Dodany: 01.09.2014 10:25|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Ach, gdzież jest niegdysiejszy wiedźmin...


Zainteresowanych przestrzegam, że pewne fragmenty mej oceny mogą zdradzić im szczegóły akcji, ale starałem się zbyt wiele nie naświetlać.


"Venron powrucil! A raczej jego sto kroć gorszy brat" [pis. oryg.] Te dysortograficzne słowa spotkałem, grając w scenariuszu stworzonym przez kogoś do gry "Heroes of Might & Magic III". Dlaczego je tu przytaczam? Bowiem pasują mi jak ulał do kiepskiej kontynuacji wspaniałej sagi fantasy - sagi o wiedźminie. Kontynuacji (tudzież prequelu) moim zdaniem potrzebnej, lecz słabo wykonanej.

Oto wyczekiwany powrót wiedźmina, w założeniu mający ponownie przenosić nas do magicznego świata, który zaczarował kilka(naście) lat temu całe pokolenie czytelników. Nic dziwnego więc, że każdy oczekiwał, iż Geralt znów spotka się z nami jako zabójca potworów wszelakich, niezastąpiony kochanek o paskudnym uśmiechu, w towarzystwie pięknych, acz wyrachowanych czarodziejek (i czarodziejów) i swego cynicznego, tchórzliwego przyjaciela, barda Jaskra. I pozornie otrzymujemy to od ASa polskiej fantasy! Jak u Hitchcocka, już w prologu mamy walkę ze śmiertelnie groźnym stworem, którego nawet wiedźmin nie potrafi sklasyfikować. Potem bohater wędruje do uroczego miasta, gdzie po spotkaniu z pierdzącymi strażniczkami trafia przed sąd, przy okazji padając ofiarą kradzieży mieczy (co ma być klamrą spinającą całą powieść). Następnie wdaje się (niemal wbrew chęci) w romans z miejscową czarodziejką - jest to wspominana w Sadze przygoda miłosna z Koral. No i oczywiście to ona jest instygatorką questa (nie po prostu zadania - o tym niżej) każącego wiedźminowi podjąć szamotaninę, tfu!, wędrówkę pełną przygód, aby wykonać zlecenie grupy czarodziejów, którzy z niejasnych powodów nie chcą i nie potrafią poradzić sobie z owym wyzwaniem sami.

Czemu napisałem wyżej "quest", a nie "zadanie"? Otóż w Sadze spotkaliśmy się z ogromnym światem, pełnym magii, niebezpiecznych stworzeń i intryg. W świecie tym Geralt czuł się trochę zagubiony i wędrował po nim w poszukiwaniu swego miejsca, ale często okoliczności targały nim jak chorągiewką na wietrze. W "Sezonie burz" zaś odnosimy przemożne wrażenie, że to nasz bohater jest atraktorem świata przedstawionego. Wszystko wygląda jak w grze RPG - centralna postać, główny quest, wiele dodatkowych wyzwanek oraz kroczenie jak po sznurku od zadania do zadania. Krom tego, jak to w przygodówce, co i raz Geralt natyka się na przeciwników wyskakujących jak pajace z pudełka, by pozwolić się obić. Tu takie spostrzeżenie: mam dziwne wrażenie, że mistrz Sapek naoglądał się za dużo Jackiego Chana, bowiem Geralt zaczyna go przypominać - nikomu tak naprawdę krzywdy nie robi (wspomnijmy zaś choćby scenę w knajpie ze słynnego opowiadania o strzydze), bo rozprawia się ze zbirami klepką od beczki czy miotłą, a nawet gdy zdobędzie broń, to ją odrzuci - what a jerk! Wiem, że w Sadze wiedźmin "przeszedł przemianę moralną i już nie chce zabijać", ale tu mamy wydarzenia sprzed tych hipisowskich przypowiastek... To chyba najbardziej nieudany element powieści: wiedźmin jest szlachetny, że aż zęby bolą, a jeśli komuś się nie podoba, to dlatego, że ten ktoś ma coś na sumieniu lub w oczy kole go kontrast między jego własną etyką a nieskazitelnym Geraltem, któremu "nawet upośledzenia przydarzają się fajne"[1]. A gdy nagle pojawiają się dzieci, płynące na dachu zerwanym przez powódź, białowłosa skarbnica cnót wszelakich bez namysłu rzuca się na ratunek w spienione odmęty (patos i grafomańskie naleciałości zamierzone - by oddać hołd Autorowi). W dodatku do wszelkich zalet, stał się nasz rębajło znanym przemądrzalcem (vide jego przemowa przed sądem, naćkana prawniczym żargonem, w dużej części po łacinie), uczonym we wszystkim, aż dziw, że profesorem nie został, choćby biologii, gdyż wśród kłębowiska węży rozpoznaje "mokasyny, grzechotniki, żararaki, boomslangi, daboje, gałęźnice, żmije sykliwe, ariety, czarne mamby i inne, których nie znał (sic!)"[2] - cooo? niemożliwe, by jakichś nie znał. Pomylił się kronikarz AS, powinien jeszcze raz otworzyć atlas gadów czy wikipedię i dopisać kilka! Wrażenie mam następujące - gdybym chciał się popisać znajomością słów "scrabblowych", napisałbym jakieś opowiadanie właśnie takim językiem. Przykład? Słówko rawelin - anagramy: elinwar, welarni. Tylko co z tego? Czyżby pan Sapkowski pozazdrościł imć Waldemarowi Łysiakowi stylu pisania, który zmusza czytelnika do wertowania słownika?

Przeszkadza w lekturze jeszcze jeden szczegół językowy - anachronizmy i obcokulturowe wtręty. W Sadze ujmowała pieczołowitość, z jaką Sapkowski wykreował świat, jego spójność i dostosowanie do uniwersum przemycanych w treści informacji, np. dotyczących ekonomii (opowiadanie "Wieczny ogień"). Tu zaś napotykamy jin i jang[3] (tak pasować mają do siebie biała suknia Koral i czarny strój wiedźmina), "łapanie okazji"[4], "ksywkę"[5] (zamiast przydomek bądź wymyślny "cognomen") i "teorię ewolucji"[6]. Dla mnie szczytem nieprzystawania treści do realiów są feministyczne kpinki: "W pewnym momencie nawet troszkę zaczęłam się bać. Ale, jak mi się zdaje, to były tylko takie męskie zawody? Pojedynek na testosteron? Albo wzajemne porównanie, czyj jest dłuższy?"[7]. Trochę żenujące, czyż nie?!

Nie jest to niestety koniec zarzutów. Powyższy fragment pokazuje, iż Mistrz AS, znany z błyszczącego w Sadze ciętego i/lub wysublimowanego dowcipu, tu niewątpliwie stępił swe ostrze, czasem nawet zamieniał je na lagę czy kłonicę. Efekt jest mało finezyjny i wcale nieśmieszny. Najbardziej chyba dobitny przykład: "Podbródek miał przedziałek, przez co wyglądał jak miniaturowa dupa"[8]. Podobnie poglądy, wcześniej przemycane dyskretniej i kreujące mniej czarno-biały świat, tutaj wykłada Sapek jak krowie na rowie. Widać to świetnie w proaborcyjnych elukubracjach na początku, w opisach krainy Emblonii (mam wrażenie, że ma to być karykatura Polski, momentami dość trafna) czy jakiejkolwiek religii, bo kapłani zawsze słyną z "pazerności, hulaszczej rozpusty i wyuzdania"[9].

Potwierdza to wkładanie w usta postaci uprawianej przez ASa krytyki:

"(...) Że zawyżał rachunki? A różnicą, o którą uszczuplał królewski skarbiec, dzielił się ze mną po połowie?
- Po połowie? - Żupan skrzywił usta. - Bez przesady, wiedźminie, bez przesady. Myślałby kto, żeś taki ważny. Z różnicy dostaniesz jedną trzecią. Dziesięć koron. Dla ciebie to i tak duża premia. A mnie więcej się należy, choćby z racji funkcji. Urzędnicy państwowi winni być majętni, Im urzędnik państwowy majętniejszy, tym prestiż państwa wyższy"[10].

A ciagłe psioczenie na przywary sądów i całego wymiaru sprawiedliwości nasuwa mi przypuszczenie, iż przez ostatnie parę lat mistrz Sapkowski musiał się po naszych sądach naganiać, co zaowocowało wylewaniem na nie żółci na kartach powieści.

Podsumowując - moim (a także wielu mych znajomych) zdaniem, książka jest zwyczajnie słaba. Zabrakło pomysłu na intrygę, a dotychczasowe atuty (jakkolwiek AS otwarcie stosuje kilka sprawdzonych chwytów) tracą wartość. Wiedźmin przestał być człowiekiem, ale nie z powodu mutacji - stał się doskonale szlachetnym robotem o poglądach wzorcowego "unioeuropejczyka". Tylko że miejsce akcji jest inne. A postaci Geralta brak spójności charakterologicznej. Bohater istotnie przechodzi przemianę w Sadze, tu jednak otrzymujemy kogoś zupełnie nieprzystającego do całego cyklu. Kogoś innego, niż byśmy oczekiwali i chcieli spotkać na kartach powieści o wiedźminie Geralcie.


---
[1] Andrzej Sapkowski, "Sezon burz", wyd. Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA, 2013, str. 215.
[2] Tamże, str. 250.
[3] Tamże, str. 50.
[4] tamże, str. 224.
[5] Tamże, str. 45.
[6] Tamże, str. 214.
[7] Tamże, str. 384.
[8] Tamże, str. 227.
[9] Tamże, str. 220.
[10] Tamże, str. 11.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6024
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: Valaya 05.09.2014 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zainteresowanych przestrz... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ponoć kiedyś za "Sapka" można było dostać w... No, obitym można było zostać. Tak mnie zaciekawiłeś, że chyba przeczytam na złość sobie, bo już nie miałam fantastyki (czyt. bajeczek) czytać. Chcę się przekonać, co jeszcze zostało z dawnego Sapkosia (o Sapkosia się chyba nie czepiał).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.09.2016 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponoć kiedyś za "Sapka" m... | Valaya
A propos "Sapkosia":

http://mistrzowie.org/676063/Nielubiany-wujek

;)
Użytkownik: Valaya 28.09.2016 15:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos "Sapkosia": h... | LouriOpiekun BiblioNETki
:-) Ha, ha. Książki nadal nie przeczytałam, za to w wakacje przypomniałam sobie opowiadania i "Krew elfów".
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.04.2017 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: :-) Ha, ha. Książki nadal... | Valaya
No to na dobitkę Głuchowski o Sapkowskim: https://gexe.pl/metro-last-light/newsy/12637,glukhovsky-sapkowski-sie-myli-i-to-arogancki-skurwysyn
Użytkownik: Valaya 14.04.2017 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: No to na dobitkę Głuchows... | LouriOpiekun BiblioNETki
I tu przyznałabym Rosjaninowi rację co do popularności "Wiedźmina" na Zachodzie. Gdyby nie gry, to aż tylu fanów by nie było. "Wiedźmin" jest słowiański raczej, a o ile się orientuję, ten klimat w literaturze na Zachodzie zbyt chodliwy nie jest, miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie. :-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.01.2020 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: I tu przyznałabym Rosjani... | Valaya
No i proszę, Sapkowski na czele listy przebojów Amazona - i paradoksalnie wywindowały Wieśka nie gry, a serial! Aczkolwiek czytelnicy mogą się zdziwić, bo zmian, i to wręcz kluczowych tak w zdarzeniach, jak i charakterach postaci, poczyniono w serialu co niemiara.
Użytkownik: Valaya 24.01.2020 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: No i proszę, Sapkowski na... | LouriOpiekun BiblioNETki
Cześć, Louri. Myślę, że gdyby nie gry, serialu by nie było. Mnie się go dobrze oglądało, pomimo zmian. Dla mnie Cavil jest Wiedźminem, no i Jaskier też super. Po pobieżnym przejrzeniu opinii na temat serialu, stwierdzam, ze Polacy marudzą, reszta świata jest na tak. Czytałam nawet porównania duetu Geralt + Jaskier do Shreka i Osła.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.01.2020 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć, Louri. Myślę, że g... | Valaya
Zgadzam się, Netflix wyczuwa, gdzie leży kasa, jak mucha wyczuwa... no nieważne ;)

Ja się cieszę, że poszły teraz w świat same książki Sapkowskiego (oby główna saga, a nie ten "Sezon burz"). I myślę, że główne marudzenie wynika właśnie z rozminięcia się oczekiwań co do wierności adaptacji z realiami. Ja tak miałem z serialem "Miecz Prawdy" wg Goodkinda - obejrzałem kawałek jednego odcinka, kawałek drugiego, i zwyczajnie nie mogłem zdzierżyć, jak to popsuli, darowałem sobie męczarnie - ale głównie dlatego, bo była to dla mnie swego rodzaju "profanacja" (oczywiście przesadzam, chodzi mi o takie specyficzne rozczarowanie).

Natomiast chyba jednak jakaś krytyka powinna być możliwa, szczególnie, jeśli jest rzeczowa i nie potępia wszystkiego w czambuł! Ja ostatnio oglądałem parę sensownych filmików na temat serialu, polecam:

www.youtube.com/watch?v=BoVoCA1xasc
www.youtube.com/watch?v=2_5992_T4Jk
www.youtube.com/watch?v=-aQmpYoRx1Y
Użytkownik: Valaya 24.01.2020 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, Netflix wycz... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja z kolei mam wrażenie, że bardziej popsują "The Watch" wg Pratchetta, niż Wiedźmina "popsuli". Oczywiście, nie wszystko mi się podoba w porównaniu z książką, ale nie czuję jakiejś żenady oglądając serial. Powiem szczerze, że w sumie ciekawie rozszerzyli wątki ledwie co zaznaczone w powieści (na przykład wygląd Yennefer przed przemianą).

Zamarzyła mi się gra na podstawie Pana Lodowego Ogrodu. Może by przetłumaczono książki i zrobiliby kolejny serial? Myślę, że ludzie by oglądali (i czytali).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.01.2020 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z kolei mam wrażenie, ... | Valaya
Ale przyznasz, że parę rzeczy kompletnie poplątali albo zrobili od czapy?

"gra na podstawie Pana Lodowego Ogrodu"

O tak! To by było piękne!! Dziwię się, że nikt nie próbuje tego na Zachodzie wypromować...

Ja mam jeszcze takie małe marzenie, bo uważam, że nadszedł właściwy czas do jego realizacji ze względu na możliwości techniczne kina: sfilmowanie "Niezwyciężonego" Lema - to pobiłoby na głowę wszystkie "Avatary" i stałoby się nowym klasykiem SF!
Użytkownik: Valaya 24.01.2020 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale przyznasz, że parę rz... | LouriOpiekun BiblioNETki
No zrobili, nie ma co ukrywać, że nie. Ale przecież współpracował przy scenariuszu sam autor. Serial jest przeznaczony na rynek międzynarodowy, tak więc jest międzynarodowy i politycznie poprawny. Niemniej, nie razi mnie to jakoś. Przyjemną recenzję serialu skroił też Tomasz Raczek.

Nie czytałam Lema w ogóle, tak więc w tej kwestii nie mam zdania. :-)

Najbardziej chyba według mnie nakręcili od czapy i sknocili Mroczną Wieżę, według Kinga. W filmie nie ma nawet dwójki głównych bohaterów z tego co wiem, a do roli Rolanda wybrali czarnego aktora. Może i dobrze zagrał, ale w ogóle mi nie pasował na rewolwerowca "o niebieskich oczach". Tym bardziej, że w książce inna główna postać była czarna i problemy rasowe były naświetlone w powieści pod tę właśnie postać.
No ale taka była wizja reżysera i mój świat jakoś się nie zawalił, a filmu nie oglądałam, tylko fragmenty. bo jakoś szkoda mi bylo czasu. Mało filmów obejrzałam przez ostatnie 15 lat. Może z 10?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 13.04.2022 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponoć kiedyś za "Sapka" m... | Valaya
Pomny na Twój komentarz ze zdziwieniem czytam "W grudniu 1986 pojawił się Sapek i jednym opowiadaniem zmienił układ." – cytat z Parowski Maciej, umieszczony w Wiedźmin: Historia fenomenu (Flamma Adam)
Użytkownik: bisu 06.09.2014 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zainteresowanych przestrz... | LouriOpiekun BiblioNETki
Dzięki za ciekawą recenzję. Dość szczegółowo wymieniłeś zarzuty wobec ASa za niedociągnięcia fabuły, jakość humoru i konstrukcję postaci głównego bohatera.
Dałeś książce ocenę 2 i pół ale już np. takiemu dziełu jak "Achaja" Ziemiańskiego dałeś 6!
Osobiście (nie jest to odosobniona opinia) uważam cykl "Achaja" za gniota wybitnego więc ciekaw jestem gdzie tkwi wg Ciebie przewaga sagi o dzielnej wojowniczce, która uzasadniałaby kilkakrotnie wyższą ocenę..
Użytkownik: Paulina* 07.09.2014 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za ciekawą recenzj... | bisu
Nigdy nie miałam odwagi spytać Cię o tę "Achaję", ale też jestem ciekawa :).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 07.09.2014 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie miałam odwagi s... | Paulina*
Odpowiem Tobie, bo kolega bisu jest postacią enigmatyczną - bez ocen i innych wypowiedzi krom powyższej ;)

Nie ma oczywiście co "bać się" zapytać o jakąś ocenę, co najwyżej odpowiem "nie wiem, nie pamiętam" - ale nie w tym przypadku. Dla ułatwienia w punktach:

1. Najważniejsze - nie zmieniam nigdy ocen na BNetce, nawet, jeśli powtórzyłem lekturę i podoba mi się w innym stopniu. Szczerze - dziś Achai dałbym max 4.5 za pierwsze i góra 3.0 za ostatni tom. Ale czytałem to około 10 lat temu, a wtedy byłem zachwycony :D

2. Trylogia Ziemiańskiego była/jest dla mnie właściwie pastiszem, swoistą kpiną z konwencji fantasy - podobnie (z założenia) jak cykl Pratchetta. Zresztą - łatwo dostrzec jawne naśmiewanie się np. z opisów walk u ASa. Dlatego tam anachronizmy nie rażą, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.

3. Na chwilę obecną za najbardziej cenne uważam motyw Zaana oraz walki w wykonaniu Achai - zwyczajnie świetnie się przy tym bawiłem i lubię wracać do tych fragmentów - wstyd się przyznać - omijając pozostały tekst książki ;) Parę uproszczeń i błędów mnie razi (primo - jako statystyka; secudno - z nietrafionymi szczegółami, jak słynny niby-pangram z gęślą jaźnią). Ale ogólnie zgadzam się, że cykl jedzie równo w dół wraz z numerami tomów, no ale - co do oceny, patrz p.1.

4. Niezwykle istotnym zdają mi się także oczekiwania. Ziemiańskiego wcześniej nie czytałem, nie nastawiałem się także na nie-wiadomo-co. Tutaj było odwrotnie: Sagę o wiedźminie czytam po raz enty od deski do deski mniej więcej raz na rok-półtora i zawsze mnie pasjonuje. Oczekiwałem dużo więcej, niż odcinania kuponów, w dodatku nieudolnego, po dyskutowanym prequelu. Prócz tego ujmują mnie często poglądy autora i/lub sposób ich przedstawienia. Dlatego mimo może trochę topornego pisarstwa uwielbiam Goodkind Terry albo co najmniej z przyjemnością czytam Pilipiuk Andrzej (pseud. Olszakowski Tomasz). U Sapkowskiego jest klops, a u Ziemiańskiego chyba nie było z tym najgorzej (albo już teraz zatarło się w mej pamięci - nie wracam doń tak, jak do Sagi).

5. Możliwe jest także, że po prostu z pewnego stylu pisarstwa "wyrastam" i fantasy zaczyna mnie męczyć bądź moje oczekiwania rosną w jakowymś kierunku. Przykładem niech będzie obecnie czytana przeze mnie książka Ogrody Księżyca (Erikson Steven) - wszystko może się oczywiście zmienić, ale póki co w połowie powieści nie czuję się zbytnio porwany... Może i dlatego "Achaja" zaskoczyła u mnie 10 lat temu, a odgrzewany kotlet wiedźmina teraz wywołał jeno mdłości wraz z womitacją w postaci negatywnej recenzji?

Mam nadzieję, że ta wypowiedź satysfakcjonuje pytających :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: