Dodany: 11.11.2008 18:58|Autor: norge

Czytatnik: Kocha, lubi, szanuje...

4 osoby polecają ten tekst.

Czego nie lubię i co mnie irytuje. W książkach oczywiście.


Do niedawna nawet nie umiałam pisać w BiblioNETce o książkach, które mi się nie podobały. I nie mam tu na myśli jakichś harlekinow albo innych bezdyskusyjnych miernot. Chodzi mi o porządne, cenione przez niejednego czytelnika książki, a przeze mnie uważane za słabe, ba, czasem w ogóle nie do przebrnięcia. Dlaczego tak rzadko decyduje się nad nimi pastwić? Po pierwsze, szkoda mi czasu na roztrząsanie ich beznadziejności, kiedy mogę wybrać pisanie o książkach według mnie pięknych. Mam również świadomość, ze autor chciał dobrze, włożył w swoje dzieło mnóstwo pracy i ja teraz mam ten jego wysiłek dyskredytować. Jakoś tak głupio. Myślę też o tych wszystkich, których taka „niedobra“ książka zachwyciła, znaleźli w niej wspaniałą strawę duchową, albo chociażby fajna rozrywkę, a ja tu się wymądrzam i szukam dziury w całym. Też żadna przyjemność.

Nieraz jednak nie wytrzymuję, wyobrażając sobie, że mogłabym swoimi krytycznymi uwagami ostrzec innych, przynajmniej tych, którzy sądzą, ze mogą polegać na moim guście i wiarygodności :-) Wtedy piszę, ze mi się nie podobało, starając się oczywiście uzasadnić dlaczego.

Oto kilka najważniejszych powodów, które sprawiaja, że bez żadnego zaangażowania przewracam kartki zadając sobie pytanie, po co ja właściwie się tak męczę. Otóż dzieje się tak, kiedy:

1. Książce brak napięcia (tak to po swojemu nazywam) i w związku z tym nie jestem ciekawa, co będzie dalej. Może to wyjść przy wszystkich gatunkach literackich. Ostatnio miałam taki przypadek z „Foczą damą“ Kathryn Harrison. Podeszłam obojętnie do sprawy Aleutki. Zniknęła, to zniknęła. Mało mnie obeszło czy Wigelow ją znajdzie czy nie. Albo powieści sensacyjne, gdzie moje zainteresowanie rozwiązaniem zagadki i dowiedzeniem się kto jest mordercą gaśnie z każdą stroną.
2. Książka ma bardzo dobry początek, a potem wszystko się rozjeżdża, bo autor zaczyna pisać o niestworzonych rzeczach. Jest tak w przypadku “Kroniki ptaka nakręcacza” albo w nowej, ponoć świetnej sensacyjnej powieści Harlana Cobena “Niewinny”. Gdzieś w połowie pojawiają się tam tak bezsensowne, nieprawdopodobne wątki, że nie da się dalej czytać bez pełnych rozczarowania westchnień :-)
3. Nie znoszę przerostu formy nad treścią. Tu dochodzimy do modnych, współczesnych pisarzy polskich jak Stefan Chwin i Magdalena Tulli. Dla mnie czytanie ich słowotoku to męka. To samo było z językiem powieści Anne Michaels “Płomyki pamięci”. Kompletnie niestrawny.
4. Autor się wysila, męczy, kombinuje, żeby się czytelnikowi przypodobać, żeby wpakować w książkę jak najwięcej ”atrakcji”. Niekoniecznie musi tak być naprawdę, wystarczy moje subiektywne wrażenie, że jest. Na przykład w książkach okrzyczanego Borysa Akunina wysiłek autora, żeby było zabawnie i zarazem arcyciekawie, jest dla mnie widoczny jak na dłoni. A uwielbiany przeze mnie Ryszard Kapuściński podobno cyzelował każde zdanie setki razy, lecz ja czytając go, kompletnie tego nie czuję.
5. Jestem wyczulona na wszelkie formy autopromocji, udawania poprzez swoją twórczość, że jest się kimś innym niż w rzeczywistości. Krygowanie się na bycie ”lepszym, mądrzejszym i fajniejszym”. Tu wymienię moje dwie faworytki w tej dziedzinie: panią Marię Nurowską i panią Małgorzatę Kalicińską.
6. Autor wymyślił sobie jakieś przesłanie i jest namolny w jego prezentowaniu. Powtarza wszystko po dziesięć razy, w różnych konstelacjach, żeby tylko, broń Boże, komuś nie umknęło to, co chciał powiedzieć. Książka staje się przegadana. Tak jak ”Powrót” Krzysztofa Rudowskiego. A ja lubię odkrywać sama, o co chodzi. Albo przynajmniej mieć takie wrażenie :-)
7. Jest tyle wątkow albo postaci, albo jednego i drugiego, że wszystko traci dla mnie sens. Tak się dzieje w “Mikaelu” Miki Waltariego czy w “Medicusie” Noaha Gordona.
8. Sposób pisania jest tak pokręcony, niejednoznaczny, nielogiczny, że czytanie staje się udręką. Klasycznym przykładem jest “Miłość we troje” Fosterów. Podchodziłam do tej książki kilka razy, bo zarówno tematyka jak i wybór postaci oraz sama konstrukcja jest wielce interesująca … a z wyżej wymienionych powodów nie da się tego czytać!
9. Czuję, że książka jest dla mnie po prostu za trudna; nie jestem w stanie ogarnąć jej głębi. Nie rozumiem, co autor chciał powiedzieć. Przy czym miewam nieraz podejrzenie, że miał do powiedzenia coś mądrego. Uznajmy, że jest tak jest z “Mistrzem i Malgorzatą” :-)
10. Istnieją pewne gatunki literackie, które nie są moją działką. Tak już mam, bez żadnego właściwie powodu. Jest to fantastyka, wszelkie powieści satyryczne i groteski, a także wierszowane utwory dramatyczne. Nie lubię, unikam ich jak ognia i chyba nawet rzadko oceniam.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 24228
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 96
Użytkownik: dansemacabre 11.11.2008 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
A ja uważam, że mamy pełne prawo jako czytelnicy do tego, żeby wyrazić swoją negatywną opinię o książce. Fakt, pisze się coś takiego dużo trudniej niż recenzję pochwalną, ale ja jakoś nie miewam skrupułów, kiedy coś mi się nie podoba.
Choć nie zgadzam się z Twoją opinią o Chwinie i Tulli, to z chęcią przeczytałbym jakąś Twą krytyczną recenzję którejś z ich książek.
Namawiałem już Dot, namawiam i Ciebie. Pisz, Diano, krytycznie! :-)
Użytkownik: verdiana 11.11.2008 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja uważam, że mamy pełn... | dansemacabre
No tak, ale żeby wyrazić swoje negatywne zdanie, trzeba najpierw przeczytać tę książkę, która nam się nie podoba. Trzeba do tego być jeszcze większym masochistą niż ja! Bo o ile po książki "onanizujące duszę" sięgam i lubię, to jednak nic mnie nie zmusi do przeczytania książki, która mi się nie podoba, choćby obiektywnie była arcydziełem. Szkoda mi nerwów i czasu. A jeszcze bardziej szkoda mi czasu na pisanie o tym. Dlatego negatywne recenzje rozumiem, ale tylko w wykonaniu krytyków zawodowych, którym za pracę się płaci i którzy nie mają wpływu na dobór recenzowanych książek - cóż, taka praca, z czegoś żyć trzeba; jeśli krytyk jest szczery w tym, co robi, to OK. Ale w innym celu? Dla przyjemności mam czytać coś, co mi się nie podoba, i jeszcze to potem recenzować? Mogę sobie co prawda jeszcze dopisać misję (ostrzegam innych przed bublem) albo napisać tekst satyryczny (ku uciesze swojej i czytelników), ale pierwszego nie czuję, drugiego nie umiem. :-)

Więc jak to jest? Po co się pisze negatywne recenzje? I - przede wszystkim - po co, po co, po co się czyta książki, które się nam nie podobają?? Od razu mogę dodać pierwszy punkt:

1. Bo się zrobiło założenie, że każdą rozpoczętą książkę czyta się do ostatniej kropki (nie rozumiem tego, ale sama tak robiłam dość długo :)).

Ktoś dopisze punkty kolejne? :)
Użytkownik: dansemacabre 11.11.2008 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ale żeby wyrazić ... | verdiana
Ha! Chyba mam coś z masochisty. Zazwyczaj staram się czytanej - w moim odczuciu kiepskiej - książce dać szansę do ostatnich stron. Nie wytrzymałem tylko z jedną pozycją, o której nastukałem sobie tutaj [artykuł niedostępny]
Dosyć szybko się orientuję, że coś mi się nie podoba, ale jestem dość przekorną bestią i brnę dalej w kolejne nużące rozdziały. Potem staram się odnaleźć pozytywy takiej książki (przecież na każdą trzeba poświęcić sporo czasu, energii, rozmyślań...). Gdy ich nie widzę, krytykuję bezpardonowo, by ostrzec innych. Czasami po to, by odreagować negatywne emocje gromadzące się podczas czytania.
A szczerze? Sam nie za bardzo rozumiem siebie i mojego masochistycznego podejścia :-)
Użytkownik: verdiana 11.11.2008 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! Chyba mam coś z masoc... | dansemacabre
Z tego, co napisałeś, i co napisał kojotek niżej, wynika, że poza masochizmem trzeba mieć jeszcze cierpliwość - ja jej nie mam, daję więc książce szansę tylko przez 100 stron, a czasem i to nie - to pewnie dlatego nie odreagowuję w recenzjach. :-)

Ja też nie rozumiem, czemu czytałam do ostatniej kropki, więc rozumiem, że nie rozumiesz. :-)
Użytkownik: illerup 11.11.2008 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ale żeby wyrazić ... | verdiana
2. Bo chce się zobaczyć, czy dalej jest jeszcze gorzej? ;)
Użytkownik: hburdon 11.11.2008 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ale żeby wyrazić ... | verdiana
Przyjemność można różnie rozumieć. Jest natychmiastowa gratyfikacja płynąca z czytania czegoś, co nas wciągnęło i pochłonęło. Ale jest też bardziej długofalowa satysfakcja płynąca z tego, że się przebrnęło przez coś, co się dla nas okazało z jakiegoś względu trudne, i teraz można o tym porozmawiać, wymienić poglądy z innymi czytelnikami. Mnie na przykład samo czytanie "Pani Bovary" nie sprawiło żadnej przyjemności, ale fakt, że ją znam - tak.

Trochę nie na temat. Widzę, że spodobało ci się wyrażenie "książki onanizujące duszę", bo używasz go już nie pierwszy raz. Muszę przyznać, że mnie wydaje się ono zupełnie nielogiczne. Onanizowanie jest czymś, co z definicji robi się sobie, nie można onanizować czegoś.
Użytkownik: verdiana 11.11.2008 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyjemność można różnie ... | hburdon
Tak jak Ty z "Panią Bovary" ja mam z "Ulissesem". :) Ale to inna kategoria książek. Czym innym jest czytanie na siłę czegoś, co przeczytać warto, a czym innym jest zmuszanie się do czytania czytadła. Z tego drugiego nie mam żadnej satysfakcji. W sumie mam wątpliwości także wobec "Ulissesa" - nie jestem pewna, czy znać go warto. :-)

To nie musi być logiczne, ważne, żeby oddawało odczucie, a Stendhalowi się to udało znakomicie. Książki onanizujące duszę to jedna z moich ulubionych kategorii książek, ale są kategorie, które lubię bardziej i częściej ich określenia używam, np. esej. :)
Użytkownik: norge 11.11.2008 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ale żeby wyrazić ... | verdiana
Kolejne punkty, proszę bardzo.
2. Bo chcę nieraz przeanalizować, dlaczego coś mi się nie podoba.Przemyśleć przyczyny, dla których których książka wydaje mi się niestrawna. Jest to dla mnie ciekawe.
3. Sprawdzić, czy na pewno.
4. Czasem nawet zastanowić się, dlaczego tej książki, mimo że mi się nie podobała, nie rzuciłam w kąt, jak to zrobiłam wcześniej z dziesiątkami, albo z setkami innych :-) Bo wbrew pozorom, wcale nie mam takiej zasady, ze muszę przeczytać wszystko, co rozpoczęłam!
Użytkownik: Czajka 12.11.2008 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejne punkty, proszę ba... | norge
"3. Sprawdzić, czy na pewno"

Hyhy, już o tym wspominałam, ale powtórzę, jak Tołstoj przez pięćdziesiąt lat w trzech językach sprawdzał czy na pewno Szekspir to gniot. :)

A ja zauważyłam, że po trzyletnim terminowaniu w Biblionetce na tyle mam rozeznane swoje upodobania, że czytam ostatnio tylko te książki, które mi się podobają. Na inne mi czasu szkoda i jakoś mnie nie pociągają. :)

Ps. Kończę właśnie "Mistrza i Małgorzatę" i pomijając pewne fragmenty (trochę nudne) to on jednak świetny jest. Te rozmowy, te sytuacje, to przerabianie jednopokojowego mieszkania na większe, te ryby drugiej świeżości. Chyba mu piątkę wystawię.
Użytkownik: verdiana 12.11.2008 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: "3. Sprawdzić, czy n... | Czajka
Ja sobie MiM powtarzałam miesiąc temu i też mu podniosłam ocenę na 5. :-)

Z czytaniem tylko książek, które mi się podobają, z tym że jest zawsze parę takich, które chcę przeczytać, żeby sprawdzić, jakie są - ale jak mi się nie podobają, to jednak nie sprawdzam do końca. Zdecydowanie cierpliwości mi brak, co wcale nie jest takie fajne, jak się wydaje. :)
Użytkownik: norge 12.11.2008 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "3. Sprawdzić, czy n... | Czajka
A ja mam uczulenie na MM. Śmiertelnie mnie nudzi. Nie śmieszy mnie ten typ humoru. Nic głębszego ani mądrego w tej książce nie potrafię znaleźć. Dlaczego???
Użytkownik: Meszuge 12.11.2008 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam uczulenie na MM.... | norge
Może dlatego, że tego tam nie ma?
Użytkownik: norge 12.11.2008 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Może dlatego, że tego tam... | Meszuge
Musi coś być skoro tyle osób się tak tą ksiażką zachwyca. Właśnie z powodu jej cudownego humoru, piękna, mądrości i w ogóle... Dla niektórych jest to nawet książka ich życia. Nie powiesz mi chyba, że oni wszyscy się mylą???
Użytkownik: Meszuge 12.11.2008 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Musi coś być skoro tyle o... | norge
Kiepski argument. To, że w tysiącach domów wiszą na ścianie jelenie na rykowisku, nie towrzy z tych "dzieł" sztuki przez duże "S".

Ilu ludzi przecztało (albo nie przeczytało, bo nie dało rady skończyć) i wyznając podobną do Twojej teorię, a nie mając odwagi przyznać, że im się nie podobało lub/i nie rozumieją, przyłącza się do coraz większych tłumów mlaskających z zachwytem i udawanym znawstwem...
Bo krytykować tą książkę, to tak jakby nakleić sobie na czole transparent: "Jestem nieoczytany prostak". I najchętniej zagryźliby Cię wtedy właśnie tacy, co to boją się posądzenia o brak oczytania i prostactwo. :-)
Użytkownik: Czajka 12.11.2008 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiepski argument. To, że ... | Meszuge
Kiepski argument. Bo te "jelenie" wiszą niejednokrotnie obok Rembrantów u osób, które o literaturze coś wiedzą, zawodowo także. :)
Użytkownik: norge 12.11.2008 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiepski argument. Bo te &... | Czajka
Czajko, ale takie prawdziwe jelonki, co ryczą i tak dalej, czy w przenośni?
Użytkownik: Czajka 13.11.2008 03:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, ale takie prawdzi... | norge
Takie prawdziwe na makatce. :)
Użytkownik: norge 12.11.2008 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiepski argument. To, że ... | Meszuge
Mój drogi, największe zachwyty na temat MM słyszę od ludzi, którzy nigdy w życiu nie powiesiliby sobie makatki z jeleniami. I to mi włąśnie daje do myślenia...
Naprawdę uważasz, że ktoś w BiblioNETce mógłby mnie uważać za "nieoczytaną prostaczkę"? Nawet przy moim znacznie zaniżonym poczuciu wartości nie przyszłoby mi do głowy, że mogłabym się narazić na takowąż etykietkę :-)
Użytkownik: Meszuge 12.11.2008 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Mój drogi, największe zac... | norge
:-)
Użytkownik: koko 12.11.2008 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam uczulenie na MM.... | norge
Czytałam MiM dawno temu, nie brało mnie, oj, nie brało... Nie brało tak bardzo, że nawet kiedy teraz zaświta mi myśl, że może wziąć i sprawdzić (może dorosłam i dojrzałam) to szybciutko ją przeganiam. Humoru nie pamiętam, pamiętam za to poplątanie watków i historie oderwane od rzeczywistości, które do mnie zupełnie nie przemawiały. Od tamtego czasu jednak poczytałam trochę fantastyki i oswoiłam się z tym, czego nie ma, więc może jednak sięgnę po MiM? Kiedyś, jak będę na głodzie a w zasięgu ręki nic lepszego się nie pojawi.
Czemu ją przeczytałam do końca? Chyba jednak byłam ciekawa, czy do końca tak będzie i chciałam móc się wypowiedzieć na ten temat - gdyby kiedyś ktoś pytał. Bo ja też raczej czytałam książki do końca, do ostatniej kropki. Teraz zdarza mi się nie czekać, aż się polepszy. Chyba dlatego, że jestem starsza i mam świadomość, że czasu jakoś mniej mi zostało... :)
Użytkownik: norge 12.11.2008 17:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam MiM dawno temu, ... | koko
Ja już ją od połowy kartkowałam. Albo chwilami czytałam i tak mnie to wszystko nudziło, że "urywał mi się wątek" i zaczynałam w trakcie myśleć o czymś innym.

Dobrnęłam do końca dokładnie z tych powodów, Koko, co ty :-) Ale myśl o powrocie do tej lektury w dalszym ciągu przyprawia mnie niemal o gęsią skórkę!
Użytkownik: koko 12.11.2008 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja już ją od połowy kartk... | norge
Gęsią skórkę może, owszem, wywołać to wszystko, co tam naplątano: ucięta tramwajem głowa, dziwny kot (coś z nim było, ale nie pamiętam, co), Małgorzata w jakimś - chyba - związku z czarownicami, bal, no i do tego Chrystus przed Piłatem...
Chyba, Diano, byłabym zaciekawiona, gdyby ktoś umiał mi wytłumaczyć, dlaczego tak naplątano. Bo może to coś znaczy, a tylko ja nie wiem. I może coś tracę.
Użytkownik: janmamut 12.11.2008 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Gęsią skórkę może, owszem... | koko
Tracisz. W zasadzie już straciłaś: czas na czytanie tego nudziarstwa. :-)
Użytkownik: koko 13.11.2008 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Tracisz. W zasadzie już s... | janmamut
Normalnie mnie, na takie dictum, zatkało!
:)
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Normalnie mnie, na takie ... | koko
Mnie też, choć pewnie z innych przyczyn. :-))
Użytkownik: koko 13.11.2008 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie też, choć pewnie z i... | Vemona
Mnie powaliła prostota stwierdzenia, a Ciebie? :)
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie powaliła prostota st... | koko
Określenie "nudziarstwo". :-) Ja doskonale wiem, że to się podobać nie musi, ale takie walnięcie z grubej rury zabrzmiało mi dziwnie. :-)
Użytkownik: Czajka 12.11.2008 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam uczulenie na MM.... | norge
No ale przecież nie musi Cię śmieszyć wszystko na świecie. Zresztą tam humor jest gorzki strasznie. Głębszego to ja na razie też nic nie widzę (oprócz może klasycznych głębszych), natomiast widzę świetne portrety wszystkiego. Bardzo rosyjskie. :)
Ale mam w planie "Mistrza i diabła" Drawicza, jeżeli on mnie oświeci, to się chętnie tym oświeceniem podzielę.

Podobnie jest z nudą. Nie wiem dlaczego coś mnie nudzi, a coś innego nie. Na przykład doceniam kunszt językowy "Pana Tadeusza", padam na kolana przed fragmentami, natomiast w całości to piła okropna.
Czasem pomaga, widzę to po słuchaniu audiobooków, jak ktoś przeczyta właściwie interpretując. Tak właśnie po wysłuchaniu Ferdydurke otworzył się przede mną cały Gombrowicz. Czasem warto o taką książkę wtedy zawalczyć.

A w ogóle to akurat wczoraj czytałam taki fragment i sobie o nim pomyślałam czytając Twoją czytatkę:

"Krytykę postrzegam jako żarliwy wysiłek, którego celem jest wydobycie całego potencjału wybranego dzieła. (...)
Krytykę należy nastawić pozytywnie i ukierunkować ją nie tyle na poprawianie autora, co na wyposażenie czytelnika w jak najdoskonalszy organ wzroku. Dzieło to podlega dopełnieniu w akcie czytania."
Jose Ortega y Gasset

Na szczęście nie jesteśmy zawodowymi krytykami i nie musimy się tym martwić. :)
Użytkownik: Marylek 12.11.2008 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejne punkty, proszę ba... | norge
5. Bo zdarzyło się już, że książka nabrała rozpędu w drugiej połowie i pomysł okazał się całkiem niezły, tylko autor niepotrzebnie rozpulchnił środek (od arkusza mu pewnie płacili). ["Jednym zaklęciem"]
6. Bo poczułam niesmak dopiero po dotarciu do końca lub wręcz po zakończeniu dzieła - pierwsza refleksja: "Rany, po co ja traciłam czas na czytanie takiego gniota?!" ["Samotność w sieci"]
7. Bo książka ma tak rewelacyjne opinie w Biblionetce, że nie wierzę sama sobie, że mi się nie podoba i staram się dotrzeć do tego czegoś, co jest takie zachwycające dla innych, zamiast przyjąc, że to nie moja bajka. Wciąż się, niestety, na to łapię. ["Złodziejka książek"]
8. Bo polecał mi ją ktoś, z czyją opinią się liczę, dlatego sprawdzam.

Satysfakcję to ja mogę mieć z przebrnięcia przez coś dla mnie trudnego, np. "łatwe kawałki" Feynmana; beletrystyka natomiast albo jest warta czytania, albo nie.

Nie wszystko doczytuję do ostatniej kropki.
Użytkownik: verdiana 12.11.2008 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: 5. Bo zdarzyło się już, ż... | Marylek
Oj, to jednak CIERPLIWOŚĆ jest słowem kluczowym (patrząc, jakie punkty wymieniacie). Jak się ma cierpliwość, to można wymyślić dowolną ilość powodów, a jak się jej nie ma, to żaden powód nie wystarczy, nawet wszystkie razem nie wystarczą. :-) Chyba właśnie mi pomogłyście odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego już nie czytam książek, które mi się nie podobają. :-)

A przy okazji:
9. Lektury szkolne - trzeba. :)
Użytkownik: Marylek 12.11.2008 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to jednak CIERPLIWOŚĆ... | verdiana
Nie wszystkie.
Nie zapominaj, że jesteśmy potomkami systemu, który poprzez odpowiedni dobór lektur szkolnych usiłował oddziaływać ideologicznie na dzieci i młodzież. Poza tym, to tylko ludzie układają ten kanon, dlatego tyle w nim ciągłych zmian i poprawek.
Ja będę już zawsze krytyczna nawet w stosunku do lektur szkolnych.
Użytkownik: verdiana 12.11.2008 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wszystkie. Nie zapom... | Marylek
Powiedziałabym, że przede wszystkim do lektur szkolnych. Mnie się większość nie podobała, ale to nie zmienia faktu, że kiedy byłam w szkole, musiałam czytać lektury, żeby nie oberwać jedynki. Czytałam je więc w wakacje, żeby potem "nie musieć", ale z własnej woli przecież nie sięgałabym po książki, które mi się nie podobają...
Użytkownik: Marylek 12.11.2008 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedziałabym, że przede... | verdiana
No, to jest baaardzo pokrętne! ;-p
Użytkownik: verdiana 12.11.2008 12:22 napisał(a):
Odpowiedź na: No, to jest baaardzo pokr... | Marylek
Dlaczego? To dość powszechne wyjście. :-)
Użytkownik: Vemona 12.11.2008 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedziałabym, że przede... | verdiana
Mnie się w wakacje było trudno zmusić do czegoś, co mi się nie podobało, więc różnie z tymi lekturami bywało. :)
Użytkownik: verdiana 12.11.2008 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się w wakacje było t... | Vemona
Mnie też, ale jednak łatwiej niż w ciągu roku szkolnego. Podobnie miałam z podręcznikami. :)
Użytkownik: Vemona 12.11.2008 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie też, ale jednak łatw... | verdiana
Ja się przyznaję bez bicia, że niektóre lektury jednak mi bokiem przeszły, było jakieś takie opowiadanie, czy Konopnickiej? Czy kogoś innego z tego kręgu, o kobiecie której męża w sołdaty sprzedali, bo ona się jakiemuś tam podobała, krwawo się kończyło, siekierą chyba - nie wiem co to za cudo było, ale ominęłam tak dokładnie, że nawet autora nie pamiętam. :-)
A podręczniki owszem, były ciekawe, pominąwszy zadania ze wszystkich przedmiotów ścisłych.
Użytkownik: koko 12.11.2008 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się przyznaję bez bici... | Vemona
O, rany, ale żeby tak zaraz siekierą???
Ja takiej lektury ne przerabiałam...
I w ogóle nie przeżywałam żadnej traumy związanej z lekturami, więc jak ten temat wraca co jakiś czas, to się bardzo dziwię. Lektury były "wporzo", jedne bardziej, drugie mniej, ale bez bólu. Jedynie "Placówka" jakoś mnie nie brała. No i opowiadania jako gatunek mnie nie kręciły. Nie kręcą zresztą do dziś.
Chyba, że Brzezińskiej :)
Albo o Wiedźminie :)
Użytkownik: Vemona 12.11.2008 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: O, rany, ale żeby tak zar... | koko
Niestety, ani Brzezińskiej ani Sapkowskiego w lekturach nie było, buuu... A tą siekierą to chyba w końcu mąż zabijał, ale nie jestem pewna, jak widać naprawdę dokładnie ominęłam. :-))
Użytkownik: koko 12.11.2008 14:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, ani Brzezińskie... | Vemona
Zabijał, bo się podobała? A cóż ona,nieboga, winowata? Ja Cię proszę, Vemona, Ty rozpisz konkurs, co to za podniecająca lektura była. Może ktoś wie? A może to nie Konopnicka tylko Joe Alex?
Użytkownik: kasia9216 12.11.2008 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabijał, bo się podobała?... | koko
A nie Sienkiewicz i jego "Szkice węglem, czyli co się działo w Baraniej Głowie"?
Użytkownik: Vemona 12.11.2008 14:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabijał, bo się podobała?... | koko
Kiedy zabij mnie, nie mam pojęcia! :-) Może to i Sienkiewicz był, ja tam się nie orientuję, nie znosiłam wszystkich tych nowelek i opowiadań, a to mi tak nie pasowało, że poświęciłam się i dostałam dwóję ze znajomości.:-)

Użytkownik: 00761 12.11.2008 15:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabijał, bo się podobała?... | koko
Ametist słusznie prawi, Sienkiewicz "Szkice węglem". W skrócie szło o to, że pisarz gminny Zołzikiewicz miał ochotę na Maryśkę Rzepową, a ona wprost przeciwnie. Zatem uknuł intrygę, wskutek której pijany Rzepa podpisał [krzyżykiem, bo niepiśmienny rzecz jasna był] "bumagę", że ma iść w sołdaty. Żona próbowała daremnie szukać pomocy u księdza, dziedzica i naczelnika w powiecie, a "gdy wszystkie sposoby ratunku upadły", oddała się Zołzikiewiczowi, który post factum pognał ją urągliwie precz. Wskutek tego rzeczony Rzepa zabił żonę [i dziecko] oraz podpalił dwór.
A poważnie, to ta nowelka jest całkiem niezła.
Użytkownik: koko 12.11.2008 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ametist słusznie prawi, S... | 00761
A już chciałam powiedzieć, że to raczej Konopnicka "utrupiała" bohaterów na wszelakie sposoby (choroby, wybuchy kotłów, jak również oryginalne sposoby leczenia) a tu proszę, Sienkiewicz! Człowiek się jednak całe życie uczy i głupi umrze, ot, co.
Użytkownik: verdiana 12.11.2008 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ametist słusznie prawi, S... | 00761
O, a myśmy takich ciekawych lektur nie omawiali. Czuję się poszkodowana. :-)
Użytkownik: koko 13.11.2008 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a myśmy takich ciekawy... | verdiana
Myśmy też nie brali. Dobrze, że Michotka streściła. Dzięki temu Wiemy i możemy Się Wypowiedzieć. :)
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Myśmy też nie brali. Dobr... | koko
A my niestety tak. Dostałam za to dwóję jak stąd do Librarianki. :) I poważnie podpadłam poloniście.
Użytkownik: koko 13.11.2008 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A my niestety tak. Dostał... | Vemona
Ja też kiedyś podpadłam. Chemikowi. Bo czytałam na lekcji. On mnie za to wyrwał do odpowiedzi, ja nic nie umiałam, on dał mi pałę, a ja wróciłam do ławki i dalej czytałam. To była pierwsza ławka... nie opłaciło się...
Ale to tak na marginesie, względem podpadania :)
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też kiedyś podpadłam. ... | koko
Ja tak kiedyś fizykowi podpadłam, bo czytałam jakąś gazetę, ale akurat źle trafił, bo temat był z astronomii, a ja tuż przedtem czytałam Loty międzyplanetarne (Wołczek Olgierd) (właśnie odkryłam, że zapomniałam ocenić), więc mu o pierścieniach Saturna i szczelinie Cassiniego poopowiadałam. :-)
Potem nic już nie mówił, nawet jak w pierwszej ławce grałam w statki. :-))
Użytkownik: koko 13.11.2008 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tak kiedyś fizykowi po... | Vemona
Czyli nie podpadłaś a raczej zadziobałaś u niego. Sprytnie go zażyłaś! Ja natomiast do dziś pamiętam, że superfosfat to nawóz sztuczny, bo wtedy, na tej chemii to pytanie było gwoździem do trumny...:) I potem nawet jak słuchając wykładu robiłam na okładce zeszytu malunki to on na mnie pomstował i wysyłał mnie do dyrektorki... :( A na sam koniec, przed ostatnią w mej karierze lekcją chemii powiedział mi, że mam już na chemię nie przychodzić. To nie przyszłam!
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli nie podpadłaś a rac... | koko
<roftl> To pięknie zrobiłaś, ale sam chciał. :-))
Użytkownik: koko 13.11.2008 17:59 napisał(a):
Odpowiedź na: <roftl> To pięknie ... | Vemona
No, po prostu sam się prosił, nic innego :)) Gdyby to było w trakcie roku szkolnego to bym chyba jednak przyszła (i okazała niesubordynację w tym momencie), ale skoro w grę wchodziła tylko jedna lekcja...
Użytkownik: Raptusiewicz 12.11.2008 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to jednak CIERPLIWOŚĆ... | verdiana
9. a) i studenckie.
10. Bo to Noblista i rozważamy: dlaczego, u licha, dostał tego Nobla?
11. Bo mamy dużo wolnego czasu, nudzi nam się, telewizor się zepsuł a my dodatkowo mamy skłonności masochistyczne - sytuacja idealna do poznawania twórczości niektórych pisarzy;)
12. Żeby z czystym sumieniem wystawić ocenę 1 w Biblionetce;)
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 14.11.2008 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: 9. a) i studenckie. 10. ... | Raptusiewicz
O, 12. to jest bardzo dobra przyczyna, hihi :-))) Tylko że mnie się ostatnio przydarza, że czytam po to, żeby się za przeproszeniem przypierniczyć, a okazuje się, że jednak ślad czegoś interesującego w książce znalazłam :/ Nie darowałam "W niewoli strachu (Borkowska Luiza)" Luizy Borkowskiej, ale już na przykład "Ulica grozy (Tomaszewska Marta)" Marty Tomaszewskiej dostała ode mnie "aż" 3, a straszliwa IMHO grafomania "Inter (Wróblewski Marek)" Marka Wróblewskiego wbrew wszystkiemu 2 :)

Ogólnie rzecz biorąc nie lubię książek długo i nudno rozwlekających się nad tematem (chociaż np. dziko meandrujący dygresjami "Lód (Dukaj Jacek)" Dukaja czytałam z zapartym tchem), nie lubię kiczowatego języka i/lub kiczowatej akcji (ww Borkowska), nie znoszę też literatury pięknej będącej wyłącznie manifestem polityczno/religijno/jakichś poglądów autora - no chyba że są to również bodaj w ogólności moje poglądy :] O ile w dzieciństwie trawiłam zarówno socrealizm jak i pobożnie misjonarskie dziwolągi, to z wiekiem się pod tym względem zepsułam :}
Użytkownik: Czajka 13.11.2008 03:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to jednak CIERPLIWOŚĆ... | verdiana
Ja to jednak w tej chwili sprowadzam do Czasu. Szkoda mi czasu na wykazywanie się cierpliwością.
Ale to też jest kwestia powodu dla którego się czyta w ogóle. Ja czytam dla przyjemności, więc musi mi się podobać i być z kręgu moich zainteresowań. Jeżeli ktoś czyta powodowany ciekawością (zgłębia na przykład tajemnicze motywy wyroków Komisji Wysokiej i Noblowskiej), to jest narażony na różne książki. :)

9. Etam. Ja nie czytałam, chyba że cienkie. :)
Użytkownik: Moni 12.11.2008 08:28 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ale żeby wyrazić ... | verdiana
1 a) Bo ma sie nadzieje, ze koncowka bedzie na tyle dobra, ze zrekompensuje zly poczatek i srodek. ;-)
1 b) Aby sie przekonac, co sie w tej ksiazce podobalo innym, ze ocenili tak wysoko. ;-)
1 c) Zeby moc powiedziec, ze tez sie dany tytul przeczytalo. ;-)
Użytkownik: norge 12.11.2008 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja uważam, że mamy pełn... | dansemacabre
Hm, Jarosławie. Ja napisałam coś bardzo krytycznego na temat "Złotego pelikana" Chwina. Bałam się, ale nie wytrzymałam i napisałam :-)
Użytkownik: dansemacabre 12.11.2008 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, Jarosławie. Ja napisa... | norge
Fakt, przeoczyłem! Bardzo krytyczny ten tekst to nie jest :-) W wolnej chwili może coś tam nastukam w komentarzu.
Użytkownik: koczowniczka 11.11.2008 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
Ja lubię czytać recenzje krytyczne. Ale żeby je pisać, trzeba mieć wiele odwagi, szczególnie jeżeli dotyczą polskich nowości. W Biblionetce tego akurat nie widać, ale co się dzieje na innych forach, gdy się skrytykuje jakąś nowość!..
Bardzo ciekawa czytatka.
Użytkownik: niebieski ptak 11.11.2008 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja lubię czytać recenzje ... | koczowniczka
To wcale nie wymaga wiele odwagi,u nas myli się krytykę{umiejętne,celne wyrażanie swej opinii, niekoniecznie pochlebnej o jakimś "dziele"} z krytykanctwem{vel wylewaniem żółci} którego u nas bez liku w wypowiedziach na temat/nie książek etc.Mogę się zgodzić że odwagi to wymaga wytrzymanie tego co masa kretynów wypisze pod tekstem który powstał a niektórych zachęca do tego już sam np nagłówek {tytuł} na nie lub brak bałwochwalstwa.To rzeczywiście wymaga nie lada odwagi --wytrzymanie tego co będą "wypisywali"inni, zgadzam się z Lemem który powiedział że nie wiedział ilu jest na świecie idiotów dokąd nie zajrzał do netu{to niedokładny cytat,tam mniej więcej zapamiętałam}.
Użytkownik: dansemacabre 11.11.2008 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: To wcale nie wymaga wiele... | niebieski ptak
Niestety, mnie już kilka razy posądzono o "wylewanie żółci", kiedy zwyczajnie wyrażałem swoją negatywną opinię. I masz rację, właśnie na ataki po krytycznym tekście trzeba być przygotowanym. Trzeba też umieć nie zawracać sobie nimi głowy :-)
Użytkownik: niebieski ptak 11.11.2008 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, mnie już kilka ... | dansemacabre
A tak wiem!!Regularnie podczytuję Twój blog raz nawet jakiejś "paniusi" napisałam co sądzę o jej nazwijmy to górnolotnie opinii.Niestety coś mi się wpis nie przyjął{byłam złośliwa ale nie wulgarna etc}.Można się nie zgadzać z tym co piszesz, tyle tylko że te osoby które piszą u Ciebie w ogóle bladego pojęcia nie mają o krytyce ino o krytykanctwie coś wiedzą.Pozdrawiam Gosia.
Użytkownik: niebieski ptak 11.11.2008 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: To wcale nie wymaga wiele... | niebieski ptak
Doprecyzuję co mam na myśli pod tym pojęciem {co będą wypisywali inni}- jak to zwykle u NAS bywa niezrozumienie o co chodzi w wypowiedzi ale wyrażanie swej opinii{plucie jadem i żółcią na odległość},jakieś debilne teksty do autora wpisu poprzedzającego dyskusję ale nie bynajmniej na temat tylko ataki personalne,trollowanie i wypisywanie innych kretynizmów{sami wiecie jeśli np czytacie wypowiedzi na onecie filmwebie etc}.
Użytkownik: hburdon 12.11.2008 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
Ja czasem wściekam się na książkę dopiero przy zakończeniu. Co najmniej dwa razy mi się to zdarzyło: przy "Bastionie" Kinga i przy "Ono" Terakowskiej. Słowa "wściekam" używam z pełną świadomością - to były wyjątkowo silne negatywne emocje, takie, że miałam ochotę wyrżnąć książką o ścianę. :) Chociaż do "Bastionu", jak i do niektórych innych książek Kinga, mam też inne zastrzeżenie - epatowanie okrucieństwem. Tego też w książkach nie lubię, czasem po prostu nie jestem w stanie przez książkę przebrnąć z tego powodu ("Czekając na barbarzyńców").
Użytkownik: koko 12.11.2008 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czasem wściekam się na... | hburdon
Ja się wściekłam przy wzmiankowanej już w tym wątku "Samotności w sieci". Ale dopiero na koniec się wściekłam. Jak sobie uświadomiłam, że padłam ofiarą manipulacji. To chyba jedyna książka, która mnie tak zeźliła. I nie szukam już niczego w wykonaniu Wiśniewskiego (rym przypadkowy:)).
Użytkownik: Agis 13.11.2008 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czasem wściekam się na... | hburdon
Ja kiedyś wyrżnęłam :-). I chyba jeszcze jej dokopałam. Książka mi się podobała bardzo, ale nie mogłam zgodzić się na los jej bohaterów. To było:
Nie opuszczaj mnie (Ishiguro Kazuo)
Użytkownik: hburdon 13.11.2008 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja kiedyś wyrżnęłam :-). ... | Agis
Moim wielkim i wstydliwie ukrywanym sekretem jest fakt, że nigdy nie skończyłam "Pana Wołodyjowskiego", a "Annę Kareninę" porzuciłam po pierwszym tomie. W obu przypadkach wiedziałam, jak się skończy, a że Annę polubiłam, a Azję kochałam dziką miłością wręcz, to musiałam oszczędzić sobie cierpienia. Fakt, że byłam wtedy młoda, teraz pewnie bym doczytała... Poza tym Czajka mówi, że Azja źle traktował Ewę, więc nie zasługuje na tak gorące uczucie. :) Anna zaś porzuciła dziecko, zawsze miałam jej to za złe.
Użytkownik: beatrixCenci 13.11.2008 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim wielkim i wstydliwie... | hburdon
Annie możesz, myślę, wybaczyć, bo rozstanie z dzieckiem bardzo odcierpiała i, o ile dobrze pamiętam, to Karenin zupełnie odciął ją od syna. Poza tym - tak to się odbywało w tamtych czasach, że dzieci zostawały z ojcem (szczególnie jeśli matka odchodziła do innego mężczyzny). Częściowo, jak sądzę, miały tu wpływ względy finansowe - kobieta nie miała wielkich szans, by zarobić na swe utrzymanie, często nie była w jakikolwiek inny sposób zabezpieczona materialnie (majątkiem własnym żony mogło być wiano, ale nie zawsze mąż na to pozwalał), rodzina się od niej odcinała, a kochanek to jednak instytucja mniej pewna, niż mąż.
Co do Azji, moim zdaniem źle to mało powiedziane, postąpił wyjątkowo podle i okrutnie...
Użytkownik: hburdon 13.11.2008 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Annie możesz, myślę, wyba... | beatrixCenci
Ale Azja miał takie ciężkie dzieciństwo!
Użytkownik: beatrixCenci 13.11.2008 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale Azja miał takie ciężk... | hburdon
No racja, ale nie musiał zaraz zostawać psychopatą... ;))
Użytkownik: beatrixCenci 13.11.2008 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale Azja miał takie ciężk... | hburdon
Inna sprawa, że "odwdzięczono" mu się potem równie straszliwie, a na "Panu Wołodyjowskim" sama spuchłam i nie skończyłam. :)
Użytkownik: koko 13.11.2008 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Inna sprawa, że "odw... | beatrixCenci
Też mi się zawsze wydawało, że przesadzili z Azją. Czasy nieciekawe były i tyle. A Trylogię przeczytałam całą ("Ogniem i mieczem" najsłabiej oceniam, Skrzetuski mnie mulił) i sobie nawet chwaliłam. Zwłaszcza "Potop".
Użytkownik: Czajka 13.11.2008 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mi się zawsze wydawał... | koko
Ech, przesadził, ja ostatnio podczas lektury "Bożego igrzyska", a konkretnie w rozdziale o czarownicach i torturach doszłam do wniosku, że u Sienkiewicza wręcz sielankowo ten siedemnasty wiek się jawi. Przecież wtedy działy się rzeczy okropne. :))
Użytkownik: koko 13.11.2008 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, przesadził, ja ostat... | Czajka
A jak się, Czajko, czyta "Boże igrzysko"? Bo mam w plananch a słyszałam, że Davies nielekkim jest...
Użytkownik: Monika.W 13.11.2008 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak się, Czajko, czyta ... | koko
Ja "Boże igrzysko" prawie połknęłam, jak powieść sensacyjną. Fakt, że było to dawno bardzo, maturalna klasa - gdy dość dobrze znałam historię, a "Boże igrzysko" przeczytałam jako polecane "inne" spojrzenie na historię Polski. Zafascynowało mnie to inne spojrzenie - inne rzeczy ważne, na inne rzeczy kładziony nacisk.
Użytkownik: Czajka 14.11.2008 07:18 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak się, Czajko, czyta ... | koko
Czyta się i są dodać i odjąć, jak mówi nasza Sowa, czyli plusy i minusy mówiąc obcojęzycznie. O jednym (dwóch właściwie) dodać napisała Monika. Davies pisze w sposób ciekawy, z zacięciem wręcz beletrystycznym, bardzo literacko. Zresztą podobało mi się, że właśnie literaturę przytacza w sporej obfitości, świetnie dobranej do kontekstu.
Drugie dodać to właśnie inne spojrzenie, to jest bardzo ciekawe, zwłaszcza dla takiej osoby jak ja nasączonej szkolnymi stereotypami. Inne spojrzenie Daviesa stara się jak najbardziej być obiektywne, ale jednak wyczuwa się pewną sympatię, chociaż dwie rzeczy mnie zbulwersowały. No i Grunwald potraktowany jest błyskawicznie, w dodatku nie wiadomo kto się przyczynił do zwycięstwa (jakoś dwa miecze nie wpłynęły jednak znacząco, co mnie zmartwiło), okazuje się, ze wszystkie strony się przyznają do przeważenia szali.

Natomiast, faktycznie, lepiej znać historię Polski czytając Daviesa, niż jej nie znać. Można się pogubić, on jej nie wykłada. W dodatku czasami omawia takie szczegóły, o których ja nie miałam pojęcia.
Natomiast to co mnie zdziwiło i sie nie podobało, to układ. Ja się nie znam na pisaniu książek historycznych, ale spodziewałam się chronologii. Natomiast w "Bożym igrzysku" materiał poukładany jest z grubsza po kolei, natomiast głównie problemowo. Efekt jest taki, że na przykład Gdańsk i jego handel był omawiany chyba w trzykrotnych ujęciach, trochę się to powtarzało. No i, dla mnie, niektóre partie były nudne, na przykład szczegółowe szkolnictwo w latach 1907-1908 (przejaskrawiam dla jasności), albo dosyć rozwlekle potraktowane kwestie mniejszości, głównie żydowskiej. Stracił tempo wtedy.

Ale w efekcie oceniam bardzo dobrze.
Użytkownik: norge 14.11.2008 09:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyta się i są dodać i od... | Czajka
Ja "Bozego igrzyska" nie czytalam, ale mam podobne wrazenia dotyczace Daviesa, co ty Czajko, ale po przeczytaniu "Wysp".
I tak piszesz, lepiej znać historię Anglii czytając Daviesa (a raczej historie Wysp, bo Davies okreslenie Anglia uwaza za niesluszne), niż jej nie znać. Można się pogubić i to bardzo. Davies historii nie wykłada!

Natomiast bardzo przejrzyste jest "Powstanie 44". Czytalo mi sie wspaniale i sie nie pogubilam :-)

A "Europa" wydaje mie sie miejscami za powierzchowna. Czytam na przyklad jakas ksiazke, chce cos na dany temat sie dowiedziec, ale nie encyklopedycznie tylko tak bardziej "Daviesowo" (tak bylo ostatnio z wyprawami krzyzowymi) i niestety znajduje tylko takie lizniecie tematu, ktore mnie nie satysfakcjonuje.
Użytkownik: hburdon 14.11.2008 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyta się i są dodać i od... | Czajka
A mnie się rozdział o Żydach bardzo podobał, między innymi dlatego, że wszystko było razem, zamiast być rozmyte po całej książce. I wcale nie miałam wrażenia jakichś dłużyzn.
Użytkownik: Monika.W 14.11.2008 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie się rozdział o Żyd... | hburdon
Dla mnie ten rozdział był istotny - bo pokazał mi, jak bardzo ta grupa była istotna, jak liczna, jaki miała wpływ, itd.
Niestety - w powojennym uczeniu i spojrzeniu na historię Polski kwestia żydowska właściwie nie istnieje. Tak samo zresztą, jak ukraińska czy litewska. Z punktu widzenia podręczników historii - Polska zawsze była krajem jednorodnym narodow. Takie odnosi się wrażenie. Coś tam sie napomyka o Rzeczpospolitej dwojga czy trojga narodów - ale właśnie: napomyka.
Ostatnio wyczytałam gdzieś (chyba w ZL??) - że po II wojnie powstało mnóstwo krajów jednorodnych narodowo. I że miało to rozwiącaż problemy. Ale chyba - wyłacznie zubożyło te kraje.
Użytkownik: koko 14.11.2008 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyta się i są dodać i od... | Czajka
Odczuwam wielkie wybrakowanie w mojej wiedzy historycznej i to mnie zawstydza. Dlatego na okoliczność podchoinkową poprosiłam o "Boże igrzysko" i stąd moje zapytanie, jak to się czyta. Myślę, że beletrystyczne, literackie podejście do tematu może być całkiem ciekawe, bo jak sięgnęłam w bibliotece po książkę z półki "historia Polski" to naukowość tego dzieła (już nie pamiętam, co to było) lekko mój zapał zgasiła.
Dzięki wszystkim za opinie :)
Użytkownik: Monika.W 14.11.2008 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Odczuwam wielkie wybrakow... | koko
Jako wstęp do "Igrzyska" polecam jednak wcześniej jakiś wkład historyczny. Niezmiennie - polecam Historię Polski do 1795 Henryka Samsonowicza. A z mniej "naukowych" - Jasienicę.
Jak słusznie zauważyły dziewczyny powyżej - czytanie Daviesa, gdy nie zna się dość dobrze historii - może być męczące, często pozbawione sensu. "Igrzysko" wg mnie to lektura dodatkowa, pokazująca inne spojrzenie - ale wartościowa wtedy, gdy ma się już własny ogląd problemu.
Użytkownik: Monika.W 13.11.2008 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim wielkim i wstydliwie... | hburdon
Ja nie skończyłam: Tajemniczej góry, Buddenbroków, Czerwonego i czarnego, także Anny Kareniny. I pewnie jeszcze wielu innych.
Jakoś tak - zamęczyły mnie. Wymieszanie lekkiej nudy, z brakiem czasu i właśnie "umęczeniem". Ale odgrażam się, że wrócę.
Zwłaszcza do Stendhala i Manna chcę wrócić. Stendhalem zachwyca się i pięknie o nim pisze Herling-Grudziński w Dziennikach. No a Mann sam mnie kusi, jakoś czuję, że następnym razem podołam.
Użytkownik: Czajka 13.11.2008 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie skończyłam: Tajemn... | Monika.W
Stendhalem też zachwycał się Proust i chciałam dobrnąć chociaż do tych jego ukochanych fiołków, ale, niestety, Stendhal mnie wykończył Pustelnią Parmeńską i nudą i zakładka tkwi w jednej trzeciej przed końcem. "Czerwone i czarne" już bardziej mi się podobało. "Pustelnię..." gdyby przyciąć do samej bitwi pod Waterloo, to może...
Manna zaliczyłam całego, ale ma partie, nie powiem, trudne dosyć (do przejścia). Buddenbroków czytałam w liceum i tak jakoś ich umiejscowiłam w typie Galworthy'ego.
No i Faust mnie pokonał chwilowo, jak ja nie cierpię romantyzmu.
Użytkownik: Valaya 13.11.2008 14:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Stendhalem też zachwycał ... | Czajka
A ja właśnie jestem na etapie rozsmakowywania się w Prouście, jestem po czterech księgach "W poszukiwaniu..." i też zainteresowałam się Stendhalem. Mało tego, kupiłam sobie "Pustelnię Parmeńską" i... no właśnie. Nie zachęca to, co napisałaś :)
Użytkownik: Monika.W 13.11.2008 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja właśnie jestem na et... | Valaya
A może to właśnie "Pustelnia" mnie zniechęciła? Już sama nie pamiętam. Będę powtarzać - bo może za młoda byłam po prostu? A ten Herling-Grudziński tak się zachwyca, tak się zachwyca - tyko że on "Kronikami włoskimi".
Użytkownik: Czajka 14.11.2008 07:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A może to właśnie "P... | Monika.W
Mnie się mgliście majaczy, że w "Pustelni" to ja właśnie utknęłam też w liceum, a jeżeli nie utknęłam, to przebrnęłam bez zachwytu, chociaż uwielbiałam wtedy i dziś też zresztą dziewiętnastowieczne powieści. "Czerwone i czarne" mi się już wtedy podobało, ale pamiętałam do niedawna tylko wątek miłosny, jak zresztą z większości wtedy czytanych książek.
Hyhy, "Kronik włoskich" nie mam, a w rozpędzie się obkupiłam trzema Stendhalami i już nie będę chwilowo uzupełniać. :)
Użytkownik: janmamut 13.11.2008 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Stendhalem też zachwycał ... | Czajka
Faust romantyczny nie jest aż tak skuteczny w pokonywaniu. Niemcy stosowali podczas wojny udoskonaloną wersję. Nazywała się Panzerfaust. ;-)

A poważnie: w czyim tłumaczeniu ten "Faust"? Nie pamiętam, w jakim czytałem kiedyś, ale było naprawdę ładne. Bo jeśli to jakaś wersja w duchu: bez wiadra na głowie, ale za to bez rymów, to może być ciężko.
Użytkownik: Czajka 14.11.2008 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Faust romantyczny nie jes... | janmamut
Nie, to chyba klasyczna wersja z przepisowym wiadrem, czyli w przekładzie Józefa Paszkowskiego. Ale mnie zabijają tam te obłóczone w giezła romantyczne duchy. Zauważyłam, że jestem w stanie się skupić na tekście tylko kiedy czytam na głos intonując z przejęciem, ale wtedy stanowczo zaprotestowała moja rodzina.
Muszę chyba w jakiejś samotni leśnej to przeczytać, poczekam aż się ociepli na dworze.

Natomiast żebyś był na bieżąco w temacie "Wiadro w najstarszej historii literatury światowej" to powiem, że w filologicznym przekładzie Gilgamesza dokonanym bezpośrednio z tabliczek wiadro nie jest wspomniane wcale. Za to jest w księdze Izajasza:
Oto narody są jak kropla wody u wiadra,
uważa się je za pyłek na szali.
Użytkownik: koko 13.11.2008 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie skończyłam: Tajemn... | Monika.W
"Tajemnicza góra" też mnie złamała. Natomiast "Czerwone i czarne" czytałam panienką młodą będąc i wspominam dobrze. Na tyle dobrze, że już stoi na półce przyszykowane do drugiego czytania.
Użytkownik: bazyl3 12.11.2008 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
A ja z kolei nie lubię zbytniego rozpasania w zabawie słowem i formą. Prostym człowiek i lubię jak się do mnie prosto pisze. I o ile brak wyodrębnienia dialogów u Saramago przeżyć mogę, to np. przez różne strumienie świadomości, przebić jest mi się ciężko :)
Użytkownik: Monika.W 13.11.2008 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja z kolei nie lubię zb... | bazyl3
Strumienion mówimy stanowcze nie. I w ogóle przerostowi formy nad czymkolwiek. Ja tam wolę, jak pisarz ma coś co powiedzenia. I jest to coś więcej, niż rozczulanie się nad sobą lub tonięcie w strumieniach.
Użytkownik: McAgnes 13.11.2008 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja z kolei nie lubię zb... | bazyl3
Z tego powodu nie dałam rady "Tęczy grawitacji". Strumień? To nie strumień, to potok, rzeka, Niagara świadomości! :)
Użytkownik: Agis 13.11.2008 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
O, jaka ciekawa czytatka!
I tu muszę powiedzieć, że mam przemyślenia bliźniaczo podobne do Twoich. Zdaje się, że w biblionetce zamieściłam jedną krytyczną recenzję, a ostatnio zdecydowałam się na napisanie drugiej. Dokładnie z takich powodów o jakich wspominasz. Do pewnego stopnia identyfikuję się również z Twoją listą powodów, dla których się męczysz nad książką. Dodam jeszcze jeden punkt od siebie:
- nie potrafię polubić żadnego bohatera, szczególnie dokuczliwe jest to wówczas, gdy autor usiłuje przedstawić mi go jako kogoś sympatycznego, ma to być ktoś z założenia wzbudzający życzliwość. Tak było z książką, którą uważam za najdurniejszą powieść jaką czytałam: "Gry nie tylko miłosne" oraz z "Pauliną.doc" Marty Fox.
Użytkownik: koko 13.11.2008 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: O, jaka ciekawa czytatka!... | Agis
... ech, łza się w oku kręci... pani Fox uczyła mnie polskiego w liceum... czasem było śmiesznie... :)
Użytkownik: koko 13.11.2008 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
I jeszcze dziwów nie lubię, no, nie przemawiają do mnie. Męczyłam się przy "Magu" Fowlesa i przy trzech chyba Carrolach, których przeczytania się podjęłam. Taka "Kraina Chichów" na ten przykład. Do pewnego momentu rozumiałam a potem - stop! Mój mózg nie przyjmował treści (jakiej treści zresztą?!). Nie i koniec. Kolejnych prób nie będzie.
Użytkownik: lorelajn 14.11.2008 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Do niedawna nawet nie umi... | norge
A ja Carrola pochłaniałam szybciutko i z żalem, że tak szybko się kończy. Za to "Zielony dom" Llosy męczył mnie okrutnie, więc w okolicach setnej strony zrezygnowałam, ale inne jego książki i owszem, podobały się. Jakiś czas temu też doszłam do wniosku, że szkoda czasu na coś, co odrzuca zamiast wciągać.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: