Temida w spodniach - Jô Soares „Xangô z Baker Street”
Nie należę do grona zagorzałych wielbicieli Sherlocka Holmesa, niemniej jednak nazwa Baker Street natychmiast przywodzi mi na myśl detektywa wszechczasów. Zdziwił mnie więc tajemniczy, niebudzący żadnych skojarzeń z Wielką Brytanią Xangô, który miałby zamieszkiwać pod tym samym adresem. Okazuje się, że Xangô to bóstwo z panteonu brazylijskiego condomblé a dziedziną, za którą odpowiada jest sprawiedliwość. Ot, taka brazylijska Temida w męskiej postaci, której atrybutami zamiast wagi są błyskawica, grzmot i ogień. I wszystko staje się jasne. W końcu, jako bóstwo, Xangô może manifestować swoją obecność wszędzie tam, gdzie ma ochotę i wolę. Przecież do Brazylii przywędrował z czarnoskórymi niewolnikami z Afryki więc skoki przez ocean mu niestraszne. Kto mu zabroni?!
A kto zabroni autorowi puszczenia wodzy wyobraźni i pozwolenia jej by w jednym czasie przeniosła (a może raczej poniosła?) kilka bardzo znanych w Europie XIX wieku postaci do serca ówczesnej Brazylii – Rio de Janeiro? Tym bardziej, że ukazany w ten sposób wycinek historii wydaje się być, mimo komicznych akcentów, bardzo autentyczny i przekonujący.
Powieść Soaresa nosi znamiona klasycznego kryminału – jest zbrodnia, tajemnica i śledztwo – a jednak to nie tylko kolejna opowieść o rozwiązywaniu zagadki przez mistrza dedukcji. Autor zebrał w powieściowym świecie XIX wiecznej Brazylii całkiem spory panteon znanych i sławnych postaci – przybyszów z Europy i rdzennych Brazylijczyków. Obok wspomnianego już Sherlocka Holmesa – podróżującego oczywiście z nieodłącznym doktorem Watsonem, natkniemy się na sławną aktorkę teatralną Sarę Bernardht i jej syna Maurice’a. Będziemy mieli sposobność przyjrzeć się nie tylko władcy Brazylii Pedro II i jego świcie, ale też intelektualnej śmietance Rio de Janeiro m.in. uzdolnionym literacko braciom Aluísio i Arturo Azevedo, ilustratorowi i dziennikarzowi Angelo Agostiniemu i wielu innym. Będą to jednak portrety rysowane z lekkim przymrużeniem oka, bowiem Soares wytyka i podkpiwa sobie z ludzkich przywar i słabostek dowodząc jednocześnie, że w każdym człowieku może drzemać wirus szaleństwa, którego nawet jego najbliższemu otoczeniu nie udaje się dostrzec. Dostaje się nie tylko towarzyskiej śmietance – autor wykorzystuje zabawne anegdoty i plotki z tamtego okresu – lecz także pełnej powagi ikonie dedukcji i logiki. Pisarz czyni to jednak w sposób tak ujmujący, że nawet najwięksi fani Sherlocka Holmesa, którego metody dedukcji okazują się tym razem dość zwodnicze i zawodne nie będą mieli serca czynić mu z tego powodu zarzutów. Zwłaszcza, że mottem do tej powieści jest maksyma Wittgensteina: „Humor to nie jest stan duszy, ale wizja świata”.
- - -
Xangô z Baker Street (
Soares Jô)
, przeł. Wojciech Charchalis, Rebis, 2016.
Tekst także na moim blogu: http://okres-ochronny-na-czarownice.blogspot.com/
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.