Dodany: 02.12.2015 22:03|Autor: Oio
Kontrpomidory dla _niki_ :)
Nie mogłam się powstrzymać. Ta książka jest pełna pomidorów! :)
1.
Jej babci coś się stało, coś złego, i jeśli policja nie wznowi poszukiwań, S. poda funkcjonariuszy do sądu i dopilnuje, żeby wszyscy ci twardogłowi śledczy stracili uprawnienia i nigdy więcej nie dostali żadnej roboty, i...
Złapała w każdą dłoń po krwiścieczerwonym pomidorze, obróciła się na pięcie i rozkwasiła oba na kamiennej ścianie budynku gospody. Rozbryznęły się na wszystkie strony, a sok i nasiona spłynęły na sterty śmieci przygotowanych do sprasowania.
Poczuła się zdecydowanie lepiej. Wzięła kolejne dwa pomidory, wyobrażając sobie sceptyczną minę śledczego, kiedy będzie próbowała mu wyjaśnić, że jej babcia nie miała w zwyczaju tak po prostu znikać. Wyobraziła sobie, jak pomidory rozpryskują się na jego zadowolonej buźce...
Drzwi otworzyły się gwałtownie akurat w chwili, gdy czwarty pomidor trafiał celu. S. już sięgała po następny, lecz zamarła, gdyż właściciel gospody oparł się o framugę. Jego wąska twarz błyszczała od potu, kiedy omiatał wzrokiem czerwoną breję spływającą po murze.
- Lepiej, żeby to nie były moje pomidory.
I dalej z tej samej książki:
Przepchnęła się przez tłum i postawiła talerz na stole.
- Zamawiał pan kanapkę?
- Dziękuję.
Ten głos ją zaskoczył. Nie był donośny czy szorstki, jak się spodziewała, lecz brzmiał cicho i niepewnie.
Może E. miała rację. Może naprawdę był nieśmiały.
- Czy nie chciałby pan może zamówić po prostu całego prosiaka? - zapytała, sięgając ręką po puste talerze. - Oszczędziłby pan obsłudze biegania w tę i z powrotem do kuchni.
Otworzył szeroko oczy i przez moment S. sądziła, że zapyta, czy jest taka możliwość, ale w ułamku sekundy opuścił wzrok na leżącą przed nim kanapkę.
- Macie tu dobre jedzenie.
Powstrzymała szyderczy grymas. Gospoda "R." i "dobre jedzenie" zdecydowanie nie szły ze sobą w parze.
- Walki najwyraźniej wzmagają apetyt.
Nie odpowiedział, bawiąc się słomką sterczącą ze szklanki. S. widziała, jak blat stołu zadrżał, gdy tajemniczy gość zaczął mocniej przebierać nogami.
- No cóż, smacznego - powiedziała, biorąc talerze ze stołu. Zatrzymała się jeszcze na chwilę i przechyliła się ku niemu. - Na pewno nie chce pan pomidorów? Są naprawdę bardzo smaczne, wyhodowałam je we własnym ogrodzie. Sałatę również, ale gdy ją zbierałam, nie była jeszcze taka oklapnięta. Nieważne, sałaty pewnie pan nie chce. Ale może jednak pomidorka?
Z twarzy zabijaki zniknęło napięcie.
- Nigdy nie próbowałem.
S. uniosła brwi.
- Nigdy?
Po chwili wahania puścił szklankę, chwycił dwa plasterki pomidora i wsunął je do ust. Zastygł z jedzeniem w ustach. Przez chwilę jakby się zastanawiał, patrząc w przestrzeń, po czym przełknął.
- Niezupełnie tego się spodziewałem - powiedział, podnosząc na nią wzrok. - Ale nie jest to jakoś szczególnie niesmaczne. Zamówię więcej, jeśli można...
S. poprawiła sobie talerze na ręku, łapiąc w ostatniej chwili zsuwający się nóż do masła.
- Wie pan, ja właściwie nie pracuję...
:)