2017
Grudzień
107.
Jutro (
Musso Guillaume)
Teoretycznie jest to sensacyjne czytadło, ale z uwagi na wprowadzenie motywu pętli czasowej, zahacza o realizm magiczny. Matthew, profesor filozofii z Harwardu i samotny ojciec, rok po śmierci ukochanej żony kupuje na garażowej wyprzedaży używany laptop. Sprzedaje go brat poprzedniej właścicielki, po jej tragicznej śmierci. I przy użyciu tego sprzętu zaczynają się dziać dziwne rzeczy...
Wolałabym, żeby autor wymyślił wersję bez pętli czasowej. Postawiony problem jest ważki: jakie granice wolno przekroczyć dla ratowania ukochanej osoby? A przy okazji: czy warto próbować cofać czas, gdyby to było możliwe? Podobało mi się na tyle, że jeśli natknę się jeszcze na tego autora, to chętnie przeczytam.
106.
Przepowiednia zaczyna się wypełniać (
Kim Jin-kyung)
Trzeci tom opowieści o szkole kotów. Piękne są te książeczki - i ładnie wydane graficznie, i niosące uniwersalne dla wszystkich kultur przesłanie: walki dobra ze złem, pochwały wytrwałości, pokonywania własnych słabości, siły przyjaźni. W trzeciej części wyraźnie widać jak podobieństwo mitów koreańskich (azjatyckich?) i europejskich; mamy tu i potop zesłany na Ziemię w wyniku gniewu bogów, i ogień niezbędny ludziom do życia, i potęgę światła przeganiającego zabójczy mrok, ba, nawet Krainę Śmierci, z której trudno jest powrócić. Jakiś komparatysta mógłby pewnie coś więcej na temat tych podobieństw powiedzieć.
Szkoda, ze nie mam dziesięciu lat, czytałabym to z wypiekami na twarzy. I szkoda, że tak długo trzeba czekać na kolejne części. Jeszcze dwie nie zostały wydane w Polsce.
105.
Pypcie na języku (
Rusinek Michał (ur. 1972))
Zbiór felietonów poświęconych różnym zagadnieniom językowym, głównie piętnującym niewłaściwe używanie słów czy zwrotów. Piękna polszczyzna, zabawne sytuacje (dawno nie śmiałam się w głos przy książce), tylko pod koniec zaczęło trącić nieco polityką i zrobiło się jakby nieco smutniej...
Generalnie jednak - świetna rozrywka i to nie tylko dla purystów językowych.
104.
Medyczne prawa Murphy'ego: Błąd w sztuce medycznej jest krokiem do doskonałości (
Bloch Arthur)
Jak w tytule - prawa Murphy'ego związane z szeroko pojętą działalnością medyczną czyli dotyczące nie tylko lekarzy, ale i pielęgniarek, ratowników medycznych, studentów medycyny i pacjentów, oczywiście. Niektóre bardzo zabawne, inne takie sobie, jeszcze inne bardzo trafne. Książeczka ta, to typowy relaks - przerywnik okołoświąteczny.
Reguła Plutarcha
"Niepodobna, by ktoś nauczył się tego, co, jak sądzi, już wie".
103.
Róża i cis (
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))
Prowincjonalna Anglia po II wojnie światowej. Charyzmatyczny, pochodzący z ludu, budzący uczucie sympatii u mężczyzn i zachwyt u kobiet początkujący polityk, startuje do Parlamentu z listy Partii Konserwatywnej. Bardzo dobrze oddany klimat angielskiej prowincji, wyraziste postacie, ambitny zamysł pokazania, jak inni ludzie mogą wpływać na nasze czyny, jak jeden człowiek potrafi zmienić się całkowicie pod wpływem szoku, a inny nie uczy się wcale na własnych błędach, powtarza te same przez całe życie. Świetnie zarysowane są pierwszoplanowe postacie. I to jest dobre. Natomiast sama narracja niem porywa. Monotonia życia na prowincji, plotek, które urastają do wydarzeń, przekłada się na monotonię opowieści.
Książka porównywana jest do
Samotna wiosną (
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))
W "Samotnej" portret psychologiczny głównej bohaterki nakreślony jest po mistrzowsku:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Ten zwrot jest wstrząsający dla czytelnika. W "Róży i cisie" najważniejszy zwrot w życiu bohatera zasygnalizowany jest kilkoma zdaniami na początku książki i jednym, krótkim na końcu. Doceniam majstersztyk pisarski, klamrową kompozycję - przyczyna leży w środku, a skutek otwiera i zamyka powieść - ale przydługa, szczegółowa opowieść wypełniająca całą książkę i mająca utrzymać czytelnika w napięciu oczekiwania na rozwiązanie - nuży. Brak punktu kulminacyjnego, pod koniec wszystko się rozmywa.
102.
Znikająca łyżeczka: Dziwne opowieści chemicznej treści (
Kean Sam)
Wspaniale gawędziarska podróż przez układ okresowy pierwiastków - jego historię, ludzi którzy nad nim pracowali, odkrycia poszczególnych pierwiastków. Pełno tu anegdot, ciekawostek, ale i refleksji nad kondycją ludzką. A ponieważ wszystko jest jednością, autor zahacza też o biologię, fizykę, astronomię, historię, politykę psychologię i neuronaukę, sztukę - nauka nie zna ograniczeń.
Każdy pierwiastek jest w jakiś sposób omówiony, nie podręcznikowo, ale ciekawostkowo i anegdotycznie. I nie po kolei - autor skacze po tablicy Mendelejewa, znajdując różne powiązania: to omawia te, które trują, to znów te, używane w działaniach wojennych, wybuchowe, albo przydatne w medycynie; pokazuje, jakie pierwiastki wiążą się ze sferą finansów, jakie mają znaczenie w sztuce i jak wiele jeszcze zostało do odkrycia.
Wspaniała książka!
101.
Don Wollheim proponuje - 1988: Najlepsze opowiadania science fiction roku 1987 (antologia;
Silverberg Robert,
Murphy Pat,
Card Orson Scott i inni)
Opowiadania SF sprzed trzydziestu lat. Wiele się zmieniło. Niektóre przetrwały próbę czasu, inne średnio Kilka słów o każdym, dla siebie oceniam każde oddzielnie.
Warto było przeczytać dla nr 4, 9 i 10.
1) Robert Silverberg "Opowieść łaskawcy". trąci nieco Orwellem, może tez Huxleyem. Trudno o całkiem nowe spojrzenie na zmiany społeczeństwa w przyszłości. Pomysł ciekawy, ale na kolana nie rzuca. (4)
2) Pat Murphy "Zakochana Rachela". Naiwne, może w latach 80. tak rozumiano szacunek wobec zwierząt? Zbytnia antropomorfizacja szympansicy Racheli (3)
3) Orson Scott Card "Ameryka". Próba stworzenia alternatywnej historii Ameryki, w której jej rdzenni mieszkańcy ogrywają rolę wiodącą. Opowieść trochę naiwna i moralizatorska ale sympatyczna (4)
4) Tanith Lee "Łzy pośród deszczu". Post-apo. Świat zniszczony katastrofą nuklearną (wojną?), wszystko skażone, ludzie żyją 20-30 lat, jeśli mają szczęście. Wyjątkiem są ci "pod kopułą" - wybrańcy, odizolowani od skażonego środowiska mogą dożyć 50, nawet 60 lat. Bardzo ważne pytanie: czy uczucia, człowieczeństwo, tez zostały zniszczone? Bo skażone na pewno. (6)
5) Lucius Sheard "Słoneczny pająk". Straszny bełkot. Inteligentne życie na Słońcu, obsesje naukowo-erotyczne, kiczowaty seks, wielkie emocje prowadzące do zbrodni i wielka miłość. Zapętlone wątki nie prowadzą do niczego. (1)
6) Pat Cadigan "Anioł". Ziemia jako "karna" planeta, na którą zsyłani a przestępcy z innych światów; w rożnych światach różne są kwalifikacje czynów karalnych. Opowiadanie nie budzi żadnych emocji, nie wynikają też z niego żadne wnioski. (2)
7) Kate Wilhelm "Na zawsze twoja, Anna". Pętla czasu - dosyć ograny chwyt w SF. Ładnie opisane narastanie emocji, ale brak zaskoczenia na końcu. (3,5-4)
8) James Tiptree, jr "Drugi exodus". A gdyby naprawdę istnieli jacyś bogowie i mogli wybierać sobie wyznawców? Czy wtedy byliby silniejsi od bogów wymyślonych przez ludzi? Nawet gdyby ich istnienie było jedynie materializacją energii.
Pytania ciekawe, jednak samo opowiadanie - napisane w formie wspomnienia uczestniczki exodusu bogów - nie porywa zupełnie. (3)
9) Walter Jon Williams "Dinozaury". O tym, do czego zdajemy się dążyć. Spotkanie przedstawiciela zaawansowanej technologicznie i wąsko wyspecjalizowanej rasy ludzkiej, z przedstawicielami rasy będącej na obecnym etapie rozwojowym ludzkości. Wstrząsająco prawdziwe. Tacy jesteśmy. Do czego dążymy? (6)
10). Don Sakers "Wszystko przemija". Pisane z punktu widzenia istoty w rodzaju drzewa. Kojarzy mi się z Entami Tolkiena. Świat przyszłości, w którym rasa ludzka skolonizowała ponad 12 000 planet, ale nie opanowała podstaw empatii, współpracy, życzliwości. Bardzo celne spojrzenia na dziwaczny rodzaj ludzki, którego przedstawiciele zabijają się wzajemnie bez jakichkolwiek ważkich powodów. Opowieść o sile współodczuwania (6)
100.
Mięso nas zabija: Jak zerwać z uzależnieniem od białka zwierzęcego (
Davis Garth,
Jacobson Howard)
Bardzo obszerna pozycja opisująca szczegółowo wpływ nadmiernej ilości białka zwierzęcego na organizm człowieka.
Zdaniem autora, nie tylko jesteśmy "przebiałkowani", jako że ewolucyjnie nasze organizmy nie są przystosowane do przyswajania białka codziennie, a nawet trzy razy dziennie, w każdym posiłku, kosztem bardziej dla nas wartościowych warzyw (przez nadmiar białka mamy niedobór błonnika), ale wręcz uzależniliśmy się od mięsa i nie wyobrażamy sobie posiłku bez niego.
Garth Davis jest lekarzem, dietetykiem, byłym mięsoholikiem, jak sam siebie określa. Gdy udało mu się wypracować dla samego siebie sposób odżywiania, który uwolnił go i od nadwagi, i od licznych niedomagań cywilizacyjnych, zaczął szukać teoretycznych podstaw popularnych diet. Rozprawia się bardzo szczegółowo z dietą Atkinsa, z paleo i wieloma innymi modnymi nowinkami. Omawia wpływ zbyt dużej ilości białka zwierzęcego na powstawanie cukrzycy, nadciśnienia, chorób serca, nowotworów i otyłości.
Książka jest napisana ciekawie, ale przez swoją obszerność (570 stron z przypisami i przepisami, po ich odliczeniu i tak zostaje 430) i szczegółowość po pewnym czasie zaczyna nużyć. Pod koniec autor zamieszcza 50 stron własnych przykładów posiłków.
Pozycja dla ciekawych i hobbystów. Wegetarian i wegan nie trzeba przekonywać, a mięsożercy nie dadzą wiary żadnym argumentom. Obawiam się, że wielkiej popularności ta pozycja nie zdobędzie, bo jest po prostu zbyt szczegółowa.
99.
Dżuma & Cholera (
Deville Patrick)
Biografia Alexandra Yersina, odkrywcy pałeczki dżumy, bakteriologa i podróżnika. Postać z pewnością niebanalna i mało znana, ksiązka jednak napisana jest niczym szereg krótkich migawek, oświetlających różne etapy życia Yersina. Chronologia nie ma znaczenia, epoki mieszają się ze sobą, w tym samym rozdziale spotykamy trzydziestolatka i siedemdziesięciolatka. Trochę jak w teledysku, krótkie cięcia, rozbłyski. Dla mnie to męczący sposób narracji.
98.
Krzyk pośród nocy (
Higgins Clark Mary)
Thriller psychologiczny. Samotna matka dwójki małych dziewczynek, pracująca jako historyk sztuki w jednej z nowojorskich galerii, poznaje genialnego malarza, który jednocześnie wydaje się być spełnieniem jej marzeń: połączenie księcia na białym koniu z opiekuńczym przyjacielem, rozumiejącym każdą jej myśl jeszcze przed werbalizacją. Ideał, cud-miód, ultramaryna, szał ciał i uprzęży. Po miesiącu są już po ślubie i wyjeżdżają do jego wspaniałej posiadłości gdzieś w odległych lasach Minnesoty. Gdzie ona nie zna nikogo, ale żyją długo i szczęśliwie... a, nie, wróć, to nie ta bajka. Przecież to thriller!
Dziewczyny, nie idźcie tą drogą!
Książka trzyma w napięciu do ostatniej strony, świetna rozrywka na jeden dzień.
97.
Mała Nina (
Scherrer Sophie)
Kilka miesięcy z życia ośmiolatki. Narracja jest pierwszoosobowa, wszystko więc widzimy oczami małej Niny i tylko jej poziom wiedzy o świecie jest nam dostępny. Nina jest mądrą, dosyć samodzielną, wrażliwą dziewczynką, wychowywaną przez samotną matkę. Humorem książka trochę przypomina "Mikołajka". Bardzo sympatyczna bohaterka, dziecko łatwo może się z nią zidentyfikować.
96.
Niedziela na wsi (
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))
Klasyczny kryminał z bardzo dobrze rozrysowanymi postaciami, zależnościami i napięciami między nimi. Angielska arystokratka zaprasza na weekend do wiejskiej rezydencji grupę znajomych osób, oczywiście ktoś ginie i wiadomo, że mordercą jest któryś z gości. Autorka tak mąci i plącze tropy, że mnie zmyliła i nie udało mi się zgadnąć kto to. Książka z 1946 roku, a wciąż się ją dobrze czyta!
95.
Głębia (
Mankell Henning)
Mankell mroczny, smętny, momentami okrutny.
Jest rok 1914, właśnie zaczęła się wojna. Nikt jeszcze nie wie jak długo potrwa, jakie terytoria obejmie. Lars Tobiasson-Svartman, oficer szwedzkiej marynarki, wyrusza z misją wykonania pomiarów dna morskiego celem wytyczenia nowych szlaków żeglownych. Nie jest to postać o silnej osobowości, nie budzi sympatii, a w miarę jak poznajemy go bliżej, okazuje się być coraz bardziej antypatyczny. Jest opętany manią pomiarów wszystkiego, przede wszystkim odległości. W domu czeka na niego żona, o której Lars często myśli, zgłębiając własne wobec niej uczucia, choć są małżeństwem już dziesięć lat. Tymczasem podczas długiego, nudnego rejsu coś się wydarza dziwnego.
"Głębia" to nie kryminał, akcja nie poraża szybkością, na okręcie podczas wykonywania pomiarów niewiele się dzieje, a jednak książka trzyma w napięciu. Lars staje się coraz bardziej odstręczający, jego postępowanie jest coraz bardziej nie do przyjęcia, a mimo to czytelnik wciągany jest niepostrzeżenie w głębię mankellowej narracji i nawet się nie obejrzy, gdy dociera do finału.
To bardzo specyficzna powieść psychologiczna, skupiająca się wyłącznie na życiu wewnętrznym Larsa, na jego stopniowym pogrążaniu się w głębi własnych kłamstw, własnych obsesji, na niemożności ucieczki od samego siebie.
Listopad
94.
Kochali się, że strach (antologia;
Janusz Aleksandra,
Greps Daniel,
Sawicki Andrzej W. i inni)
Antologia opowiadań fantasy/sf z przewodnim motywem miłości. Jedne lepsze, drugie gorsze, jak to w antologiach. Lekkie i do szybkiego zapomnienia.
93.
Jak przestałem kochać design (
Wicha Marcin)
Zestaw krótkich felietonów, spostrzeżeń, refleksji, poświęconych głównie estetyce otaczającego nas świata, ale też wspominających czasy dzieciństwa autora. Inteligentne, dowcipne. Dobrze się czyta.
92.
Punkt Borkmanna (
Nesser Håkan)
Powtórka niezamierzona. Miałam ochotę na kryminał, zupełnie zapomniałam, że już to kiedyś czytałam. Nie wiem, czy gorzej świadczy to o mnie, czy o książce.
Serię z inspektorem Barbarottim bardzo lubię cenię. A do komisarza Van Veeterena jakoś nie potrafię się przekonać. Niby wszystkie elementy są na miejscu, ale nie porywa mnie ani fabuła, ani postacie.
91.
Jej wszystkie życia (
Atkinson Kate)
Koncepcja jest taka: Ursula, główna bohaterka, po każdym zdarzeniu pociągającym za sobą jej własną śmierć, odradza się odpowiednio wcześniej, mając szansę postąpić inaczej, a przy okazji wpłynąć na losy wszystkich wokół niej, a nawet całego świata.
Zupełnie to do mnie nie przemawia. Bohaterka nie zachowuje świadomości kolejnych powrotów, czasem jedynie ma lekkie wrażenie déjà vu. Nie uczy się na własnych błędach, nie pracuje nad sobą. Pozwala się nieść prądowi zdarzeń, tylko od czasu do czasu słuchając niezidentyfikowanych podszeptów podświadomości. Do czego to prowadzi? Do niczego. Można by napisać nieskończoną liczbę tomów o kolejnych wcieleniach Ursuli, liczba możliwości jest nieograniczona.
Kolejna przereklamowana, acz sprawnie napisana, z ładnymi opisami prowincjonalnej Anglii tudzież Londynu z połowy XX wieku, książka o niczym. Wynudziłam się okropnie.
90.
Stary król na wygnaniu (
Geiger Arno)
Opowieść syna o ojcu, który pod koniec życia zachorował na alzheimera. Spokojna, wspomnieniowa, refleksyjna. To książka nie tyle o fizycznym umieraniu, ale o traceniu samego siebie, tych cech, które czynią nas jednostkowymi. Czyli o umieraniu osobowości. Nie ma tu opisów fizjologicznego upadku, jest próba rozmowy syna z ojcem, odbudowania więzi, która istniała między nimi gdy syn był kilkulatkiem, a potem zaczęła stopniowo zanikać. Na końcu parę ogólnych refleksji o życiu i nieuniknioności jego zakończenia.
89.
Adres nieznany (
Child Lee (właśc. Grant Jim))
Opowiadania. Te dłuższe to właściwie mikropowieści, krótsze to szkice sytuacyjne. Okazuje się, że Jack Reacher był sobą - inteligentnym zabijaką z analitycznym umysłem - już jako nastolatek. Dla fanów bohatera pozycja obowiązkowa i czytana z równą co cały cykl, przyjemnością; dla krytyków - kolejne powielenie schematu.
88.
Mój wybór: Wywiad-rzeka: Tom 1 (
Wielicki Krzysztof,
Drożdż Piotr)
Rozmowa z jednym z najlepszych polskich himalaistów, zdobywcą Korony Himalajów o jego życiu i doświadczeniach wspinaczkowych. Jest to pierwsza część wywiadu, rozmówcy dochodzą do roku 1989. Bardzo bogato lustrowana zdjęciami z archiwum Wielickiego. Dla lubiących literaturę górską - cenna pozycja.
87.
Kamienica przy rue Sainte-Anne 43 (
Kowalski Tomasz (ur. 1970))
Marzec 1939 roku. Mody amerykański dziennikarz przyjeżdża do Paryża w poszukiwaniu sensacyjnego tematu na reportaż: zamierza zrobić wywiad z emerytowanym katem.
Dobry głos w dyskusji nad tzw. karą śmierci, która tak naprawdę wcale nie jest karą.
86.
Ślady (
Małecki Jakub [pisarz])
Wspaniała książka. O śladach, jakie życie zostawia w nas, a których nie można zapomnieć ani zlekceważyć. I o śladach jakie my zostawiamy w życiu innych. O tym, jak nasze ścieżki, ślady naszych działań, zazębiają się ze sobą, przecinają, o nieznanym i niechcianym wpływie tego, co robimy na życie wokół, na losy jednostek, grup, całych społeczności. A wszystko kończy się zawsze tak samo, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś szarpie się z życiem, buntuje, czy wręcz przeciwnie - płynie z prądem dla zmniejszenia wysiłku.
I równie świetny język - bez egzaltacji, wykrzykników, oszczędny, prosty, ograniczony do czystego opisu, przez tę wstrzemięźliwość trafiający w sedno problemu.
Dawno nie zdarzyła mi się książka, która zrobiłaby na mnie tak duże wrażenie. Pochłonęłam w jeden dzień. Bardzo polecam!
85.
Felicia zaginęła (
Horst Jørn Lier)
Druga w kojelności książka z serii o komisarzu Wistingu. Dwa morderstwa młodych kobiet: jedno sprzed dwudziestu pięciu lat, drugie współczesne. Wszystko zgodnie ze sztuką pisania kryminału, choć akcja po skandynawsku toczy się nieco powolnie. Wiem, że za chwilę nie będę w ogóle pamiętać wątku kryminalnego. Zapamiętam postać komisarza, jego stosunek do żony, współpracowników, do swojej pracy. Czytam współczesne kryminały jak powieści obyczajowe. Może dlatego nie zadowalają mnie te staroświeckie, gdzie autorzy skupiali się na intrydze, a nie na prywatnym życiu policjantów i detektywów.
Ogólnie książka poprawna, ale nie porywa.
84.
Brunatna kołysanka: Historie uprowadzonych dzieci (
Malinowska Anna)
Historie dzieci odebranych w czasie II wojny światowej przez Niemców rodzicom z terytoriów podbitych, w ramach programu Lebensborn - wzbogacania narodu niemieckiego o wartościowe rasowo jednostki.
To chyba był ostatni dzwonek na spisanie tych opowieści - ludzie z pokolenia urodzonego w latach 30. i 40. XX wieku zaczynają odchodzić. Ich rodziców nie ma już dawno. A są to historie bardzo poruszające. Stawiają pytania o tożsamość, konieczność i sens jej poszukiwania. Bo ile historii, tyle podejść do problemu: są tacy, którzy przez całe życie poszukują swoich korzeni, są i tacy, którym jest to zupełnie obojętne, albo nie chcą wiedzieć, nie chcą zmieniać swojego życia, nawet jeśli wiedzą, że byli dziećmi adoptowanymi z innego kraju, z innej kultury. A pośrodku - cała gama postaw. Jedno jest tylko zawsze prawdziwe: takie doświadczenie zostawia piętno na cale życie. Trzeba z nim żyć, ale nie jest to łatwe ani dla pozbawionego dzieciństwa dziecka, ani dla jego bliskich, nawet tych urodzonych całe lata po wojnie.
Tyle nieszczęść, samotności, traum ciążących nad całym życiem. Tyle pytań bez odpowiedzi.
Wynarodowienie dzieci zostało uznane za zbrodnię przeciwko ludzkości i nie przedawnia się. Dla emocji ofiar Lebensbornu nie ma to żadnego znaczenia. Samotność boli wciąż tak samo.
Październik
83.
Mężczyźni objaśniają mi świat (
Solnit Rebecca)
Dziewięć esejów o tematyce kobiecej, pisanych z punktu widzenia jednocześnie naukowca i działaczki ruchu feministycznego. Dotykają największych bolączek naszej rzeczywistości: autorytarnego patriarchatu, uprzedmiotowienia kobiety, lekceważenia jej w życiu publicznym i wypychania z niego, nierówności społecznych, przemocy o wszelakich obliczach.
Bardzo ważna i potrzebna książka.
82.
Tak sobie myślę...: Dziennik czasu choroby (
Stuhr Jerzy)
Zapiski z okresu chorowania na raka, chemio- i radioterapii. Zdumiewająco mało pisze Stuhr o chorobie, wiele o tym, co go interesuje i dotyka: o kulturze, teatrze i filmie, o polityce i obyczajach, o rodzinie. Wspomina, porównuje, ocenia. Widać, kiedy ma "gorsze" dni. Dużo narzeka na zdziczenie zachowania, na zepsucie stosunków międzyludzkich w Polsce, ale nie użala się nad samym sobą. Całość ma wydźwięk zdecydowanie optymistyczny, i to nie dlatego, że autor przeżył i wrócił do zawodu, ale właśnie dlatego, że przez cały czas starał się trzymać pion, pracować nad własnymi myślami, nie dopuszczać niepotrzebnego czarnowidztwa. Dał sobie rok na wyjście z choroby i przez ten rok nie wymagał od siebie dokonywania cudów, obserwował własny organizm, jego reakcje na terapię, pracował nad cierpliwością i pokorą. Wielką pomocą była dlań wiara w to, że przyszłość istnieje - wiara nie tylko rodziny, ale i lekarzy, widzów, kolegów-aktorów. To podnosi na duchu i pozwala znieść okresy samopoczucia beznadziejnego.
Pozycja dla każdego.
81.
Mężczyzna, który gonił swój cień (
Lagercrantz David)
Kontynuacja cyklu Millenium Larssona. Jak na kontynuację może być, ale to taka książka, którą zapomnę po tygodniu. Z rzeczy ciekawych a prawdziwych - eugeniczne pomysły we współczesnej Szwecji. Ale kto czytał
Higieniści: Z dziejów eugeniki (
Zaremba Bielawski Maciej (Zaremba Maciej))
, ten się specjalnie nie zdziwi.
80.
Lem: Życie nie z tej ziemi (
Orliński Wojciech)
Biografia wielkiego pisarza napisana przez jego fana. Nie jest to jednak laurka, ale solidna, udokumentowana praca. Lem jako pisarz, jako człowiek, jako przyjaciel i członek rodziny. Dla miłośników prozy Lema i dla osób zwyczajnie ciekawych go jako człowieka - pozycja obowiązkowa.
"Lem uważał, że homo sapiens to taki rodzaj małpoluda, który cokolwiek wynajdzie - wszystko jedno, kamień łupany czy kosmolot - w pierwszej kolejności używa tego do zrobienia krzywdy bliźniemu swemu". (390)
79.
Serca Atlantydów (
King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl))
King w najlepszej formie.
Książka zaklasyfikowana jest jako zbiór opowiadań, choć pierwsze ma prawie 270 stron, czyli więcej niż niejedna powieść. Wszystkie łączą postacie głównych bohaterów, wydarzenia toczą się na przestrzeni 40 lat, w pierwszej opowieści bohaterowie mają po 11-14 lat, w ostatniej - ponad 50. To ważne, bo jednym z wiodących motywów jest wpływ przeżyć z dzieciństwa na dorosłe życie; drugim: wojna w Wietnamie i jej odległe skutki. A poza tym, jak to u Kinga: problem odpowiedzialności, winy i kary, dojrzałości, pracy nad sobą. Co ciekawe, poza pierwszą opowieścią nie ma w książce w ogóle ingerencji sił nadprzyrodzonych. Czyli dla wielbicieli horrorów to żadna gratka, natomiast dla miłośników prozy psychologicznej - duża. Bo największym horrorem okazują się być działania innych ludzi.
78.
Jak czytać architekturę: Najważniejsze informacje o stylach i detalach (
Davidson Cragoe Carol)
Bardzo skrótowo podane najważniejsze informacje o tym, jak patrzeć na budynki i dostrzegać charakterystyczne elementy, informujące o ich stylu i funkcji. Przewodnik nie tylko opisuje, jak wiele mu podobnych, różnice pomiędzy epokami i poszczególnymi porządkami architektonicznymi, ale koncentruje się na detalach: dachach, wieżach, oknach, schodach, a także materiałach używanych w budownictwie. Każdy omawiany przykład ilustrowany jest rysunkiem lub zdjęciem. Książka jest pięknie wydana, ale z uwagi na mały format obrazki najlepiej oglądać przez lupę.
77.
Jak likwidowałam dom moich rodziców (
Flem Lydia)
Proza autoterapeutyczna. Dokładnie o tym, o czym mówi tytuł.
Autorce zmarł ojciec, krótko potem matka. Pozostał dom wypełniony przedmiotami i wspomnieniami z dzieciństwa i długich lat dorosłości autorki oraz, jak się okazało, utrwalonymi w dokumentach i zdjęciach wspomnieniami rodziców autorki z ich własnej przeszłości. Lydia Flem opisuje każdy szczególik, robi długaśne listy przedmiotów, i skojarzeń, formułuje niekończące się szeregi retorycznych pytań, dotyczących każdego przedmiotu: bibelotu, ubrania, zastawy; reaguje nie tylko emocjonalnie co zrozumiałe, ale przesadną egzaltacją. Wyważa otwarte drzwi i spisuje stareńkie truizmy niczym prawdy objawione tylko jej.
"Byłam jedynaczką, nie miałam starszego ani młodszego rodzeństwa. Tak było za życia rodziców i tak pozostało". (31)
Odkrywczość obydwu powyższych zdań wali po oczach. Pełno tam czegoś podobnego.
Gdyby nie to, że książeczka ma niewiele ponad 100 stron, nie skończyłabym jej. Nie cierpię takiego pisania dla samego pisania. Proza terapeutyczna nie wywołuje we mnie żadnych emocji, tylko złość i rozczarowanie.
76.
Nemezis (
Roth Philip)
Jest lato roku 1944. Na świecie trwa II wojna, a w amerykańskim miasteczku Newark zaczyna się epidemia polio, choroby na którą nie ma lekarstwa, nie ma szczepionki i nawet lekarze nie wiedzą, jaką drogą się przenosi. Młody, dwudziestotrzyletni Bucky Cantor, którego dziś określilibyśmy mianem trenera bądź nauczyciela wuefu, bardzo przeżywa swoją pierwszą pracę, a jeszcze bardziej pierwszą miłość.
Sam tytuł każe spodziewać się tragedii. Wojna i epidemia to już wystarczające kataklizmy, jednak naprawdę przejąć się nimi można, patrząc z perspektywy jednostki, jej bólu i straty. Postać Bucky'ego nakreślona świetnie - obowiązkowy, solidny, sumienny, poważny. Czuje się odpowiedzialny nawet za to, na co nie ma wpływu; za przypadek, za wadliwą konstrukcję świata. W specyficzny sposób pojmuje bohaterstwo i rzetelność. Nie uszczęśliwia tym nikogo, a już najmniej samego siebie. To, co uważa za tryumf silnej woli, jest faktycznie jego życiową klęską.
Świetna książka.
Wrzesień
75.
Niepamięć (
Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej))
Inspektor Suder, szczeciński policjant w średnim wieku, bierze udział w skomplikowanej akcji łapania przemytników kokainy. Nie mniej skomplikowane jest jego życie osobiste: lawiruje między żoną a kochanką, nie potrafi pogodzić się z faktem, że jego szesnastoletnia córka nie jest już dzieckiem. A potem dzieje się coś, co sprawia, że Suder traci pamięć....
Tak zwana "męska proza". Suder nie jest ideałem; wpisuje się w popularną obecnie w powieściach kryminalnych tendencję - bohater skonstruowany jest tak, żeby czytelnik lubił go pomimo wad i ułomności; staje się przez to bardziej "ludzki". Książka dobra, chętnie przeczytam kontynuację, ale debiutanckiemu "Rykoszetowi" tegoż autora jednak nie dorównuje.
74.
Kantyczka dla Leibowitza (
Miller Walter M.)
Post-apo.
W świecie po zagładzie nuklearnej ci, którzy przeżyli próbują żyć dalej i po trochu odbudowywać cywilizację. Rzecz dzieje się, sądząc z nazewnictwa, w niegdysiejszych Stanach Zjednoczonych, ale na całej Ziemi jest tak samo: grupki ludzi egzystujące w warunkach porównywalnych z epoką przed średniowieczem oraz katolickie klasztory, gdzie zgromadzono resztki ("memorabilia") cywilizacji i gdzie życie przypomina to, przed rewolucją techniczną: mnisi umieją czytać i pisać, znają łacinę, wytwarzają sami proste przedmioty, lekarstwa, tworzą nawet sztukę w rzadkich wolnych chwilach. Co ciekawe: kataklizm przetrwała Biblia, sądząc z licznych cytatów i rozmów mnichów, bez uszczerbku. O innych świętych księgach nic nie wiadomo.
Powieść podzielona jest na trzy części: świat kilkaset lat po zagładzie (znanej "Opadem", które to słowo mnisi z części pierwszej interpretują jako imię demona zniszczenia); epoka odrodzonej cywilizacji odpowiadająca mniej więcej czasom szeroko pojętego renesansu; czasy wysoko rozwiniętej cywilizacji technicznej - ludzie latają w kosmos, zasiedlają inne planety i, oczywiście, znów maja broń nuklearną. Dzieje zatoczyły koło.
Książka powstała w latach 50. XX wieku, w czasie zimnej wojny, lecz jest ona, niestety, przerażająco aktualna i dziś. Technologia bowiem idzie do przodu, a mentalność ludzka i napędzające ludzi ambicje, żądze i pragnienia pozostają niezmienne.
Profetyczne przesłanie powieści, ostrzeżenie dla ludzkości jest fascynujące. Zgrzyta mi natomiast brak równowagi: Kościół Katolicki przetrwał zupełnie bez szwanku (biorąc pod uwagę postapokaliptyczne realia), najważniejsze jego święte pisma nie uległy zagładzie, chociaż bezpośrednio po katastrofie, w buncie przeciwko źródłom nieszczęścia spalono wszystkie książki i zniszczono wszystko, co oparło się wojnie. Ba, powstał nawet Nowy Rzym, cała struktura hierarchiczna Kościoła jest taka sama, jaka była w latach powstawania książki. I, oczywiście, Kościół jest tą siłą, która przeciwstawia moralność pazerności i bezwzględności reszty ludzkości. Potem doczytałam, że autor był świeżo nawróconym na katolicyzm konwertytą.
Mimo to warto przeczytać.
73.
Pusta kołyska (
Higgins Clark Mary)
Nieco staroświecki kryminał medyczny. Staroświecki, bo aż dziwnie się dziś czyta opis całkiem współczesnego życia (lata 80. XX wieku), ale bez możliwości natychmiastowej komunikacji telefonicznej; a poza tym technologia medyczna poszła solidnie do przodu. Jednak problem etyczny jest wciąż aktualny. Wszelkie zabiegi i eksperymenty na żywych organizmach dokonywane bez zgody pacjenta są i dziś obłożone anatemą. Bohater negatywny nieco za bardzo psychopatyczny.
72.
Mama odeszła (
Oates Joyce Carol (pseud. Smith Rosamond))
Rok z życia trzydziestolatki której matka została nagle brutalnie zamordowana. Powieść obyczajowa z wyższej półki. Miała być wstrząsająca; okazała się zaledwie dobra. Porównania Oates z Axelsson są solidnie na wyrost.
71.
Wyszłam za komunistę (
Roth Philip)
Ale mnie wymęczyła ta książka! I nie pomogło, że to wciąż ten sam doskonały styl Rotha, a postacie też bardzo dobre. Jak na moją wytrzymałość za dużo tu odniesień do polityki, dobrze chociaż, że odległej o ponad pół wieku. Ira Ringold nawet gdy kocha, to sercem wciąż należy do Partii Komunistycznej.
Cała "Trylogia amerykańska" cechuje się podobnym schematem: na kanwie losów jednostki (zawsze tragicznych, choć w różny sposób) Roth pokazuje obraz stosunków społecznych w Stanach w danej epoce. W świetnej "Amerykańskiej sielance" córka "Szweda" wybiera drogę rujnującą spokojną, budowaną przez dwa pokolenia egzystencję jej rodziny; w genialnej "Ludzkiej skazie" Coleman wikła się w sieć własnych kłamstw, stając się w końcu ich nieoczekiwaną ofiarą; w środkowym tomie trylogii Ira Ringold ucieka od prozy życia w nieudane małżeństwo, a Sylphid, córka jego żony Evy, zdolnościami do destrukcji rodziny trochę przypomina mi Merry, córkę "Szweda". Ira to postać po "rothowemu" fatalna: nie znajduje spełnienia ani w pracy, ani w małżeństwie, ani w działalności politycznej.
70.
Jeszcze jeden oddech (
Kalanithi Paul)
Wspomnienia neurochirurga z lat studiów, pracy, a w końcu z czasu choroby nowotworowej, która go w końcu zabiła. Cały czas był, jako lekarz, świadom zagrożenia i szybkości rozwoju raka. Również refleksje nad sensem życia i śmierci, nad stosunkiem lekarza i samego chorego do choroby i umierania. Książkę kończy posłowie żony autora.
Kilka słów o książce:
Z pasją do końca
69.
Helisa (
Elsberg Marc (właśc. Rafelsberger Marcus))
Czytadło z ambicjami. Wizja manipulacji genetycznych na bardzo szeroką skalę. Nie jest ona, niestety, nieprawdopodobna.
Podobnie jak Atwood w trylogii Madaddam Elsberg sugeruje, że rodzaj ludzki zniszczy sam siebie, przez własną głupotę, bezmyślność i pazerność. Narzędzia do tego konstruujemy sami.
68.
Świat Rocannona (
Le Guin Ursula K. (Le Guin Ursula Kroeber))
Pierwsza część cyklu "Hain". Wstęp broni się jako świetne, samodzielne opowiadanie. Całość toczy się bardzo niespiesznie, koncentruje wokół jednego wątku - poszukiwania miejsca pobytu "rebeliantów" - i pełna jest dokładnych opisów planety. Idea rozwoju bohatera podana jest w jednym zdaniu na końcu książki. W porównaniu z Ziemomorzem, zachwycającym i przesłaniem, i wykonaniem, "Świat Rocannona" rozczarowuje. Może kolejne części będą lepsze?
Sierpień
67.
Cisza: Opowieść o tym, dlaczego straciliśmy umiejętność przebywania w ciszy i jak ją odzyskać (
Kagge Erling)
Krótkie refleksje na temat potrzeby ciszy w obecnych, pełnych hałasu i zgiełku czasach. Nawiązują do znanych filozofów, myślicieli, ale te do sytuacji z codziennego życia. Wołanie o zatrzymanie się w biegu i posłuchanie samego siebie.
66.
Ciemna rzeka (
Indriðason Arnaldur)
Kryminał islandzki czyli mroczno, zimno, a do tego trup. Dochodzenie w sprawie morderstwa prowadzi tym razem pani komisarz Elinborg, przy okazji poznajemy więc jej problemy rodzinne. Brakuje mi jednak komisarza Erlendura, który był motorem napędowym tej serii.
65.
Ludzka skaza (
Roth Philip)
O wyrzeczeniu się własnej tożsamości i życiu w kłamstwie i z niemożliwym do wyjawienia sekretem przez następne kilkadziesiąt lat. Ale też o tym, co narzuca człowiekowi społeczeństwo, w którym żyje, jak kształtuje jego ambicje i postrzeganie świata. O nieuniknionym wpływie wielkiej polityki na małych ludzi. O zazdrości, zawziętości, nienawiści, niespełnieniu i o sile plotki, którą niemożliwe jest zatrzymać gdy już pójdzie w świat.
Świetna proza, nie dziwię się, że Roth jest typowany do literackiego Nobla.
Multum skaz
Przypomnij mi, kim jestem (
Thomas Matthew)
Porzucam tę książkę po 177 stronach z 579. Nic mnie nie obchodzą dalsze losy opisywanej rodziny. Właśnie opisywanej, a nie portretowanej - z trudem brnę przez całe stronice narracji typu: w tym okresie robili to, po kilku latach tamto; kiedyś robił coś tam, ale potem przestał zaczął coś innego; po kilku miesiącach, po roku, po latach. Czułą to, tamto, owamto. Opisywanie emocji, zamiast ich przedstawiania w sytuacjach czy dialogach. Łopatologia. I styl też jakiś miałki, może po "Źródle" tak to odbieram.
64.
Źródło (
Rand Ayn (właśc. Rosenbaum Alissa))
Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. To jedna z tych, które zostają w pamięci na długo.
O tym, jak cel nie uświęca środków
Źródło - cytaty
Lipiec
63.
Królowa Śniegu (
Klejzerowicz Anna)
Wyjątkowo mroźna zima. W niewielkiej miejscowości na Pomorzu seryjnie zamarzają w rowach drobni lokalni pijaczkowie. Jest ich tak wielu, że już nawet niechętna rozdmuchiwaniu sprawy policja nie uważa, że to zwykły przypadek. Okazuje się, że dwadzieścia lat wcześniej w tej samej okolicy miała miejsce podobna seria zamarznięć. A gdy pogrzebie się w jeszcze odleglejszej przeszłości, mogą obudzić się prawdziwe upiory...
Akcja stanowi dla autorki tło do ogólniejszych rozważań nad ludzką naturą.
62.
Zakazana psychologia: Nauka kultu cargo i jej owoce (
Witkowski Tomasz)
W tym tomie Witkowski piętnuje szalbiercze i oszukańcze pseudo-terapie, jakich pełno nie tylko w psychologii. To są konkrety, przez co książka jest lepsza niż pierwsza część, gdzie "wyżywał się" ogólnie na różnych działach psychologii. Bardziej przystająca do rzeczywistości. W dalszym ciągu jednak drażni mnie manieryczne kreowanie się autora na guru prawdy i jedynego sprawiedliwego, przynajmniej na niwie rodzimej.
Pseudonauka szerzy się w tempie zastraszającym. Na bazie lenistwa umysłowego, ignorancji i niechęci do uczenia się, a także oczekiwania na łatwe rozwiązania czy wręcz cuda, szarlatani nie tylko zbijają własne fortuny, ale krzywdzą ludzi. Potrzebne jest pokazywanie takich praktyk, potrzebna jest edukacja. Obawiam się jednak, że Witkowski jest po pierwsze niszowy, po wtóre kontrowersyjny (dla własnego środowiska), ma mały zasięg oddziaływania. Sam o tym zresztą pisze.
Jednak warto przeczytać.
61.
Zaginione miasto (
Klejzerowicz Anna)
Kolejne śledztwo Emila Żądło, jak zawsze nie tylko z intrygą kryminalną, ale i tajemniczą historią w tle. Tym razem wątek historyczny przenosi czytelnika w głębiny amazońskiej dżungli i podróżników poszukujących zagubionego miasta Inków. Sporo tu też krytycznego spojrzenia na współczesne społeczeństwo i jego wartości, a raczej ich brak. Na osłodę - niezawodny rudy kot Bolero. Koty łączą ludzi, to wiadoma rzecz! :)
60.
Magia rzeczywistości: Skąd wiemy, co jest prawdziwe (
Dawkins Richard)
Absolutnie genialna książka dla starszych dzieci, młodszej młodzieży i niedouczonych humanistów ciekawych świata. Dawkins prostymi słowami wyjaśnia wszystko: pochodzenie i budowę wszechświata, pochodzenie życia i ewolucję gatunków, budowę wszystkiego co żyje i przyrody nieożywionej, rolę słońca i szanse na istnienie zamieszkałych planet, przyczyny powstawania trzęsień Ziemi, rolę przypadku w życiu człowieka i wiarę w magię i cuda. Mówi jednak, że na kwarkach się nie zna... ;)
Polecam każdemu.
59.
Pochwała powolności: Jak zwolnić tempo i cieszyć się życiem (
Honoré Carl)
Mam tak zwane mieszane uczucia.
Sama idea zwolnienia tempa, doświadczania przyjemności życia poprzez wyeliminowanie niepotrzebnego pośpiechu, który tę przyjemność niszczy, jest mi bliska; nie chodzi o szybkość, ale o jakość. A jeśli szybkość przesłania wszystko i staje się jedynym kryterium zastępującym wszystkie inne, to sytuacja jest niezdrowa. Nie chcę tak żyć. Zwalniam.
Autor podaje mnóstwo przykładów spowolnienia tryby życia: należy wolniej jeść, poruszać się, uprawiać seks, czytać, słuchać muzyki, pracować, odpoczywać, wychowywać dzieci. Ale zbytnie spowalnianie, podobnie jak zbytnie przyspieszanie, prowadzi do ekstremów. Honoré płynnie przechodzi od zbyt szybkiego przyjmowania pacjenta przez współczesnych lekarzy, do medycyny alternatywnej; od szalonego wyścigu szczurów zaczynającego się już w przedszkolach, do całkowitej rezygnacji ze szkoły i uczenia dzieci w domu. Powolność przez duże "P" staje się dla autora czymś w rodzaju fetysza.
Książkę warto przeczytać, zachowując jednak dystans i zdrowy rozsądek.
58.
MaddAddam (
Atwood Margaret)
Trzecia część cyklu.
Być może mam przesyt Atwood, bo ciężko mi się to czytało. Pod względem formalnym wszystko jest jak trzeba: wszystkie wątki zostały praktycznie pozamykane, wydarzenia z przeszłości opowiedziane z jeszcze innych punktów widzenia niż w poprzednich dwóch tomach, a dla ludzkości pozostawiono nadzieję. Jednak wydarzeń przewidywalnych jest w tej części najwięcej. I nie ma już tej świeżości i niepewności losu ludzkiego, jakie charakteryzowały dwie pierwsze części trylogii. Kończąca powieść wolta też jest do przewidzenia, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę historię cywilizacji. Całość dobra, ale nie odkrywcza.
57.
Rok potopu (
Atwood Margaret)
Druga część trylogii MaddAddam.
Okazuje się, że nie wszyscy przedstawiciele gatunku ludzkiego zginęli na skutek zarazy. Wydarzenia z części pierwszej ("Oryks i Derkacz") przedstawione są tutaj z punktu widzenia członków sekty Bożych Ogrodników, dzięki czemu znakomicie uzupełniają pierwszy tom. Podobnie jak w części pierwszej, część wydarzeń mających miejsce przed katastrofą to już dziś nie fikcja literacka, a fakty. A planeta po katastrofie świetnie radzi sobie bez gatunku homo (podobno) sapiens.
Co będzie dalej?
56.
Oryks i Derkacz (
Atwood Margaret)
Postapokalipsa, czyli świat po katastrofie. Jedyny (pozornie) człowiek, który przetrwał zagładę, borykając się z trudnościami codzienności wspomina swoje życie. Oczywiście wiele jest podobieństw do rzeczywistości, w której żyjemy, przerażające jednak jest to, ze najgorsze cechy ludzkie prowadzące do katastrofy - chciwość, bezmyślność, brak empatii, przekonanie o własnej wyższości - występują obficie wśród ludzi decydujących o losach całych społeczności. Na co dzień możemy też obserwować, z jednej strony chęć decydowania o losach innych i próby głębokiej ingerencji w prawa natury, z drugiej bierność, lenistwo umysłowe i łatwe poddawanie się prostym opisom świata. Książka wydaje się straszliwie profetyczna.
55.
Oszukana (
Link Charlotte)
Trzy współczesne zbrodnie i wypadek sprzed trzynastu lat. Czy coś łączy te wydarzenia? A przy okazji, jak to u Link, wiele problemów społecznych: osamotnienie wyobcowanie ze środowiska, alkoholizm, opieka nad niepełnosprawnym członkiem rodziny, uzależnienie emocjonalne od drugiego człowieka, skuteczność resocjalizacji w systemie penitencjarnym,
marginalizacja bezrobotnych, rasizm... I niesamowita, mroczna atmosfera, działająca na czytelnika już od pierwszych stron. Trochę mnie denerwowało to, że niektóre bohaterki wciąż popełniają ten sam błąd: stają same do walki z groźnym przestępca, nie wzywając pomocy, ba, nie powiadamiając nikogo o swoich zamiarach. Ale i tak warto przeczytać. To jedna z lepszych powieści autorki.
Mam zastrzeżenia do pracy tłumaczki: po co używa skrótów Mr i Mrs, zamiast polskich słów Pan i Pani? Dlaczego dziecko mówi mum/mummy i dad/daddy, zamiast mama i tata? Pozostawiono wiele anglicyzmów, takie pierwsze skojarzenia (n, kooperacja zamiast współpraca i nie mówimy tu o zakładach pracy, a o pojedynczych ludziach. Nagminne stawianie cząstki "się" przed czasownikiem w orzeczeniach imiennych, i to w narracji odautorskiej, a nie w dialogach.
54.
Gniazdo żmij: Rzecz o laborantach z Karkonoszy (
Woźniak Magdalena)
Króciutka opowieść o karkonoskich zielarzach żyjących w XVIII wieku pod panowaniem pruskiej dynastii Hohenzollernów. Właściwie zarys powieści, 117 stron kieszonkowego formatu. Ale znalazło się tu miejsce na wszystko, co w dobrej powieści być powinno: miłość, zazdrość, ambicja, polityka, a take pięknie dopracowane obyczaje z epoki i ładny język. Mam nadzieję,że autora rozwinie kiedyś tę książeczkę w pełnowymiarowa powieść, bo warto.
53.
...i wieloryb wysadził Jonasza na ląd: Czy biblijne cuda z udziałem zwierząt mogły zdarzyć się naprawdę? (
Dröscher Vitus B.)
Zoolog i etolog, uznany autorytet w swojej dziedzinie, wyjaśnia "cuda" z udziałem zwierząt opisane w Biblii. Wszystkie pozornie nieprawdopodobne wydarzenia, począwszy od starotestamentowych plag egipskich, po wielki połów ryb w jeziorze Genezaret opisany w Nowym Testamencie, da się wyjaśnić na gruncie współczesnej wiedzy biologicznej. Imponujące jest, że autorzy Starego Testamentu potrafili tak dokładnie zaobserwować i opisać występujące wokół nich zjawiska przyrodnicze, choć nie mając odpowiedniej wiedzy, ani narzędzi badawczych interpretowali je jako zjawiska nadnaturalne.
Dla mnie trochę denerwujące było ciągłe podkreślanie przez autora własnej wiary: samo zjawisko nie jest "cudem", da się je wyjaśnić na gruncie nauki, ale cudem jest to, że Pan tak ukształtował okoliczności, że mogło ono mieć miejsce. Mimo to książeczka (160 stron zaledwie) jest warta poznania. Dröscher zawsze staje po stronie zwierząt, nie zgadza się na krzywdzenie ich, to też jest wielką wartością każdej z jego książek.
Czerwiec
52.
Co czytali sobie, kiedy byli mali? (antologia;
Świerżewska Ewa,
Mikołajewski Jarosław,
Bralczyk Jerzy i inni)
Rozmowy z ludźmi kultury, sportu, biznesu, nauki na temat ich lektur z dzieciństwa. Urocza książka, przypominająca wiele tytułów, które niegdyś każdy czytał, choć z biegiem lat nierzadko zapomniał. Bardzo ładnie dopracowana graficznie - wspomnieniom towarzyszą okładki tych wydań poszczególnych tytułów, które mieli w rękach rozmówcy, często zamieszczane są ilustracje z tamtych, starych wydań.
51.
Obcy w obcym kraju (
Heinlein Robert Anson)
Z rozmachem napisana opowieść o tym, że to co obce, wcale nie jest obce, jeśli się dobrze przyjrzymy. Oraz o tym, że człowiek potępi i odrzuci obcość jedynie na podstawie wyglądu i powierzchownej oceny, odrzuci nawet to, co przysięgał kochać i akceptować, jeśli zobaczy to w obcym sztafażu.
Klasyka SF. Na Ziemię przywieziony zostaje "Człowiek z Marsa", potomek uczestników niegdysiejszej, zaginionej ziemskiej ekspedycji. Człowiek, bo jest dzieckiem mężczyzny i kobiety, ale wychowany przez przedstawicieli kultury tak odmiennej od naszej, że wszelkie próby zrozumienia przez niego zawiłości rządzących ludzkimi społecznościami spełzają na niczym. A jednak z czasem...
Książka stanowi też swoisty pamflet na przywary i słabostki ludzi, a przede wszystkim na religie i ich wpływ na ludzką obyczajowość i stosunek do innych. Również do "obcych". Ciekawie się to czyta dziś, gdy nasilają się nastroje anty-obce, gdy wszystko, co odmienne jest natychmiast odrzucane, bez próby przyjrzenia się, czy aby nie jest to druga strona tego, czym sami jesteśmy. A dzieje się to tak szybko, że na głębszą analizę nie starcza czasu. Współczesna ludzkość gotowa byłaby gołymi rękami zabić nawet Mesjasza, gdyby powrócił w przebraniu "obcego". Dominują w ludzkich ocenach stereotypy, ogólniki i płytkie intelektualnie, ale mocno emocjonalne reakcje. Pod tym względem Heinlein jest wręcz profetyczny.
Ocenę obniżam za zdanie ze strony 459: "W dziewięciu przypadkach na dziesięć, jeżeli dziewczyna zostaje zgwałcona, sama jest sobie winna".
50.
Wyjątkowi (
Wolitzer Meg)
Bardzo dobra obyczajówka z kawałkiem współczesnej historii Stanów Zjednoczonych w tle.
Jest pierwsza połowa lat 70. XX wieku. Na wakacyjnym obozie dla uzdolnionych twórczo nastolatków spotyka się sześć osób, które blisko się zaprzyjaźniają i zawiązują specyficzną grupę: Wyjątkowych. Mają bowiem po 15-16 lat i są zdecydowanie wyjątkowi - będą przenosić góry samymi myślami i zmieniać świat. I wszystko będzie im się zawsze układać tak, jak chcą. Po roku trafiają ponownie na kolejny turnus, umacniając się wzajemnie w przekonaniach o własnych możliwościach. A potem czas mija, życie toczy się własnym torem, przynosząc niespodzianki nie zawsze przyjemne i buńczuczna, nastoletnia wyjątkowość ustępuje miejsca dorosłemu borykaniu się z codziennością i przyziemnymi problemami.
Książka kończy się, gdy jej bohaterowie mają sporo ponad 50 lat. Dobrze skonstruowane postacie, wiarygodność psychologiczna, brak wpadek językowych. Warto przeczytać.
49.
Trupia Farma: Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie (
Bass Bill,
Jefferson Jon)
Świetna książka! Przede wszystkim o pracy antropologa sądowego, ale też o żmudnym dochodzeniu do biegłości w tej dziedzinie, o szkoleniu studentów, o współpracy z policją, z rodzinami ofiar zbrodni, z przedstawicielami nauki i zawodów prawniczych. I o krytyce, jakiej czoła wielokrotnie musieli stawiać założyciele i pracownicy "Trupiej farmy."
Każdy rozdział szczegółowo zajmuje się przynajmniej jedną sprawą wyjaśnioną dzięki pracy antropologów sądowych. Tytuł trochę prowokacyjny, jeśli bowiem ktoś szuka sensacyjnych opisów rozkładających się zwłok, niewiele tu takich znajdzie; znajdzie za to rzetelną i naukowo udokumentowaną analizę poszczególnych stadiów rozkładu, przedstawione nie celem epatowania czytelnika sensacją, ale wytłumaczenia praw biologii i metod działania badaczy.
Przy okazji Bass wspomina od czasu do czasu o swoim życiu prywatnym, nie stroni od dowcipu, autoironii. To bardzo sympatyczny narrator.
48.
Kot Bob i jego podarunek (
Bowen James)
Trzecia już książka z serii opowieści o kocie Bobie i tym, jak uratował Jamesa przed stoczeniem się. Siłą rzeczy, niektóre wątki muszą się powtarzać. Jednak kot Bob ratuje tę książkę. Jak zwykle.
47.
Terror (
Simmons Dan)
Zbeletryzowana opowieść o ostatniej wyprawie Johna Franklina z 1948 roku, mającej na celu odkrycie tzw. Przejścia Północno-Zachodniego, czyli drogi morskiej z Europy do Azji przez Morze Arktyczne.
Niesamowicie dopracowana książka. Simmons sprawdził wszystkie możliwe do sprawdzenia fakty (powieść z bibliografią na końcu!), dołączył mity i wierzenia Innuitów, osadził wymyślone dialogi w realiach epoki (bohaterowie czytają Dickensa i Lyella, znają osobiście Darwina, ktoś tam nawet pływał na Beagle, przyjaźnią się z Charlesem Babbagem). Przestudiował dogłębnie zasady szeroko pojętego takielunku, rodzaje lodu i jego zachowania na morzu, fizykę wiania wiatrów. O psychologii relacji wśród ludzi odciętych przez lata od cywilizacji nawet nie wspomnę. A czyta się to jednym tchem i po 650 stronach człowiek jest zasmucony, że to już koniec.
Zwraca uwagę przemiana głównego bohatera, jego postawy wobec najważniejszych wartości w życiu. Piękne, niosące optymizm zakończenie.
Majstersztyk.
46.
Cień pisarza (
Roth Philip)
Młody, egzaltowany, początkujący pisarz odwiedza swojego idola, starzejącego się, egzaltowanego, wziętego pisarza i wykładowcę akademickiego. Wraz z tym drugim mieszka jego również starzejąca się, egzaltowana żona, a z wizytą przebywa młoda dziewczyna, jego była studentka, zapatrzona w mistrza i - o dziwo! - potwornie egzaltowana mitomanka. Wszystko obficie podlane żydowskim sosem i bolesnymi retrospekcjami.
Cieniutka książeczka, a umęczyłam się jak przy kopaniu rowów zimną. I świetny styl Rotha nie pomógł; nie kupuję konwencji, nie przemawiają do mnie postacie.
Maj
45.
Sześć lat: Pożegnanie z siostrą (
Link Charlotte)
Zapis umierania ukochanej siostry, a zarazem najbliższej przyjaciółki autorki .
Siostra Charlotte Link, młodsza od niej samej o rok, zachorowała w wieku lat 23 na ziarnicę złośliwą. Została wyleczona, założyła rodzinę, realizowała się zawodowo. Zwykłe, szczęśliwe życie. Po 18 latach nowotwór znów zaatakował, tym razem w postaci raka jelita. Lekarze po postawieniu diagnozy dawali pacjentce rok, góra dwa lata życia. Przeżyła jeszcze sześć lat.
Charlotte Link nie jest lekarzem, nie ma nawet przygotowania medycznego. Opisuje sytuację siostry z punktu widzenia medycznego laika, najbliższej osoby, członka rodziny chorego. Pokazuje jak choroba wpływa na całą rodzinę, jak niszczy psychicznie wszystkich wokół osoby chorej, jak zmienia perspektywę i skalę wartości. Przerażający jest obraz służby zdrowia w Niemczech XXI wieku: powszechny brak empatii, obojętność, nierzadko pogarda dla pacjenta. Jedno życzliwe słowo buduje i pomaga przetrwać, jedno okrutne czy bezmyślnie rzucone - odbiera nadzieję na długie miesiące, dołuje, wpędza w depresję. Błędnie postawiona diagnoza potrafi odebrać chęć walki.
To książka bardzo szczera i osobista. Zero krygowania się, sztuczności, koloryzowania. Zero znieczulenia czy taryfy ulgowej dla czytelnika. Polecam zainteresowanym tematyką.
44.
Cyfrowi rodzice: Dzieci w sieci – jak być czujnym, a nie przeczulonym (
Uhls Yalda T.)
Po części poradnik dla rodziców dzieci, które szybciej nauczyły się obsługiwać tablet, niż wiązać buty; po części zapis doświadczeń autorki z własnymi dziećmi, a później nastolatkami. Dużo przykładów praktycznych, wziętych z codziennego życia. Jest i o mediach społecznościowych, i o wpływie internetu na rozwój zdolności poznawczych. Bez demonizowania roli cyfrowego świata w życiu młodych ludzi, ale i bez jej lekceważenia. Wartościowa pozycja, choć przy obecnym tempie rozwoju nowych technologii może się szybko zestarzeć.
43.
Dom naszej pani (
Klejzerowicz Anna)
Jeszcze raz Emil Żądło, tym razem na tropie seryjnego mordercy związanego z kultem bogów z zaginionej Atlantydy. Dużo wiadomości na ten temat przemycanych jest w rozmowach bohaterów. Szybka akcja, wyraziści bohaterowie i mądry kot, jako wisienka na torcie.
42.
Cień gejszy (
Klejzerowicz Anna)
Druga część przygód i perypetii Emila Żądło. Tym razem historia toczy się wokół starych japońskich drzeworytów z początku XX wieku, z czasów wojny rosyjsko-japońskiej. I odrobina współczesnej, polskiej, brudnej polityki w tle.
Waleczny i mądry kocur Bolero w pierwszym tomie przepłoszył włamywacza, w tym - uratował dom przed pożarem, budząc ludzi. Przypomniało mi to moją nieżyjącą już kotkę, Pumę, która zrobiła coś podobnego, gdy pusty czajnik przysmażał się na gazie, po wygotowaniu całej wody. Aż szkoda, że tak mało tego kota w książce!
41.
Sąd Ostateczny (
Klejzerowicz Anna)
Kryminał z Gdańskiem w tle. Seryjny morderca, były policjant, a obecnie dziennikarz prowadzący prywatne śledztwo, i nienachalny wątek romansowy w tle. Przy okazji autorka promuje wiedzę o tryptyku Memlinga "Sąd Ostateczny", ale też nienachalnie. Duży plus za postać rudego kocura o dźwięcznym imieniu Bolero, który, wbrew obecnie panującym w kryminałach trendom, nie ginie pod koniec książki.
40.
Kompleks Portnoya (
Roth Philip)
Buntownicza, wielowarstwowa, prześmiewcza, a jednak bardzo smutna książka o życiu stanowiącym ciągłe nieudane próby ucieczki od własnych korzeni, będącym buntem przeciwko tradycjom i kulturze własnej społeczności, ale i przeciwko jej hipokryzji, fałszom i zakłamaniu, a wszystko to podszyte przerażającym, wyniesionym z dzieciństwa przekonaniem, o braku miłości ze strony rodziców. Tytułowy "kompleks", jaki ukształtował się u bohatera jest nie do przezwyciężenia i ciąży nad wszystkimi jego poczynaniami.
Napisana w formie niekończącej się "spowiedzi" u psychoanalityka (który nazywa się doktor Spielvogel - mniam!), zawiera mnóstwo odniesień do myśli i dzieł Freuda, ale też pokazuje wycinek Ameryki z lat 70., obowiązujące wówczas kody`kulturowe, a szczególnie diasporę żydowską. Książka niegdyś skandalizująca, dziś już z pewnością nie oburza treścią obyczajową, natomiast bunt Żyda przeciwko własnym korzeniom, kulturze i religii wydaje się wciąż mocny i świeży.
Bardzo dobra pozycja, nie wiem dlaczego tak długo się przed nią broniłam.
">>Dzień dobry<< mówi, i dopiero teraz dociera do mnie, że słowo >>dzień<< w jego ustach odnosi się zwłaszcza do godzin między rankiem a wieczorem. Nigdy tak o tym nie myślałem. Chce, żeby godziny między rankiem a wieczorem były DOBRE, czyli radosne, przyjemne i owocne! Wszyscy życzymy sobie kolejnych godzin radości i powodzenia. Niesamowite! Cudowne! Dzień dobry! To samo dotyczy >>Dobry wieczór<<! I >>Dobranoc<<! Mój Boże! Język angielski jest FORMĄ PRZEKAZU! Rozmowa nie sprowadza się wyłącznie do ognia krzyżowego, w któym człowiek strzela i staje się celem strzału! Gdzie trzeba robić uniki dla ratowania życia i dobrze mierzyć, żeby zabić! Słowa nie są wyłącznie bombami i pociskami - nie, są raczej prezencikami zawierającymi ZNACZENIA!
(206)
39.
Amerykańska sielanka (
Roth Philip)
Historia rodziny Levovów, amerykańskich Żydów, a głównie Seymoura Levova, dziecka sukcesu, Amerykanina w trzecim pokoleniu, nie jest, wbrew tytułowi, sielanką, a przydarzyć się mogła i w innym niż Stany Zjednoczone kraju, bo zapalnikiem buntu młodych może być cokolwiek, niekoniecznie wojna w Wietnamie. Skupia się na wewnętrznych problemach rodziny, na znanej prawdzie, że nie można zaplanować szczęśliwego życia dla siebie, ani dla swoich bliskich, bo los zawsze może zagrać niespodziewanie fałszywą kartą. A udawanie, budowanie na pokaz obrazu fasadowej szczęśliwości, dla zaimponowania znajomym, dla dostosowania się do obowiązującego modelu życia, nie może skończyć się dobrze.
Roth buduje wspaniałą galerię postaci, przemieszcza się z epoki w epokę, a wszystko to w świetnym stylu, operując przepięknym językiem. To bardzo dojrzała proza, warta rozsmakowania się, poświęcenia jej czasu.
38.
Dziedzictwo (
Roth Philip)
Herman Roth, ojciec pisarza Philipa Rotha, ma 86 lat i wielki apetyt na życie. Jest wdowcem, trochę niedowidzi na prawe oko, poza tym czuje się świetnie. Pewnego dnia dowiaduje się, że ma guz mózgu, który prawdopodobnie rósł w jego głowie od co najmniej dziesięciu lat. Przed nim jeszcze rok życia, o czym w chwili postawienia diagnozy nie wie ani on, ani nikt z jego bliskich. "Dziedzictwo" jest zapisem tego roku, ale też osobistych relacji ojca z synem oraz wszystkich minionych ważnych chwil w historii rodziny Rothów.
To książka o tym, co najważniejsze: o nieuniknioności śmierci i o tym, co po nas zostaje. Bardzo odważna, bardzo osobista. Śmierci nie można umknąć; pytanie "Dlaczego muszę umierać" jest źle postawione z punktu widzenia praw biologii, a jednak tysiące ludzi stawiają je sobie codziennie. Bo zawsze jest za wcześnie na rezygnację z życia.
"Dziedzictwo" to nie tylko świetna proza i szerokie spojrzenie na kondycję ludzką. To także nieretuszowany obraz fizycznego słabnięcia i odchodzenia, z jego przykrą fizjologią, o której nie chcemy pamiętać, od której odwracamy się ze wstrętem, którą metaforycznie perfumujemy powtarzając slogany o godności i szlachetności. Umieranie to ciężka praca, to nieodwracalne zmiany w zachowaniu, w postrzeganiu otoczenia, w wyglądzie zewnętrznym. To strach bez możliwości ucieczki. To proces angażujący wszystkich, którzy mają odwagę w nim uczestniczyć. To najtrudniejszy z tematów w literaturze.
"Nie można mieć ojca na zawsze." Nikogo nie można.
37.
Obecność: Rozmowy (antologia;
Grzela Remigiusz,
Janda Krystyna,
Sawicka Paula i inni)
Bardzo potrzebna książka. Rozmowy o tym, co najważniejsze, bo pod pozorem wspominania tych, którzy odeszli, mówi się o ich stałej obecności w życiu pozostałych, o miłości, lojalności, oddaniu. O życiu, które trwa dalej, mimo braku najbliższej osoby, mimo bólu. O tym, jak sobie z tym radzić. Wspomnienia i refleksje potrzebne każdemu, bo każdy stanie kiedyś w obliczu utraty. Wszyscy przemijamy.
Kwiecień
36.
Rebeka (
du Maurier Daphne)
Nieco staroświecka opowieść o miłości, nienawiści i zdradzie w realiach przedwojennej angielskiej prowincji. Z elementami powieści gotyckiej - jest duży stary zamek z ciemnymi korytarzami i ogromny park, ale nie ma w nim duchów. Dużo opisów przyrody. Akcja, niestety, przewidywalna. Książkę polecano mi jako wywołującą wielkie emocje. Nie wywołała żadnych. Widocznie jestem odporna.
35.
Beksińscy: Portret podwójny (
Grzebałkowska Magdalena)
Bardzo dobra i bardzo smutna, przygnębiająca książka.
Rzetelnie zebrane wszelkie chyba dostępne materiały na temat rodziny Beksińskich, wszystko udokumentowane przypisami, dobry, reportażowy styl, mnóstwo detali. A jednak czytałam to długo, odkładając i wracając, ciężko mi było przebijać się przez miniony dla nich wszystkich czas.
34.
Najdalszy brzeg (
Le Guin Ursula K. (Le Guin Ursula Kroeber))
Powtórka po latach. Trzecia część sagi o Ziemiomorzu.
Źle dzieje się na Archipelagu. Wieść niesie, że na najdalszych rubieżach zanika magia. Zaklęcia nie działają, pieśniarze nie pamiętają słów pieśni, rzemieślnicy nie potrafią wykonywać swych zawodów. Tkanka rzeczywistości rozpada się. Ged, obecnie Arcymag Ziemiomorza, opuszcza bezpieczną wyspę Roke i w towarzystwie chłopca, syna króla z Havnoru, wyrusza na kraniec znanego świata, by ratować to, co jeszcze da się uratować.
Piękna opowieść o dojrzewaniu, o konieczności zaakceptowania śmierci jako części życia, o lojalności i pokonywaniu własnych słabości. Le Guin jest mistrzynią pisania o sprawach ostatecznych bez moralizowania i przygnębiania czytelnika. Podwyższam ocenę. Jednak najlepszą częścią tej sagi pozostaje dla mnie
Czarnoksiężnik z Archipelagu (
Le Guin Ursula K. (Le Guin Ursula Kroeber))
.
33.
Przywitaj się z królową: Gafy, wpadki, faux pas i inne historie (
Walewski Łukasz)
Obszerny zestaw reguł, porad i anegdot z dziedziny poprawnego zachowania się przede wszystkim w światowej dyplomacji, ale nie tylko. Jeśli nawet niewielu z czytelników ma szanse zostać w przyszłości prezydentem lub chociażby ministrem czy szefem protokołu dyplomatycznego, to każdemu przyda się wiedza o poprawnym nakrywaniu stołu czy zachowaniu się na ciut bardziej oficjalnym przyjęciu. Autor, dziennikarz i znawca stosunków międzynarodowych, opatrzył też książkę mnóstwem przykładów ze światowej historii obyczajów, bliższej i tej bardzo odległej, a po każdym rozdziale znajdują się przypisy bibliograficzne, pozwalające zainteresowanym pogłębić dany temat. A anegdoty - przy niektórych nie sposób nie śmiać się na głos! Książka sympatyczna, ciekawa i przydatna.
32.
Co nas nie zabije (
Lagercrantz David)
Kontynuacja słynnego Millennium Larssona. Ma wszystkie cechy niezbędne dla powieści sensacyjnej, choć wybitna nie jest. Akcja wykracza daleko poza szwedzkie podwórko, co jest jednak dobrze umotywowane korzeniami Lisbeth. Co mi przeszkadzało, to spore fragmenty opisowe: o części akcji i intrygi dowiadujemy się retrospektywnie z dłuuugich rozmów bohaterów, a właściwie monologów jednego, przerywanych zdawkowymi uwagami lub pytaniami drugiego. Raz taki myk można zastosować, ale kilka razy? No i nie wiem, czy ostatnia scena nie jest zbyt cukierkowa - solidnie pod publiczkę. Czy Larsson tak poprowadziłby akcję? Nawet jeśłi, to nie byłaby to scena kończąca. Chyba.
Lektura miała być rozrywkowa i okołoświąteczna i swoje zadanie spełniła. Czyta się błyskawicznie. Kolejny tom też przeczytam.
31.
Tłumacząc Hannah (
Wrobel Ronaldo)
Brazylia przed II wojną światową. Żydzi, komuniści, szpiedzy, policja. Życie codzienne trochę cierpi na przesyceniu wszystkiego polityką. Marzenia o wielkiej miłości też cierpią.
Postanawiam nie czytać już żadnych nowości skuszona świetnymi recenzjami. Kolejna dobrze napisana książka, która w ogóle mnie nie porusza. Jest kwiecień, a jedyną pozycją beletrystyczną, jaka zrobiła na mnie w tym roku wrażenie jest
Wróżenie z wnętrzności (
Szostak Wit (właśc. Kot Dobrosław))
.
Jak ja tęsknie, za książką, która mnie porwie i zachwyci, jak kiedyś Hen, Amos Oz, Marquez czy Hosseini! Ech...
30.
Pięć dni w październiku (
Sierra i Fabra Jordi)
Październik 1948. Miquel Mascarell - już nie inspektor, a były więzień - staje przed zadaniem zdawałoby się nie do wykonania: ma znaleźć miejsce pochówku ofiary zmordowanej przed dwunastu laty, w dniu wybuchu wojny domowej. W dodatku 'zlecenie" otrzymuje od funkcjonariusza znienawidzonego reżimu generała Franco, co sprawia, że jest ono nie do odrzucenia w praktyce, choć nie do przyjęcia moralnie. Macarell jednak przyjąć je musi, bo boi się nie tylko o siebie. Nie jest już sam.
Wszystkie książki z tej serii podobały mi się. Mają klimat. A główny bohater z jego inteligencją, wrażliwością i dylematami troszkę mi przypomina komisarza Barbarottiego z powieści Håkana Nessera.
29.
Metoda czarnej skrzynki: Zaskakująca prawda o błędach i naturze sukcesu (
Syed Matthew)
Świetna książka popularyzująca niezbędność pomyłek i popełniania błędów w procesie uczenia się i postępu. Autor pokazuje na mnóstwie przykładów, jak życie w kulturze afirmującej sukces i penalizującej porażkę prowadzi do zamknięcia się na myślenie, do strachu przed ostracyzmem środowiskowym, a nawet społecznym, do okopywania się na pozycji "wiem i nie muszę sprawdzać". Działanie naszej psychiki sprzyja takiemu podejściu, mózg ludzki bowiem stara się zminimalizować nieprzyjemność dysonansu poznawczego. Jest to również pochwała pracowitości, wytrwałości, konsekwencji w dążeniu do poznawania nowego, do eksperymentów, do szukania własnej drogi.
Książka dla każdego. Napisana żywo, ciekawie, ze swadą. Nie ma nic wspólnego z poradnikami typu: Jak żyć długo, leniwie i szczęśliwie ;)
Kilka cytatów tutaj:
Mechanizm psychologiczny obecny w umyśle każdego z nas czyli o dysonansie poznawczym
Marzec
28.
Siedem dni w lipcu (
Sierra i Fabra Jordi)
Jest rok 1947. Miquel Mascarell nie jest już inspektorem policji. Jest byłym więźniem frankistowskiego reżimu, który wraca po ośmiu latach spędzonych w obozie pracy do zrujnowanej po wojnie Barcelony nie mając nic, poza wspomnieniami. Może jeszcze nadzieję na ułożenie sobie reszty życia, ma bowiem już 63 lata. Jednak drugiego dnia po powrocie otrzymuje dziwną przesyłkę, która budzi w nim uśpiony, zdawałoby się, instynkt policjanta. Dziwny, poza zawartością, jest sam fakt otrzymania przesyłki - były inspektor nie ma już w mieście nikogo bliskiego, nikt nie wie o jego powrocie, a pensjonat, w którym się zatrzymuje wybrał przypadkiem.
Nostalgiczna, powolna narracja, plastyczny obraz miasta wracającego do życia po wojennych zniszczeniach, wciąż tłamszonego dyktaturą. Podobnie jak w pierwszej części (
Cztery dni w styczniu (
Sierra i Fabra Jordi)
) więcej jest tu skupienia na postaci Mascarella, jego przeżyciach i sposobie widzenia świata, niż na samym wątku kryminalnym, choć ten jest znacznie bardziej dynamiczny, niż w części pierwszej. Postać byłego policjanta budzi sympatię i współczucie - te jego rozmowy ze zmarłą żoną! Bardzo specyficzny klimat. Pozycja raczej dla amatorów analizy psychologicznej, niż miłośników typowych kryminałów z krwawymi scenami.
27.
Boks na ptaku czyli Każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak (
Andrus Artur,
Czubaszek Maria,
Karolak Wojciech (ur 1939))
Druga część rozmów Andrusa i Czubaszek, tym razem wzbogacona towarzystwem Wojciecha Karolaka, jest jeszcze lepsza, niż pierwsza! Przy tamtej nie zdarzało mi się głośno śmiać. Dominują tu wspomnienia Karolaka, przede wszystkim zawodowe, można więc przypomnieć sobie wielkie nazwiska z historii jazzu. Cała trójka rozmówców ma podobne poczucie humoru, czasem więc ma się wrażenie, że czyta się dialog Marii Czubaszek z czasów ITR-u. Rysunki Karolaka też, oczywiście, są. Świetna lektura na poprawę humoru!
26.
Sonata Gustava (
Tremain Rose)
Lektura na jeden dzień. I to jest zarzut. Sprawnie napisana, ale zupełnie nie poruszająca opowieść o Gustawie - najpierw kilkuletnim chłopcu wychowywanym przez
samotną matkę w przedwojennej Szwajcarii; potem o pięćdziesięcioletnim mężczyźnie, jaki z owego chłopca wyrósł. W międzyczasie możemy jeszcze zaobserwować relację między matką Gustawa a jego ojcem. Trochę o przyjaźni, trochę o poszukiwaniu miłości i celu w życiu, trochę o niezrozumieniu. Ważkie tematy, ale całość za łatwa, za szybka, zbyt powierzchowna.
25.
Ucieczka na szczyt: Rutkiewicz, Wielicki, Kurtyka, Kukuczka (
McDonald Bernadette)
Kanadyjska dziennikarka dokumentuje tzw. Złoty wiek polskiego himalaizmu, czyli lata 70. i 80. ubiegłego wieku. Przewijają się sztandarowe nazwiska, które w większości znalazły się już na klepsydrach. Historia polskich wspinaczy podparta jest odrobina wiedzy historycznej, widać że to pozycja przeznaczona raczej dla czytelnika nie znającego polskiej historii, ani tym bardziej realiów minionej epoki. To przekrój wydarzeń, bez szczegółowego skupiania się na życiu konkretnych bohaterów. Siłą rzeczy, nie sposób uniknąć prześlizgiwania się po wielu tematach.
Książką jest ciekawa jako wstęp do czytania o wspinaczce wysokogórskiej, mało poruszająca jednak dla kogoś, kto ma już za sobą pewną liczbę lektur na ten temat.
24.
Higieniści: Z dziejów eugeniki (
Zaremba Bielawski Maciej (Zaremba Maciej))
Eseje o historii eugeniki na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem Szwecji. Portrety jej zwolenników i przeciwników, analiza wpływu historii, religii, ekonomii ("Najsilniejszym bodźcem w historii sterylizacji są wydatki na opiekę społeczną"), systemu politycznego poszczególnych państw na poziom akceptacji idei uszlachetniania rasy ludzkiej metodą sterylizacji osobników "niezdatnych". Zwolennicy eugeniki byli też w Polsce międzywojennej, istniało prężnie działające stowarzyszenie.
Równie zdumiewające, jak przerażające jest to, że w niektórych krajach ustawy dotyczące "czystości rasy" funkcjonowały jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. I były stosowane. A ślady myślenia eugenicznego znajdujemy do dziś. Ludzie chyba niewiele uczą się z własnej historii.
Książkę czyta się z niedowierzaniem i ze strachem.
23.
Sto milionów dolarów (
Child Lee (właśc. Grant Jim))
Jack Reacher ma 36 lat i wciąż służy w żandarmerii wojskowej. Jest rok 1996, niespodziewanie odzywają się dawno zapomniane echa zimnej wojny. Reacher wraz z towarzyszącymi mu przedstawicielami CIA i FBI oraz pełnomocnikami Rady Bezpieczeństwa Narodowego nie tylko rozwiązuje skomplikowaną zagadkę, ale dosłownie ratuje świat. Książka ma wszystkie zalety lubiane przez zwolenników bohatera i wszystkie wady wytykane przez jego antagonistów.
Dla miłośników Jacka Reachera i literatury sensacyjnej.
22.
To! (
King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl))
Wreszcie przeczytałam jednego z "kanonicznych" Kingów. Długo to trwało i momentami brnęłam przez książkę jak przez zarośla kolczaste.
Świetne jest w tej książce to, co zawsze u Kinga: psychologia postaci, emocje, interakcje między ludźmi. Rewelacyjnie pokazuje, jak lęki i traumy dzieciństwa przenoszą się na dorosłe życie, jak nie jesteśmy w stanie od nich uciec, choć staramy się dorosnąć i zapomnieć. Jak utrwalone w dzieciństwie zachowania, z których, zadawałoby się, dawno wyrośliśmy, w sprzyjających okolicznościach uaktywniają się samoczynnie, mechanicznie, w identycznych konfiguracjach, jak przed laty. Poza tym, King-moralista opowiada o sile przyjaźni, o lojalności, odpowiedzialności i determinizmie, o tym, czego można się nauczyć, co wypracować w sobie, a od czego uciec się nie da. Język bardzo dobry, plastyczny, pięknie dopracowana powieść.
Nieco mnie natomiast rozczarowała warstwa metafizyczna. Wiara dziecka w magię - świetnie. Wiara, która przenosi przysłowiowe góry i pozwala dokonać rzeczy niemożliwych - też. Tak właśnie jest i błędem byłoby nie doceniać siły psychiki w naszym życiu. To, że każdy ma własne lęki i w momencie zagrożenia widzi to, czego się rzeczywiście boi - to fakt: przykład z niejasnym symbolem na drzwiach, który każdy z bohaterów odczytuje po swojemu. Dlatego próba ujednolicenia lęków, zła, znalezienia fizycznej postaci, której wszyscy boją się jednakowo, musiała zawieść. Dopóki tą postacią był klown, miało to sens, jako że największym zagrożeniem dla człowieka jest drugi człowiek.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Sądzę, że książka zyskałaby na atmosferze grozy, gdyby zło pozostało amorficzne. Tylko jak je wtedy pokonać? Jak zabić?
Luty
21.
Cztery dni w styczniu (
Sierra i Fabra Jordi)
Styczeń 1939, Barcelona w ostatnich dniach wojny domowej, cztery dni przed wkroczeniem oddziałów frankistowskich. Nic już nie funkcjonuje, nawet policja, nie ma prądu, panuje głód i anarchia. Kto może - wyjeżdża, wszyscy się boją, w ludziach uwalniają się najgorsze instynkty. Przygnębiający obraz rozkładu społeczeństwa.
Prawie szęśćdziesięcioletni inspektor Miquel Mascarell zostaje, bo jego chora na raka żona nie przeżyłaby trudów ucieczki. Ale na miejscu zatrzymuje go też poczucie obowiązku i wiara w triumf sprawiedliwości. Komisariat już nie istnieje, jednak inspektor obiecuje pomóc zrozpaczonej matce wyjaśnić sprawę zniknięcia jej szesnastoletniej córki. We wszechogarniającym chaosie, samotnie, mając do dyspozycji tylko własną inteligencję, prowadzi najsmutniejsze śledztwo swojego życia.
W powieści wykorzystano fragmenty artykułów z prasy barcelońskiej z września 1939 roku. Dodaje jej to wiarygodności, jako że szczegóły hiszpańskiej wojny domowej nie są powszechnie znane w Polsce.
20.
Gdy mrok zapada (
Horst Jørn Lier)
Wydana z zaburzeniem chronologii cyklu pierwsza część opowieści o Williamie Wistingu, który nie jest jeszcze nawet śledczym, tylko najmłodszym w komendzie policjantem patrolującym nocami ulice, a jego dzieci mają pół roku. Ma jednak w sobie zapał i młodzieńczą wiarę, że zmieni świat i wyeliminuje zło. Po trzydziestu trzech latach pracy w policji przypomina sobie tamtą wiarę patrząc na grupę kadetów u progu kariery.
W akcji splatają się dwa śledztwa: nigdy nie wyjaśnione zniknięcie konwoju z pieniędzmi z roku 1925 i sprawa z roku 1985, która okazuje się być z tamtą powiązana. Wszystko znajduje ostateczne rozwiązanie dopiero w roku 2016. I, oczywiście, całość ma charakterystyczny dla skandynawskich kryminałów klimat - szerokie tło społeczno-obyczajowe i sporo prywatnego życia komisarza Wistinga.
19.
Wybrane zagadnienia z fizyki katastrof (
Pessl Marisha)
Ale mnie umęczyła ta książka!
Narratorka to szesnastoletnia, wybitnie inteligentna, ambitna i oczytana uczennica ostatniej klasy szkoły średniej. Wychowuje ją samotnie ojciec, wykładowca uniwersytecki, dla którego priorytetem jest rozwój intelektualny córki. Prowadzą życie nomadów - przeprowadzają się 3-5 razy w roku, dziewczyna wciąż zmienia szkoły, ojciec - uczelnie. W końcu, z uwagi na ostatni rok nauki córki i konieczność jej solidnego przygotowania do matury, ojciec decyduje się spędzić cały rok w jednym miejscu. Książka jest opowieścią o tym właśnie roku, choć z licznymi dygresjami.
Ponieważ narratorka jest świetnie zorientowana w literaturze, filmie, filozofii i ogólnie w naukach humanistycznych, wszystko jej się kojarzy: nie potrafi powiedzieć niczego bez przytaczania źródła skojarzeń - cytuje tytuły książek (z datą pierwszego wydania), filmów (z datą premiery), myśli wielkich i znanych (z datami ramowymi). Nawet tytuły rozdziałów są tytułami książek. Z pewnością przyczynia się to do powiększenia objętości powieści. No i wspomniane dygresje - czasem dotyczą wydarzeń z jej własnego życia, czasem to sceny z filmów, czasem wymyślone scenariusze.
Przeintelektualizowana nastolatka używa bogatego języka, buduje kwieciste, wielopiętrowe metafory. Dla mnie za dużo egzaltacji, choć jest ona proporcjonalna do wieku narratorki. Intelektualnie bardzo dojrzała, emocjonalnie Blue jest wciąż na etapie małej córeczki tatusia, bo przy jego trybie życia nie miała dotychczas możliwości nawiązania przyjaźni z rówieśnikami, nabycia zwykłych uczniowskich doświadczeń. To ostatnie szybko nadrabia.
Książka porównywana jest do
Madame (
Libera Antoni)
. Porównanie o tyle zasadne, że nie tylko bohaterowie są w podobnym wieku, ale obydwie powieści zawierają multum aluzji i odniesień przede wszystkim literackich, stanowią swoistą grę z czytelnikiem. U Marishy Pessl poza tym można się zastanawiać, które cytowane dzieła ukazały się naprawdę, a które są wymyślone. A na końcu jest jeszcze zagadka do rozwikłania. Ale to, co u Libery na dwustu stronach trzyma w napięciu i zachwyca, u Pessl na sześciuset staje się rozwlekłe i nuży. A przyspieszenie akcji na ostatnich 150 stronach niczego nie zmienia. To, co u Libery kunsztownie, delikatnie skonstruowane, czego trzeba poszukiwać między wierszami, tu zdaje się być grubo ciosane i posklejane, z doczepionymi strzałkami z napisem "tu patrzeć". Puenty nie ma. Zakończenia też nie. Książką jest o niczym. Pięknie, długo, intelektualnie i rozwlekle o niczym.
Zdecydowanie nie jestem adresatem tej prozy.
18.
Zakazana psychologia: Pomiędzy nauką a szarlatanerią (
Witkowski Tomasz)
Książka pokazująca nadużycia, przekłamania, oszustwa w nauce, dokonywane przez samych naukowców. Czasami ma miejsce świadome fałszowanie wyników, czasem niedbalstwo czy nonszalancja. Witkowski skupia się na psychologii, bo sam jest jej przedstawicielem. Niestety, podobne zdarzenia mają miejsce we wszystkich dziedzinach nauki.
Pozycja ważna i potrzebna, szczególnie dziś, gdy każdy może zamieścić w internecie dowolną teorię, a przeciętnemu odbiorcy trudno jest sprawdzić (gdyby sprawdzać chciał), czy autor to szarlatan, czy rzetelny badacz; nawet jeśli pozbawia (często miłych) złudzeń, to przecież otwiera oczy. Autor wylewa jednak dziecko z kąpielą; wytyka grzechy psychologii od początków jej powstawania, przypomina długoletnie wspieranie metod eugeniki przez autorytety naukowe, tworzenie naukowych podstaw rasizmu, jak i współczesne, mnożące się teorie. Mam nieprzyjemne wrażenie, że pokazując same negatywne przykłady, usiłuje zdyskredytować psychologię jako naukę. A już na pewno obrzydzić czytelnikom szukanie jakiejkolwiek pomocy psychologicznej.
Książka warta przeczytania, ale z zachowaniem krytycznego dystansu i zdrowego rozsądku.
Szczegółowe uwagi tu:
Zakazana psychologia - Witkowski
17.
Wewnętrzny krąg (
Lawson Michael)
Amerykańska powieść sensacyjna. Nieudany zamach na urzędującego prezydenta okazuje się mieć swoje korzenie w dalekiej przeszłości. Samotny prawnik na służbie Kongresu występuje w roli prywatnego detektywa. Dla miłośników gatunku pozycja godna polecenia.
16.
Sprawa uciekających zwłok (
Gardner Erle Stanley)
Przeczytałam wreszcie pierwszego w moim życiu Gardnera, polecanego mi od lat przez różnych miłośników gatunku. Być może kiedyś, we wczesnej młodości, coś tam czytałam, bo nazwisko Perry Mason nie jest mi obce, ale jeśli tak było - nic nie pamiętam.
Kryminał staroświecki: żadnych ubocznych wątków poza tymi, które niezbędne są do rozwikłania zagadki. Duża część akcji toczy się w sądzie, czyli mamy całe strony dialogów: pytania, odpowiedzi, jeszcze raz te same pytania, i jeszcze raz znów te same... Dobre na scenariusz filmowy. Książeczka krótka, akcja skondensowana, powieść pochodzi bowiem z czasów, gdy nie było mody na grubaśne tomiszcza.
Osobiście zdecydowanie wolę kryminały współczesne, szczególnie skandynawskie, z rozbudowaną charakterystyką psychologiczną postaci. Bardzo mi tego u Gardnera brakowało. To, co Misiak widzi jako zaletę: "Gardner może zachwycić wielbicieli dobrego, tradycyjnego kryminału (...) Takiego, w którym prywatne życie detektywa nie konkuruje ze śledztwem", dla mnie jest wadą, a co najmniej brakiem. Mnie tego prywatnego życia detektywa brakuje straszliwie; za suche dla mnie jest skupienie się tylko i wyłącznie na śledztwie. Czytam kryminały dla wspomnianej otoczki, tego prywatnego życia detektywa właśnie, uwarunkowań społecznych w prezentowanym środowisku, zaszłości historycznych i ich wpływu na bieżącą sytuację. A Gardnerowskie dialogi na sali sądowej zwyczajnie mnie nudziły.
15.
Punkt Borkmanna (
Nesser Håkan)
Lepszy niż pierwszy tom serii o komisarzu Van Veeterenie, ale nie porywający. W małej miejscowości nadmorskiej grasuje seryjny morderca ucinający swoim ofiarom głowy siekierą. No, prawie ucinający. Miejscowa policja nie radzi sobie ze śledztwem, dlatego do pomocy zostaje oddelegowany Van Veeteren, a potem jeszcze jeden z jego współpracowników. Prócz śledztwa, sporo problemów z prywatnego życia policjantów, jak to w skandynawskich kryminałach.
14.
Wyznania prowincjusza (
Twardoch Szczepan)
Zbiór esejów pisanych w latach 2005-2010. Tematyka różnorodna: historia, literatura, sztuka, filozofia, refleksje z podróży, wydarzenia bieżące. Uderza erudycja autora, ale też jego młodość widoczna często w radykalnych osądach.
13.
Samotna wiosną (
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))
Smutna książka o smutnej, samotnej kobiecie, która nie ma pojęcia o tym, że jest samotna i że najważniejsze rzeczy w życiu - miłość, szczęście, satysfakcja - omijają ją szerokim łukiem. Bo uwięziona w konwenansach nie chce mieć o tym pojęcia.
Zaskoczyła mnie Agatha tą książką. Kryminały - wiadomo, klasyka. Romanse - też wiadomo, wydawane pod pseudonimem. Ale powieść psychologiczna i to świetna - tego się po niej nie spodziewałam. A druga sprawa: lakoniczność przekazu; moje wydanie książki ma niecałe 240 stron małego formatu. Większość akcji to retrospekcje głównej bohaterki, gdy ta tkwi unieruchomiona z powodu pogody w małym zajeździe na pustyni. Przy tak oszczędnych środkach wyrazu Christie potrafi pokazać ogromną złożoność procesów psychicznych, powolne dochodzenie do samoświadomości, wypieranie niewygodnych faktów, niemożność ucieczki od własnego "ja". Współczesnym autorom zajęłoby to kilkaset stron więcej. Ta książka to perełka.
Styczeń
12.
Katarzyna Wielka: Gra o władzę (
Stachniak Ewa (Stachniak Eva))
Opowieść Barbary (postać fikcyjna), polskiej emigrantki, przyjaciółki młodziutkiej księżniczki Zofii, która po zmianie religii przyjmie imię Katarzyny, o ich splątanych losach na dworze carycy Elżbiety Romanowej. Obejmuje okres dwudziestu lat przed objęciem władzy przez Katarzynę. Książka nie tyle o Katarzynie Wielkiej, bo jeszcze nią wtedy nie była, ile o "grze o władzę" właśnie - intrygach, wiecznym szpiegowaniu wszystkich przez wszystkich, fałszywej atmosferze carskiego dworu, bezsensownym blichtrze i ambicjach ważniejszych niż ludzkie życie. Dużo szczegółów historycznych, dobra, jędrna proza.
11.
Królestwo (
Carrère Emmanuel)
Próba przelania na papier i zrozumienia własnej potrzeby wiary/niewiary. Wytłumaczenia samemu sobie, czym jest fenomen wierzeń chrześcijańskich i dlaczego przetrwał przez wieki.
Jakkolwiek nie nazwać tej pozycji z pewnością nie jest to powieść. To połączenie wspomnień autora z czymś w rodzaju eseju historycznego na temat początków chrześcijaństwa. Bardzo dokładna analiza, oparta na wszelkich możliwych źródłach, z przypisami.
Carrère całe życie był agnostykiem; w wieku trzydziestu kilku lat przeżył trzyletni epizod nawrócenia na wiarę katolicką. W tym czasie robił drobiazgowe notatki z analizowanego przez siebie Nowego Testamentu. Wrócił do nich po dwudziestu latach z pewnego rodzaju zdziwieniem. Książka jest po części próbą obiektywnej analizy jego stanu ducha i umysłu z tamtych lat, po części zaś egzegezą tekstów biblijnych i apokryficznych, wspartą wszelkimi dostępnymi pisarzowi materiałami. Mrówcza, rzetelna praca. O dziwo, czyta się to bardzo dobrze.
Bez wątpienia autor, mimo deklarowanej niewiary, potężnie zafascynowany jest chrześcijaństwem jako ruchem umysłowym, postaciami z wczesnych lat jego rozwoju, przede wszystkim Łukaszem, ale także Pawłem, Piotrem, Markiem, Jakubem i Janem, a także tekstami przez nich stworzonymi bądź im przypisywanymi: Ewangeliami, listami, Dziejami Apostolskimi tajemniczą Apokalipsą.
Ładna, wysmakowana proza, mnóstwo dygresji, kopalnia wiadomości historycznych oparta na różnych źródłach, humor. Warto.
10.
Czarny Piątek (
Kava Alex)
W piątek po Święcie Dziękczynienia w największym centrum handlowym w Stanach Zjednoczonych wybuchają trzy bomby, powodując śmierć i zniszczenia. Maggie O'Dell walczy z czasem, układami na szczytach władzy i własną słabością, próbując rozszyfrować tropy prowadzące do sprawcy.
To chyba najlepsza Kava, jaką czytałam. Książka oparta jest po części na nie do końca wyjaśnionym zamachu w Oklahoma City z 1995 roku, po którym szybko aresztowano dwóch potencjalnych sprawców, z których jednego stracono. Istniały podejrzenia, że istniał trzeci zamachowiec, mózg całego przedsięwzięcia, nigdy go jednak nie odnaleziono. Ten własnie wątek wykorzystuje Kava przy konstrukcji "Czarnego piątku".
9.
Żywi i umarli w Winsford (
Nesser Håkan)
Niesłusznie zaklasyfikowana do Czarnej Serii powieść psychologiczna z wątkiem kryminalnym. Pięćdziesięciopięcioletnia Szwedka wraz z towarzyszącym jej psem wynajmuje na pół roku dom stojący samotnie na skraju rozległego angielskiego wrzosowiska. Podaje się za pisarkę poszukującą twórczej samotności, tak naprawdę usiłuje rozliczyć się z własną przeszłością.
Powieść ma świetny, niepokojący klimat, bardzo dobre opisy smętnych wrzosowisk południowo-zachodniej Anglii, a także kilka psychologicznie wiarygodnych postaci. I jak to u Nessera niespieszną, szczegółową narrację. Wzbudza to nadzieje na satysfakcjonującą lekturę. Niestety, naliczyłam pięć wątków rozpoczętych, a niezakończonych, co bardzo popsuło mi dobre wrażenia.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Ponadto, bardzo ważna dla akcji jest kolejność wydarzeń. Pierwszoosobowa narracja oparta jest o zapiski głównej bohaterki, zaczynające się najczęściej od podania daty. Tymczasem po 19 listopada mamy 10, następnie 17 (z adnotacją „Minęło kilka dni”), a potem już grudzień. I jest to ewidentny błąd, bo akcja rozwija się z chronologiczną kolejnością. Nie wiem czy to nie wina tłumacza.
8.
Samolubny mózg: Dlaczego diety nie działają (
Peters Achim)
Podtytuł wprowadza w błąd, sugerując, że to jakiś poradnik odchudzania się. Tymczasem jest to solidnie udokumentowana pozycja literatury popularnonaukowej, przedstawiająca najnowsze (z bieżącej dekady) badania nad koncepcją tzw. "samolubnego mózgu", podparte historią rozwoju samej koncepcji. Chodzi o to, że mózg ma w organizmie absolutny priorytet w pozyskiwaniu energii, jeśli jej nie dostaje, "zabiera" innym organom. A otrzymuje ją z glukozy dostarczanej w pożywieniu. W przeliczeniu na czysty cukier, dobowe zapotrzebowanie mózgu dorosłego człowieka to ok. 140 gramów - pełna filiżanka. Gdy jest wystarczająco dużo pokarmu i trzustka działa jak należy, nie ma problemu. W przypadku głodu, wszystkie organy mogą być poszkodowane, ale nie mózg, który w razie skrajnych niedoborów "wyłącza" poszczególne funkcje i organy, chroniąc sam siebie. W przypadku zaburzeń w produkcji insuliny lub jej wadliwego wchłaniania, zaczynają się coraz bardziej strome schody.
Autor twierdzi, ze otyłość to efekt zaburzeń w działaniu mózgu; w zdrowym organizmie nie ma możliwości tak drastycznego magazynowania nadwyżek energii w tkance tłuszczowej.
Dużo fizjologii, dokładny mechanizm powstawania cukrzycy typu 1 i 2, mnóstwo porównań działania organizmu do znanych nam maszyn i urządzeń, dużo przykładów z życia. Ciekawie napisana. Wartościowa pozycja.
7.
Rój (
Paull Laline)
Kilka miesięcy z życia pszczoły miodnej. Dużo wiadomości na temat sposobu organizacji życia w ulu, struktury roju; ogromna antropomorfizacja pszczół i reszty ożywionego świata: owadów, pajęczaków, roślin. Komentarze reklamowe solidnie przesadzone - obok Orwella ta książka nawet nie leżała. Ja porównałabym ją raczej do "Wodnikowego wzgórza" - tam społeczność królików, tutaj pszczół. Sądzę, że "uczłowieczenie" świata owadów jest znacznie trudniejsze, a jednak postacie żyją i mają swoje osobowości, a "umysł roju" też zostaje zachowany. Czytadło, ale całkiem dobre i oryginalne.
6.
Zło konieczne (
Kava Alex)
Amerykański thriller kryminalny. Oznacza to szybką akcję, dużo trupów i - ponieważ mamy do czynienia z kolejnym tomem cyklu - niejaką przewidywalność. Ale oznacza też niezłą rozrywkę dla miłośników gatunku. A tematyka bardzo na czasie: molestowanie dzieci przez księży i co z tego może wyniknąć.
5.
Wizyta starszej pani (
Dürrenmatt Friedrich)
Dramat. O tym, jak silna potrafi być pokusa, szczególnie z wieloma zerami na końcu. I o tym, co można kupić za pieniądze, a nawet za obietnicę ich przekazania.
4.
Wróżenie z wnętrzności (
Szostak Wit (właśc. Kot Dobrosław))
Dosyć smutna alegoria o niemożności ucieczki od samego siebie. O nieumiejętności zaakceptowania świata. O tym, do czego może doprowadzić zbytnia wrażliwość; co ciekawe, wrażliwcami w tej książce są mężczyźni, ale rachunki za to płacą kobiety.
Styl autora - specyficzny, dopracowany, wciągający od pierwszego zdania.
Więcej o książce:
Próby ucieczki od siebie
3.
To, co ukryte (
Lippman Laura)
Kryminał psychologiczny (jest taka kategoria?). Dwie osiemnastoletnie dziewczyny wracają z zakładu poprawczego po osiągnięciu pełnoletności. Przed siedmiu laty oskarżono je o zabójstwo niemowlęcia. Prawie nikt jednak nie wie, co zdarzyło się wtedy naprawdę.
Dobra galeria postaci, przegląd kompleksów, ambicji, manipulacji i zrzucania odpowiedzialności za własne czyny na innych. Książka nietypowa, jak na amerykański kryminał. Warto przeczytać.
2.
Uciekinier (
Czeszumski Łukasz)
Powieść historyczna. Pierwsza część cyklu o polskim konkwistadorze. Obszerne tło historyczne, ciekawie napisana. Chetnie sięgne po dalsze części.
Kilka uwag:
„Ma być trudno, bo wtedy zdobędziesz większe umiejętności”[1]
1.
Tajemna historia (
Tartt Donna)
Stany Zjednoczone, lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Dwudziestolatek z prowincji, z dość ubogiej rodziny, przyjeżdża na studia na renomowaną uczelnię. Zostaje przyjęty do elitarnej, hermetycznej grupy pięciu osób studiujących filologię klasyczną. Czuje się wyróżniony, robi wszystko, że by stać się członkiem tej podziwianej przez siebie grupy "wybrańców".
Jak to w życiu, nie wszystko jest tak piękne, jak się z daleka wydaje. Uduchowieni i obcujący jedynie z pięknem starożytnej myśli studenci, to zwyczajni młodzi ludzie końca XX wieku, podatni na wszelkie pokusy, proporcjonalnie do wieku niedojrzali i nieodpowiedzialni, za to często zbyt pewni siebie. A to może doprowadzić do tragedii.
Skojarzyła mi się z tematem książka Charlotte Link
Przerwane milczenie (
Link Charlotte)
. Tu i tam młodzi ludzie, koledzy ze szkoły, niechcący popełniają przestępstwo; książka pani Link klasyfikowana jest jako kryminał, choć to właściwie powieść psychologiczna z wątkiem kryminalnym, a postacie nakreślone są tam świetnie. Książka pani Tartt to "literatura piękna", z ambicjami, bo zawierająca wiele odnośników do literatury i filozofii starożytnej, jednak o zabójstwie dowiadujemy się już z pierwszego zdania i pytanie, czy wyjdzie na jaw kto zabił, podtrzymuje napięcie akcji. Sądzę, że biorąc pod uwagę znaczenie poruszanych problemów, można było znacznie lepiej wykorzystać temat. Powieść dobrze napisana, jednak niezbyt poruszająca.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.