Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Powieść-marzenie scenarzysty. Oglądałbym taki sowizdrzalski, zawadiacki serial, zrobiony przez reżysera klasy np. Hoffmana. Byłby hit.
Wróciłem do Marka Krajewskiego po 17 latach (!). Wróciłem z nadzieją, bo tak długi okres wypełniony pisaniem uprawniał do niej. I... nie. Jednak nie. Powiem więcej: jest znacznie gorzej, niż było, gdy pastwiłem się nad "Widmami w mieście Breslau". Przykro to pisać, ale czytając "Ostrą" miałem wrażenie, że znalazłem autora na poziomie dzieł Remigiusza Mroza. Jeśli więc ktoś lubi takie literackie niechlujstwo, to mu w "Ostrej" też przeszkadzać nie ...
Są w zasadzie dwie opcje w Twoim przypadku. Pierwsza to standardowa próba wydania w komercyjnym wydawnictwie. Trzeba zacząć od znalezienia maksymalnie dużej liczby wydawnictw, znaleźć na ich stronach instrukcję, jak składać propozycje wydawnicze, i wysłać tekst do każdego z nich. Należy uzbroić się w cierpliwość i mieć dużo pokory w sobie, bo odzew będzie śladowy. Ale tylko tak można wydać książkę naprawdę. Druga opcja to, jak piszesz, druk paru ...
Miałem dokładnie tak samo: na szczęście wcześniej przeczytałem wszystkie pozostałe powieści Twardocha, z genialną/nym "Pokorą" i świetnym "Drachem" na czele. Oceniłem toto na 3 wyłącznie z sentymentu, jako że po ponad czterdziestu latach przeżytych na Śląsku miło było i nostalgicznie pokręcić się po śląskich uliczkach sprzed czterdziestu lat, bo pod względem topografii autor błysnął perfekcją. Cała reszta nie nadaje się do czytania, a już błędów ...
Choć to prequel "Pasażera", zdecydowanie lepiej jest przeczytać to po nim. Zwłaszcza że jest to powieść lepsza, dzięki czemu poprawiła trochę moją opinię o ostatnich dziełach McCarthy'ego. Potwierdza też opinię o niewiarygodnej wiedzy i erudycji autora, zwłaszcza w tematach tak niełatwych jak matematyka czy fizyka kwantowa. Biorąc pod uwagę, że autor nie może być głupszy od swojego bohatera, geniusz bohaterki wygląda bardzo wiarygodnie. No i ten ...
Nie będzie chyba spoilerem, gdy napiszę, że na żadne z tych pytań autor nie odpowiada i nie ma takiego zamiaru, bo książka jest w ogóle nie o tym? Powieść jest, że tak powiem, ogólnoegzystencjalna, w nienajlepszym tego słowa znaczeniu. Erudycja autora oszałamiająca, ale poza tym zawiodłem się.
Na mojej osobistej liście pisarzy, na których książki zawsze czekam, znów ubyło jedno nazwisko. Niewielu już tam zostało. Akurat McCarthy'ego będzie mi brakować szczególnie.
A tłumaczenie jest z oryginału, czy z polskiego? Bo to mocno nie to samo, jeśli ma to być poważne przedsięwzięcie translatorskie, a nie regionalna ciekawostka lingwistyczna.
Bufonada to jedno, to stan emocjonalny, do wybaczenia. Ale to jest gwałt na języku polskim, do tego niechlujstwo i przez to lekceważenie tych, do których się zwraca. To jest mimowolna próbka umiejętności pisania. I teraz ktoś miałby chęć i odwagę czytać 700 stron czegoś tak napisanego? Powodzenia życzę :)
Nie chcę tu wydziwiać nad formą i stylem tej prośby, choć elementarne zasady każdego forum wymagają, aby tekst przed wysłaniem najpierw przeczytać. Co do meritum: skoro rodzinie i znajomym się podoba, to nie ma co szukać kolejnej grupki zachwyconych, tylko pakować tekst i do wydawnictw z nim. Tak, nie do wydawnictwa, tylko do wydawnictw, tak z ok. 50, a co najmniej 20. A jak odwalą, to do następnych. Zakres tego procederu jest zdeterminowany tylk...
To raczej wina cytatu.
Z tą plugawością to bym nie przesadzał. Autorka używa języka prymitywnego, żałośnie skąpego, a jednocześnie rozśmieszająco ubranego w wielką ilość nadmiarowych przymiotników i dziwnie używanych rzeczowników, ale ilość wulgaryzmów nie przekracza normy polskiej powieści współczesnej. To akurat brzmi dość naturalnie, jak potoczny język nastolatków. Wulgaryzmy są w dialogach, w ilościach niespecjalnie wstrząsających.
Tak, Eragon w tym zestawieniu to arcydzieło :)
A ja przeczytałem całą! To znaczy pierwszą część. I chyba wystarczy. Co o tym myślę, leży w poczekalni. To pisarstwo ma jeden plus: szczenięce lata autorki, co daje nadzieję, że może kiedyś coś z niej wyrośnie. Bo będąc nastolatką namachać parę tysięcy stron wypełnionych naiwną egzaltacją, to nie w kij dmuchał, proszę Państwa. Tu nie ma cynizmu i wyrachowania Mroza czy Michalak. To jest pisane z serca. A że serce jeszcze malutkie i puste… Kiedyś ...
Moje gratulacje, dot :). W tym miesiącu w ogóle urodzaj na Twoje dobre recenzje.
Mnie to cieszy, Radiospacja to straszna nisza z przyzerową słuchalnością, choć muzycznie niezła. Dla dobra samego Niedźwieckiego wolałbym go słyszeć w większej stacji (osobiście i egoistycznie - w RNŚ). Generalnie wolałbym nie skakać po stacjach, szukając ulubionych głosów.
To marketing Radiospacji, jednorazowa wizyta. W taki sposób Niedźwiecki był już w trzech stacjach, a gdzie będzie na stałe, ma ogłosić najwcześniej w listopadzie. Sam to powiedział.
Tak łatwo się nie poddawaj :). Mobilne Windowsy też chyba mają swój sklepik z aplikacjami. Tam powinna być przynajmniej apka TuneIn, bo ta jest prawie wszędzie. Przez nią też da się odbierać RNŚ. Może myTuner lub vTuner? To są apki stosowane fabrycznie w odbiornikach internetowych, a tam już wszędzie jest ta stacja. Bo to tylko w tym jest problem, od strony technicznej go nie ma.
W tych sprawach najlepiej pytać młodych - im młodszych, tym bardziej kompetentnych. Takie czasy nastały :)
Jeszcze jedno: w starym smartfonie firmowa apka RNŚ może nie być kompatybilna z wcześniejszą wersją Androida. Trzeba wówczas skorzystać z innych aplikacji, np. wspomnianego Replaio lub innych wyżej wymienionych, które mają wersje na Androida.
Errata: RNŚ da się odpalić także na smartfonie BlackBerry. Działa na nim aplikacja TuneIn, choć czasem z problemami.
Teraz mi przyszło do głowy, że mogą być smartfony wymagające karty, choć takiego nie spotkałem. Wtedy wystarczy jakakolwiek nieaktywna, stara karta i będzie działać. Trzeba tylko przypomnieć sobie PIN do niej :)
OK, instrukcja dla opornych :). Po pierwsze: trzeba sprawdzić, czy radio ma możliwość podłączenia urządzenia zewnętrznego, tzw. wejście AUX, i jakie do tego potrzebne są wtyczki. Przeważnie są to wtyki cinch. Jeżeli nie ma, to chyba da się podłączyć przez wejście mikrofonowe, wtedy będzie to wtyczka typu jack (gruba lub mini). Piszę „chyba”, bo nie sprawdzałem, ale na logikę powinno działać. Jeżeli nie ma takich wejść do odbiornika, to niestety t...
Smartfon ma wbudowaną kartę wifi. Jeżeli masz w domu sieć wifi, to można się połączyć z internetem tak samo, jak z laptopa czy tabletu. Karta służy tylko do usług, mówiąc ogólnie, telefonicznych, ewentualnie do tzw. pakietowego łączenia z netem, gdy nie ma innego połączenia. Bez karty SIM smartfon to po prostu taki mały tablecik.
A domownicy nie mają? Mojej żonie córka sprezentowała taki i teraz połowica na grządki chodzi z Radiem Nowy Świat w koszyku :) To może być smartfon bez karty, on będzie tylko przekazywał dźwięk do radia, odebrany z internetu. Obsługa zerowa: włącz/wyłącz plus włączenie ulubionej stacji w apce. U mnie leży na radiu, do ręki go nie biorę, tylko naciskam na ekranie.
Tak, smartfon robi za inteligentnego pilota. Są też bardziej wyrafinowane zestawienia, np. przez chromecast, ale mój patent jest najprostszy i działa. Prawie każdy ma stary smartfon (z wyjątkiem dot ;)). Można mu w ten sposób przywrócić życie. Nawet karta SIM nie jest potrzebna, wystarczy wifi.
Recenzji nie skomentuję z powodów fundamentalnych ;), poradzić tylko chciałem w sprawach techniczno-słuchalnych. Od czasu, gdyż zamieszkałem w rejonach, gdzie normalną drogą radiową dociera tylko RMF i Radio Maryja, okazało się, że internet zastępuje eter prawie doskonale. A w internecie są stacje radiowe (zwłaszcza jedna), które brak Trójki rekompensują w znacznym stopniu. I nie trzeba instalować komputera w kuchni, wystarczy radio, smartfon (mo...
Gratuluję wszystkim, a zwłaszcza zwyciężczyni, tym bardziej, że wygrała moja faworytka :)
Mam niemiłe wrażenie, że temat podjęty przez pisarza Justyna też nie jest nowy. W roku 2015 Justyna Wydra wydała całkiem niezłą powieść „Esesman i Żydówka”, której echo donośnie czka w powieści Justyna. Trochę to nieładnie wygląda.
I właśnie postawę: „nie czytam pisarza X, bo mi się jego poglądy/postawa/tematyka/sposób pisania/whatever nie podoba” jestem w stanie zaakceptować. Też mam paru takich, to jest normalne. Ale to trzeba jasno powiedzieć i zmierzyć się z przeciwnikami na tym polu poniekąd pozaliterackim i niemerytorycznym, a przede wszystkim wskazać, co z tych przyczyn przenosi się na twórczość w takim stopniu, że nie da się tego czytać z powodów ideolo. Dezawuowani...
Owszem, i gdyby to powiedział np. minister rolnictwa albo żeglugi śródlądowej, nic bym nie mówił (co najwyżej obśmiałbym duchu nową elitę). Ten człowiek to jednak minister kultury. Mógłby się przynajmniej tym ostentacyjnie nie chwalić. Ale czego wymagać po oświadczeniu, że nagród Nike to on też nie śledzi, bo to nie z jego środowiska.
Przepraszam, naprawdę nie chciałem wywlekać tu polityki, ale taka światła myśl ministra kultury, ogłoszona publicznie, w „Kropce nad i”, nie może ulec zapomnieniu, zwłaszcza tu (cytat z Twittera): „@PiotrGlinski: próbowałem przeczytać książki Olgi Tokarczuk, nigdy nie dokończyłem.”
Facet gibający się na granicy kiczu i w co drugim akapicie gwałcący język polski wydaje podręcznik pisania. Chyba faktycznie pora umierać.
Niestety, przenosząc to z Cherezińskiej na szersze pole, czyli uogólniając, taka jest coraz powszechniejsza tendencja na rynku powieści w Polsce. W ogóle przestał liczyć się styl, język, realia epoki, jakieś głębsze przesłanie i tym podobne detale, które sprawiały, że książkę chciało się czytać i coś po niej w człowieku zostało. Coraz częściej wystarczy, żeby błędów ortograficznych za dużo nie było. I wcale nie ratują sytuacji Tokarczuk z Twardoc...
Należy się jak mało komu.
Znak czasów zobaczyłem dziś w jednej gazecie (bodaj elektronicznej GW), gdzie "redaktor", informując o Bookerze dla Tokarczuk, dodał od siebie, że "Bieguni" uchodzą za książkę trudną, wręcz dla wielu nie do przeczytania (!). Czy kogoś jeszcze dziwi stan naszego czytelnictwa? No fakt, Michalak toto nie jest, że nie wspomnę o 140-znakowych twittach.
Uratowałaś honor Biblionetki :) Przyłączam się do gratulacji, choć akurat za Biegunami nie przepadam. Myślę, że Tokarczuk jest już dwa etapy dalej, a świat jeszcze o tym nie wie.
Korzystając z okazji zapraszam na spotkanie autorskie nt. tej powieści 25 maja 2018 o godz. 18:00 w Gliwicach, Stacja Artystyczna Rynek, na Rynku nad Empikiem :)
I jak to wszystko zależy, od czego zacznie się przygodę z autorem. Przeczytałem Zaginięcie i podpisuję się pod oceną Misiaka obiema rękami. Zaginięcie to źle napisany i nudny gniot w stylu prozatorskich próbek nastolatka. Jak się do tego dołoży koszmarną redakcję, wychodzi dzieło, które rekomenduję omijać szerokim łukiem. A przecież Kasacja była całkiem zgrabnym, prościutkim i bez zadęcia, trochę spieprzonym w końcówce czytadłem, gdzie największe...
Różnice między Bondą (żeby już nie poniewierać innych nazwisk) a Mrozem polegają właśnie na dbałości o jakość tekstu. Nie o styl, styl to coś innego. Dlatego Bonda pisze jedną książkę rocznie, a Mróz pięć - ona dba, żeby to było porządnie po polsku, a Mróz niespecjalnie, bo nie ma czasu. Ale to nie jest styl. Gdyby tak dać Mroza w ręce zawodowemu, dobremu redaktorowi, który nie tylko by mu oczywistości wyłapywał, ale kazał wyhamować i zmusił to p...
Ale kiedy się nie wie, to nie przeszkadza. A przeważnie się nie wie, bo jak sama mówisz, nikt nie wie wszystkiego. I może lepiej nie wiedzieć? Mnie by nawet nie przeszkadzali surferzy w Jastarni, jak pisze Monika, jeśli historia miałaby ręce i nogi i dobrze się czytała. Przecież fabuła to nie literatura faktu, każdy autor mniej lub bardziej zmyśla i należy założyć, że ważniejsze jest przesłanie niż realia.
Styl nie, raczej właśnie błędy stylistyczne typu głupie synonimy czy konstrukcja niektórych zdań. Bo co tu mówić o stylu? To jest styl ogólnokryminalny, z drobnymi odchyłkami piszą tak i Bonda, i Miłoszewski i całe stado pomniejszych kryminalistów. Rzecz tylko w ładniejszych sformułowaniach czy lżejszych frazach, ale gdyby tak nie drukować nazwisk na książkach tych autorów, założę się, że nikt by nie potrafił przypisać książek nie tylko do konkre...
To są właśnie m.in. te "kwiatki" stylistyczne, o których wcześniej wspominałem, a które moim zdaniem obciążają głównie redaktora. Zwłaszcza przy pracy z takim stachanowcem jak Mróz - wg moich zgrubnych obliczeń facet trzaska 2500-2700 stron rocznie (wg mnie niewykonalne, Pilipiuk osiąga ledwie 1000 stron, a uważany jest za rekordzistę, ale nie wnikam). Stachanowiec ma to do siebie, że nie ogląda się na boki, tylko wali do przodu, resztę zostawiaj...
Toteż nie oskarżam Mroza, który ewidentne powinien żądać zmiany korektora. Wczoraj zacząłem Zaginięcie i już w pierwszym rozdziale wydawnictwo przywitało mnie słówkiem „niedowierzając”
Właśnie skończyłem Kasację, a wziąłem się za Mroza znając już Twoje profesjonalne wybrzydzanie. I powiem tak: oceniłem ostatecznie na 4, ale w trakcie czytania wahałem się od trójki do piątki. Zdecydowany plus za ciekawą i wartką akcję przez 80% tekstu. Zdecydowany minus za sposób opisania zakończenia, choć sam pomysł dobry. Taka bomba to powinna ogłuszyć czytelnika, a nie psyknąć jak mokry kapiszon. Mimo to dałbym pewnie 4,5, gdyby nie błędy ort...
I w końcu jest, widziałem na własne oczy :)
Tak jak przewidywałem: audiobook już jest (m.in. w Ravelo promocja), a papier? Papier przełożony na luty. Ręce opadają.
Cuda, dziwy... Wydania papierowego ciągle nie ma (drukuje się! :O ), a tu już proszę: audiobook w zapowiedziach na 23 października. Cuda, dziwy...
Taka maniera, dotycząca zresztą nie tylko artystów. Znam panią doktor n. med., która podbija się pieczątką "Jola Iksińska".
ROTFL! :D
Oficjalnie nie, ale znając praktykę wydawnictwa, może być za ok. pół roku po premierze papierowej.
Korekta terminu. Ostatecznie książka wyjdzie w czerwcu 2017. Tym razem to raczej pewne, bowiem książka jest już po składzie.
Hm zrobiłaś, jak zrobiłaś... Na przyszłość poczytaj może to bardzo pożyteczne dla piszących forum http://forum.gazeta.pl/forum/f,11943,Wydawnictwa_i_ich_obyczaje.html. Jest tam dużo o debiutach i o "wydawnictwach" o modelu biznesowym podobnym do WGW.
Skuszony ochami i achami całkiem nawet poważnych recenzentów spróbowałem Królowej. I powiem tak: zostawiając nawet, jako reprezentantów innej ligi, takie tuzy popularnej powieści historycznej jak Kraszewski czy Sienkiewicz, to czytelnikom wychowanym na estetyce Gołubiewa czy Bunscha szczerze odradzam. Jeśli natomiast ktoś lubi klimat i pióro harlequinów, to można, bo przy okazji trochę o historii się poczyta, co zawsze jest pożyteczne.
ZTCW klasyfikacja była trochę na siłę, wymuszona przez wydawnictwo, które nie chciało książki "międzygatunkowej", kryminało-thrillero-horroru, tylko coś przypisanego jednoznacznie.
Zdaję sobie sprawę, że korektor i redaktor pracują za pieniądze, są jednak zadania, które mogą przekraczać ludzkie możliwości, nawet gdy wykonuje się je z chęci zysku. Nie można tak pastwić się nad człowiekiem, bo wbrew pozorom redaktor też człowiek. Autorowi natomiast radziłbym: dużo czytaj, najpierw trzeba dużo czytać. Niebezpiecznie bowiem zbliżamy się do momentu, gdy piszących będzie więcej więcej niż czytających.
Rozczarowanie. Nie poziomem inteligencji czy błyskotliwości autora, bo jak zwykle podziwiam. Ale to jest po prostu nudne - książka oprócz epatowania techniką pisania (ekstraklasa), powinna IMO być choć trochę intrygująca. Ta nie jest.
Audiobook pewnie będzie też, to wydawnictwo (Videograf) robi audiobooki do większości swoich pozycji. "Pora chudych myszy" też właśnie wyszła w audiobooku.
Nareszcie mogę zakomunikować, że "Wszystkie nieba" ukażą się wkrótce w wersji papierowej. Planowany termin wydania: marzec 2017.
A ja, korzystając z okazji, zapraszam na spotkanie autorskie z Wojciechem Bauerem, które odbędzie się 3 czerwca 2016 (w piątek), o godz. 17.00 w gliwickiej księgarni Mercurius, ul. Wyszyńskiego 14.
Już jest :)
Iwaszkiewicz niedoceniany i zapomniany. Chyba pora umierać ;)
Z tego, co słyszałem w omówieniach, jest właśnie znaczący wzrost w tej najmłodszej grupie. Ten wzrost nastąpił z powodu wejścia do niej najmłodszych, którzy jeszcze w poprzednim badaniu nie byli nim objęci, a to oni więcej czytają. Chyba nie czytają więcej podręczników? :)
> Mnóstwo Polaków, co najgorsze młodych, z dumą mówi: nie czytam... Z tymi młodymi to bym nie przesadzał, bo to jest nieprawdziwy już stereotyp. Wg tego badania w grupie 15-19 lat czyta 71% (uczniowie i studenci 73%), natomiast w grupie >60 lat - 34%. Tak, też się zdziwiłem :)
Jak zwykle degustibus - dla mnie ta książka jest żywym przykładem, jak można opowiedzieć skomplikowaną i naładowaną teoretycznie sensacyjnymi wydarzeniami opowieść w taki sposób, że kompletnie to nie obchodzi czytelnika, że czyta się to jak kronikę wypadków w brukowcu: ot, było zdarzenie, tu znaleziono trupa, a tam kogoś okradli. Zupełnie mnie to nie wciągnęło - gdyby pozostać przy porównaniach kulinarnych, nie był to bigos, co najwyżej olbrzymia...
A sama książka? W dolnej strefie stanów średnich, jak mawiał dziadek-wodowskaz :)
A ja polecam odwiedzenie ich strony z kalkulatorem i udzielenie sobie odpowiedzi na pytanie: przy jakim sprzedanym nakładzie autorowi zwraca się poniesiony na rzecz wydawnictwa koszt? Leniwym i cierpiącym na dyskalkulię podpowiem: przy żadnym.
Ja jestem człowiek starej daty i czytam jeszcze papierowe gazety ;). W necie też nie znalazłem póki co, może będzie później.
Nikt jeszcze nie zauważył? W dzisiejszej (7.05.2013) Wyborczej jest duży artykuł o DKK, a jednym z jego głównych bohaterów i rozmówców autorki jest znany nam wszystkim (no, może większości) Bazyl.
Chciałbym tylko dla formalności wtrącić, że ani "Spowiednik rzeczy", ani "Wszystkie nieba" nie są wydane w formule self publishing. W obu przypadkach całość kosztów wydania i promocji ponosi wydawnictwo. Tu tylko nośnik nie jest tradycyjny, bo premiera jest w formie ebooków, a nie na papierze.
No... A w Biblionetce jakoś nikt się na nim nie poznał. Choć ocen trochę ma ;)
Rany Julek, dwie czytałem... :)
Wielką krzywdę zrobił tej książce wydawca. Jak można było tak zlekceważyć redakcję i korektę w przypadku tak wybitnego tekstu? A przecież chodzi o drobiazgi, łatwe do wychwycenia i skorygowania czasem jednym dodanym lub przeredagowanym zdaniem. O literówkach nie wspomnę, bo to wstyd robić w poważnym wydawnictwie korektę przy pomocy Worda.
> Problem nie jest wydumany, bo kilka lat temu właśnie w BiblioNETce zdarzył się przypadek obrażonego recenzją pisarza, który skierował sprawę do sądu. Między innymi za nazwanie go grafomanem. Ja tak z ciekawości: wiadomo, jak się ów proces skończył? Bo skierować do sądu każdy może, ważniejsze jest, co sąd na to.
Dzięki :) Od tamtego czasu przeczytałem jeszcze kilka jego tekstów, z Merlina idzie do mnie "Good night Dżerzi" i powiem tylko: szkoda, że on tak mało pisze.
Ja zastrzeżenia mam trzy: dość już wyświechtaną scenografię postapokaliptyczną (co nie umniejsza oryginalności osadzonej w niej opowieści), trudne do logicznego wywnioskowania przyczyny takiej apokalipsy, która dotknęłaby całość flory i fauny (z wyjątkiem jednego psa, słyszanego w epizodzie), ale oszczędziła jednak dość pokaźną ilość ludzi, oraz, z rzeczy technicznych, chyba jednak przesadzoną momentami oszczędność języka, sprowadzającą się do uż...
Podpiszę się pod tą opinią w całości. Duże rozczarowanie, zwłaszcza po 99% poleceniu przez Bnetkę. "Karabiny Avalonu" trochę lepsze, ale tylko trochę.
Hm, przeczytałem całokształt i jakoś czuję sie dotąd w jednym kawałku :)
200 stron? Toż to będzie krótkie opowiadanie ubrane w dużą ilość słów :)
Nie mogę, bo mi archetyp z toposem nie konweniuje. Zwłaszcza w kwestii wyznaczników językowo-stylistycznych ;)
Niestety spotkałem takich oszołomów w realu. Nie wiem, czy BZ to troll i prowokator, ale wiem, że są w Polsce tacy fanatycy naprawdę.
Ręce opadają.
Miałem się nie wtrącać, ale intryguje mnie, ile Ty masz lat? Bo czytam tu wyimki z podręczników ekonomii socjalizmu, toczka w toczkę, bez zmian, tak jak mi je wbijano do głowy 30 lat temu. A coś się chyba od tamtych czasów wydarzyło? Zdaje się, że te idee probowano wcielić w zycie i jakoś nie wypaliły? Okazały się mitem, fantasmagorią, która w dodatku w praktyce wyradza się w zbrodnię. I wychodzi, że historia nie rozwija się zgodnie z życzeniami ...
Nie bardzo wiem, co chciałeś powiedzieć. Ktoś pisał coś o błędach? O stylu było, o manierze pisarskiej. I o tym, że przy takim pisaniu nie ma czego sprawdzać pod względem gramatycznym ani żadnym innym. Jeśli natomiast chciałeś pochwalić się pisaniem wierszy, to gratuluję talentu i powodzenia życzę.
Mazury Garbate Krutynia: Szlak wodny: Ilustrowany przewodnik po dawnych Mazurach Tę pierwszą znam, znakomita.
Przyłączam sie do podziękowań za kartkę i pozdrawiam wszystkich, którzy o mnie pamiętali :)
Czyli moja opinia jest w duchu samej książki: tam też nie wiadomo, o co istotnego chodzi, ale napisane jest oryginalnie ;)
O, i właśnie sprawdziłem, że znikanie danych dotyczy też strony z danymi użytkownika Biblionetki. Czyli generalnie miejsc, gdzie podawane są szczegóły z rekordu w bazie. Sprawdzone pod IE7 i IE8.
Ja mogę opisać dokładnie, jak to wygląda u mnie, a z tego, co wiem, podobnie zachowuje się IE u innych, z którymi miałem okazję rozmawiać. Dotyczy to miejsca, gdzie przegląda sie szczegółowy dorobek danego autora lub szczegółowy opis konkretnej książki. Wchodzisz tam i nie ma nic, nawet nazwiska, za to jest np. bibliografia. Gdy wjedzie się kursorem na pole, gdzie powinny być dane autora, to losowo pokazują się niektóre informacje, np. ocena. Moż...
Halo, Adminie, czemu zaraz we mnie regulaminem? O dziecinadzie pisałem w kontekście ewentualnego bojkotu IE, nie pracy serwisu Bnetki, czyli żart to był. Jeśli nieczytelny - przepraszam. No, chyba że rzeczywiście bojkotujesz :) Odnośnie wieszania psów i innych zwierząt to ja je wieszam tylko odnośnie problemu, który mam z korzystaniem z Bnetki, czyli z tym, że nie widzę informacji o książkach i autorach, korzystając z IE. Ponieważ problem ma j...
Hm, to ja z pytaniem wobec tego: wy tak na serio i to już tak zostanie? Czy Bnetka przyłącza się do bojkotu IE, czy też tylko serwis portalu nie potrafi sobie z tym problemem poradzić? Jeśli to pierwsze, to jest to nieprofesjonalna dziecinada. Portale powinny być możliwe do oglądania bez względu na to, jakiej przeglądarki się używa, zwłaszcza gdy używa się przeglądarki najbardziej popularnej. Ja np. musiałem zrezygnowac ze wszelkich Mozilii i Fir...
> Nie rozumiem, dlaczego Piotr Marecki nazywa go Nikiforem młodej literatury*. Jest w Krynicy na deptaku ładna, drewniana willa Romanówka, a w niej muzeum Nikifora. Byłem tam niedawno, obejrzałem mnóstwo dzieł artysty i teraz takie porównania, jak powyższe, bardzo dobrze rozumiem. I w ogóle olśniło mnie wtedy, że w polskiej literaturze ( i kulturze masowej, mówiąc ogólnie) nastała oto epoka Nikiforów, a ten prawdziwy, krynicki, tylko znacz...
Moniko, przepraszam, że tutaj robię prywatę, ale zmieniłem komputer i zginął mi Twój adres mailowy. Odezwij się na priva.
Prawie czterdziestokrotne. Imponujący przypadek.
Hehe, jak czytam takie dyskusje, to mi się od razu przypomina autentyczna ponoć (i stara) historia pewnego profesora, który jako kierownik katedry pisał podanie do dziekana o zgodę na zakup dodatkowego komputera, po czym, jako dziekan, odpowiadał na swoje pismo: "Nie zgadzam się".
A już myślałem, że to ja jakiś odmieniec jestem. Trochę mi raźniej na duszy.
No cóż, o treści książki najwięcej jest w samej książce, a ja streszczeń nie piszę.
Nie mogłem, bo rzecz czasów rubasznych dotyczy i nikt do opery nie chodzi, zakonnic nie wyłączając. I proszę mnie jenem nie traktować, bo sobie natychmiast Demarczyk przypominam i zaraz mnie oko boli.
"Westchnął, pierdnął i umarł". I cóżeś narobił? Teraz ta figura frazeogiczna będzie mnie prześladować. Ciągle mam wrażenie, że gdzieś ją już wcześniej widziałem. A swoją drogą jest w tym jakaś myśl. W końcu każdy ma prawo napisać ciekawą książkę, w dodatku jest gwarancja, że będzie ona napisana pięknie, bo każdy przecież jest poetą, co mu ułatwia różne rzeczy, w tym opisywanie bitew i zdarzeń historycznych. Uprasza się więc nie gryma...
Niestety, do głowy mi nie przyszło. Ale nie ma czego aż tak bardzo żałować, może tylko okazji to poznęcania się nad kolejnym wyznawcą Jedynej Słusznej Czyli Mojej Linii. :)
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: Jerzy Lengauer
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)