)".
Użytkownik: ka.ja 21.01.2014 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważania cokolwiek filo... | alva
Ja uchodzę za dziwaczkę, bo w ogóle coś czytam. W opinii większości moich współpracowników czytanie uchodzi wyłącznie, kiedy stanowi przygotowanie do egzaminów lub jest częścią obowiązków zawodowych. Czytanie dla przyjemności jest jakieś głupawe i bez sensu - trochę jakby zmywanie albo zamiatanie dla przyjemności. Niby można, ale jednak przyznawanie się do tego jest trochę żenujące. Zostałam ostatnio przyłapana na czytaniu w zakładowej kawiarni - z nieprzytomną miną oderwałam się od lektury, a koleżanki zaczęły zgłębiać moje dziwactwo, jakby diagnozowały nietypowy rodzaj zaburzenia umysłowego. Strasznie mnie to śmieszyło, bo takie były przejęte. A już najbardziej ubawił mnie dialog, który odbyłyśmy.
- To co ty właściwie tak czytasz?
- Dzienniki czytam, Józefa Hena.
- Kogo?
- Hen, Józef Hen, taki polski pisarz, znakomity.
- Józef Lem, no przecież, że znam!
- Nie Lem, Lem to był Stanisław. Ten jest Józef. Józef Hen.
- Hen jak kura? A on coś pisał?

Puenta tej anegdotki jest taka, że na urodziny dostałam składkowy bon do księgarni - sporo osób się na niego zrzuciło, więc jest przyjemnie cenny i będę mieć z niego masę przyjemności. Czysta korzyść z zostania zaszufladkowaną w szufladce z napisem CZYTA, NIE PRZESZKADZAĆ!
Użytkownik: alva 21.01.2014 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja uchodzę za dziwaczkę, ... | ka.ja
Pozwolisz, że ci po cichutku pozazdroszczę? Białą zawiścią, jakby co:)
Użytkownik: ka.ja 21.01.2014 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolisz, że ci po cichu... | alva
Na byciu dziwadłem z szufladki też można skorzystać. I pomyśleć, że tak utyskiwałam na antypatyczny moim zdaniem zwyczaj dawania w prezencie bonów na zakupy! Odszczekuję wszystko. Hau!
Użytkownik: imogena 21.01.2014 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja uchodzę za dziwaczkę, ... | ka.ja
"Hen jak kura? A on coś pisał?" Tak, pazurem po glebie, trzeba było odpowiedzieć. A bonu też zazdroszczę :-)
Użytkownik: ka.ja 21.01.2014 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: "Hen jak kura? A on coś p... | imogena
Mnie to pytanie ogłuszyło całkiem, bo pytanie o to, czy coś pisał w kontekście tego, że czytam jego pamiętniki, wydało mi się wyjątkowo absurdalne. Dopiero po godzinie zrozumiałam, że dziś można kupić mnóstwo AUTOBIOGRAFII czy WSPOMNIEŃ, których autorzy nie napisali i pewnie w ogóle nie piszą, chyba, żeby liczyć autografy. Wystarczy być celebrytą i dać nazwisko, reszta robi się sama.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: